Age of Empires IV – recenzja. Wypasiona rybka na bezrybiu

Age of Empires IV – recenzja. Wypasiona rybka na bezrybiu

Gra: Age of Empires IV [PC]

Recenowana na: Recenzje

Klasyk powraca. Age of Empires IV oferuje niemal to samo doświadczenie, co poprzednie odsłony serii, przenosząc graczy parę ładnych lat wstecz. Dotyczy to praktycznie każdego elementu produkcji – w tym niestety grafiki.

Chyba każdy, kto zaczynał lub kontynuował przygodę z grami wideo w latach 90., miał do czynienia z Age of Empires. W pierwszej części rozwijaliśmy starożytne imperium, w drugiej eksplorowaliśmy średniowiecze, a w trzeciej zdarzyło się nam podbijać Amerykę. Od wydania tej ostatniej odsłony minęło już 16 lat. To kawał czasu i prawdziwe lata świetlne, jeśli chodzi o rozwój gier wideo. Czy warto było czekać tak długo na kontynuację?

Na początku warto wspomnieć, że za stworzenie Age of Empires IV nie odpowiada już Ensemble Studios, które zrobiło poprzednie trzy gry. Autorami najnowszej części są deweloperzy z Relic Entertainment, kojarzeni między innymi z Company of Heroes i Dawn of War. Deweloperzy mieli wolną rękę; mogli na przykład zrobić rewolucję, przygotowując dla fanów gatunku coś nowego i przełomowego. Po spędzeniu z tytułem kilku przyjemnych wieczorów z ulgą stwierdzam, że nic takiego nie miało miejsca. Relic zrobiło wszystko, by tytuł spodobał się fanom klasyka. I to było rozsądnym posunięciem (bo jeszcze by jakieś battle royale z tego wyszło – i po co to nam?).

Stare, dobre AoE

Jeśli chodzi o główny zamysł rozgrywki, to Age of Empires IV nie odkrywa Ameryki, i to nie tylko w dosłownym, ale także metaforycznym sensie. Gra pląsa pewnie po ścieżynce wydeptanej przez poprzedniczki i ani myśli z niej zbaczać. Zbieramy sobie zasoby, wyposażamy armię, wznosimy budowle i mury i rozwijamy imperium. Wszystko to dzieje się w czasach średniowiecza, a konkretnie w ogromnym jego kawale, bo aż pięciu stuleciach. Bierzemy udział w kluczowych bitwach, zaczynając od Wieków Ciemnych, a kończąc na zalążkach kolejnej epoki.

Śledzimy rozwój ośmiu cywilizacji: Chin, Anglii, Rusi, Mongolii, Sułtanatu Delhi, Imperium Abbasydów, Francji i Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Dla porównania takie Age of Empires II oferowało znacznie więcej, bo aż 35 frakcji. Niemniej twórcy z Relic Entertainment mówią już od dawna: stawiamy na jakość, a nie na ilość. W AoE II cywilizacje nie różniły się od siebie drastycznie, natomiast w przypadku “czwórki” postarano się, by każda nacja była unikalna i cechowała się indywidualnymi mechanikami.

Tytuł oferuje cztery główne kampanie fabularne, w obrębie których rozgrywamy w sumie 35 misji. Te kampanie dotyczą inwazji Normanów na Anglię, Wojny Stuletniej z udziałem rezolutnej panny Joanny, powstania Moskwy oraz wydarzeń z kart historii Mongołów. Wykonanie niektórych misji może zająć nawet godzinę, a niektórych mniej, co daje w sumie kilkanaście godzin solidnego grania.

Tyle dobrych rzeczy w Age of Empires IV

Zabawa jest naprawdę przednia – pojedynki rozgrywa się bardzo przyjemnie, a zwycięstwo w nich daje olbrzymią satysfakcję. Za to należy się tytułowi od Relic ogromny plus. Ostatnio niestety zdążyliśmy zapomnieć, czym jest dobry klasyczny RTS – i AoE IV nam o tym przypomina, jawiąc się jako całkiem wypasiona rybka na bezrybiu.

Do rozgrywki dorzucono parę innowacji, jak chociażby możliwość ukrywania jednostek w lasach czy ustawiania łuczników na murach, skąd od teraz da się przeprowadzać ataki. Dodatkowo mamy jeszcze walor edukacyjny, czyli coś, co jest bardzo cenne, choć nie zawsze doceniane. Warto zwrócić uwagę na cut-scenki w grze, z których można dowiedzieć się naprawdę wielu rzeczy. Są one zgrabnie poupychane pomiędzy misjami i zrobiono je w niestandardowy sposób.

Nie bawiono się w tworzenie filmików w oparciu o silnik gry. Autorzy postanowili pójść o kroczek dalej. By możliwie najwierniej pokazać wydarzenia ze średniowiecza, na zdjęcia z prawdziwych miejsc nałożono hologramy z oddziałami. W rezultacie wygląda to tak, jakby duchy wojowników nawiedzały do dziś miejsca, w których kiedyś poległy. Bardzo mi się to podobało i za to również gra ma olbrzymiego plusa.

Age of Empires IV – średniowiecze pod względem technicznym?

Tymczasem dobrodziejstwa w AoE IV powoli się kończą. Gra jest świetna, ale nie zdołała uniknąć niedociągnięć. Dotyczą one warstwy technicznej. Przede wszystkim chodzi o AI oddziałów. Nadzorowane przez nas jednostki rozumem nie grzeszą; mało tego, zachowują się niekiedy tak, jakby były bohaterami tragikomedii historycznej – albo na przykład niezbyt udanej gry strategicznej. Zdarza się im na przykład w danym miejscu utknąć na amen, pomimo że teoretycznie jest to otwarty teren, nie jakiś escape room. Albo udają, że nie widzą zagrożenia umiejscowionego tuż obok. Błędów związanych z AI jest tu znacznie więcej.

Również grafika w nowym Age of Empires to nie jest to, czego można oczekiwać po produkcji z Anno Domini 2021. I nie chodzi tu o kolory, na które wiele osób narzekało po tym, gdy Relic Entertainment pokazało pierwsze materiały. Że niby barwy są wyraźniejsze niż w poprzednich odsłonach? To nawet wygląda fajniej – a na pewno nie mamy tu do czynienia z kolorystyką pod tytułem “młodzieżowe adidasy”. Absolutnie nic nie jest “za bardzo jaskrawe”. A jednostkom wyszło na zdrowie, że mają wyraźne kubraczki, bo czytelność jest w ich przypadku niezmiernie ważna. Niemniej parę zarzutów do oprawy wizualnej mam – i dotyczą one głównie jakości tekstur i animacji.

Słonie zjednoczone

Nie uniknięto błędu, który w grach należących do gatunku pojawia się częściej niż zawsze, a mianowicie przenikania się jednostek. Armie zachowują się tak, jakby nie zjadły przed bitwą śniadania i były puste w środku. W związku z tym jednostki bardzo lubią nachodzić na siebie i łączyć się ze sobą. Jeśli jedziemy na przykład na słoniach, to jeden potrafi skleić się głową z “tylną częścią” drugiego i tak sobie idą. I choć jest to zabawne, to raczej wolałabym, by takie błędy w końcu przestały być standardem w RTS-ach.

Ogólnie animacje prezentują się słabo. Wspominałam zresztą o tym w zapowiedzi gry – to było już dość mocno widać na przedpremierowych materiałach i tego niestety nie poprawiono. A co więcej, czasem te animacje są, a czasem ich w ogóle nie ma – na przykład na dziedzińcach budynków można zaobserwować zupełnie nieruchome kury. Może te kuraki to jakaś średniowieczna wersja gnomów zdobiących obejście?

Również system zniszczeń wygląda kiepsko – rozpadające się pod naporem atakujących jednostek budynki zachowują się, jakby były styropianowe, nie murowane. Nie podobała mi się też roślinność: drzewa i trawa wyglądają w przybliżeniu jakby istotnie były wyjęte z czasów średniowiecznych – i nie chodzi tu bynajmniej o realizm w odzwierciedleniu epoki.

“And smale fowles maken melodye…”

Wiem, że oprawa wideo to nie wszystko – szczególnie w grach tego typu. A jednak byłabym w stanie wskazać przynajmniej kilka tytułów strategicznych, które mają lepszą grafikę. I mówię o produkcjach wydanych dobre parę lat temu. Na szczęście w warstwie dźwiękowej wszystko jest perfekcyjne.

Wspaniale, że twórcy pokusili się o odzwierciedlenie mowy nacji z tamtych czasów. Słyszymy na przykład język określany jako średnioangielski – i jest to istotnie ta mowa, a nie jakaś atrapa czy bulgotanie. Dla mnie bomba. Jednak pewnie dla większości istotniejsza będzie informacja, że w AoE IV nie ma polskiej wersji językowej. Ale nie uważam tego za minus. Interfejs jest przejrzysty, a w opisach użyto prostego języka, z którego zrozumieniem nikt nie powinien mieć większego problemu.

Ile złociszy wybulić należy?

Za bilet do średniowiecza zapłacimy aktualnie na Steamie 214,99 złotych. Na platformie Valve jest też dostępna Edycja Deluxe Digital, która oferuje trochę dodatkowej zawartości, soundtrack i grafiki. Za tę bogatszą wersję twórcy życzą sobie 289,99 złotych.

To niemało, jeśli chodzi o grę na PC, ale jest też dobra wiadomość: AoE od momentu premiery – czyli już za dwa dni – trafi do Xbox Game Pass. W ten sposób za miesiąc dostępu do średniowiecza zapłacimy 40 złotych (lub 4 złote, jeśli ktoś jest nowy). Pytanie tylko, czy tytuły z serii należą do tych, które da się ograć przez miesiąc. Moim zdaniem są to produkcje, do których można wracać długo, odkrywając kolejne niuanse na temat cywilizacji i ich mechanik. A co ważne, Relic Entertainment ma w planach dodawanie kolejnych nacji i rozwijanie projektu.

Legenda powraca – i jest to powrót udany. Relic Entertainment dołożyło wszelkich starań, by fani serii byli usatysfakcjonowani. Mamy tu parę ciekawych zmian i nowości, ale ostatecznie jest to stare, dobre AoE. Z naciskiem na “stare”, niestety, bo oprawa wizualna – głównie tekstury i animacje – istotnie trąci myszką. Ale za to rozgrywka jest emocjonująca i daje dużo satysfakcji. Nie ma żadnych przeciwwskazań, by jesień upłynęła fanom strategii pod znakiem średniowiecza.

Age of Empires IV [PC]

Król to potężny, lecz siwą brodę ma

Age of Empires IV to udany powrót serii, który oferuje godziny dobrej zabawy w klasycznym stylu. Ogólne wrażenie psują niedoróbki techniczne, jak na przykład niewielkie rozumki jednostek czy nieruchome kury na dziedzińcu.

4

Plusy:

  • Powrót do korzeni, bez nikomu niepotrzebnej rewolucji
  • Świetnie się w to gra
  • Przerywniki filmowe robią wrażenie
  • Odzwierciedlenie mowy z tamtych czasów

Minusy:

  • Grafika - jakość animacji i tekstur
  • Jednostki są, mówiąc delikatnie, niebystre
Dagmara Kottke
O autorze

Dagmara Kottke

Redaktor
Z wykształcenia dziennikarz, z zamiłowania jeszcze bardziej. Fanka słabej literatury i maskotek ze zniesmaczonym wyrazem twarzy.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie