Film roku 2021 – wybór redakcji
Poświęciliśmy dla naszych czytelników własne oczy i czas, aby obejrzeć co ważniejsze propozycje filmowe. Oto nasze typy na film roku 2021.
Z jedną ręką w misce popcornu, zasiadłszy przed dużym lub małym ekranem, szukaliśmy filmów natchnionych mądrością, akcją lub jak kto wolał marginalnymi emocjami. Czy udało nam się je znaleźć w tegorocznych – że tak nazwę – dziełach? Jedno jest pewne, mamy gusta tak wymieszane, że nie sposób było wyróżnić tylko jeden film roku 2021.
Co odważniejsi z ekipy Planety Gracza, wyciągnęli naostrzone aż po mikrokrawędź argumenty i pojedynkowali się w obronie swojego zdania, tudzież filmu, przy którym czas płynął w kierunku osobistej przyjemności. Które spodobały nam się najbardziej i możemy Wam polecić od serca? Zapraszam do zapoznania się z opiniami redakcji, a nuż staną się dla Was drogowskazem lub przestrogą…
Film roku 2021
Jakub Stremler
Ten rok minął mi pod znakiem nadrabiania filmowych zaległości i oglądania premierowych blockbusterów. W gąszczu najgłośniejszych produkcji znalazł się na mojej liście też tytuł, który niestety przeszedł po kinach bez większego echa i dość szybko z nich zniknął. Ostatni pojedynek to widowisko niepozbawione wad, o którym jednak nie mogę przestać myśleć. Średniowiecze, #MeToo, Jodie Comer, Matt Damon, Adam Driver i Ridley Scott – ta wybuchowa mieszanka mogła uraczyć widzów eksplozją rozczarowania, a dostaliśmy przyjemne (ale i oślepiające kiedy trzeba) fajerwerki. W przeciwieństwie do Domu Gucci tego samego reżysera, na głośnych nazwiskach i dobrym pomyśle moim zdaniem się nie skończyło.
Artur Łokietek
W moim sercu zawsze pozostanie arthouse i kino gatunkowe. W tym roku postanowiłem nadgonić wiele klasycznych obrazów, które dotychczas mnie jakoś ominęły. Nie mogłem jednak odpuścić seansu Zielonego Rycerza, tym bardziej że od A24 niemal wszystko biorę w ciemno. Jakby nie patrzeć, to fantasy, a ostatnio w tym gatunku panuje posucha. Ba, to nie tyle po prostu „fantasy”, ile „modernistyczne fantasy pełną gębą”! Ten film ogląda się tak, jakbyśmy czytali opasłą książkę przy kominku. Jak dla mnie to z pewnością jeden z najwybitniejszych obrazów w tym gatunku, pełen alegorii, ukrytych znaczeń, przesycony dusznym klimatem legend arturiańskich. No i Dev Patel zagrał chyba najbardziej wymagającą, ale i niezwykle dwuznaczną rolę w swojej dotychczasowej karierze.
Michał Wieczorek
Myślę, że tytuł Spider-Man: Bez drogi do domu idealnie obrazuje, jak po zakończeniu seansu aż nie chce się mieć jakiegokolwiek powrotu do domu. Chce się zostać w kinie, myśleć o tym i dalej wiwatować wraz z resztą widzów na sali. To istna wisienka na torcie, który otrzymał Peter Parker od twórców filmu za ogromne ugruntowanie się w popkulturze. To także przeprosiny za błędy przeszłości, z którymi człowiek-pająk miał do czynienia i jednoczesne naprawienie ich. Niestety, cała opowieść jest oparta o fanserwis i rzucanie kolejnymi smaczkami dla fanów Spidey’a. I szczerze? Działa to świetnie, ale sam scenariusz jest pełen dziur i niedopowiedzeń. Choć jest tych niedociągnięć tak dużo, to jednak kompletnie giną w świetle tego, jak wielkim wydarzeniem w całej kinematografii jest No Way Home. Przez lata nikt tego nie powtórzy, dlatego tym bardziej warto nadrobić najnowszą przygodę Spider-Mana.
Robert Ocetkiewicz
Pamiętam liczne kontrowersje, kiedy to Daniel Craig został wybrany jako nowy Bond. Za mało męski, nie tak przystojny jak żegnający się przed nim z rolą Pierce Brosnan i na pewno nie tak charyzmatyczny jak Roger Moore czy Sean Connery. Tymczasem po piętnastu latach w roli najpopularniejszego agenta, Craig pokazał że “umie w Bonda”, a “Nie czas umierać” to idealne podsumowanie jego dotychczasowych dokonań. Ten film okazał się nawet lepszy niż oczekiwałem i to paradoksalnie dlatego, że mało w nim Bonda w Bondzie. To najbardziej stonowana część serii, która jednocześnie w nienachalny sposób pokazuje to, co w cyklu od zawsze było najważniejsze. Piękne auta, szybkie kobiety, malownicze krajobrazy oraz gadżeciarskie gadżety. A zakończenie? Mimo że dla wielu zbyt patetyczne, dla mnie po prostu lepsze być nie mogło. To by było na tyle Panie Bond, dziękuję za wykonanie zadania.
Grzegorz Rosa
Tęsknie za kinem, które potrafi unieść na swoich barkach zaledwie jeden aktor. Gdzie warsztat “kuglarza” potrafi przyćmić najlepsze scenariusze i efekty specjalne. Bo ten hermetyzm jest zarazem pociągający i odsłania kunszt weteranów, ich wiedzę, zawodowe cwaniactwo i naturalność. To wszystko dostrzegam w Finch, filmie cichym, z morałem i nie egzaltującym budżetu ponad treść. Jest niczym bajka, którą przyzwoici ludzie opowiadają sobie w myślach przed zaśnięciem – być dobrym, trwać choćby w koszmarze, by na przekór wątpliwościom podążać w przód. Trochę jakby Hanks zagrał kosmiczne Cast Away, ale na jego wyspie odnalazł inny cel, swój własny z pocztówki, której nadawca dał mu siłę i zaledwie współrzędne geograficzne. I tak od szerokości do długości, jego podróż po postapokaliptycznej wizji świata wciąga, uczy i bawi – ile z niej wyniesiemy, zależy wyłącznie od nas samych.