Ghost of Tsushima na PC. Recenzja

Ghost of Tsushima Director’s Cut na PC, czyli najlepszy sposób na hity z PlayStation

Gra: Ghost of Tsushima Director's Cut

Producent: Sucker Punch Productions/Nixxes Software

Recenowana na: Recenzje

Port gry Ghost of Tsushima Director’s Cut na PC był jednym z tych najbardziej oczekiwanych. Kilka lat po premierze oryginalnej gry fani nadal czekali na możliwość zapoznania się z produkcją w wersji na komputery osobiste. Nie ma się im co dziwić — chociaż produkcja Sucker Punch stanowiła jeden z najważniejszych tytułów na wyłączność PlayStation, to właśnie na pecetach miała w pełni rozwinąć skrzydła. I to się całkowicie udało, choć efekt “wow” zarezerwowany jest dla tych, którzy nie zwiedzili Tsushimy na PS5.

Spis treści:

  1. Ghost of Tsushima na PC – ta sama świetna gra
  2. Gra na PC wygląda fenomenalnie!
  3. Optymalizacja Ghost of Tsushima na PC
  4. Co nowego w wersji na PC?
  5. Czy warto kupić Ghost of Tsushima na komputer?

Ghost of Tsushima na PC, czyli świetna gra raz jeszcze

Pamiętam, jakie emocje przed laty budziły we mnie publikowane trailery gry Ghost of Tsushima. Te sprawiały wrażenie, jakby twórcy z Sucker Punch rzucili się na wyzwanie niemal niemożliwe do wykonania. Jak tak genialnie prezentująca się gra miałaby działać na PS4? W 2020 roku konsola Sony musiała powoli szykować się na oddanie palmy pierwszeństwa nowej generacji, ale jeszcze w lipcu miała odbyć swój ostatni bieg po serca graczy, oferując im zupełnie nową markę. Tym razem zabierając nas do odległej Japonii na niezbyt popularną wyspę Cuszima. Ta w czasach panowania samurajów padła ofiarą najazdu Mongołów, a my, wcielając się w rolę jednego z ostatnich ocalałych wojowników, mieliśmy poprowadzić ludność do walki przeciwko oprawcy.


Pan Sakai gotowy do akcji.

Gra od samego początku kupiła mnie kilkoma elementami, z czego najbardziej oczywistym jest sama walka. System starć nie był może specjalnie rewolucyjny, bo poza wyprowadzaniem dwóch rodzajów ataków (lekkich i ciężkich), mogliśmy blokować lub unikać ciosy. Standard znany nam, graczom, od lat. Ale twórcy zadbali o to, aby nawet banalne elementy wzbogacić czymś ekstra. W przypadku walki była to choćby prowokacja, pozwalająca nam wyzwać na pojedynek żołnierzy wroga przed otwartym wybuchem sieczki. Prosty element zręcznościowy umożliwiał nam szybkie pozbawienie życia jednego z przeciwników, a wraz z rozwojem postaci nawet kilku w efektownej sekwencji piekielnie celnych trafień samurajskim ostrzem. Oczywiście otwarty konflikt był w tym wypadku opcją.

Duch w nazwie nie wziął się przypadkiem, jako że główny bohater (jeszcze-honorowy samuraj) szybko zdaje sobie sprawę z przewagi wroga i konieczności stosowania się do niezbyt honorowych metod. W tym wypadku do naszej dyspozycji również oddano szereg narzędzi i umiejętności urozmaicających rozgrywkę. Rzucane ostrza, pułapki czy bomby dymne — wszyscy to znamy i lubimy.

W grze spotkamy kilka charakterystycznych postaci.

Otwarty świat? Tak, ale całkiem uroczy

Różne opinie krążyły na temat otwartego świata i jego eksploracji. Ja zdecydowanie stoję po stronie jego fanów. Chociaż w Ghost of Tsushima nie brakowało zbieractwa czy odhaczania pewnych punktów, to całość postanowiono zrealizować z pomysłem. Do niektórych znajdziek prowadzi nas lis, któego najpierw też trzeba przecież zauważyć. W innych, charakterystycznych miejscach przyjdzie nam stworzyć haiku, a likwidowanie obozów polega dokładnie na tym, co sugeruje nazwa. Do każdego znacznika zaprowadzi nas wiatr, pełniący rolę swoistego kompasu, co w połączeniu z reagującym na podmuchy środowiskiem wygląda okazale. Jasne, gra sili się momentami na dość tanie efekciarstwo, ale widok opadających liści podczas galopowania na koniu jest niesamowity.

Dla widoków warto się zatrzymać.

Tego samego nie można było powiedzieć o fabule, choć to nie tak, że czegokolwiek historii brakowało. Główny bohater, samuraj Jin Sakai przechodzi długą drogę od relatywnie młodego adepta do maszyny do zabijania. Niekoniecznie w zgodzie z kodeksem, którego obiecał strzec. Cel uświęca środki i choć może wydawać się to brutalne, to właśnie tylko w ten sposób może on ocalić wyspę przed Mongołami. Na swojej drodze nie jest sam, bo podczas podróży zawiera sojusze, które pozwalają mu wyzwolić wszystkie trzy regiony wyspy. Historia opowiadana w grze została skrojona odpowiednio i na tyle, aby czuć motywację płynącą z jej strony i zabrakło jej nieco, aby wspominać ją po latach. Mogę śmiało stwierdzić, że pełni swoją rolę i po powrocie do gry po jakimś już czasie nie czułem zmęczenia czy nudy. Jest nieźle!

Jest dobrze, a nawet lepiej. Grafika w wersji PC błyszczy

Kolejna przygoda z Ghost of Tsushima, tym razem na PC, pozwala jeszcze bardziej cieszyć się tym, co przygotowali twórcy oryginału. Głównie za sprawą oprawy graficznej i kilku dodatkom. Deweloperzy ze studia Nixxes Software po raz kolejny stanęli na wysokości zadania, bo podobnie jak w przypadku choćby Horizon Forbidden West mamy do czynienia z grą, która swoją oprawą wizualną zachwyca już od pierwszego kontaktu. Standardową nowością jest dodanie obsługi monitorów ultraszerokokątnych, jak również globalne poprawienie tekstur. Świat gry prezentuje się jeszcze lepiej niż na PS5. To jest zasługą nie tylko większej szczegółowości obiektów, ale również lepiej działającego oświetlenia. Promienie słońca wydobywające się zza horyzontu sprawiają, że chcemy się zatrzymać i podziwiać cudowny widok z oddali.

Piękno aż po horyzont!

Lepiej prezentują się również same modele postaci. W tym aspekcie poczyniono największy postęp, co pozwala zauważyć np. tryb fotograficzny podczas walki. Od metalowych elementów odbija się światło, a one same są bardzo szczegółowe. Więcej szczegółów — tak można by podsumować Ghost of Tsushima na PC, bo wszystkich elementów jest po prostu dużo. Jeżeli lubicie efekty cząsteczkowe, to w tej grze ich nie brakuje, podobnie jak szczegółowej roślinności. Trawy, liście czy krzewy są bardzo bujne i ruszają się pod wpływem wiatru, sprawiając wrażenie iście baśniowej scenerii. Nawet jeżeli ta pozostaje skroplona krwią pokonanych wrogów. Ale czy wszystkie te wodotryski są w stanie jakkolwiek działać na przeciętnym komputerze? Okazuje się, że tak.

Ghost of Tsushima na PC wygląda fenomenalnie.

Ghost of Tsushima na PC wygląda fenomenalnie.

Optymalizacja Ghost of Tsushima na PC

Chociaż mowa o grze pierwotnie wydanej w 2020 roku, to zarówno gra z PS5 jak i pecetowy port nie mają się czego wstydzić w porównaniu do tegorocznych hitów. Gra prezentuje się znakomicie i chyba jeszcze lepiej jest pod kątem jej optymalizacji. Twórcy portu zdecydowali się na wdrożenie do produkcji najbardziej pożądanych technologii w świecie komputerowego gamignu. Do naszej dyspozycji oddano m.in. AMD FSR 3.0, Intel XeSS czy NVIDIA DLSS 3.0. Z tej ostatniej opcji, czyli DLSS korzystałem domyślnie w trybie jakości na karcie graficznej RTX 4060 (mobile). DLSS nie wpływa zbyt widocznie na jakość grafiki, pozostawiając ją na bardzo satysfakcjonującym poziomie, jednak dodaje sporo klatek. Zasadniczo optymalizacja gry stoi na bardzo wysokim poziomie, jednak niemal na pewno konieczne będzie korzystanie ze wspomnianych wcześniej wspomagaczy. Bez tego w niektórych momentach gra może “chrupnąć”, skutecznie wyrzucając nas z ferworu płynnej walki.

Niejedną walkę przerwiecie tylko po to, aby porobić zdjęcia.

Tytuł daje nam na szczęście wiele opcji dostosowywania grafiki. Wymagania sprzętowe są niewielkie. Startują z poziomu 8GB RAM, procesora AMD Ryzen 3 1200 lub Intel Core i3-7100 i karty graficznej NVIDIA GeForce GTX 960. Już to pozwoli nam na rozgrywkę w ustawieniach niskich przy 720p. Wielu graczy będzie jednak oczekiwać przynajmniej 1080p, wówczas niezbędna okaże się karta GeForce RTX 2060 i Intel Core i5-8600 lub AMD Ryzen 5 3600. Nie jest źle! W moim przypadku rozgrywka na RTX 4060 w 1440p okazała się absolutnie płynna i cieszyła oko na każdym kroku. Co jednak ciekawe, po uruchomieniu gry na starszej, laptopowej konfiguracji (RTX 2060) gra nadal dawała radę. Musiałem zejść nieco z rozdzielczości (do 1080p), ale przy wysokich ustawieniach graficznych i DLSS w trybie jakości miałem stabilne 40-45 klatek.

GoT na PC błyszczy i cieszy oko.

Sytuację poprawiają jeszcze generatory klatek, zarówno od AMD jak i NVIDII. Warto zauważyć, że ten pierwszy działa nieco lepiej i nie jestem w tej opinii odosobniony. Warto jednak zauważyć, że względem wersji na PS5 zanotowano pewien krok w tył. Chodzi o czasy ładowania gry, które na PC są nieco dłuższe. Nadal mowa jednak o zaledwie kilku sekundach. Jest lepiej niż w testowanym niedawno Horizon Forbidden West.

Co nowego? Szału nie ma

Jeżeli ktoś z was oczekiwał rewolucji względem wersji na PS5, to muszę was zmartwić — gra nie dodaje ogromu nowości względem edycji na nową generację. Nie oznacza to jednak, że produkcji czegoś brakuje. Autorzy protu Ghost of Tsushiuma na PC zadbali o to, aby gra była ładniejsza i lepiej wykorzystywała moc komputerów ze wsparciem popularnych technologii graficznych. Poza tym doświadczenie jest bardzo podobne do konsolowego, a nawet lepsze. Pod jakim względem? Ot, choćby dostępnych urządzeń wskazujących. Moja rozgrywka przed recenzją polegała na sprawdzeniu trzech kontrolerów. Pierwszy wybór był oczywisty – DualSense. Po podłączeniu kontrolera kablem USB mamy dostęp nie tylko do haptyki, ale i adaptacyjnych triggerów, dokładnie jak na konsoli. Równie dobrze sprawdza się kontroler od Xboksa, a wszystkie przyciski mają odpowiednie oznaczenia odpowiadające tym na padzie. Nie ma też problemów w korzystaniu z klawiatury oraz myszki.

Czy w Japonii słońce świeci jakoś ładniej?

A skoro mowa o wersji Director’s Cut, to w zestawie otrzymujemy też wszystkie wydane do tej pory dodatki. Mowa tu choćby o DLC z wyspką Iki z nowym wątkiem fabularnym i minigrami. Nie zabrakło też trybu Legend, czyli rozgrywki wieloosobowej. Do skorzystania z funkcji sieciowych niezbędne będzie połączenie gry z kontem PlayStation Network. Na szczęście ta funkcja została zrealizowana wzorowo. Chcemy grać po sieci? Łączymy się z kontem PSN, dzięki czemu możemy przy okazji kolekcjonować trofea. Nie chcemy tego zrobić? Nie ma problemu, możemy bez przeszkód kontynuować rozgrywkę w trybie dla jednego gracza. Mamy wybór i to jest świetne.

Tryb fotograficzny pozwala na zabawę z perspektywą.

Czy warto? Nie mam żadnych wątpliwości

Przed rozpoczęciem rozgrywki nie miałem wątpliwości, że Ghost of Tsushima na PC przypadnie mi do gustu. To w gruncie rzeczy przecież ta sama produkcja, którą przed laty miałem przyjemność ogrywać na PlayStation 4. Pecetowy port nie zmienia konstrukcji rozgrywki, fabuły, klimatu czy wszystkich tych aktywności, które czekają na nas w grze. I jest to oczywiste, bo choć wersja reżyserska co do zasady oferuje kilka rzeczy ekstra, to u samych podstaw mowa o tej samej produkcji. Tej samej, choć bardzo doszlifowanej, przynajmniej względem oryginału.

KUP TANIEJ – Ghost of Tsushima: Director’s Cut (Steam) – 195,63 zł

No właśnie, oryginału, czyli gry wydanej jeszcze w w lipcu 2020 roku. W zestawieniu z tym, co sprezentowali twórcy w wydaniu na PlayStation 5, pecetowa wersja nie sprawia wielu niespodzianek. Daje nam dostęp do tej samej świetnej zawartości i wszystkiego, za co gracze Tsushimę pokochali. Największą różnicą i jednocześnie zaletą jest drzemiący w grze potencjał — ten możemy uruchomić, posiadając odpowiedni do tego celu sprzęt. Bo choć gra została dobrze zoptymalizowana, to skrzydła rozwija po uruchomieniu jej na mocnej konfiguracji sprzętowej. Sky is the limit — to tyczy się liczby wyświetlanych klatek i rozdzielczości, o czym przekonaliśmy się całkiem niedawno.


Czy w takiej sytuacji zakup gry jest wart uwagi? Zdecydowanie tak. Magicy z Nixxes Software po raz kolejny dowieźli znakomity produkt, który może pochwalić się zarówno świetną oprawą, jak i dobrą optymalizacją sprzętową. Niekoniecznie usprawiedliwia to jednak cenę, bo ta domyślnie wynosi aż 259 złotych. Dlatego lepiej kupić grę w promocji Poza tym Ghost of Tsushima po prostu bawi. Siekanie mieczem jest szalenie satysfakcjonujące, a eksplorowanie wyspy i wyzwalanie jej mieszkańców spod jarzma najeźdźcy się nie nudzi. I to nawet podczas kolejnego podejścia. Przed laty udało mi się w tej grze zaliczyć platynę, a teraz jestem w trakcie kolejnego, pecetowego już podejścia. Lubię tu wracać, a pecetowy powrót uważam za bardzo udany i prześliczny.

Ghost of Tsushima Director's Cut

Wygląda cudownie, działa jeszcze lepiej

Ghost of Tsushima Director's Cut na PC błyszczy i nie pozostawia wiele do życzenia

4.5

Plusy:

  • Wspaniała oprawa graficzna
  • Bardzo dobra optymalizacja
  • Zgrabne połączenie z usługami PSN
  • To najlepszy sposób na poznanie historii Jina Sakai
  • Gra po prostu działa znakomicie i nie psuje zabawy błędami

Minusy:

  • Cena - mimo wszystko za wysoka
  • Oczekiwaliście rewolucji? Tu jej nie ma
Dawid Szafraniak
O autorze

Dawid Szafraniak

Redaktor
Pierwsze growe szlify zbierał jeszcze w erze PS1, aby później zapoznawać się z kolejnymi wcieleniami japońskiej konsoli, skosztować Xboksa i Switcha. Ostatecznie najbardziej lubi PC, a ostatnio nawet i granie w chmurze. Królują u niego FPS-y, gry akcji nieczęsto górujące nad filmami i tytuły wyścigowe, które podobno #nikogo. Święta Trójca gamingu? Pierwsze Modern Warfare, seria Mass Effect i Uncharted. Bez tego nic nie miałoby sensu. Poza grami lubi planować kolejne podróże i chwytać za aparat fotograficzny podczas meczów piłki nożnej.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie