Zagrałem w polskie Plasmatic i chcę więcej. Dawno moje szare komórki tak się nie rozgrzały
Plasmatic to gra polskiego studia EpicVR, która łączy elementy logiczne i zręcznościowe. Porusza przy tym tematykę sztucznej inteligencji oraz życia w symulacji, mając dla nas pewne przesłanie.
Wraz z upowszechnianiem się gogli VR, które z generacji na generację proponują m.in. coraz wyższe rozdzielczości wyświetlaczy, ludzie zaczęli zastanawiać się nad jedną rzeczą. A może i nasze życie jest taką właśnie symulacją? Symulacją tak doskonałą, że nawet na to nie wpadliśmy? Ba, niektórzy utrzymują, że w naszej rzeczywistości także zdarzają się typowe dla cyfrowych światów glicze – pełno jest takich analiz np. na YouTubie. Jako że wątek ten z miesiąca na miesiąc przybiera na sile, nie trzeba było długo czekać, by powstała na ten temat także gra. I to gra VR z Polski. Poznajcie Plasmatic!
Plasmatic to nowa produkcja krakowskiego studia EpicVR, którą możemy kupić na Steamie, i która przeznaczona jest na gogle HTC Vive, Valve Index czy też Oculus (Meta) Quest 2. Oczywiście w przypadku tego ostatniego urządzenia, nie obędzie się bez sparowania gogli z pecetem poprzez łączność przewodową (Steam Link) lub bezprzewodową (Air Link). Trzeba tylko pamiętać, że do bezprzewodowej zabawy, a więc do streamowania gry na gogle z komputera, będziemy potrzebować odpowiedniego routera, zapewniającego pasmo 5 GHz. O technikaliach powiemy sobie jednak nieco później, a teraz sprawdźmy, czym ta gra tak naprawdę jest.
Ze steamowej karty produktu możemy przeczytać, że to przygodowa gra akcji z elementami strategii. Nie wspomniano jednak o elementach zręcznościowych i logicznych, które w grze bezsprzecznie występują, i to garściami. Fabuła? Też jest. Gracz rozpoznaje w niej nasze społeczeństwo, które zostało dobrowolnie zamknięte w wirtualnej przestrzeni. “Nieoczekiwanie zostajemy jednak z niej wybudzeni, a naszym celem staje się naprawa głównego rdzenia obsługującego symulację. Bez niej kontynuacja prowadzonego w niej życia nie będzie możliwa” – czytamy w opisie gry na Steam. W realizacji wspomnianego zadania pomaga nam sztuczna inteligencja o imieniu SPIRIT, cechująca się niewybrednym, czarnym humorem. Już się dobrze zapowiada.
Jeszcze przed premierą pełnej wersji gry, miałem okazję zagrać w 2-godzinne demo. Ze spokojem mogę przyznać, że nabrałem po nim chęci na kolejne godziny. Bawiłem się rewelacyjnie (demo możecie pobrać klikając tutaj). To dziwne tym bardziej, że nie przepadam za grami logicznymi i trochę się obawiałem, że skrzywdzę produkcję swoją opinią już na starcie, tylko dlatego, że należy ona do gatunku, który niekoniecznie lubię. Plasmatic jest jednak szalenie wciągające i rzuca odpowiednio wymagające wyzwania, które wraz z postępem są jednak coraz trudniejsze. Gameplay zbudowano z dwudziestu poziomów (demo oferuje cztery), które gwarantują coraz to większy poziom skomplikowania.
Jak już wspomniałem, aby uratować symulację, w której żyją obecnie ludzie, będziemy musieli zająć się naprawą jej rdzenia, a w praktyce – tak manipulować bateriami, aby zapełnić ich wolne sloty plazmą o tej samej barwie. W tym celu będziemy nimi obracać dookoła ich osi, przerzucać kule plazmy z jednej baterii do drugiej, a przede wszystkim – zdążyć z zapełnieniem wszystkich baterii w określonym czasie. Jeśli nie zdążymy – zaczynamy poziom od nowa. Gra jest zarówno zręcznościowa (dużo manewrowania kontrolerem w przestrzeni), logiczna, jak i strategiczna (trzeba cały czas rozmyślać nad kolejnymi działaniami, by zmieścić się w czasie).
Choć opis gry może sugerować, że mamy do czynienia z powtarzalną produkcją, to nic bardziej mylnego! Twórcy stawiają przed nami co rusz to nowe, wymagające rozpracowania przeszkody, jeśli więc polegniemy na jednym poziomie, powtarzamy go już z większą wiedzą i nowo obraną strategią. W mojej opinii poziom trudności (przynajmniej tych pierwszych lokacji) jest optymalny. Nie jest ani za łatwo, ani za trudno. Mamy więc do czynienia z wciągającymi, ale niefrustrującymi wyzwaniami. Żeby jednak nie było tak sielankowo, na każdym etapie, na jednej ze ścian wirtualnej areny umieszczony jest zegar odliczający czas, w którym musimy się zmieścić, aby misja się powiodła.
Jak można się domyślać, zegar to element bardzo stresujący, jednak jako że po arenie możemy się przemieszczać (a czasami nawet trzeba, aby spojrzeć na łamigłówkę pod innym kątem), to można po prostu ustawić się doń plecami. Gra traci wówczas nieco na intensywności, ale osoby o słabszych nerwach (takie jak ja) z pewnością ów zabieg docenią.
No dobrze, wiemy już, że gameplay jest wyjątkowo udany (immersyjny, rzucający wyzwania), co więc z fabułą? Pierwsze poziomy z wersji demo nieszczególnie zdradziły oznaki, jakoby gra miała nas rzucić na kolana niecodzienną historią czy tematyką. Producent w opisie gry wspomina jednak, że Plasmatic to tytuł będący przy okazji ostrzeżeniem przed zagrożeniami, jakie niesie rozwijającą się technologia. Więcej – kolejne etapy, przez które prowadzi nas wspomniane SI, mają w końcu uwypuklić jej prawdziwe intencje.
Sądzę więc, że fabularnie gra rozwinie skrzydła, a jeśli zrobi to tak dobrze, jak w przypadku jakości gameplay’u, to będę bardziej niż zadowolony. Bądź co bądź, przemawiająca do nas co jakiś czas SI, ma “charakterek” od samego początku – istnieją więc przesłanki, że jeszcze niejednym nas zadziwi. A co z warstwą audiowizualną gry? Ujmę to tak – dźwiękowo jest przyjemnie, przestrzennie i klimatycznie (nie brakuje udanych, futurystycznych motywów muzycznych w tle). Graficznie także jest wzorowo. Plasmatic nie ustępuje pod tym względem innym grom, oferując przy okazji kilka poziomów graficznych. Od początku spodobał mi się także styl, w jakim wykonano kolejne lokacje. Jest barwnie i przestrzennie, a dodatkowo każdy etap ma nieco inną stylistykę.
W grę możemy spokojnie bawić się na bardzo małej przestrzeni, a nawet siedząc. Wszystkie ruchy jakie będziemy tu wykonywać, to machania dłońmi potrzebne do manipulowania bateriami. Po planszy, jeśli zajdzie taka potrzeba, możemy poruszać się poprzez narzędzie teleportacji. Wystarczy nakierować na punkt wybranej przestrzeni i wykonać “skok” przyciskiem spustu na kontrolerze. Ponadto w ustawieniach gry znajdziemy jeszcze kilka opcji, dzięki którym możemy skonfigurować zabawę tak, by była dla nas jak najprzyjemniejsza i jak najbardziej intuicyjna. Zatem jeśli nawet jesteście zieloni jeśli chodzi o VR, to Plasmatic może być dobrym początkiem przygody z tą technologią.
À propos intuicyjności – grę przygotowano wyłącznie z języku angielskim, jednak wzbogacono samouczkiem, który w prosty sposób pokazuje jak dokładnie grać. Dodatkowo, dzięki temu że pierwszy etap jest bardzo łatwy (screen powyżej – tylko trzy baterie do uzupełnienia), prędko zweryfikujemy, czy dobrze przyswoiliśmy kolejne kroki tutoriala. Jak już wspomniałem, do gry podchodziłem na początku z lekką dozą sceptycyzmu. Jednak gdy po około dwóch godzinach ciągłej zabawy zobaczyłem planszę informującą o ukończeniu dema, byłem autentycznie rozczarowany, że trwało ono tak krótko. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak sięgnąć po pełną wersję, co i Wam polecam!