Historyczna zmiana w serii FIFA ani mnie ziębi, ani grzeje
Stało się. Będzie rewolucja. Sędzia właśnie odgwizdał koniec serii FIFA. Ta zmieni nazwę i kolejna odsłona ma być wielkim BUM, aż gała pęknie. Ja w to nie wierzę.
Nie od dzisiaj wiemy, że popularna FIFA zmienia nazwę. Teraz oficjalnie podano, że od przyszłego roku zagramy w EA Sports FC. Komunikat prasowy zapowiadający świetlaną przyszłość jest pełen tego, co zawsze – będzie wow, będzie z przytupem, będzie lepiej niż zawsze. Ba, najlepiej. Jeszcze tegoroczna FIFA 23 ma być najcudowniejsza w historii serii, a FC nakreślono jako kosmos pełen gwiazd, ponieważ zdaniem EA przebije wszystko co dotychczas widzieliśmy.
Szkoda mi deweloperów z EA Sports, którzy rok w rok są stawiani w sytuacji podbramkowej i muszą obronić karniaka od zarządu oraz całego działu marketingu. A ten ma kopyto. Jakby nie patrzeć, od blisko 30 lat programiści starają się dać światu lepszą piłkę. O ile przy pierwszych odsłonach cieszyliśmy się, że jest bardziej okrągła, teraz wymyślenie koła na nowo jest po prostu niemożliwe. To dalej będzie koło, tyle że bardziej skomplikowane w obsłudze.
Pamiętam serię FIFA z PlayStation 2. Rozgrywka była prosta, dawała przyjemność, siedziało się godzinami ze znajomymi. Przy odsłonie sprzed dwóch-trzech lat człowiek zaczynał się zastanawiać, jak to w ogóle obsłużyć. Wiem, zagorzali miłośnicy serii mają wszystko w małym paluszku, ale ja, jako niedzielny gracz w FIFA, chcę po prostu sobie pokopać. A tutaj klawiszologia jak z RPG.
FIFA nie istnieje dla mnie od wielu lat. Jak to zmienić?
Zatem tak sobie myślę, co deweloperzy z EA Sports mogą wykombinować, by taki antyFIFAfan jak ja wpadł na wirtualne boisko i został na drugą połowę. Realizmu i teraz w serii dostatek, klubów setki, licencji nie da się zliczyć. Jeszcze lepsza grafika? Krzykniecie TAK, tyle że nie wpłynie to na radość z rozgrywki. Coraz bardziej głupie cieszynki? Jasne, zawsze można nimi pokatować znajomych po strzelonej bramce. Tyle że nie wpłynie to na radość z rozgrywki. Obecna formuła się wyczerpała.
Więc jaka rewolucja by mnie naprawdę zaskoczyła? Odpowiedź jest jasna – EA Sports FC z porządnym trybem VR, gdzie ramię w ramię lecę z Lewym na bramkę, a po akcji przybijam mu pionę. Gdzie w przerwie meczu schodzimy do szatni i możemy porozmawiać z zawodnikami. Dostać opieprz od trenera i pociągnąć wody z bidonu.
Proszę EA Sports o INTERAKCJĘ na najwyższym poziomie i taki wycisk ruchowy, że po skończonym meczyku sam skoczę pod prysznic w prawdziwym świecie. Tymczasem od grania w wirtualną piłkę mogę nabawić się co najwyżej zakwasów „siedzenia”. Zatem ubieram korki, kombinuję chłopaków i na boisko. FIFA czy EA Sports FC jeden kij, dwa takie same końce. Nie jest mi to potrzebne, nazwa nic nie zmieni.