Blight: Survival zadziwia pomysłami i grafiką przyciąga wzrok. To wygląda genialnie!
Prawie jak The Last of Us, ale w średniowiecznym klimacie. Blight: Survival wjeżdża w gatunek survival i krzyczy, że też umie w brutalność.
Spis treści
- Blight: Survival – wizja brutalnego średniowiecza
- Walka, crafting i elementy RPG
- O czym będzie Blight: Survival?
- Data premiery Blight: Survival
Co jest dzisiaj największym zagrożeniem dla twórców gier? Paradoksalnie nie są to zawyżone oczekiwania odbiorców, a ogromna liczba wydawanych tytułów w ciągu roku. Wspominam o tym na wstępie przez wzgląd na produkcje indycze, które muszą przepychać się łokciami i kolanami, by zostać zauważone. Bywa, że dopiero jakiś czas po premierze dowiadujemy się o ciekawej grze, nie mogąc uwierzyć, że ominęła nasz radar. W kontekście nieco anonimowego Blight: Survival historia może się powtórzyć, dlatego wziąłem sprawy w swoje ręce i chciałbym przypomnieć Wam o jej istnieniu.
Dlaczego akurat uparłem się na tą konkretną grę? Uwielbiam klimat średniowiecza, rozumianego jako brudny i brutalny świat, gdzie można poczuć siłę zimnej stali, obmyć ręką miecz z krwi po udanym pojedynku. Nie umknęło mi też nowe spojrzenie na gatunek survival – myślę, że walka o przetrwanie w takim wydaniu spodoba się również Wam. Więc porozmawiajmy o tym zacnym indyku, przed którym świat nie otwiera zbyt szeroko bram.
Blight: Survival chce być średniowiecznym The Last of Us
Ma być z wysokiego “C”? Niechaj będzie! Biorąc na tapet najlepsze gry z gatunku survival TPP, zawsze na pierwszym planie pojawi się The Last of Us. Ta gra dobitnie pokazuje charakter przetrwania w trudnych sytuacjach. Ograniczona ilość amunicji, agresywna postawa wrogów, realia świata i brutalność – te elementy tworzą konkretny obraz dojrzałej i wymagającej rozgrywki, która stała się dla innych wzorem. I na pierwszy rzut oka była też inspiracją dla twórców Blight: Survival. Ciężko w to uwierzyć, ale mimo różnic na tle miejsca i czasu akcji, a nawet trybu rozgrywki, więcej cech łączy te dwie produkcje niż dzieli.
Wspólnym mianownikiem jest m.in. specyficzne ujęcie walki, decyzja o przedstawieniu jej jako bezwzględnej i krwawej. Że każdy cios zadany przeciwnikowi waży i ma moc sprawczą. Zamiast gąbek wchłaniających ołów, jest “żywe” ciało, które za jednym klikiem można zamienić w swoisty bufet. Tu również ma się wrażenie obcowania z dość wiernym przedstawieniem zgrozy. Co prawda przed oczami staną nam inni agresorzy, lecz zbudowani z podobnej gliny. Nie ma klikaczy, a zamiast nich rycerze-zombie. Zaś na miejsce ostatnich ocalałych (uzbrojonych w karabiny i kije) wstawiono armie średniowiecznych wojów, którzy potrafią obsługiwać broń białą.
Co jednak jest dość zaskakujące, Blight: Survival nie skupia całej uwagi na starciach bezpośrednich, gdzie przegranego wyłania się za sprawą odcięcia głowy, przebicia na wylot pancerza bądź utraty krwi – choć trzeba przyznać, że deweloperzy postarali się o mocne animacje finiszerów. Do gry zaaplikowano system skradania, pozwalający zachodzić ofiary od tyłu, a także unikać z nimi kontaktu wzrokowego. W takich chwilach posłużymy się kucaniem i czołganiem się (identycznie jak w TLOU II). Jest to jakiś wybór, tylko, że chyba będzie szkoda marnować potencjał mechanik walki ukrywając się w cieniu.
Jak się walczy i imprezuje w średniowieczu?
Trzeba przyznać, że na tle jakiegokolwiek soulslike’a i gier akcji, Blight ma do zaoferowania coś nowego w sferze systemu zadawania ciosów. Haenir Studio pokazało jak daleko będzie sięgać swoboda walki, a jednocześnie trudność wynikająca z kierunkowości wymachiwania bronią. Niezależnie od typu uzbrojenia skorzystamy z 5-kierunkowej strefy ataków – lewo, prawo, góra, dół i środek. Patrząc przez pryzmat intencjonalności ataku (uderzanie w konkretną część ciała), w przeszłości tylko Kingdom Come: Deliverance mógł pochwalić się szerszym zakresem pola ataku. Ale nie zapominajmy, że jest to porównanie TPP do FPP, czyli jakby nie było innego spojrzenia na kierowanie bohaterem. Z wypowiedzi deweloperów pada jasna deklaracja, że szykują system kolizji broni, parowanie ciosów, opcję przewrotów i wykroków, co ma pogłębić rdzeń walki.
Oprócz broni białej, będziemy mogli odnaleźć w ramach eksploracji broń dystansową – w tym przypadku łuk, choć repertuar broni prawdopodobnie w dzień premiery okaże się o wiele bogatszy. W końcu to gra, która ma również oblicze looter RPG-a i obecny jest w niej podstawowy crafting. Z jednej strony, z zabitych przeciwników mamy szansę zebrać części do rozwijania broni, pancerza (3 sloty podnoszące statystyki). Gdy znajdziemy odpowiednią liczbę przedmiotów i dotrwamy do końca misji, to na powrót w hubie będziemy mogli stworzyć eliksiry, bandaże i inne środki pomocnicze. Wygrane pojedynki dodatkowo przełożą się na rosnący słupek doświadczenia i levelowanie postaci. Nie jest dokładnie powiedziane jak prezentuje się system rozwoju postaci, lecz sugerując się interfejsem w grze można założyć, że pojawią się atrybuty Witalności, Wytrzymałości, Siły i cech warunkujących szybkość ciosów oraz punkty obrony.
Historia o zarazie i biednej p*** piechocie
Wygadałem się już o rycerzach umarlakach, więc chyba się domyślacie, że tło historyczne nie powstało na bazie prawdziwych wydarzeń. Ot będzie to alternatywna wizja XIV-wieku, gdzie jedynym problemem królów nie były wyłącznie potrzeby poszerzania granic królestwa. Ale faktem jest, że wszystko zaczyna się od sporu dwóch armii o prawo do ziemi. A gdzie wojna tam trupy, zgnilizna i fetor. Pośród tego smrodu kształtuje się nowa zaraza, objawiająca się zamianą żyjących organizmów w potwory. I oczywiście pada rozkaz z góry, że nasz bohater ma tam wparować i zrobić z tym porządek. Dodam tylko, że w tym konflikcie zbrojnym nie kibicujemy żadnej ze strony, toteż ktokolwiek pojawi się na naszej drodze będzie najczęściej chciał odesłać nas na inny świat. Na szczęście mamy wybór – możemy udać się w niebezpieczną przygodę samodzielnie lub z 3 znajomymi, korzystając z trybu kooperacji.
Z premedytacją zachowałem informację o trybie do wspólnej zabawy, abyście opisywanej grze nie przykleili zbyt pochopnie łatki kooperacyjnego średniaka. Bo trochę na to wskazuje jej struktura zabawy. W Blight: Survival nie uświadczymy klasycznej kampanii, gdzie fabuła płynnie rozwija wątki i zagłębia się w rys psychologiczny postaci. Fundamentem rozgrywki jest system misji, które kolejno przyjmujemy w hubie, co się zowie Obozem. Dostępne scenariusze mają się odznaczać innymi lokacjami, zadaniami do realizacji oraz występującymi na miejscu wrogami. Trudność wyzwań dodatkowo zwiększa roguelike’owy charakter rozgrywki. Porażka oznacza śmierć permanentną dla naszej postaci i po szybkim pogrzebie wrócimy do gry jako jej krewniak – bez zdobytych przedmiotów, ale za to z odblokowanymi umiejętnościami i doświadczeniem.
Kiedy premiera Blight: Survival?
Zasadniczo przed produkcją jeszcze długa droga do premiery. Przy okazji udostępnienia na YouTubie fragmentu rozgrywki otrzymaliśmy potwierdzenie, że Blight: Survival znajduje się na wczesnym etapie prac. To co widzieliśmy pod koniec 2022 roku pochodzi z wersji alpha. Ale jest kilka pozytywów, które mogą sugerować szybszy debiut. Gra powstaje z pomocą gotowych assetów do Unreal Engine 5, co na pewno odciąży twórców z konieczności projektowania niektórych obiektów 3D bądź osobnych tekstur. Nadmienię też, że niezależne studio powiększyło liczbę deweloperów z 2 do kilkunastu osób, więc wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku, aby średniowieczny survival RPG z zombiakiami zadebiutował w 2024 lub 2025. Aczkolwiek powinniśmy spodziewać się najpierw wersji early access. Dlaczego? Póki co twórcy całą energię i zasoby ludzkie przeznaczyli na opracowanie gry na jedną platformę – ma się rozumieć, że chodzi o PC. Karta gry na Steam już jest i można dodać ją do listy życzeń.