Take-Two nie da się przejąć. “Lubimy być niezależną organizacją”
Strauss Zelnick z Take-Two sugeruje, że spółka pozostanie raczej po stronie kupujących – a nie wykupywanych.
W ostatnich miesiącach byliśmy świadkami licznych przejęć w branży gamingowej. Wygląda jednak na to, że na rynku nadal pozostaje gracz, o którego nie musimy się martwić. W niedawnym wywiadzie z portalem IGN uspokoił nas w tym zakresie Strauss Zelnick, czyli szef Take-Two:
“Jesteśmy spółką publiczną i jesteśmy tu dla akcjonariuszy. Nasze osiągnięcia w tworzeniu wartości są świetne jak na niezależne przedsiębiorstwo, zwłaszcza jeśli wyłączyć ostatnie trzy miesiące. Uważamy, że czekają nas świetne czasy i lubimy być niezależną organizacją. Ale jesteśmy tu dla akcjonariuszy.”
Oczywiście słowa Zelnicka mówią o pewnego rodzaju kompromisie pomiędzy interesami udziałowców a ambicjami samych twórców. W przypadku spółki publicznej nie sposób zresztą postawić wszystkiego na jeden z czynników. Mimo wszystko wypowiedź powinna raczej uspokoić tych, którzy martwią się o niezależność Take-Two; przynajmniej jak na razie nie zanosi się na to, by któraś z większych firm planowała przejęcie wydawcy.
To raczej sama spółka zarządzana przez Zelnicka jest obecnie na wygranej pozycji. Zaledwie w styczniu firma przejęła zajmującą się grami mobilnymi Zyngę za imponującą kwotę 12,7 miliarda dolarów. Nie jest to już suma rekordowa, jako że tę pobił Microsoft, kupując Activision Blizzard; mimo wszystko takie pieniądze robią ogromne wrażenie.
Można się zresztą spodziewać, że na tym ekspansja Take-Two się nie zakończy. Zelnick nie wskazał jak na razie żadnych konkretnych firm, lecz z pewnością spółka rozgląda się za kolejnymi markami do rozszerzenia oferowanej biblioteki gier.