Spider-Man 2 recenzja

Recenzja Marvel’s Spider-Man 2. Opowiem Wam, czego tu zabrakło

Gra: Marvel's Spider-Man 2

Producent: Insomniac Games

Recenowana na: PS5

Insomniac Games, najbardziej rozpoznawalny bohater Marvela i PS5… Wszystko na papierze się zgadza, ale moja recenzja Marvel’s Spider-Man 2 nieco podważy długo wyczekiwany ideał.

Od ostatniego bujania się po Nowym Jorku minęły 3 lata. Wtedy to przygoda Milesa Moralesa była jedną z pierwszych gier na PlayStation 5, prawdziwie dobrą produkcją, która choć wniosła do serii więcej śniegu niż nowych pomysłów, tak jednak dostarczała sporo frajdy. Manhattan przykryty białym puchem wydawał się inną lokacją, nowa postać narzucała ciekawy styl walki, zaś historia była tak spójna, że może nawet lepsza od podstawki.  

Dziś wielu z Was, w obliczu nadchodzącego Marvel’s Spider-Man 2, zastanawia się czy dobra passa wciąż nie opuściła Insomniac Games. Czy znów znani deweloperzy byli wstanie zaproponować nowe doświadczenie, tym razem dostępne wyłącznie na PS5. Więcej mocy, możliwości technologicznych może być niestety zarazem błogosławieństwem i przekleństwem. Fani mają prawo wymagać znacznie lepszej gry, kontynuacji przerastającej pierwowzór. Czy taką też otrzymają na premierę? Będę tą osobą, która chyba jako jedyna powie coś kontrowersyjnego – 2. część cierpi na casus God of War: Ragnarok. To miła gra i bardzo ładna, ale im dłużej na nią się patrzy, tym szybciej staje się generyczna.

Z „wielkiego jabłka” zaczęły wychodzić robaki

Recenzja Marvel's Spider-Man 2

Pierwszym objawem monotonii jest lokacja. Wiem jak to brzmi, przecież świat Spider-Mana jest hermetyczny, ograniczony do Nowego Jorku i niemożliwe zdaje się opowiedzenie fabuły np. w sąsiednim mieście. Tylko pozornie idiotyczny argument, bo oglądanie tych samych miejsc po raz 3 to już żadna przyjemność. I nie zmieni tego jedna czy dwie dodane dzielnice, ot zwyczajnie gros akcji rozgrywa się w miejscach, które zwiedzaliśmy już wcześniej przez kilkadziesiąt godzin. Przedmieścia w Queens i park rozrywki w Coney Island są co prawda niewielką odskocznią dla wielkomiejskiego harmidru, tylko to za mało, by mówić o ogromnych nowościach.                

„Big Apple” nie odkrywa się już z ciekawością wypisaną na ustach, szczególnie gdy ma się na świeżo pierwszą część lub samodzielny dodatek. Tylko puder, w postaci lepszych efektów graficznych, przyciąga do podziwiania architektury miasta i jego okolic. I żeby była jasność, to nie jest next-genowa posypka, mimo że dodaje dużą garść słodyczy względem poprzednich dzieł.

Bez okularów dostrzeżemy bardziej zaawansowane globalne oświetlenie, większy zakres elementów, które mogą rzucać cienie na powierzchnie. Progres dotyczy również detali trójwymiarowych obiektów i modeli postaci. Więcej okien, poprawiony system dnia i nocy, a nawet całe środowisko zyskuje dzięki lepszemu rozproszeniu światła. Nie przekłada się to na realizm, a raczej na wzmocnienie „plastikowego” stylu. Mimo mojego narzekania, nie mam wątpliwości, że to najładniejsza odsłona serii. Mam jednak oczy i nie jestem fanatykiem uniwersum Marvela, toteż z dużą rezerwą podchodzę do oferowanych zmian.

Wujku Benie, patrz, ja latam!

Recenzja Marvel's Spider-Man 2

Niektórzy już pewnie wymyślają dla mnie oryginalne epitafium na przyszły tydzień, bo jak tak można jechać po ekskluzywnym Spider-Man 2. Odroczę trochę ten wyrok, mówiąc prosto z serca – nie czuję się graficznie rozpieszczany przez twórców, ale do diaska, żadna inna gra nie sprawia tyle radości z poruszania się po mieście. Ten niesamowity feeling z pierwszej części gry przetrwał, a nawet jest jeszcze bardziej widowiskowy, z dwóch powodów. Oprócz bujania się z pomocą pajęczyny, mamy opcję rozłożenia swoistych skrzydeł (siecioskrzydła) i fruwania nad maluczkimi. Nowy gadżet jest bardzo użyteczny, gdy zależy nam na szybkim przedostaniu się z punktu A do B, choć utrzymanie odpowiedniej wysokości lotu nie jest automatyczne. Na swojej trasie należy szukać specjalnych tuneli aerodynamicznych bądź pionowych podmuchów wiatru z poziomu dachów. Na marginesie, jedno z osiągnięć jest związane z tą mechaniką, więc warto testować ją w przerwach między misjami.

Druga rzecz, to zmiana szybkości huśtania się na pajęczynie. Bardziej płynne przeloty i intensywniej rozmazany obraz podczas lotu przekonują mnie, że ktoś tam z tyłu naprawdę mocniej dmucha na człowieka-pająka. Dla pewności porównałem z przygodą Milesa, no i ten nasz afroamerykański koleżka nie miał takich osiągów jak w nowej odsłonie. Ma to sens, zważywszy na nieznacznie większy teren do eksplorowania, a i sama dynamika lotu sprawia, że chce się bujać w nieskończoność, kursować po mieście bez używania funkcji do szybkiego przemieszczania. Ale takowa alternatywa jest i dopracowana na tip top. Od teraz możemy przeteleportować się w dowolne miejsce na mapie, co jest krokiem naprzód na tle poprzednio rozsianych punktów przenoszących do misji i aktywności (Starfield może tylko pomarzyć o tak szybkich loadingach). A jeśli o tych głównych atrakcjach mowa, jest niby bardzo poprawnie…

Fabuła w Spider-Man 2 nie boli, ale nudzi [uwaga spojlery]

…mimo wszystko mam ambiwalentne odczucia. Z trailerów wiecie, że Kraven i Venom są głównymi “złymi”, którzy napsują krwi Peterowi i Milesowi. Nie macie jednak pojęcia, jaką bylejakość zaszczepiono im w rysie psychologicznym. Ten pierwszy jest karykaturą bezwzględnego łowcy, nie jest przesadnie zadziornym i sprytnym “złolem”. A miałem nadzieję, że jego góra mięśni będzie iść w parze z dzikością i unikalnym stylem. Zwyczajnie nie znalazłem nic ciekawego w tej postaci. Paradoksalnie jego naturę mordercy lepiej oddają znalezione nagrania audio i notatki niż cutscenki – chyba przyznacie, że powinno być na odwrót. Przyleciał do Nowego Jorku w poszukiwaniu wrażeń i ludzkich trofeów, no i nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia. Walki z jego udziałem są mało ekscytujące.

Z kolei Venom to temat do głębszej analizy i krytyki. To poniekąd najbardziej rozpoznawalny wróg z uniwersum Spider-Mana, a w grze daleko było mu do tej rangi. Tony Todd daje radę pod kątem głosu, do wyglądu również nie mogę się przyczepić. Jednak zaakceptować mało emocjonujących walk jako z bossem ostatecznym… tego nie potrafię. Na tle przeprawy z ekipą Sinister Six i mega finałem z Dr Octopusem, Venom wypada dość blado.

Insomniac Games po swojemu wprowadziło go do historii, symbiot ma całkiem inną genezę od oryginału. Nie łączy się z Eddiem tylko z Harrym i podtrzymuje go przy życiu. Od momentu, gdy Peter poznaje prawdę, następuje przewidywalny ciąg wydarzeń – najpierw sobie pomagają w misjach, później Peter otrzymuje w krytycznej sytuacji moc symbiota i odbija mu palma, między przyjaciółmi dochodzi do zwady i ostatecznej walki. Jedyny warty uwagi motyw, to zmiana zachowania Petera, gdy ten brata się z symbiotem. Zaczyna tracić ludzką moralność, coraz większą kontrolę przejmuje nad nim pozaziemski organizm. Ten etap posiada kilka fajnie rozpisanych scen, na chwilę fabuła przestaje być cukierkowa. Nie jest to może poziom z filmu Spider-Man 3, gdzie Peter zamienia się w pewnego siebie bydlaka. W tej wersji zaaplikowano mu jednowymiarowy image, czyli mrok, agresję i bestialską siłę. I na tym, w gruncie rzeczy, również zbudowano wizerunek Venoma, który ma o wiele ambitniejszy plan niż przejęcie jednego ciała.

Nowy Spider-Man 2 wygląda fenomenalnie na nowym zwiastunie. Oto Venom

Twórcy zastosowali wyświechtany pomysł, często powtarzany w grach z otwartym światem. Pozaziemska materia chce przejąć kontrolę nad miastem, zakłada gniazda, w których mieszkańcy wykorzystywani są niczym naczynie dla wirusa. Przemieniają się w kilka rodzajów quasi-Venomów i pilnują lęgowiska. W skórze superbohatera możemy oczyszczać te miejsca – w ramach dodatkowej aktywności – bądź zająć się innymi misjami. Uprzedzam jednak, że zadań pobocznych nie ma zbyt dużo i raptem dwa lub trzy potraktowano poważniej. Reszta zaś, tak jak główna fabuła, są proste i schematyczne.

Idziemy na rower czy bitkę z łowcami?

Marvel’s Spider-Man 2 szybko pokazał swoje nudne oblicze w strukturze dostępnych aktywności. Ponownie pojawiają się misje z przejmowaniem regionu/punktu, którym zarządzają wrogie jednostki – zamiast zmilitaryzowanej ochrony Roxxon są grupy łowców Kravena. Znowu są te same wyzwania, tzw. czasówki, stricte skupiające się na walce (nie ma hologramów AI, są natomiast hologramy gangusów w serii prób Mysterio). Miałem cichą nadzieję, że twórcy podarują już sobie temat z szukaniem skrzynek, a tu nie mija chwila w grze i na mini-mapie kolejny raz świecą się pudła. Ja rozumiem, że wymyśleć coś nowego to nie łatwa sztuka, ale błagam, mniej znaczy lepiej.

To jeszcze nie koniec marudzenia. Po raz kolejny będziemy cykać zdjęcia i wykonywać zadania zbudowane wokół latania za dronem. Mile wspominam natomiast te stworzone w formie zagadki. Mamy ustawić ciąg luster, by poprowadzić wiązkę światła/lasera do konkretnego miejsca. Z tych lepszych jest też side-quest, którego centralną postacią jest znajomy pan od gołębi. Wybaczcie, jego imię wypadło mi z głowy, za to kompozycja tegoż zadania jest naprawdę ujmująca – to przysługa dla dobrej duszy z przykrym zakończeniem. W podobnym tonie przygotowano króciutki quest z odnalezieniem mężczyzny, mającego problemy z pamięcią. Nie tyle znalezienie go jest satysfakcjonujące, co dobrze napisany dialog, dotykający problemu ze stratą. Insomniac Games mogłoby poświęcać więcej czasu na tematy uniwersalne.

W trakcie zabawy można natrafić na nowe mini-gry i mechaniki, ale nie powiedziałbym, że są rewolucyjne. Jedna z nich to mieszanie genotypów roślin – bardzo przypomina “gierkę” z laboratorium Dr. Octaviusa (musimy manipulować ikonkami, aby utworzyć łańcuch DNA o dokładnej liczbie cech potrzebnych do mutacji). Przy stole będzie też okazja do zabawy w chemika. W tym konkretnym przypadku mamy z gotowych wiązań chemicznych substancji (stałych i gazowych) usuwać neutralne atomy. Przyznam się Wam, że dawno nie widziałem tak banalnych eksperymentów w grach.

Przyjemnym dodatkiem do rozgrywki jest natomiast możliwość wskoczenia na rower (i to dwukrotnie), ostrzegam jednak, że zrobicie dziurę w padzie od klikania w X. Acz o wiele częściej będziecie musieli wykazać się odpowiednim wykorzystaniem triggerów – nieraz podczas odblokowywania przejść będą wyskakiwać dwa interaktywne słupki. W każdym z takich słupków widoczny będzie kwadracik, który z kolei odzwierciedla siłę, z jaką przytrzymujemy przyciski. Za każdym razem należy wywrzeć odpowiedni nacisk na triggery, aby przykładowo otworzyć drzwi lub szyb wentylacyjny. Wszystkiego Wam zdradzać nie chcę, nadmienię tylko, że kilka atrakcji przygotowano też w parku rozrywki. Swoją drogą, ten fragment gry pokazuje pazurki ray tracingu, gdyż jest sporo źródeł światła i trochę kałuży.

Dwóch bohaterów i nie tylko

Jeśli chcecie wiedzieć, jaki element gry najbardziej oddziela pierwszą część od drugiej, to bez dwóch zdań swobodny dostęp do dwóch postaci. Możemy przełączać się między Peterem i Milesem, kiedy tylko chcemy – wystarczy użyć opcji z poziomu aplikacji do przyjmowania zleceń od mieszkańców. Na pewno na plus, że zamiana odbywa się w błyskawicznym tempie. Ale to nie jest tak istotne, jak ogromna różnica w stylach walki i rozwijaniu ich unikalnych umiejętności. Ciężkim orzechem do zgryzienia jest to, że postacie mają osobne drzewka skilów i jedno wspólne dla ogólnych zdolności. Więc na początku zabawy czeka Was trochę głowienia, któremu z nich lepiej wykupić nowy atak.

Trudno mi powiedzieć, który oferuje lepszy repertuar ciosów. Peter bardziej bazuje na mocy pięści i dodatkowych ramionach, zaś Miles na atakach elektrycznych i niewidzialności – każdy z nich radzi sobie doskonale podczas starć. Niemniej bardziej stawiałem na pajęczego Piotra, bo od pewnego etapu gry łączy się z symbiotem i wówczas mocno wzrasta efektowność walk. Rzuca przeciwnikami jak dmuchanymi lalkami, a poza tym po załadowaniu paska energii, może uwolnić swoistą furię – w działaniu jest bardzo zbliżona do stanu berserka u Kratosa. Nie ma znaczenia wielkość wroga bądź pancerz; robi zwyczajowy rozpierdziel na ekranie.

Spodobało mi się to, że im dalej w las, tym pojawia się więcej możliwości konfigurowania specjalnych ataków. W jednej chwili możemy przypisać do postaci 4 różne moce, gdzie na jeden specjał przypadają 2 lub 3 odmiany. Alternatywne ataki nie różnią się skalą obrażeń, natomiast animacja ruchu jest kompletnie inna i trzeba brać pod uwagę kierunek ciosu.

Marvel’s Spider-Man 2 zmienia jeszcze jedną rzecz w stosunku do pierwowzoru. Od tej pory przy kostiumach nie zauważymy dodatkowych modyfikatorów, które wcześniej poprawiały statystyki postaci. Można się z tego cieszyć, bo nasza decyzja o wyborze ubranka zostanie podjęta tylko na podstawie wyglądu. I bądźcie gotowi na to, że ciuchów jest tyle, że co godzinę możecie śmigać w innej kreacji. Osobną pulę kilkudziesięciu strojów ma Miles i Peter, a mowa tylko o podstawowych. Niemal wszystkie kostiumy posiadają alternatywne wersje i przez to ich liczbę trzeba pomnożyć razy 3.

Fajnie, że szafa pełna skórek, ale wiąże się z tym dość poważny problem – do ich odblokowania potrzebne są te same żetony (nagrody za aktywności), które konsumuje rozwój gadżetów. W przerwach między misjami często będziecie stawać przed wyborem tego, co dla Was ważniejsze. Na szali znajdzie się uliczny lans i nieco łatwiejsza walka z pomocą urządzeń. Z czasem wybór Zofii będzie znikać z pola widzenia, gdy tylko odłożycie na bok postęp fabuły na rzecz wykonywania pobocznych aktywności.

Ten pająk gryzie, ale nie ma jadu

Na samym wstępie porównałem recenzowane Marvel’s Spider-Man 2 do God of War: Ragnarok. Uderza mnie, jak wiele mają wspólnego oba tytuły, a najbardziej podejście twórców do rozwijania serii. Nie stworzyli oni czegoś całkiem nowego, nie wyszli z pomysłami, które w znaczący sposób wpłynęłyby na system rozgrywki. Dobrym przykładem są tu The Last of Us II i Horizon Forbidden West – przeskok realizmu, grafiki i mechanik eksploracji świata jest podany jak na tacy. Tu natomiast mamy do czynienia tylko z modyfikacją gry, którą widzieliśmy i już znamy. Niektórzy nazywają to bezpiecznym postępem i to całkiem słusznie oddaje obraz kontynuacji.

Nie będę zaprzeczać, że system walki oferuje większą swobodę i pole manewru, dwie postaci brzmią lepiej niż jedna. Oprawa graficzna też zaliczyła lifting i czuć, że patrzymy na produkcję opracowaną z większą troską o detale. W końcu przygotowana została wyłącznie na PS5. No właśnie, ta dodatkowa moc konsoli i ekskluzywność gry sprawia, że powinniśmy oczekiwać czegoś więcej. Boję się, że znów popłyną oceny 10/10 za sam fakt, że to tytuł wydany pod sztandarem Sony. Ja tej presji zwyczajnie nie ulegam, oceniam to co widzę, a na ekranie dostrzegam powtórzenia zamiast czegoś nowego.

A Spider-Man 2 dodatkowo traci w moich oczach przez słabą prezentację głównych antagonistów. Są jakby pół-produktem stworzonym na bazie oryginalnego przepisu – gdzieś w trakcie Insomniac Games zabrakło “jaj”, żeby zahartować ich charakter raz jeszcze. By wzmocnić przekaz, że są to najgorsze z potworów w uniwersum Marvela. Po stokroć bardziej doceniam kreację Dr Octopusa, nie mówiąc o walkach z innymi bossami. W pierwszej części pierwiastek emocji doskonale łączył się z przebiegiem historii, tutaj muszę szukać go z lupą, a i tak mam problemy, by znaleźć odpowiednie wiązanie. Długość gry jest bardzo uczciwa wobec tematu i wielkości mapy – 15 godzin na główny wątek i drugie tyle na zrobienie platyny. To się zgadza, ale kondesacja treści wcale nie pomaga, bo kontynuacja przegrywa w najważniejszych dziedzinach zabawy. Może ten format gry, świat i postać są już wypalone z pomysłów? Może czas na innego superbohatera? Wiem, że moja recenzja Marvel’s Spider-Man 2 nie spodoba się fanom. Trudno, nie będę lukrować, by sprawiać innym radość. Prawda jest taka, że wolałbym raz jeszcze zagrać w “jedyneczkę” niż najnowszą odsłonę serii.

Marvel's Spider-Man 2

Wszystkiego więcej, ale czuć zawód

Młodzi gracze oszaleją, starzy będą się za głowę łapać? Myślę, że ten scenariusz dla Marvel's Spider-Man 2 jest bardzo prawdopodobny. Odtwórczość i trochę przeciętności niestety niszczą odbiór wielkiego hitu PS5.

4

Plusy:

  • Latanie i śmiganie na pajęczynie to poezja dla oczu
  • Dwóch bohaterów i dwa różne style walki
  • Nowe mechaniki rozgrywki serwowane z umiarem
  • Pod kątem błędów niemal ideał
  • Venom brzmi i wygląda świetnie, ale...

Minusy:

  • ...jako final boss wypada tylko przeciętnie
  • Kraven w tej wersji zawodzi, jest zbyt karykaturalny
  • Nowy Jork już nie jara jak za pierwszym razem
  • Od ekskluzywnej gry PS5 chyba można wymagać lepszej oprawy graficznej
  • Niektóre aktywności i misje są zbyt infantylne lub powtórzone z pierwszej części
Grzegorz Rosa
O autorze

Grzegorz Rosa

Redaktor
Ekspert w dziedzinie "kombinatoryki" w grach i zarazem człowiek, który wybrał drogę antagonisty. Nie boi się pisać treści niewygodnych dla innych. Specjalizuje się w publicystyce wszelakiej, krytykowaniu słabych gier, filmów, a nawet ludzi. Jako jedyny na świecie grał już w Wiedźmina 4...
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie