Pudełkowe Concord warte fortunę. Gra stała się rarytasem dla kolekcjonerów
Nieważne, że nie działa i nieważne, że jest słabe – pudełkowe egzemplarze Concord osiągają w internecie zawrotne sumy. No bo to przecież rarytas!
Nieliczni sprytni gracze, którzy zdążyli kupić powstające przez 8 lat, a następnie skasowane po dwóch tygodniach od premiery Concord w wersji pudełkowej nie przejmują się tym, że nadal można zdobyć pudełka w “normalnej”, a wręcz “przecenionej cenie”. Ba, de facto nie są nawet nic warte, choć dla niektórych to prawdziwa gratka kolekcjonerska!
Macie Concord w pudełku? No… powodzi się!
Może to po prostu gracze, którzy nie mogli wybaczyć sobie nabycia tej gry, zdecydowali się jakoś spieniężyć jej porażkę? Wszak tytuł okazał się może nie słaby, ale zdecydowanie niewarty zachodu, przyciągając przed ekrany dosłownie garstkę graczy. Wszak tytuł początkowo sprzedał się w liczbie 25 tys. sztuk, czyli praktycznie w ogóle! Do tego mniej więcej 10 tys. kopii pochodzi ze Steam, gdzie gra dostępna jest wyłącznie cyfrowo.
Dlatego też ci, którzy kupili fizyczną edycję na PlayStation 5, postanowili kontratakować. W sieci pojawia się coraz więcej odważnych ofert sprzedaży, wedle których porażka od Firewalk Studios to “rzadki egzemplarz kolekcjonerski”. Mimo że płyta na nic się zda – serwery gry zostają wyłączone – ceny i tak oscylują nawet w okolicach… 500 – 800 złotych.
Problem w tym, że Concord faktycznie może powtórzyć “sukces” innych gier, których fizyczne kopie są nie do zdobycia. Historia zna przypadki horrorów z PS2 (tutaj moje wrażenia z ogrywania takiej tragedii), przerażająco słabych tytułów, które jednak osiągają zawrotne sumy na aukcjach internetowych. Nawet Godzilla z PS4 jest dziś uznawana za rarytas, a to przecież absolutna tragedia.
Choć twórcy nie ogłosili, że gra umiera na zawsze. Znacznie bardziej możliwe jest wydanie jej w formie free-to-play, co też zapewne uda się uczynić. Wtedy pudełko w teorii nie będzie miało aż takiej wartości, choć gra do sprzedaży w wersji fizycznej także raczej nie powróci. Ktoś chętny?
Źródło: Videogamer