Rozgrywka z nowej Zeldy zachwyca. Garść pomysłów, które znów mogą wprowadzić rewolucję
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom dostało wielce wyczekiwany pokaz. Trwający 10 minut gameplay okazał się dokładnie tym, na co liczyli fani.
Jeżeli nie macie Switch i nie graliście w BotW, wiele straciliście. Oczywiście zawsze możecie to nadrobić i tym razem za sprawą bezpośredniej kontynuacji jednej z najlepszych gier w historii. Tears of the Kingdom to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku. Fani dostali w końcu coś konkretnego – 10-minutowy pokaz rozgrywki wraz z komentarzem. Może i gra na pierwszy rzut oka wygląda jak nieco ładniejsza wersja BotW, ale wystarczy chwila, aby przekonać się, że Nintendo znów może namieszać.
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom znów zrewolucjonizuje gaming?
Jedną z głównych nowości jest zupełnie przeprojektowany świat. Ten, aby już się nie znudził, doczekał się rozszerzenia i to w… pionie. Już na poprzednich materiałach mogliśmy zobaczyć lewitujące wyspy. Będziemy mogli między nimi latać, odkrywać je, a także i z nich spadać. Tylko jak dostać się tak wysoko?
Otóż najważniejszą nowością wydają się dwie nowe mechaniki, a w zasadzie umiejętności Linka – “ultrahand” i “fuse”. To pierwsze pozwala nam połączyć ze sobą najróżniejsze obiekty, aby stworzyć nowy środek transportu. Na gameplayu widzimy Linka przyczepiającego dwa wiatraki do tratwy, dzięki czemu zyskuje swego rodzaju łódź motorową. Podobnie zrobimy z pojazdami naziemnymi czy latającymi. Sama ta jedna możliwość otwiera przed graczami potencjalnie niezliczone opcje wykazania swojej kreatywności. To z pewnością element, który mógłby znaleźć szerokie grono zwolenników, gdyby zastosowano go w popularnych grach survival.
“Fuse” jest z kolei czymś podobnym do “ultrahand”, ale dotyczy broni. Będziemy mogli połączyć m.in. patyk i kamień, aby stworzyć prosty młot. W ten sposób również możemy liczyć na olbrzymie pole do popisu. Strzały z mięsem? Balon na gorące powietrze? To wszystko i wiele więcej może okazać się czymś, co przyciągnie graczy na Switchu na setki, jeżeli nie tysiące godzin. Do tego trzeba doliczyć brak potrzeby wspinaczki – Link może “wsiąkać” w skały i przenosić się na ich szczyt od razu. To samo dotyczy oczywiście schodzenia z nich.
Gra do tego wygląda całkiem nieźle, jak na tak leciwy sprzęt. Osobną kwestią pozostaje optymalizacja, ale w tym kierunku nie powinniśmy się aż tak martwić. The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom debiutuje na Nintendo Switch już 12 maja.