Zbyt wysokie ceny gier i blokady regionalne zmuszają graczy do piracenia
Piractwo ma się dziś bardzo dobrze, choć zjawisko to regularnie jest tępione przez największe korporacje oraz rządy wielu krajów. Niestety, deweloperzy w pewien sposób są sami sobie winni.
Ciekawym wnioskiem dzieli się serwis tech4gamers. Otóż ponowny “boom na piractwo” wielkie korporacje zawdzięczać mogą tak naprawdę… samym sobie. Z jednej strony twórcy i wydawcy gier starają się, jak mogą, aby zablokować swoje gry przed znalezieniem ich na torrentach (choćby przez nowoczesne zabezpieczenia jak Denuvo), lecz z drugiej strony regularnie decydują się na praktyki, przez które wiele osób nie ma wyjścia.
Piractwo to dla niektórych konieczność, a nie chęć
Już nowozelandzkie badania sprzed kilku lat sugerowały, że piractwo nie jest zjawiskiem potęgowanym przez ludzi skłonnych do łamania prawa. Kiedyś uważano, że pirat to tak naprawdę osoba próbująca wyłamać się z systemu, swego rodzaju opozycyjny wobec prawa użytkownik internetu. Tak naprawdę to jednak osoby często zmuszone do zdobywania gier (czy de facto innych dzieł kultury) w ten sposób. Właśnie takie zjawiska jak blokady regionalne czy zbyt wysokie ceny gier powodują, że internauci skłaniają się do cyfrowej kradzieży.
I wina w tym nawet nie tyle samych graczy, ile niepożądanych praktyk. Współcześnie gry kosztują wiele – standardem jest 70 dolarów za nowy tytuł AAA, co w wielu krajach wydaje się szaloną kwotą. Tak, często nawet w Polsce, gdzie premiery bywają nieadekwatnie wycenione w stosunku do reszty świata. Tytuły takie jak GTA VI mogą przecież kosztować nawet jeszcze więcej! A i tak… w zasadzie ich nie posiadamy.
Kolejnym problemem jest blokada regionalna, czyli brak możliwości kupna gry w danych kraju. Czasami jest to związane z lokalnym prawem, a czasami to własne “widzi-mi-się” wydawcy. Sony wycofało swoje gry na PC z ponad 100 krajów, bo postanowiło wymagać powiązania konta z PlayStation Network, które nie jest wszędzie oficjalnie dostępne. Po co? Tak naprawdę nikt tego nie wie. Jeśli więc twórcy gier chcą faktycznie wyeliminować to zjawisko, powinno tak naprawdę zacząć od siebie. W końcu zdeterminowanych graczy czasami nawet i Denuvo nie powstrzyma.
Źródło: tech4gamers