Piekielne epicedium. Spieszmy się kochać Diablo Immortal, tak szybko odchodzi

Activision Blizzard zarobiło na grach mobilnych więcej niż na PC i konsole
Felieton PG Exclusive

Śmierć, zniszczenie, piekielne ucieleśnienie największych strachów. Krew, epicentrum Apokalipsy Św. Jana, rozpacz. Wreszcie rezygnacja, płacz i totalna anihilacja. To wszystko związane z Diablo Immortal dostałem, zanim jeszcze skończyłem pobierać pliki z grą.

Pamiętam, gdy po raz pierwszy zagrałem w Diablo III. Musiałem nieźle się natrudzić, aby grę zdobyć, ale… udało mi się. Spełnione marzenie szybko przekuło się w kosmiczne znużenie. Z czasem postanowiłem wrócić do tytułu, który długi czas po premierze przeleżał na półce i, co zaskakujące, skradł moje serce na wiele godzin. Przy okazji Diablo Immortal sytuacja może wyglądać zgoła odwrotnie – na ten moment lepiej nie odkładać tej gry na później. Diablo jeden wie, co tam jeszcze Blizzard dorzuci. Czekając na pobranie plików na dysk, cały czas trzymałem się przecież za głowę, gdy czytałem opinie graczy w internecie.

In nomine Dei nostri Diablo excelsi

Każdy gracz zna legendę Diablo. W końcu bez tej klasyki moglibyśmy nie dostać Titan Questa, Path of Exile czy całej serii Torchlight. Tak, to są w istocie świetne gry, ale wciąż opierają się na schemacie spopularyzowanym właśnie przez Blizzarda. Chwała mu za to, że stworzył tak wyjątkową markę. Ta doczekała się kolejnych wcieleń i nawet jeżeli „trójka” spotkała się ze sporą krytyką na premierę, dziś (w większości) jest uważana za dobrą produkcję. Naturalną koleją rzeczy byłby teraz upadek, który finalnie nastąpił. Tak przynajmniej wygląda to z perspektywy komentujących w internecie graczy.

Diablo Immortal tak naprawdę jest… bardzo dobrą grą. No, przynajmniej od strony rozgrywki. Mamy niemal idealne przełożenie utartych schematów z pewną dawką nowości w wersji na urządzenia mobilne. Sięgając jednak po opinie w internecie, ciężko jest udawać zaskoczenie. Jak inaczej mogłaby skończyć marka, która doczekała się darmowej gry mobilnej z mikropłatnościami? Krąg życia zatacza koło i zaczyna pożerać własny ogon.

Diablo Immoral

Trudno się jednak dziwić graczom, którzy bardzo głośno wyrażają swoje zniesmaczenie całą sytuacją za pomocą choćby agregatorów ocen. Zaglądanie na internetowe fora przypomina dokowanie łódką w skorumpowanym złem Wortham. Tylko ciekawi mnie jedno – na jaki efekt liczył Blizzard? Historia udowodniła już, że tego typu eskapady się nie sprawdzają, o ile zostają pozbawione wyczucia. Tym „wyczuciem” jest przede wszystkim dopasowanie mikropłatności do swoich klientów. Fani Diablo raczej nie są „typowym” odbiorcą Candy Crush, które zarabia na sobie krocie przez i tak stosunkowo opcjonalne mikropłatności. To nie Diablo, do kroćset!

Szerokim echem w internecie odbiła się wiadomość o wyliczeniach, wedle których, aby w pełni „wymaksować” naszą postać, musimy zainwestować ponad 100 tys. dolarów. Przepraszam, ile?! Jeżeli gracze tak ochoczo przeprowadzają matematyczne obliczenia i wychodzi im to bez większych problemów – wiedz, Blizzard, że już spieprzyłeś. Sekretem jest tak sprytne ukrywanie mikropłatności, że nie walą nas po oczach, a jedynie… zapraszają. „Chodźże wędrowcze, zainwestuj 10 lśniących monet na skrzynię ze skarbami, to może łatwiej pokonasz wrogów w PvP”, a nie „jak mi nie dasz hajsu, to masz wpi*****”.

Drugą opcją jest zainwestowanie własnego czasu. Wystarczy (rzekomo) 10 lat, aby zbliżyć się do rangi gracza premium. Jednak i tak nie ma szans na zrównanie się z nim, bo nie da rady zdobyć tego samego wyposażenia bez opłat. „Panie Areczku, Złote Nagolenniki Mordu +10 są dla zarządu. Dla pana są Biedne Pełne Gacie -3” – parafrazując popularnego mema. Sam pomysł, aby przekuć legendarną markę na formułę free-to-play na smartfony, wywołał olbrzymie kontrowersje. Blizzard postanowił więc się zreflektować i wydał grę na PC. Tak… Za taki port to ja dziękuję. Zadziwiające, że PeCetowa farsa nie jest aż tak komentowana, jak wspomniane mikropłatności.

Wypędzam cię! Duchu nieczysty!

Nie oznacza to, że Diablo Immortal to tylko i wyłącznie dramat. Jak wspomniałem już wcześniej – gra sama w sobie jest zaskakująco udana. Okazuje się, że wiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Niektórzy internauci zwracają uwagę na to, że tego typu tytuły pay-to-win nie są niczym nowym. Ot, produkty mobilne to bodaj najpopularniejszy segment oparty na wydawaniu pieniędzy za coś, co pozornie jest darmowe. Tak było i najpewniej zawsze już będzie. I jestem w stanie zrozumieć takie opinie, bo też w Immortal bawię się nieźle, o ile tylko faktycznie stawiam na przejście „singla”, poznanie historii i wiem, że ostatecznie usunę grę z dysku.

Jestem jednak dość rozdarty – czy tak powinno być? Czy gracze powinni faktycznie się do tego przyzwyczajać i akceptować? Szczerze mówiąc – nie mam bladego pojęcia. Wiem za to, że wydatek niemal pół miliona złotych, aby wylevelować JEDNĄ tylko postać zakrawa na bluźnierczy żart. Tym bardziej że niektórzy gracze i tak wydają krocie, a na koniec nie dostają ani jednego pożądanego przez siebie przedmiotu.

Śpij słodko, diabełku

Nie wiem, co zrobi Blizzard później. Może, wbrew tytułowi tego tekstu, ugnie się pod krytyką graczy i zmieni ekonomię w grze? To byłaby świetna wiadomość, bo Diablo Immortal miałby poważne predyspozycje do zostania kolejnym hitem PvP. Tylko do tego nie można faworyzować wyłącznie płacących graczy, bo reszta po prostu ucieknie. W końcu gry-usługi mają być żywotne, a ciężko mówić o tym w kontekście produktu brutalnie zabitego przez internetową społeczność na starcie. Co nie zmienia faktu, że najpewniej chcących wyłożyć swoje pieniądze osób i tak będzie dość sporo, choć nie do końca wierzę w to, że tylko oni sami wystarczą do utrzymania popularności gry.

Epicedium zazwyczaj kończy się exhortatio, w którym mówca zachęca do kontynuowania spuścizny zmarłego. Tu tego nie znajdziecie. Nie będę w końcowej mowie zapraszał do naśladowania (Im)mortala, bo mogłoby to spowodować jeszcze więcej chaosu i ostatecznie sługi piekielne wygrałyby ten pojedynek. Diablo IV z pewnością zaoferuje wiele mikropłatności, ale do tej pory deweloperzy być może zrozumieją, jak skutecznie je implementować. Koniec końców – Diablo Immortal to darmowa poboczna gra powstała przede wszystkim z myślą o mobilkach. Pełnoprawna „czwórka” to zupełnie inna para kaloszy i jeżeli społeczność znów spotkałaby się z tymi samymi problemami, jestem pewien, że niejeden gracz byłby skłonny otworzyć same bramy piekielne, aby pokazać, jak bardzo nie podoba mu się decyzja projektantów.

Artur Łokietek
O autorze

Artur Łokietek

Redaktor
Zamknięty w horrorach lat 80. specjalista od seriali, filmów i wszystkiego, co dziwne i niespotykane, acz niekoniecznie udane. Pała szczególnym uwielbieniem do dobrych RPG-ów i wciągających gier akcji. Ekspert od gier z dobrą fabułą, ale i koneser tych z gorszą. W przeszłości miłośnik PlayStation, obecnie skupiający się przede wszystkim na PC i relaksie przy Switchu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie