Mam dla Was historię, która zagrzeje do wielkiej przygody z Kratosem

God of War Ragnarok. Twórcy zajęci
Publicystyka

Najgłośniejsza premiera 2022 roku może być tylko jedna. Ja już wsiąknąłem w świat God of War: Ragnarok.

Niniejszy tekst jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwa do prawdziwych wydarzeń są przypadkowe. Autor tekstu nie grał w God of War Ragnarök, choć ma nadzieję, że wkrótce to nastąpi.

Pamiętacie moją historię z wczesną wersją Wiedźmina 4? Długo zastanawiałem się, czy był to sen czy jawa. Czasem rzeczywistość potrafi płatać figle i wmawiamy sobie niektóre rzeczy, jakby wydarzyły się naprawdę. Ale raptem kilka dni temu znów stało się coś niesamowitego, i wątpię, że będziecie w stanie w to uwierzyć. No, chyba że łatwo wsiąkacie w historie straszne, niewytłumaczalne, jak w Opowieściach z Krypty, gdzie zawsze w zwykłe życie wpleciona jest nić fantastycznej grozy. W podobnym stylu, niczym gospodarz z potwornym profilem, zachrypłym głosem wprowadzę Was do świata imaginarium. Zapowiem tylko, że skończyło się tym razem czymś więcej niż siniakiem na czole i bólem głowy.

Zanim zobaczyłem God of War Ragnarök, wszystko zaczęło się od pospolitych rzeczy. Śniadanie, kawka, herbatka i wyjazd planowany do centrum Warszawy. Na miejscu miałem spotkać się z przedstawicielami Sony i studia Guerrila Games. W większym gronie szaraczków przyszło mi testować Horizon Call of the Mountain w nowym zestawie PSVR 2. Co by dłużej sobie popatrzeć na grę i sprzęt w akcji, ustawiłem się na końcu w kolejce. Godziny mijały, sala pustoszała od zaproszonych farciarzy; wtenczas chłonąłem rozgrywkę pokazywaną oczami innych na wielkim ekranie. W końcu zostałem tylko ja, w ruch poszło okablowanie, gogle nowej generacji i nagle słyszę od niezbyt wysokiego Azjaty: “Are you ready?”. W pełnym uśmiechu wystawiłem dwa kciuki jak Phil Spencer robiący dobrą minę do niebezpiecznej gry o Activision.

Trzy minuty później byłem uzbrojony w wymagane akcesoria, dość powiedzieć, że wyglądem przypominałem jakąś postać z Cyberpunka – liczyłem po cichu na to, że nie wprowadzą mi wirusa do systemu, po czym rozbiorą na części szykowane na czarny rynek. Bo mówiąc między nami, trochę źle im z oczu patrzyło, jacyś wychudzeni i nie widziałem w ich postawie hasła #ForthePlayers, ale to pewnie tylko zmęczenie. Niepokojące myśli odeszły od razu, gdy wyświetlił się monit o niebezpieczeństwach wynikających z efektów wizualnych. Dwa razy obraz zadrżał, przełamał w połowie jak podczas hakowania, ale na moje uwagi usłyszałem od techników, że “Everything’s cool”.

Nie wiem dlaczego, ale miałem złe przeczucia. Zimny dreszcz przeszedł mi wzdłuż pleców i ramion, docierając aż do dłoni. Poczułem faktyczny chłód, gdy zamiast zielonej dżungli i mechanicznych stworków widziałem jedynie zakłócenia, szum przebijający się przez migoczące światła. Podniosłem głos, nie mogąc ściągnąć z siebie okularów, mając teraz przed sobą dziwne znaki, które z wolna układały się w niby runy. Technicy nerwowo starali się zapanować nad sytuacją, a jeden z nich w panice niechcący zahaczył nogą o kabel zestawu PSVR. Pociągnął go tak mocno, że straciłem równowagę i runąłem do tyłu, uderzając z impetem w podłogę. Nim straciłem przytomność usłyszałem jakby miecz uderzający o tarczę, kobiecy krzyk, a nawet niewyraźne groźby z akcentem na słowo “śmierć”.

Taka zabawa tylko z Sony

Gdy się ocknąłem, było strasznie ciemno i zimno jak w lodówce. Wąska niebieska smuga światła wyznaczała szerokość pomieszczenia, które nijak podobne było do ostatniej mojej lokalizacji. Co gorsza, nie mogłem się ruszyć, skrępowano mi ręce i nogi ogromnym łańcuchem. Pomyślałem, że to może jakaś gra, ale telewizorka nie zauważyłem, faceta w masce i ostrych narzędzi też nie było w pobliżu. Raptem słyszę, że ktoś dobija się z zewnątrz, zaryglowane drzwi tańczą na zawiasach i z ogromnym hukiem opadają na kamienną posadzkę. W gęstym kurzu majaczy obrys rosłego mężczyzny i chuderlaka, idą wprost na mnie… Ten większy z posturą prawie jak Pudzianowski (tylko wyższy), i też ma skórę na sobie, chyba z dzika, której raczej tanio nie sprzeda. Nie może być, to Kratos!

– Kto to jest, gdzie Tyr?! – wyjeżdża do mnie z głośnymi pretensjami, jak to Kratos
– Ojcze, tam są jeszcze jedne drzwi – Atreus wskazał z daleka palcem

Gdy duch Sparty rozbraja następne drzwi, w myślach mówię, że to jakiś fejk z VR-u, przedpremierowe demo, jednak bardzo realistyczne. Nagle zdałem sobie sprawę, że prawda czy nie, chwilę tu posiedzę i złapię jeszcze coś gorszego od Covida. Jedyna opcja to zdać się na łaskę bohaterów, których los śledziłem od 2018, pierwszej odsłony soft reboota God of War. Zwracam więc ich uwagę, zdzierając gardło, żeby mnie oswobodzili. Czynią to niechętnie, ale też nie za darmo.

– Chodź z nami chłopcze, jeśli chcesz żyć – mówiąc to, Kratos zgniata w dłoniach oczka w łańcuchu, uwalnia mnie i wręcza potężny topór
– Dzięki, ale ja już tak pod 30-tkę, więc… – nie zdążyłem dokończyć, gdy krzepki wojownik zdzielił mnie otwartą dłonią po twarzy, niemal urywając głowę
– Nie wystawiaj na próbę mojej cierpliwości chłopcze i rób to, co ci mówię

Atreus roześmiał się pod nosem, jakby skądś to znał. Nie zwlekając chwili dłużej, razem z Tyrem opuściliśmy coś na wzór więzienia. Niestety parę kroków później, zza winkla zaczęły wyskakiwać dziwne jaszczury i wiadomo było, że szykuje się jatka. Poszedłem na pierwszego, uniosłem topór i machnąłem nim do przodu jak wędką na ryby – rozpłatał przeciwnika na pół. Patrzę nań, krwi prawie nie ma jak w pierwszej części gry, ale raczej umarł. Wystawiłem rękę, żeby przywołać broń z powrotem, jak to czyni Kratos. I nic, stoję jak głupi, bo topór nawet nie drgnął. Wycofałem się więc za bohaterów, mogąc tym samym przyjrzeć się, czy nauczyli się czegoś nowego od czasu zabicia Baldura czy starć z Walkiriami.

Żachnąłem przedłużone “łeeee…” spoglądając na znajome animacje ciosów dla Ostrzy Chaosu i Lewiatana. Acz po chwili pokiwałem głową na znak uznania – tak, Kratos poznał parę nowych, efektownych sztuczek. Drzewko umiejętności zauważalnie bardziej bogate w talenty i kombinacje ciosów, zarówno dla ojca jak i syna. Atreus dokładnie tak samo wykonywał komendy na znak, roztaczając wokół wrogów niebiesko-białą aurę skojarzoną z siłą zwierzęcia. Ale nie dopytywałem o szczegóły, bo obydwoje mieli robotę. I kurczę, chyba ktoś dał im cynk, że będziemy przechodzić tą ścieżką, bo wszyscy rzucili się do ataku – starzy znajomi plus wspomniane jaszczury, centaury, czterokopytne olbrzymy, wrogo nastawieni Drwale i Elfy, które notabene uratował wcześniej Kratos. W kontynuacji, którą przeżywam na własne oczy, jest mniejsza monotonia przeciwników, to Wam mogę obiecać.

Boska grafika i płynność rozgrywki w God of War: Ragnarok?

Nie wiem w jakiej rozdzielczości obserwuję wyczyny bogów, mimo to z dobrego źródła słyszałem, że na PS5 God of War: Ragnarok ma hulać w natywnym 4K i 30kl/s albo w dynamicznym 4K i 60 kl/s. Z kolei na PS4 sprawa jest jeszcze niezbyt jasna, ale tak czy siak właściciele starej generacji konsol powinni się cieszyć, że gra w ogóle odpali. Bo jeszcze o tym nie wspomniałem, to tytuł cross-genowy, lecz graficznie bardziej odpicowany. Wnioskuje to po efektach cząsteczkowych (płatki śniegu jak prawdziwe, podłoże wirtualne a czuje grudki piachu pod palcami). Podbita szczegółowość świata robi lepsze wrażenie niż to, co było w pierwszej części. Ostrzejsze tekstury, nowe elementy otoczenia, bardziej “żywe” środowisko i naturalne zachowanie wody. Do dnia premiery twórcy nie zamienią God of War: Ragnarok w next-gen, bo PS4 padłoby na zawał. Niemniej sprzęty będą się pocić od ilości detali i różnorodności otoczenia. Skąd o tym wiem? Powiedzmy, że co nieco widziałem.

Po udanym starciu, ekipą ruszyliśmy na wysoki jak mur chiński most. Tamże, przechodząc do jego centrum, stały masywne wrota do komnaty światów, a w niej magiczne urządzenie do podróżowania. Łącznie jest 9 miejscówek do odwiedzenia, z czego 3 kompletnie nowe (Asgard, Vanaheim, Svartalfheim). Nie postawiłem tam stopy, bo wziąłem sobie do serca słowa Broka, że kiepska pogoda, potwory chadzają parami. A w Asgardzie to w ogóle napięta sytuacja, że zanosi się do jakiejś wojny.

– A to mówisz o Ragnarok? – wyrwało mi się z ust
– Gdzie o tym słyszałeś? – Kratos rzucił mi groźne spojrzenie
– Powiedziała mi WikiPedia – w obawie o jakość źródła, bez przekonania odpowiedziałem
– To bóstwo z obcych światów? Mojry? – kontynuował śledztwo spartanin
– Dla młodzieży i studentów na pewno. My to tak bardziej traktujemy Wiki pół żartem, pół serio. Ale jakby to powiedzieć, można znaleźć tam zwoje opisujące te wydarzenie…

God of War: Ragnarok – ostatni przystanek nordyckich bogów

W wielkim zaciekawieniu główni bohaterowie wysłuchali moich wiadomości i może i Wy też się skusicie, bo prawdopodobnie w jakimś stopniu pokryją się z fabułą gry. Otóż podtytuł kontynuacji nawiązuje do krwawego starcia skandynawskich bogów i Lokiego, który ma przewodzić grupie ostatnich olbrzymów. Oczywiste, że nie wszystko będzie się pokrywać z mitologią nordycką, lecz Odyna i Thora mamy spotkać w wirtualu i z jednym z nich, a może i dwoma, skrzyżujemy topór i młot. Na wcześniejszych materiałach z gry mogliśmy ujrzeć sceny tej walki. Wracając do sedna, w ogólnym rozumieniu Ragnarok oznacza koniec świata i narodziny nowego, śmierć gwiazd na niebie i epicką powódź na Ziemi, która pod wpływem drastycznego ochłodzenia zmieni się w lądolód. Wszyscy zginą marnie, a przetrwać mają zaledwie mężczyzna i jedna kobieta, schronieni w drzewie Yggdrasil. Te okoliczności poprzedzą inne zdarzenia – śmierć Baldura (to już za nami), trwająca 3 lata zima (to w trakcie) i narodziny dzieci Lokiego i Angrbody (olbrzymka). Ten ostatni etap będzie inaczej przedstawiony w nowym GOW-ie, zważywszy na to, że w grze Atreus dopiero ma stać się Lokim, a po drugie będzie o wiele za młody na takie zabawy.

Ciekawe jest, w jaki sposób dojdzie do pełnej przemiany nastolatka w kapryśnego boga. Już wcześniej odrobinę spekulowałem, że aby do tego doszło, potrzebna będzie odpowiednia moc pochodząca od innego boga. I niniejsza teza trochę nakierowuje nas na postać Kratosa – możliwe, że z tego powodu zobaczymy go po raz ostatni. Ja zwyczajnie sobie tego nie wyobrażam, a Wy? Nie miałem serca powiedzieć im o tym wprost, bo co ma być to będzie. Tymczasem uciąłem sobie krótką rozmowę z Mimirem, a dokładniej mówiąc z jego głową, którą Kratos na pewien czas odczepił od pasa z bioder.

– Podobno jesteś najmądrzejszym człowiekiem na świecie? – liczyłem na to, że taka mądra głowa będzie wiedziała, jak mogę wrócić do siebie
– Ah młodzieńcu, gdy miałem głowę na karku, to miałem pojęcie o wszystkich słabościach bogów, a przecieki o ich sekretach spływały na mnie strumieniem przez sieć. Masz niedokończone sprawy?
– Wiesz więcej niż mówisz
– Jest pewna droga, ani to boska ani ludzka, według legendy ukryta pod mostem, zwana DLC. Jakby stworzona i wycięta ze świata, a by przez nią przejść trzeba zapłacić. Ale jaka to cena nie powiem, nic standardowego co znam.
– Więc ruszam, ale najpierw nazbieram z worek węgla, bo tu aż się człowiek potyka, a u mnie to zaraz o piasek wołają złoto

Data premiery God of War: Ragnarok

god war ragnarok informacje

Ostatni raz spojrzałem na Kratosa i Atreusa, którzy w tej chwili wydają się bardziej zżyci ze sobą, emocjonalnie stabilniejsi w swoich przygodach. Czeka ich coś, co podsumuje ich trudy, poświęcenia i decyzje. Swój los zwiążą z wielką wojną, co wolę zobaczyć na PlayStation niż patrząc na żywo. Bo spodziewam się epickiego zakończenia, niekoniecznie pozytywnego dla głównych postaci. Ale do 9 listopada, czyli daty premiery, już nie będę o tym myślał. Po otwarciu tajemniczych drzwi u podstawy mostu, przekręciłem koło obrotowe, uwalniające moc kryształu i poddałem się temu, co miało nastąpić. Wzdłuż ścian rozbłysło najjaśniejsze ze świateł, migotały niczym lampki choinki, oślepiająco iskrzyły, aż do mojego niespodziewanego omdlenia. Po drugiej stronie poczułem ulgę, zmęczone twarze pracowników rozjaśniały jak ogniki. Cokolwiek tam się wydarzyło, podałem jak na spowiedzi. Choć jedną rzecz zostawiłem dla siebie. A jak ocenicie zapis mojej historii? Tak po prawdzie to nie ja ją opowiedziałem, a osoba siedząca lub stojąca na przeciwko Ciebie, za każdym razem, gdy masz chwilę, by zatrzymać się i zapomnieć o rzeczywistości.

Źródło: Materiał powstał we współpracy z Empik.

Grzegorz Rosa
O autorze

Grzegorz Rosa

Redaktor
Ekspert w dziedzinie "kombinatoryki" w grach i zarazem człowiek, który wybrał drogę antagonisty. Nie boi się pisać treści niewygodnych dla innych. Specjalizuje się w publicystyce wszelakiej, krytykowaniu słabych gier, filmów, a nawet ludzi. Jako jedyny na świecie grał już w Wiedźmina 4...
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie