Gry w 2025 roku, które mogą potężnie zaskoczyć fabułą. Warto śledzić te tytuły
Ballad of Antara
Nigdy nie spodziewam się po grach free-to-play czegoś na poziomie tytułów AAA i w ten sposób mogę uniknąć wielu nieprzyjemność (albo pozytywnie się zaskoczyć!). Jedna z najciekawszych darmowych gier 2025 roku to jednak intrygujący koncept dwóch przenikających się światów, w których gracze muszą powstrzymać zbliżającą się apokalipsę. Jako Emisariusze będziemy mogli zwiedzać obydwa światy, wykonując przy tym zadania i poznając ciekawie zapowiadający się lore. Jak na darmówkę – naprawdę niezły pomysł. Obawiam się tylko gameplayu, który trochę za bardzo kojarzy się z MMO, nawet jeśli Ballad of Antara MMO nie jest.
Cronos: The New Dawn
Nowa gra od krakowskiego Bloober Team dla wielu fanów horrorów może okazać się najważniejszą premierą 2025 roku! Po wybitnie udanym Silent Hill 2 Remake zespół (choć inny, bo nad SH pracowała inna część deweloperów) zajął się swoją własną, autorską pozycją. Czy Cronos ma zadatki na nowe uniwersum? W zasadzie jak najbardziej – trafimy przecież do postapokaliptycznej, depresyjnej rzeczywistości pełnej wyrw w czasoprzestrzeni prowadzących do… Polski lat 80. Jeśli sama historia dorówna pomysłowi na lore, o Cronos może być niezwykle głośno.
Hell is Us
Pierwsze zapowiedzi tej gry sugerowały trochę takie Days Gone, a trochę Death Stranding. Finalnie Hell is Us czerpie garściami z wielu różnych projektów, jednocześnie posiadając (w teorii) własną, unikalną tożsamość. Tajemnicza wojna, tajemniczy kataklizm i jeszcze bardziej tajemnicze istoty to może i klasyczne podejście do tematu postapokalipsy, ale twórcy chcą oddać wszystko w ręce gracza. Oznacza to pozbawiony znaczników świat do eksploracji, w którym wszystko zależeć ma od nas. Jeśli swoboda przełoży się na odpowiedzi na wiele misternych zagadek zawartych w scenariuszu, może to być jeden z najciekawszych, niedostrzeżonych tytułów 2025 roku.
No Rest for the Wicked
Tutaj może trochę oszukuję, bo jednak No Rest for the Wicked już jakiś czas temu zadebiutowało w formie wczesnego dostępu. Mimo wszystko jest to wersja bardzo, ale to bardzo ograniczona, zawierająca jeden rozdział z całej historii. I tak twórcy Ori już teraz stanęli na wysokości zadania, oferując graczom unikatowy świat fantasy z tajemniczą plagą i misternymi planami rządzącego tym uniwersum kościoła, w którego centrum nagle pojawia się gracz. Niewiele jest “mięska” w tym wczesnym dostępie, ale już teraz No Rest for the Wicked jawi się na jedną z najciekawszych premier kolejnych miesięcy. Połączenie prześlicznej, wyjątkowej grafiki z ciekawym projektem świata, dobrze zapowiadającą się fabułą i elementami rozgrywki z soulslike’ów i survivali ma zadatki na coś dużego. Jeśli tylko uda się wydać tę pozycję w 2025 roku w pełnej wersji ma nawet potencjał na GOTY. Nie żartuję.
Dying Light: The Beast
Bądźmy szczerzy – Techland nigdy nie stworzył wyjątkowo dobrej historii, szczególnie w serii Dying Light. Fabuła w pierwszej części była gdzieś tam w tle, jako byle pretekst do rozwalania zombiaków i skakania po dachach. W “dwójce” miało być lepiej, ale tutaj też nie poszło zgodnie z planem i znów się wyłożono. Dlatego wątpię, że ktokolwiek czeka na The Beast pod kątem fabuły, lecz do trzech razy sztuka, prawda? Tak całkowicie szerze, pomysł fabularnie zapowiada się nieźle, szczególnie dla fanów “jedynki”, bo znów wcielimy się w Kyle’a Crane’a. W roli głównej motyw zemsty – tak zresztą przeze mnie uwielbiany, stwarzający pole do możę i niezobowiązującej, ale za to wciągającej historii. No i tytułowa bestia, która grasuje gdzieś w lasach… Brzmi naprawdę ciekawie i zdziwiłbym się, gdyby ta historia również okazała się niewypałem.