Battlefield 6 okiem fana serii. Jaka będzie nowa odsłona?

Battlefield - grafika
Felieton

Battlefield 6 to jeden z najbardziej wyczekiwanych tytułów tego roku. Postanowiłem zebrać wszystkie informacje i przecieki na temat gry i przedstawić Wam je w formie mojej wizji na najnowszą odsłonę cyklu.

Odkąd pamiętam zawsze wolałem serię Battlefield od Call of Duty. Otwarte mapy i starcia z użyciem pojazdów bardziej do mnie przemawiały, choć ostatnimi laty trochę się pozmieniało. Katastrofa w postaci Pola Bitwy z piątką na przedzie mocno zmieniła moje podejście do marki. Aktualnie wieczorami zagrywam się w Black Ops Cold War, ale ciągle pojawiające się w sieci informacje o BF6 mocno przykuwają moją uwagę. Wygląda na to, że Elektronicy wyciągają serce na dłoni w stronę fanów swojej marki.

Przez kilka ostatnich miesięcy udało mi się ułożyć w głowie pewien pogląd na temat tego, jaki może być najnowszy Battlefield. Moja wizja tego tytułu bazuje na przeciekach, informacjach publikowanych przez EA i osobistych, acz przyziemnych domysłach. Oto co moim zdaniem przygotowuje dla nas Electronic Arts wraz ze swoimi zespołami.

Tytuł, setting i kampania Battlefield 6

Nowy BF to po prostu Battlefield. EA rezygnuje z numeracji i ma ku temu dobre powody. Gra jest rzekomo rebootem, który cofa się do założeń rozgrywki sprzed BF1 i BFV. Podejrzewałem to od porażki najnowszej odsłony serii i szczerze mówiąc myślę, że EA nie ma już za bardzo innej opcji.

BF6 zabierze nas do niedalekiej przyszłości, około 10 lat do przodu. Potwierdzają to przecieki. Tradycyjnie będziemy świadkami konfliktu między USA i Rosją, ale dzielnym wojakom towarzyszyć będą futurystyczne gadżety w postaci dronów i małych robotów. Motyw ten kojarzy mi się z Call of Duty Black Ops 2 i jest potencjalnie najbezpieczniejszym rozwiązaniem, po które mogli sięgnąć Elektronicy. To znany i lubiany setting, który pozwala na urozmaicenie rozgrywki w rozsądny sposób i bez zbędnych udziwnień.

Doczekamy się też wielkiego powrotu kampanii fabularnej, która tym razem nie uraczy nas krótkimi i mdłymi rozdziałami jak w BF1 i BFV. Mogły się one podobać, ale dla mnie były zwykłą stratą czasu. W moim mniemaniu singleplayer skończył się dla Battlefielda na poziomie BF3. Tutaj można spodziewać się wszystkie, ale przecieki wspominają o kampanii umożliwiającej kooperację i wybór preferowanej strony konfliktu oraz składu naszej drużyny.

Gdzie zawalczymy? Cóż, możliwości jest multum i podejrzewam, że gra nie skupi się tylko na jednym konkretnym kraju lub regionie. Wiemy, że w tytule najpewniej trafimy do Kazachstanu i wątpię, aby był on jedynym miejscem zmagań żołnierzy. Chętnie zobaczyłbym starcia na całej kuli ziemskiej nie tylko w singlu, ale i w trybie sieciowym.

Multiplayer to mimo wszystko podstawa

Powrót do bardziej bliskich teraźniejszości realiów oznacza dla mnie jedno. EA rezygnuje z udziwnień wprowadzonych w poprzednich dwóch odsłonach i szykuje multik rodem z BF3 i BF4. Mam dość dziwnej mechaniki odradzania się w pojazdach, rozwoju postaci bazującego na wirtualnej walucie i miliona trybów, w które nikt nie gra. Powrót do starszego podejścia do rozgrywki jest dla mnie właściwie pewnikiem.

Zgodnie z przeciekami, starcia sieciowe mają oferować znane fanom cyklu doświadczenie, ale ze znacznie większą skalą. Na serwerach na next-genach i PC ma znaleźć się rzekomo aż 128 graczy. Biorąc pod uwagę moc nowych konsol i obiecane przez EA wielkie plany wobec gry, ani trochę mnie to nie dziwi. Jeśli EA chce dać graczom więcej tego samego, to musi zaoferować przy tym większą skalę.

W multiplayer zagramy “tylko” czterema klasami, ale o monotonii nie ma mowy. Każdego wojaka wyekwipujmy w specjalne gadżety, ale na tym nie koniec. Dodatkowo będzie można przypisać mu odpowiednie umiejętności przypominające te z trybu sieciowego Call of Duty.

Przypuszczam, że do gry powróci stary system rozwoju. Kupowanie broni i gadżetów za walutę moim zdaniem sprawdziło się mocno przeciętnie. Niby mieliśmy większe pole do wyboru, ale tak naprawdę każdy bardziej zaangażowany gracz wiedział, która spluwa jest najmocniejsza i w którą warto zainwestować.

Spodziewam się też powrotu do dawnego systemu pojazdów. Do dziś nie rozumiem celu ograniczania graczy w kwestii dostępności czołgów, terenówek i samolotów. Battlefield nie jest grą stricte kompetytywną i o ile chęć zbalansowania rozgrywki jest warta docenienia, tak więcej było z tego szkody niż pożytku.

Myślę, że Electronic Arts przestaje siedzieć z głową w chmurach. Według mnie BF6 będzie typowym fanservicem i szczerze mówiąc dokładnie tego po nim oczekuję. Nie oznacza to jednak, że nie przyniesie ze sobą żadnej rewolucji.

Battlefield 6 może nas zaskoczyć destrukcją otoczenia

Zaawansowany model zniszczeń od zawsze wyróżniał Battefielda na tle konkurencji. Nigdy nie był on aż tak zaawansowany pod tym względem jak chociażby w Red Faction, ale jak na tytuł sieciowy robił wrażenie. Nowsze odsłony nieco to zatraciły. Patrząc na wcześniejsze mini-teasery od elektroników jestem pewny, że model zniszczeń odgrywa istotną rolę w rozgrywce.

Powołam się tutaj na pewien przeciek, który bardzo mnie zaintrygował. Jego autor usunął już konto na forum Reddit i sam wpis (co tylko dodaje całej sprawie wiarygodności), ale o opisywanych przez niego materiałach przeczytacie w tym miejscu.

W wielkim skrócie przeciek wspominał, że EA stawia na model zniszczeń, który będzie nie tylko widowiskowy jak levolution z BF4, ale dodatkowo wpłynie na gameplay. Aktualny silnik gry pozwala rzekomo wykreować wypełnioną zniszczalnymi budynkami piaskownicę. O ile wątpię, że każdy budynek będzie dało się zniszczyć, tak myślę, że poszczególne budowle spokojnie poddadzą się ostrzałowi z artylerii. Możliwość zrównania całej mapy z ziemią zdecydowanie nie wchodzi w grę. To mocno naruszyłoby balans zabawy.

Na materiałach z konferencji EA Play widzieliśmy zresztą zajawkę destrukcji. Jeden render ukazywał duży budynek, który ulega efektownemu zwaleniu. Nie zdziwię się, jeśli coś podobnego zobaczymy w samej grze. Nie uważam jednak, że destrukcja otoczenia jest priorytetem dla EA. Są rzeczy ważne i ważniejsze.

EA bierze lekcję od konkurencji. Battlefield 6 to być albo nie być dla serii

Jednym z głównych powodów szybkiego upadku Battlefield V był fakt, że EA źle rozplanowało jego rozwój. Aktualizacje zawartości były duże, ale pojawiały się rzadko. W efekcie gra dość szybko nużyła.

Ankiety rozsyłane przez EA wskazują, że firma bierze przykład z Activision. W BF6 najpewniej pojawi się Battle Pass i darmowy battle-royale. Oznacza to, że wydawca stawia na ciągły i szeroko zakrojony rozwój gry. Gracze będą otrzymywali stale nową zawartość, a rozgrywkę sieciową urozmaici Battle-Pass gwarantujący nowe skórki i zadania.

Na papierze nie brzmi to pozytywnie, ale dobrze odbije się na grze. Spójrzmy na Call of Duty – ta marka wciąż jest bardzo wtórna, a mimo to sprzedaje się doskonale i utrzymuje tłumy graczy na serwerach przez długie miesiące. Można nie być fanem Battle Passów i sezonów, ale takie rozwiązania trzymają gry przy życiu.

I taki właśnie według mnie będzie Battlefield 6. Zaoferuje to, co doskonale znamy, ale w większym natężeniu. Większe różnice zauważymy w przypadku rozwoju gry i polityki mikropłatności. Wierzę, że EA tym razem nie zawiedzie miłośników serii i dostarczy świetną strzelankę, która będzie żyła przez długi czas po premierze. List miłosny dla fanów jest czasami lepszy od “innowacyjnej” superprodukcji.

Jakub Stremler
O autorze

Jakub Stremler

Redaktor
Popkulturowy kombajn lubujący się w literaturze weird fiction, filmowych horrorach, dobrej muzyce i grach wszelkiego rodzaju. Po godzinach studiuje game design i pielęgnuje pasję do sportu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie