Nie potrafię już grać w This War of Mine, ale dziś każdy powinien to zrobić

This War of Mine - grafika
Felieton

Przy okazji akcji charytatywnej 11 bit studios (która już się zakończyła) postanowiłem odświeżyć sobie This War of Mine, z którym spędziłem niegdyś wiele godzin. Odpaliłem, pograłem kilkanaście minut i wyłączyłem. Niestety (albo i stety) nie była to wina samej rozgrywki.

Inwazja Rosji na Ukrainę mocno działa na wyobraźnię i – czy tego chcemy czy nie – na psychikę. Wojny były, są i będą, ale wielki i tragiczny w skutkach konflikt nie był tak blisko nas od bardzo wielu lat. Nie myślimy zbyt dużo o niektórych nawet teoretycznie najważniejszych sprawach, dopóki nie zapukają one do naszych drzwi. Albo do naszego sąsiada.

Choć nie jest mi to w smak, popadłem w doomscrolling i nie mogę się oderwać od przeglądania wiadomości, a o tym, co dzieje się ledwie kilkaset kilometrów ode mnie myślę bardzo dużo – także w trakcie grania, a tym bardziej kiedy grałem w produkcję 11 bit studios.

This War of Mine dziś rusza mnie jak nigdy wcześniej

Jeśli po drodze Wam z historią, zapewne słyszeliście o tragicznym oblężeniu Sarajewa – jeśli nie wiecie o czym mówię, polecam chociaż pobieżnie przejrzeć najważniejsze fakty. Trwająca prawie cztery lata izolacja stolicy Bośni i Hercegowiny mogła przynieść ze sobą nawet 10 000 ofiar. To właśnie rzeczone oblężenie stanowiło główną inspirację dla 11 bit studios przy tworzeniu This War of Mine – w końcu w grze wcielamy się w cywili próbujących przetrwać w osaczonym przez wroga mieście. Choć mam nadzieję i wierzę, że historia się nie powtórzy, trudno mi było patrzeć na podziurawiony pociskami wirtualny budynek bez większych emocji.

Przestałem grać w momencie, w którym po skończonym nocnym wypadzie do opuszczonego domu na ekranie pojawiła się wiadomość “Pavle wrócił”. Przykrym zbiegiem okoliczności na ekranie wczytywania gry przeglądałem Twittera i wyświetliła mi się wiadomość o nocnym bombardowaniu jednego z ukraińskich miast z dopisaną szacowaną liczbą ofiar. Po prostu wyłączyłem Switcha i poszedłem robić coś innego. Bo ktoś, w przeciwieństwie do pikselowego Pavle, nie wrócił tej nocy do domu.

Dziś zwiastun gry może mocno chwycić za gardło

This War of Mine nigdy nie było dla mnie przyjemną grą. Nie dlatego, że to zły tytuł, bo absolutnie tak nie jest. To po prostu ciężki do strawienia kawał doświadczenia, w którym każda scena, każda decyzja i każda śmierć zlepku pikseli z przypisanym imieniem potrafią wyciosać się grubymi literami w głowie gracza. A pomiędzy pojedynczymi scenami przepływa rzeka mocnego i do dziś aktualnego antywojennego przekazu. Taki był zamysł 11 bit studios i właśnie za ten przekaz jestem teraz cholernie wdzięczny.

My się zmieniamy. Wojna się nie zmienia

Choć mój powrót do This War of Mine nie skończył się dobrze dla mojego samopoczucia, jestem pewien, że zrobię kolejne podejście. Może nawet parę godzin po publikacji tego artykułu. Wyłączenie konsoli było próbą wyparcia myśli o tym, że fikcyjne domy przeszyte kulami miały, mają i będą mieć swoje realne odpowiedniki. Że kilkaset kilometrów od mojego domu prawdziwy Pavle musi przemykać nocą bocznymi uliczkami swojego jeszcze tydzień temu bezpiecznego miasta, aby wrócić do rodziny lub przyjaciół. Nie chcę o tym zapominać oraz nie chcę tego wypierać i uważam, że nikt nie powinien. Między innymi dlatego, że przechodząc przez wrocławski Dworzec Główny będę mijał jak najbardziej realnych Pavle, Katię, Antona, Zlatę i tysiące innych ludzi, którym udało się uciec.

Niektórych może dziwić, że This War of Mine zrobiło na mnie dziś tak ogromne wrażenie mimo tego, że wiedziałem, czego się spodziewać. Gry wideo, jak każde dzieło kultury, mają to do siebie, że ich przekaz bywa płynny i zmienia się wraz z odbiorcą oraz otaczającym go światem. Teraz zarówno my, jak i całe nasze otoczenie, przechodzimy ekstremalne zmiany i właśnie z tego powodu gorąco polecam Wam przypomnieć sobie This War of Mine. A jak już zagracie, spróbujcie odpalić Call of Duty, Battlefielda lub inną niezbyt skłaniającą do refleksji strzelankę – ja spróbowałem i odpadłem jeszcze szybciej niż przy produkcji 11 bit studios. Moja niechęć do FPS-ów jest pewnie przejściowa. Niezależnie od niej nie zmieni się jednak przekaz, którym dzielą się twórcy This War of Mine pod każdym wpisem w mediach społecznościowych – pieprzyć wojnę.

Jakub Stremler
O autorze

Jakub Stremler

Redaktor
Popkulturowy kombajn lubujący się w literaturze weird fiction, filmowych horrorach, dobrej muzyce i grach wszelkiego rodzaju. Po godzinach studiuje game design i pielęgnuje pasję do sportu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie