PS Now w Polsce? W sumie dobrze, że nie dają

PS Now - listopad 2021
Felieton PG Exclusive

Ogłoszenie wspaniałej oferty PS Now na październik reaktywowało w Polsce dyskusje z gatunku “buu, inni mają PS Now, a my tylko Plusa”. Czy jednak rzeczywiście jest nad czym ubolewać?

PS Now to usługa streamingowa, która umożliwia granie w produkcje wideo zarówno na konsoli PlayStation, jak i PC. W ramach abonamentu otrzymujemy dostęp do całkiem pokaźnej – i to nawet większej niż w przypadku Game Passa – biblioteki. Tytuły tam dostępne możemy ogrywać zarówno na konsoli, jak i pececie. Polacy już od pewnego czasu marudzą, że chcieliby korzystać z usługi, a nie mogą.

PS Now funkcjonuje gdzieś tam, hen, daleko, poza krajem nad Wisłą i do tej pory niewiele się o tym u nas mówiło. Jednak ostatnimi czasy oferta wybrzmiewa coraz donośniej i donośniej, głównie za sprawą tytułów, jakie się w niej pojawiają. Szczególnie w październiku to był nokaut.

PS Now na październik robi furorę

Do biblioteki dodano bowiem The Last of Us 2 i Desperados III. Są to absolutnie pierwszorzędne hity, w które powinien zagrać każdy. Choć to i tak mniejsza część tego, co w tym miesiącu pojawiło się w usłudze. Wielu graczy zachwyca się październikową listą i ubolewa, że nie ma u nas PS Now. Szczególnie, że sytuacji nie poprawia fakt, że w PS Plus od dawna nie ma nic ciekawego. Przeciwnie, w ostatnich miesiącach zapanowała moda na zestawy: bijatyka, strzelanina i gra sportowa. A dla mnie te gatunki są po prostu najnudniejszymi, jakie branża elektronicznej rozrywki może oferować.

Jedną z najbardziej elementarnych różnic pomiędzy PS Now i PS Plus jest to, że w tym pierwszym na start dostajemy dostęp do setek bardziej lub mniej interesujących produkcji, natomiast w przypadku tego drugiego nowy użytkownik zaczyna zupełnie od zera i musi żmudnie zbierać gry, by utworzyć bibliotekę. Dostając dwa-trzy tytuły miesięcznie, żuczek bardzo się napracuje, zanim dobije do kilkunastu.

I to wychodzi oczywiście na korzyść PS Now. Przygodę z PS Plus rozpoczęłam mniej więcej pół roku temu i powiem Wam, że gdyby nie produkcje z PS Plus Collection, to w ogóle nie miałabym w co grać. To, co dostaliśmy w ramach abonamentu w ostatnich miesiącach, w ogóle mi nie odpowiadało (no, może poza Hitmanem, bo pozostałe fajne tytuły – tak jak choćby A Plague Tale: Innocence – ograłam już dawno na PC).

A teraz druga strona medalu

To, o czym wspominam powyżej, to niewątpliwie największa zaleta PS Now. Ale usługa ma też i sporo wad, które sprawiają, że nawet jeśli by ją udostępniono w Polsce, wcale bym się nie garnęła do skorzystania. Może wzięłabym trzy miesiące próbne i tyle.

Po pierwsze, jestem sceptycznie nastawiona do wszelakiej maści abonamentów i wolę mieć gry na stałe. Albo przynajmniej tak, jak wygląda to w PS Plus – czyli na zasadzie: raz przypisana do konta produkcja zostaje tam na amen, a przynajmniej jest dostępna dopóty, dopóki abonament jest ważny. A tymczasem jeśli chodzi o “stałość” PS Now, to ta usługa bynajmniej nią nie grzeszy. Niektóre duże hity są dostępne tylko przez określony czas.

Nie podoba mi się na przykład, że na przygodę z The Last of Us 2 abonenci mają czas do 3 stycznia. Albo że Red Dead Redemption 2 jest dostępne tylko do 1 listopada. Gdybym dołączyła do usługi teraz, to miałabym jedynie dwa tygodnie na ogranie RDR2. Cudów nie ma. Ograniczeniem czasowym są zazwyczaj objęte długie produkcje. Jeśli miałabym płacić za miesiąc około 40-50 złotych, by ze względu na ograniczoną dostępność danego tytułu grać tylko w niego, bo później zniknie, to dziękuję. Dwa miesiące bez PS Now i mam wersję pudełkową RDR2 czy The Last of Us 2, z którą mogę obcować kiedy i jak chcę. I nikt nie będzie stał nade mną z siekierą czy lassem, zmuszając do szybkiego zwiedzania wirtualnego świata.

PS Now bez gier na premierę…

Trochę szkoda też, że PS Now nie daje gier na premierę, tylko dość stare tytuły. The Last of Us 2 i Desperados III to produkcje sprzed ponad roku. A to i tak nowości w porównaniu do reszty gier udostępnionych w tym miesiącu. Pod tym względem Sony powinno uczyć się od konkurencji – oni dość często dają tytuł na premierę.

Kolejna istotna rzecz to to, że PS Now nie umożliwia grania online. Bo to jest zadanie dla Plusa. Aby móc grać z innymi osobami w sieci, musiałabym opłacać więc i jedną, i drugą usługę. Hej, Sony, nie za dużo tych abonamentów? Można by to jakoś połączyć. To nie jest niemożliwe – Xbox Game Pass ma i pokaźną bibliotekę tytułów, i możliwość grania online.

Można powiedzieć, że przecież to niewielki problem, bo PS Plus jest całkiem niedrogie. Odpowiem: było niedrogie. Czasy, gdy za dostęp do multi na PS płaciło się niewiele, minęły już dawno temu. Teraz podstawową ceną jest 240 złotych (nie, nie bawię się w zagraniczne konta i wolę nabyć kod oficjalnie). I promocje są dostępne raczej rzadko.

Dziękuję, postoję

PS Now ma oczywiście zalety, ale nie ma wśród nich nic, co mogłoby mnie zachęcić do płacenia blisko 50 złotych za miesiąc grania. Hity z poprzednich generacji w ogóle mnie nie interesują, a premier tu nie ma. Natomiast są produkcje sprzed roku czy trzech. Tylko że takie gry są obecnie raczej niedrogie – kosztują tyle, co dwa miesiące abonamentu PS Now. A poza tym chyba każdy, kto był zainteresowany jakimś tytułem, przez kilka lat od debiutu nie tylko zdążył go kupić, co przejść wszerz i wzdłuż. Jeśli więc w końcu Sony zdecyduje się na udostępnienie usługi w Polsce, to ja raczej podziękuję.

Dagmara Kottke
O autorze

Dagmara Kottke

Redaktor
Z wykształcenia dziennikarz, z zamiłowania jeszcze bardziej. Fanka słabej literatury i maskotek ze zniesmaczonym wyrazem twarzy.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie