The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim to Władca Pierścieni, który przypomni nam magię Tolkiena
Czeka nas powrót do Śródziemia, do tolkienowskich korzeni fantasy. The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim na wielkim ekranie już w 2024.
Za 10, 50, 100 lat, gdy pozostanie po nas jedynie pył, ekranizacja powieści Tolkiena przetrwa niezwyciężona. Będzie dojrzewać jak wino w beczkach, nabierać głębszych nut fantasy i zadziwiać osoby, które po raz pierwszy zetkną się z tą wspaniała historią. Peter Jackson nie stworzył zwykłych filmów, a pomnik trwalszy, piękniejszy od stawianych ludziom, u którego stóp kwiaty nigdy nie więdną. W moim osobistym rankingu filmy z serii Władca Pierścieni to najlepsza trylogia, Powrót Króla najlepszy film w dziejach, a uniwersum w nich zaprezentowane również stawiam na najwyższym stopniu podium.
Dlatego wypatruje nowego projektu The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim niczym Gollum jedynego pierścienia. Możliwe, że powinienem z większą rozwagą czekać na premierę, bo raz już Amazon pokazał, że każdą licencję można unicestwić i zniechęcić fanów do oglądania. Ale mam powody, by sądzić, że efekt końcowy będzie zdecydowanie lepszy od serialowych Pierścieni Władzy. Bez konkretów nie uwierzycie? Ok, porozmawiajmy więc o faktach…
The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim wraca na “stare śmieci”
Czym tak właściwie będzie The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim? Tym razem uniwersum nie posłuży do stworzenia ani serialu, ani filmu aktorskiego o gigantycznym budżecie. Ma to być pełnometrażowa animacja. Dobrą informacją jest to, że powstaje we współpracy New Line Cinema z Warner Bros., a więc film animowany znajduje się w tym samych rękach, co oryginalna trylogia Władcy Pierścieni. Równie optymistycznie wygląda spis osób biorących udział w procesie produkcji. Za reżyserię odpowiada Kenji Kamiyama, znany z kilku przeciętnych serialów anime (Gwiezdne Wojny: Wizje, Blade Runner: Black Lotus, Ultraman) i jednego genialnego Ghost in the Shell: Stand Alone Complex. Wśród producentów nie zabrakło osoby, która kilkanaście lat temu – wraz z Peterem Jacksonem – odebrała Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany, czyli Philippa Boyens.
Aczkolwiek nawet najlepszy reżyser i pełny skarbiec nie uratuje produkcji, jeśli ktoś sknoci scenariusz. Czy dokładnie na to się zanosi? Z jednej strony historię do animacji napisali goście od Ciemnego kryształu: Czasu buntu (na imdb.com 8.4/10), z drugiej zaś ta sama opowieść została przerobiona na scenariusz przez Phoebe Gittins i Arty’ego Papageorgiou – dość powiedzieć, że pierwszy raz ich nazwiska znajdą się przy dużym projekcie. Zanim jednak zaczniecie marudzić, podrzucę Wam wstęp na fabułę.
O czym będzie The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim?
W przeciwieństwie do Pierścieni Władzy, nadchodząca animacja będzie prequelem umiejscowionym o wiele bliższej na linii czasu względem oryginalnej serii. Twórcy przedstawią wydarzenia rozgrywające się 183 lata przed akcją z Władcy Pierścieni: Dwie Wieże. Odniesienia do tej części filmu nie są przypadkowe, bowiem historia skupi się na wczesnych losach królestwa Rohanu. Postaciami centralnymi fabuły będą Helm Żelaznoręki (9 władca Rohanu z pierwszej linii królów), Freca (przywódca Dunlendingów), Hera (córka Helma) i Wulf (syn Frecy). Te cztery osoby połączy iście ważne wydarzenie, które wpłynie na nagłą i krwawą waśń.
Rody Eorlingów i Dundenlingów miały zakończyć długoletni spór poprzez zaślubiny Hery i Wulfa. Freca nalegał, Helm miał wątpliwości, i sprawa przedłużała się jak niezapowiedziane odwiedziny teściowej. Ostatecznie nie doszło do rozejmu, bo Helm przypadkowo zabił Frecę, czym wywołał natychmiastową nienawiść Dunlendingów. W akcie zemsty zebrali wszystkie wojska i ruszyli na Rohan, chcąc przy okazji zagarnąć dla siebie ładny kawałek ziemi do pomieszkania. Armia Helma nie dała im rady, musieli wycofać się do Helmowego Jaru, który z czasem zyskał status legendarnej fortyfikacji. I dzięki The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim jeszcze lepiej poznamy Rogaty Gród, gdyż pod jego murami będzie dochodzić do zaciekłych bitew, ale nie tylko tam. Podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmów Animowanych 2023 w Annecy zaprezentowano fragmenty z animacji rozgrywanej w świecie Tolkiena, i okazuje się, że na ekranie zobaczymy mnóstwo koni i olifantów. Wskazuje to tym samym na walki o dużej skali i na otwartym terenie.
Chociaż nie pokazano nam wielu scen bitewnych, ostatnia zapowiedź na końcu panelu dała szybki przegląd tego, czego się spodziewać, na przykład bitwy z udziałem olifantów, mnóstwo odciętych ramion i mnóstwo koni.
źródło: https://www.slashfilm.com
Kto zagra w nowym Władcy Pierścieni?
Po czym poznać, czy dana produkcja ma duży bądź mały budżet? Najsampierw po zakontraktowanych aktorach. Wydaje się, że animacja na podstawie dzieł Tolkiena nie idzie na rekord, ale są mocne i przyjemne akcenty. Ktoś wpadł na pomysł, aby zaprosić na nagrania głosowe Mirandę Otto – w dwóch odsłonach Władcy Pierścieni wcieliła się w rolę Eowiny. Jako jedyna, z oryginalnej obsady aktorów, ponownie wejdzie w buty swojej postaci, choć animatorzy raczej nie będą bazować na twarzy aktorki. Wiadomo natomiast, że nie znajdzie się w centrum wydarzeń. Ot jej rola zostanie ograniczona do narratora opowieści. Twórcy prawdopodobnie wprowadzą ją w pierwszych scenach animacji, gdzie zacznie opowiadać swoim dzieciom legendy o dawnych czasach i królach Rohanu.
Kolejne ważne nazwisko to Brian Cox – Agamemnom z Troi, Logan z Sukcesji, Argyle z Braveheart. Jemu przypadła bodajże najważniejsza rola Helma. Podczas seansu mamy też usłyszeć Luka Pasqualino (Kumple), Shauna Dooley’a (Elden Ring, Czarne Lustro), Gai Wise (Piknik z niedźwiedziami), Lorraine Ashbourne (Bridgerton), Michaela Wildmana (Fast and Furious Presents: Hobbs & Shaw). Mamy więc do czynienia z mieszanką gwiazd z Hollywood z osobami zdobywającymi pierwsze znaczące skalpy w telewizji.
The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim – data premiery
Pierwotnie premiera nowej animacji miała odbyć się 12 kwietnia 2024 roku. Niestety w wyniku strajku scenarzystów i aktorów plany uległy zmianie i ogłoszono spore opóźnienie. Śródziemie otworzy przed nami swoje wrota w tym samym roku, ale dopiero 13 grudnia (dzień wcześniej w USA). Musicie mieć na uwadze to, że będzie to wyłącznie premiera kinowa. Gdy fani przestaną napływać do kin, wtedy Disney rozpocznie drugą ofensywę w swojej usłudze streamingowej. Póki co możemy tylko gdybać, kiedy animacja wskoczy do Disney+ i czy w tym samym momencie we wszystkich regionach. Mimo wszystko na pewno warto uzbroić się w cierpliwość, bo wiele wskazuje na to, że dostaniemy poważną rzecz, dojrzałą produkcję, która nie boi się krwi i traktuje materiał źródłowy z większym poszanowaniem niż Amazon.