Kalendarz “ukradł” znak towarowy The Day Before, a YouTube usuwa filmy z gry
Co tu się na Boga dzieje?! The Day Before ma więcej problemów, a znak towarowy najwyraźniej “zakosiła im”… aplikacja z kalendarzem.
Problemów przybywa, ale twórcy nie potrafią uspokoić graczy. Nie wiem, jak to z tym TDB wyjdzie, ale z pewnością gracze aż do premiery pozostaną niezwykle ostrożni. I dobrze.
The Day Before jako aplikacja z kalendarzem
Studio Fntastic nie ma lekko. Niedawno pojawiły się oskarżenia o plagiat innych gier, ale to zaledwie wierzchołek góry lodowej problemów. Wcześniej grę usunięto ze Steam na skutek dysputy dotyczącej znaku towarowego “The Day Before”. Cała sytuacja jest skrajnie niejasna i ciężko się w niej odnaleźć. Tym bardziej że tłumaczenia deweloperów niewiele dają, a pierwszy “surowy” materiał z rozgrywki ani nie jest specjalnie “surowy”, ani nawet zbytnio udany.
Teraz na Twitterze studia pojawił się kolejny komunikat i brzmi tak kuriozalnie, jak mogliśmy się tego spodziewać. Przypomnę tylko, że z jakiegoś powodu twórcy nie zadbali o zabezpieczenie znaku swojej gry wideo w okolicach jej zapowiedzi (zazwyczaj robi się to nawet przed). Wtedy właśnie ktoś “świsnął im” ów znak, a później doprowadził rzekomo do wielu problemów. Do tej pory nie dowiedzieliśmy się, kto dokładnie sprzątnął im sprzed nosa nazwę, ale wychodzi na to, że zrobił to twórca… aplikacji z kalendarzem.
Najpierw Steam, a potem YouTube usunęły część filmów The Day Before z naszego kanału z powodu sporu o znak towarowy. 3 fakty: 1) Tak zwany właściciel praw do tytułu jest twórcą aplikacji kalendarza, która nie ma nic wspólnego z kategorią gier. 2) Po tym, jak zapowiedzieliśmy grę w 2021 roku, on również chciał przejąć tytuł i złożył znaki towarowe przed nami. 3) Dwuznacznie proponuje, żeby się z nim skontaktować, żeby coś omówić, ale co? Będziemy walczyć. Siła tkwi w prawdzie.
– czytamy w komunikacie
Że co?
To wszystko brzmi dosłownie tak, jakby studio mające w końcu na koncie parę wydanych gier kompletnie nie zdawało sobie sprawy z tego, jak należy w ogóle je robić. Nie jestem specjalistą w dziedzinie prawa handlowego, ale zapewne właściciel znaku “TDB” chce ze studiem omówić znak towarowy będący głównym obiektem sporu, ale twórcy z jakiegoś powodu albo wydają się nie wiedzieć, jak to działa, albo tylko udają. Sami w końcu napisali, iż właściciel “proponuje, żeby się z nim skontaktować, żeby coś omówić, ale co?”. No… zapewne właśnie cały ten problem.
W odpowiedzi na swój komunikat studio wrzuciło link do usuniętego filmu z YouTube. Możemy jednak użyć machiny do cofania czasu i dowiedzieć się, że było to nagranie, na którym przedstawiciel studia gra w TDB “na żywo”, aby udowodnić, iż tytuł tak właśnie wygląda i istnieje.