Xbox Series S to zły pomysł. Tak Microsoft utrudni wszystkim generację

Xbox Series S to zły pomysł. Tak Microsoft utrudni wszystkim generację
Felieton PG Exclusive

Xbox Series S na papierze brzmi jak idealny wstęp do nowej generacji konsol. Wydanie go oznacza jednak negatywne konsekwencje dla całej branży.

Premiera Xbox Series S dla wielu oznacza dostęp do najnowszych produkcji niewielkim kosztem. Niewiele większa moc względem One X to czysto teoretycznie jedyna widoczna gołym okiem wada sprzętu. Choć nie możemy jeszcze oceniać tego, czy tańszy Xbox Series jest wart zakupu, to mamy pełne prawo, aby spekulować o tym, jak jego obecność odbije się na branży. A odbije na pewno.

Dobre początki złego nawyku

Zapowiedź Series S była bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się, że Microsoft postanowi wydać nieco okrojoną, ale też dużo tańszą konsolę, która będzie przystępna cenowo nawet dla najbardziej oszczędnych graczy. Mniejszy brat X’a kosztuje mniej od dużo słabszego Nintendo Switch, a ma pozwolić na doświadczanie next-genowych tytułów w pełnej krasie, jednak w niższej rozdzielczości i płynności rozgrywki. Brzmi pięknie i póki co zapowiada się na to, że Microsoft spełni obietnice.

Po kilku tygodniach od zapowiedzi w mojej głowie zrodziło się kilka dość istotnych pytań. Po pierwsze, czy aby na pewno Series S dotrwa do końca generacji? Potencjalne odpowiedzi były różne, ale Phil Spencer dość szybko rozwiał moje wątpliwości. Otóż tak, dotrwa, ale nie w takiej formie, jakiej oczekiwaliby tego fani. Jeśli Microsoft jest już w fazie projektowania kolejnych wersji Xbox Series, to coś jest na rzeczy. Wątpię, aby chodziło tylko o zredukowanie dość pokaźnych rozmiarów Series X.

Jeszcze na siódmej generacji konsole szczyciły się tym, że po prostu kupowaliśmy sprzęt z preferowanymi przez nas grami i… po prostu graliśmy. Bez zamartwiania się o to, że dany tytuł zadziała lepiej lub gorzej na naszym sprzęcie. Wydanie PS4 Pro i Xbox One X sporo namieszało i wygląda na to, że trend będzie kontynuowany. Powiem więcej, jestem pewien, że w ciągu najbliższych czterech lat zobaczymy Xbox Series X Pro czy inny wariant nowej konsoli Microsoftu.

Xbox Series S może być zwyczajnie za słaby

Nie wierzę, że Series S da radę najnowszym produkcjom za kilka lat w FullHD i 60 klatkach na sekundę. Zresztą, potwierdzenie tego widzę już teraz. Konsola nie podołała Yakuza: Like a Dragon w 1080p i 60 FPS, więc twórcy musieli obniżyć rozdzielczość do 900p. To nie jest przepiękny i specjalnie wymagający tytuł, a jednak pokonał “nową generację”. Takich przypadków zapewne będzie więcej po premierze sprzętu.

Nie życzę Microsoftowi, aby Series S okazał się za mało wydajny na krótko po premierze. Jestem zdania, że dostęp do nowych produkcji powinien być stosunkowo tani, ale jeśli już decydujemy się na wydanie “nowej generacji”, to chociaż upewnijmy się, że faktycznie poradzi sobie ze świeżymi grami.

Oczywiście część pracy spada na twórców, którzy nie powinni traktować optymalizacji po macoszemu. Tutaj jednak pojawia się David Cage, który słusznie zwrócił uwagę na fakt, że deweloperzy będą skupiać się na słabszej wersji konsoli. To nie będzie dobre dla jakości oprawy nowych produkcji.

Jasne, nikt nie obiecywał, że Series S będzie bestią wydajności, ale jeżeli dziewiąta generacja konsol jest reklamowana skokiem jakości i wydajności w grach, to przymus obniżania detali i rozdzielczości produkcji wygląda trochę niepoważnie. Jeśli nie 4K i 60 FPS, to miło by było, gdyby nowe konsole radziły sobie przynajmniej w FullHD przy zadowalającej płynności. Bez wersji “Pro”, bez czterech wersji jednej konsoli.

Xbox Series S za słaby PG
Oby Halo Infinite wyglądało troszkę lepiej na Series S

Długofalowe skutki wydania Xbox Series S

Pomijając kwestie wydania kolejnych Xbox Series i najprawdopodobniej PS5 Pro, premiera Xbox Series S może o wiele bardziej namieszać w branży gier.

Przede wszystkim powrócę tu do wątku samych deweloperów, których czeka dodatkowa praca przy dostosowywaniu gier do słabszej konsoli. Sam Phil Spencer ma świadomość tego, że tańszy Xbox Series przysporzy deweloperom dodatkowych kłopotów.

Musimy liczyć się z tym, że gry będą powstawać dłużej tak, aby przystosować je do mniej wydajnej konfiguracji. O ile podobna sytuacja ma miejsce na rynku pecetowym, tak konsole od zawsze były pod tym względem bardziej przystępne dla deweloperów. Zamknięta specyfikacja zawsze jest wygodniejsza od tej z dziesiątkami tysięcy wariantów, ale nawet dwie różne wersje nowych Xboxów mogą sporo namieszać.

Xbox Series S to nic dobrego dla graczy

Dodatkowe konsole nie wyjdą też na dobre nam, graczom. Jeśli ktoś będzie chciał doświadczyć gier w najlepszej możliwej jakości, to albo kupi wspomniane wcześniej wersje Pro (czyli de facto drugą konsolę w ciągu jednej generacji) albo zainwestuje w mocny komputer i będzie miał ten problem z głowy. Kiedy kupuję nową konsolę, to nie chcę godzić się z faktem, że nie będzie ona wystarczająco mocna za dwa czy trzy lata.

Odnoszę wrażenie, że Microsoft kryje swoją żądzę pieniędzy za płaszczykiem przyjaznego klientom podejścia. Tani Xbox Game Pass, przystępne cenowo konsole, “tytuły ekskluzywne” na kilku platformach? Fajnie, ale z drugiej strony mamy podkupywanie popularnych tytułów na wyłączność, niewystarczającą wydajność sprzętu i planowane już, kolejne warianty Xbox Series. Nie podoba mi się to i chciałbym, żeby moje przypuszczenia okazały się z czasem błędne.

Powyższy tekst jest jedynie moją opinią i zbiorem przemyśleń. Jeśli uważacie, że Xbox Series S jest konsolą dla Was, to śmiało, nikt nie będzie wytykał Waszego zakupu palcami. Konsole mają stanowić źródło rozrywki, a nie przepychanek i tak też podchodźmy do ich wyboru.

Jakub Stremler
O autorze

Jakub Stremler

Redaktor
Popkulturowy kombajn lubujący się w literaturze weird fiction, filmowych horrorach, dobrej muzyce i grach wszelkiego rodzaju. Po godzinach studiuje game design i pielęgnuje pasję do sportu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie