TOP 10 anulowanych gier. Żal i smutek ciśnie się na usta, bo nigdy nie powstaną
Łapię się za głowę i nie wierzę, że takie tytuły były w drodze na nasze PC i konsole. Moje TOP 10 anulowanych gier wyciśnie z Was łzy.
Parafrazując Gandalfa, wiele spośród wydanych gier zasługuje na śmierć. A niejedna z tych, która umarła zasługuje na życie. I gdybym miał władzę nad branżą gamingową, wiedziałbym, komu zabrać budżet i gdzie przekazać go dalej. Na świecie były kiedyś takie produkcje, o których dziś mówimy przez łzy, bo nie doczekały swojej premiery. Wśród nich znajdziemy projekty ambitne, ciekawe, graficznie olśniewające w swoich czasach, ale niestety niedokończone. O nich to właśnie będzie niniejszy tekst, o TOP 10 anulowanych gier. Szykujcie chusteczki… 🙁
TOP 10 anulowanych gier
10. Half-Life 2: Episode Three
Miało być wielkie zwieńczenie Half-Life’a 2, postawienie kropki nad “i” wydawało się tak pewne, jak plany Activision na coroczne wydawanie nowej części Call of Duty. Niestety, 17 lat po premierze dodatku Episode 2 nie poznaliśmy dalszych losów Gordona Freemana i Alyx Vance. I to pomimo, że twórcy przygotowali wstępny scenariusz dla trzeciego fabularnego rozszerzenia – po śmierci Eliego bohaterowie mieli wyruszyć na Antarktykę w celu znalezienia statku Borealis i z jego pomocą zniszczenia głównego centrum Kombinatu. Mimo ciekawej koncepcji, Valve dawno temu zaniechało prace nad Episode 3 i chyba już nigdy go nie zobaczymy.
9. Whore of the Orient
Gdyby rozdawano nagrody dla najmniej przyjaznego studia w branży gamingowej, to Team Bondi zasługiwało na kilka takich wyróżnień. Fatalne warunki pracy przełożyły się na zerwanie współpracy przez Rockstar Games, które wcześniej pomogło im wydać niedocenione L.A. Noire. Grą detektywistyczną wygrali sobie chwilową sławę, ale jednocześnie stracili wydawcę i wielu utalentowanych pracowników. Wspomniana przeze mnie historia jest ważna z perspektywy anulowanego Whore of the Orient – przygodowa gra akcji była szykowana z myślą o wykorzystaniu mechanik (MotionScan) i pomysłów na rozgrywkę z L.A. Noire. Szanghaj z 1936 roku, walka z komunizmem, gangsterskie porachunki i policyjne dochodzenia miały określić styl nowej opowieści, ale twórcom zabrakło pieniędzy i chyba też chęci, aby dokończyć całkiem ciekawy projekt.
8. Deep Down
Po dziś dzień miłośnicy gatunku RPG akcji opłakują Deep Down pod trailerami na YouTubie. Była to szansa dla Capcomu, aby zmierzyć się z początkująca serią Dark Souls i Demon’s Soulsem z PS3. Pierwsza zapowiedź i pokaz możliwości silnika graficznego Panta Rhei zwalały z nóg (i pomimo wielu lat nadal powyższy film robi wrażenie). Aczkolwiek to klimat średniowiecznego fantasy był główną zaletą gry, która zapożyczyła pomysł z Assassin’s Creed na podróże w czasie. Historie zapisane w artefaktach miały być furtką do świata magii, potworów i skarbów. Coś jak gra w grze, gdzie z rzeczywistości można było przenieść się do dawnych czasów i zobaczyć świat oczami średniowiecznych wojowników. Nadmienię, że Deep Down był utożsamiany jako soft-soulslike, bowiem to walki z bossami i tryb kooperacji stanowiły o stylu rozgrywki.
7. Agent
Rockstar Games ma spory udział w moim TOP 10 anulowanych gier. W 2009 w trakcie E3 z dumą i pewnością siebie zaprezentowali graczom swoją nową markę, tajemniczego Agenta. Bardzo tajemniczego, bo nie doczekaliśmy się nawet choćby jednego zwiastuna CGI. Ale z oficjalnych opisów wynika, że Agent był ukierunkowany na rozgrywkę skradankową i dużą swobodę działania. Mieliśmy otrzymać otwarty świat i klimat rodem z Jamesa Bonda. A warto też dodać, że szpiegowski styl dobrze spinało tło historyczne – wybrano lata 70. XX wieku, okres Zimnej Wojny, gdy formacje wojskowe prowadziły wyścig zbrojeń, a agencje wywiadowcze starały się infiltrować wroga. Agent był tworzony z podobnym rozmachem jak seria GTA, więc wielka szkoda, że projekt nie doczekał się pozytywnego zakończenia.
6. Prey 2
Pamiętacie jeszcze Prey z 2006 roku? Twórcy tej zapomnianej już strzelanki usiłowali zrobić kontynuację, całkiem inną od protoplasty. Zamiast Indianina Tommy’ego mieliśmy wcielić się w kosmicznego łowcę nagród. Zmieniła się również koncepcja zabawy, na bardziej rozbudowaną i stawiająca na wykonywanie misji w dużym pół-otwartym świecie. A najważniejszą nowością była wertykalna struktura lokacji, co umożliwiło twórcom zaproponowanie nowych mechanik, jak np. wspinania się. Gra miała być dynamiczniejsza od pierwowzoru, skupiać się na “polowaniach” i zdobywaniu nagród. Acz był też pomysł na połączenie obu części gier, jakimś niezwykłym zwrotem akcji.
5. Star Wars 1313
LucasArts miał jasną wizję na Star Wars 1313 – żadnych mieczy świetlnych, rycerzy Jedi bądź mieszania się w politykę. Po raz pierwszy gra TPP, z uniwersum Gwiezdnych Wojen, miała odzwierciedlać zawód łowcy nagród, którego główną bronią były pistolety i karabiny. Walkę bezpośrednią ze Szturmowcami zastąpiono strzelaninami z bandytami. I trailer sugerował, że wymiany ognia były bardzo filmowe. Rzec można, że pod tym względem przypominała serię Uncharted. Twórcy połączyli akcję z przerywnikami filmowymi, co miało wpłynąć na wysoki poziom widowiskowości scen. Projekt umarł, ale zdaje się, że styl Star Wars 1313 z powodzeniem przeszczepiono do Jedi Fallen Order.
4. Silent Hills
Czas wyciągnąć chusteczki i pampersy – ta niecodzienna kombinacja pasuje jak ulał do Silent Hills, bo gra została anulowana, a to, co udało się wcześniej twórcom stworzyć (mowa o demie P.T.), bardzo straszy. W projekt zaangażowani byli Hideo Kojima, Norman Reedus, a nawet Guillermo del Toro. Mimo zablokowania projektu przez Konami, niedokończona gra pozostawiła po sobie trwały ślad w branży i stała się wzorem do naśladowania dla Visage, Layers of Fear. Jej wyjątkowość wynikała z dość świeżego spojrzenia na reżyserię i ukazanie grozy, czy też interaktywność świata.
3. Eight Days
Gdyby Sony ogarnęło do końca Eight Days, to seria GTA miałaby poważnego konkurenta. Powiedzieć, że z większym realizmem i swobodą traktuje sceny akcji, to jak nic nie powiedzieć. Ma w sobie kod genetyczny hollywoodzkich filmów akcji, sandboxowej rozwałki, a dodatkowo miała papiery na ładną oprawę graficzną. Trudno określić, jak daleko twórcy zamierzali się posunąć w reżyserii strzelanin bądź misji, ale widać, że chcieli czegoś więcej od prostej wymiany ognia. Przygotowali zaawansowany system osłon i zniszczeń, a dużą uwagę również zwracali na interakcje bohatera z otoczeniem i jego płynną animację.
2. Scalebound
To jeden z najbardziej dotkliwych ciosów dla graczy Xbox, bo Scalebound miał być produkcją ekskluzywną i z pewnością wylądowałby w Game Passie. Jest czego żałować pod wieloma względami technicznymi i wizualnymi. Z jednej strony mamy tu epickie starcia na ziemi i w powietrzu z ogromnymi potworami (chyba lepiej ukazane niż w Monster Hunter), a z drugiej graficzne popisy na silniku Unreal Engine 4. Atrakcją samą w sobie była możliwość wybrania dla siebie smoka i kontrolowanie go w trakcie widowiskowych walk. A żeby było jeszcze smutniej, gra miała oferować tryb single i kooperację dla 4 osób.
1. The Lord of the Rings: The White Council
Uniwersum Władcy Pierścieni i RPG? Serio, kilkanaście lat temu Snowblind Studios miało apetyt na ambitną grę, na miarę Obliviona. Otwarty świat, fabularne nawiązania do wydarzeń z filmów Jacksona i książek Tolkiena, kilka typów postaci i drugie tyle archetypów… Jako fan brałbym The Lord of the Rings: The White Council jak politycy łapówki – bez zastanowienia. Widać, że twórcy chcieli zgrabnie połączyć mechaniki walki z Władcy Pierścieni: Powrotu Króla i system misji z rasowych erpegów, a przy okazji przekazać graczom dużą swobodę w progresowaniu postaci i przygody. Wcześniej o niej nie słyszałem i teraz żałuję, tym bardziej, że już nie powstanie.