Pacific Drive zapoczątkuje nowy podgatunek gier survival. Fani motoryzacji będą mruczeć
Już w przyszłym roku Pacific Drive wjedzie w miłośników gier survival jak dzik w szyszki. Ten indyk może wpłynąć na rozwój całego gatunku.
Historia udowadnia, że zrobienie świetnej gry nie jest równoznaczne z posiadaniem wielomilionowego budżetu, setki pracowników na etacie i renomy, która wyprzedza studio. W świecie gier pieniądze i sława nie zapewniają sukcesu na dzień dobry. Czasem wszystko zależy od dobrego pomysłu i jego realizacji. Może za wcześnie, by o tym mówić, lecz Ironwood Studios chyba wie, na czym polega definicja szaleństwa. W swoim debiucie nie zaproponują nam schematu znanego z konkurencyjnych dzieł, nie chcą powielać rozgrywki i później dziwić się, dlaczego uważana jest za nudną. Ich Pacific Drive celuje w nową kategorię zabawy, walkę o przetrwanie bez ani jednego zombie bądź tradycyjnego potwora. Czy survival na takich warunkach ma sens? Jeszcze się zdziwicie jak wielki!
Pacific Drive to survival, jakiego nie było?
Wiem jak to możecie odbierać. Indyk, który zapisuje ważną stronę w historii gier survival, brzmi mało wiarygodnie. To zawsze ci wielcy byli odkrywcami, a mali podążali za ich głosem. Tym razem może być na odwrót. Twórcy Pacific Drive grają z nami w otwarte karty, i swojego Asa nie trzymają w rękawie, a całkiem na wierzchu. Wyszli z założenia, żeby uzależnić życie gracza od innego czynnika, bynajmniej od karabinów bądź plecaka wypełnionego żarciem. W centrum uwagi znajdzie się samochód i to on ma być naszym gwarantem przetrwania. Dlaczego nie czołg, albo Lamborgini? Ma to bezpośredni związek z fabułą.
Mimo swojej indyczej natury, gra mocno nawiązuje do tematyki Stalkera, literatury sci-fi (np. Pikniku na skraju drogi autorstwa braci Strugackich) oraz trylogii fantasy Southern Reach, którą napisał Jeff Vandermeer. Postapokaliptyczny świat funkcjonuje tu tylko w ramach zamkniętego obszaru, północno-zachodniej części USA. To właśnie tam w latach 90. rząd amerykański prowadził eksperymenty naukowe, testował zaawansowaną technologię o dużym stopniu zagrożenia dla środowiska. Najwyraźniej coś wymknęło im się spod kontroli i doprowadzili do kataklizmu. Post factum postanowili odgrodzić teren murem, by żaden “Janusz” swojej ciekawości nie przypłacił życiem. Acz nasz bohater jest z innej gliny ulepiony i gdy usłyszał o Olimpijskiej Strefie Wykluczenia od razu ruszył to sprawdzić, by inni nie musieli tego czynić.
Kombi będzie naszym przyjacielem w zonie
Po drugiej stronie muru nie jest za wesoło. Występują tu niebezpieczne anomalie pogodowe, radioaktywne skażenie, mechaniczne stworki i statki obcych. Rzec można, że w okolicach wybrzeża łatwo o śmierć, ale z pomocą przyjdzie nam nietuzinkowy pojazd, kombi produkcji amerykańskiej – jeśli się nie mylę chodzi o Chevroleta Impalę. W tym przypadku nie dostaniemy nówki z salonu, a sztukę, którą będziemy modyfikować z każdej możliwej strony. Ten element rozgrywki ma stanowić najważniejszą cechę Pacific Drive, bo celem gry jest ucieczka z wykluczonej strefy, a będzie to wykonalne dopiero w momencie, gdy samochód osiągnie wymaganą trwałość i otrzyma dodatkowe wyposażenie.
Potrzebnych do tuningu części nie zamówimy niestety przez serwisy ogłoszeniowe. Ten etap wiąże się z wyprawami w konkretny rejon mapy i poszukiwania tam surowców do craftingu. Każdą taką wycieczkę rozpoczynamy od wyjazdu z garażu, tzw. huba. W środku mamy całe oprzyrządowanie do napraw, tworzenia części do samochodu i szybkiego montażu. W tym miejscu poprawiamy osiągi Chevroleta, jego właściwości defensywne i zadbamy o jego wygląd. Dodam, że lista stref samochodu do modyfikacji jest zadziwiająco długa – obejmuje lampy, karoserię, podwozie, silnik, zawieszenie, amortyzatory, koła i jeszcze kilka innych części.
Tak samo ważne, jak ulepszanie kombiaka, będzie jego odnawianie w garażu. Korzystając z lampy lutowniczej i piły tarczowej mamy pozbywać się zewnętrznych uszkodzeń, które zdają się być czymś nieuniknionym w czasie jazdy. Niekiedy będziemy zmuszeni wykonać prace naprawcze przebywając na zewnątrz, najczęściej, gdy nasz samochód oberwie za mocno od błyskawicy albo żrąca mgła i metalowe potworki naruszą warstwę ochronną karoserii. O krytycznym stanie konkretnych elementów poinformuje nas system diagnostyki zainstalowany wewnątrz samochodu, ale po wyglądzie zewnętrznym też dostrzeżemy, że czas wyciągnąć narzędzia. Jeśli nie obdarzymy troską swojego pojazdu, to wówczas przestanie być pożytecznym przyjacielem podczas wypraw w nieznane. A to sprowadzi na nas śmierć.
Rozgrywka, która się nie powtarza
Jak w każdym innym survivalu, tak i tu można zginąć. Choć warto zaznaczyć, że system śmierci w Pacific Drive opiera się na regułach pochodzących z gatunku roguelike – więc będzie to granie z większym stresem. To jednak nie koniec zalet wynikających z wykorzystania tego systemu gry. Ilekroć zdarzy nam się umrzeć w czasie podróży, tyle samo razy na miejscu czekać na nas będzie coś innego. Lokacje mają być generowane losowo, to samo tyczy się surowców, rozstawienia przeciwników, występowania anomalii i stopnia niebezpieczeństwa. Dzięki temu nigdy nie będziemy mogli zapamiętać trasy i przygotować się na wyzwania. Tym samym wpływa to na wysoką regrywalność Pacific Drive.
Trailery przekonują, że dla samej oprawy graficznej też warto będzie wrócić i przeżyć historię raz jeszcze. Czuć od niej znajomy “vibe” z Firewatch, narracyjnych przygodówek Telltale i serii Bioshock.
Pacific Drive to must have na 2024
Na kiedy studio Ironwood zaplanowało datę premiery Pacific Drive? Ten apetyczny indyk doleci do nas całkiem niedługo. Termin wyznaczono na 22 lutego 2024 roku. Muszę jednak zmartwić właścicieli Xbox, i to podwójnie. Nadchodzący samochodowy survival nie zadebiutuje w Game Pass, a najmniej przyjemną informacją jest to, że w ogóle nie pojawi się na konsolach Microsoftu. To tytuł przeznaczony wyłącznie na platformy PC i PS5. To dość dziwaczna sytuacja, ponieważ wydawca gry Kepler Interactive, przy okazji wydania Scorna, dogadał się wcześniej z Microsoftem. Możliwe, że Sony miało tym razem lepszą ofertę.