Dlaczego Ezio to nasz ulubiony bohater? Najlepsze Assassin’s Creed, jakie znamy
Za każdym razem, gdy na horyzoncie majaczy nowa odsłona serii Assassin’s Creed, wielu graczy wraca wspomnieniami do poprzednich odsłon. Co ciekawe, najczęściej fani przypominają sobie o niejako klasycznej już trylogii z Ezio Auditore. Dlaczego dla tak wielu osób to właśnie ten skrytobójca rodem z Włoch jest najbardziej lubianym? Chodzi nie tylko o postać, ale i o same gry.
Spis treści:
- Kultowa odsłona i legendarny bohater
- Rodowity mieszkaniec Włoch
- Wyjątkowy wygląd
- Historia całego życia
- Rada dla kolejnych odsłon?
- Idealne realia i lokacje
Kultowa seria Assassin’s Creed i legendarny bohater
Seria Assassin’s Creed jest z nami już od wielu, wielu lat. W tym czasie deweloperzy i scenarzyści przedstawili nam mnóstwo różnorodnych postaci. Ich losy obserwowaliśmy w wielu różnych realiach historycznych, od starożytnej Grecji, przez Egipt, średniowiecze, renesans, na rewolucji przemysłowej kończąc. Mnóstwo postaci, charakterów, opowiadanych historii i nie tylko. W teorii każdy z nas powinien móc wybrać swoją „ulubioną” postać, z którą będzie się utożsamiał. W rzeczywistości spora część graczy dość jednogłośnie za najbardziej legendarnego bohatera serii uznaje Ezio Auditore — bohatera drugiej odsłony i sequeli, które razem tworzą włoską trylogię.
I wiecie co? Ja też jestem w tej grupie — uważam, że Ezio, jak i tamta trylogia to najlepsze, co do tej pory spotkało serię gier o skrytobójcach. Ale czy zastanawialiście się, dlaczego? Co sprawiło, że młody Włoch, którego poznaliśmy przed laty na przestrzeni trzech gier mógł zaskarbić sobie aż taką sympatię graczy? Wydaje mi się, że jest przynajmniej kilka powodów. Dziś sprawdzimy, co działa na korzyść tego bohatera względem reszty.
Rodowity mieszkaniec Włoch
Umiejscowienie akcji drugiej odsłony Assassin’s Creed, czyli renesansowe Włochy to był strzał w dziesiątkę. Cudowne zbroje, szalenie ciekawa zabudowa Florencji (i nie tylko!), a do tego klimat, postacie mówiące silnym akcentem i w samym środku Ezio. Bohatera poznaliśmy w momencie, gdy wiódł naprawdę dobre życie. Cieszył się spokojem, rozgrywkami młodego wieku, a do tego jego rodzinie nie brakowało środków do życia. Czy mogło być lepiej? Ciężko wyobrazić sobie inny scenariusz, choć oczywiście wszystko poszło w piach, gdy jego nazwisko zostało uwikłane w intrygę, na skutek której młody chłopak ledwie uszedł z życiem.
Szybko jednak wziął sprawy w swoje ręce, przy okazji rozpoczął dźwiganie szalenie ciężkiego dziedzictwa. Oto młody bawidamek poznał świat asasynów – pradawnego i tajemniczego zakonu, którego sensem istnienia była śmiercionośna walka z templariuszami. Początki bywają trudne, jednak Ezio zdawał się doskonale rozumieć wagę sprawy i realia, w których właśnie się znalazł. Jako gracze mogliśmy obserwować jego stopniową przemianę, uczyć się asasyńskiego rzemiosła i widzieć, jak chłopak dojrzewa. Nie wszystko przychodziło mu łatwo, ale motywacje fabularne, posypka z zemsty i dodatek czającego się zła skutecznie nas motywowały. To jedna z tych gier (nie tylko w ramach serii), gdzie jako gracze naprawdę czuliśmy potrzebę działania. Ezio nas nie irytował, był naprawdę zdroworozsądkowym chłopakiem. Dlatego tym chętniej chcieliśmy pomóc mu w dobrnięciu do celu.
Zobacz też: Monster Hunter: Wilds może być najlepszą odsłoną serii
Assassin’s Creed i Ezio, czyli wyjątkowy wygląd
A skoro było o Włoszech i młodym obywatelu Florencji, to nie bez znaczenia pozostaje sfera wizualna. Jasne, dzisiaj gra nie robi wrażenia oprawą, jednak nadal ma swój unikalny klimat. Wiecie, słoneczne Włochy i Toskania, to i odpowiednie filtry na obraz musiały się znaleźć. Ale czynnik geograficzny miał wpływ również na inne elementy, jak choćby uzbrojenie czy pancerze. Nasz Asasyn wyglądał obłędnie – zwłaszcza, gdy zainwestowaliśmy w odpowiednie zabezpieczenie ciała. Niektóre pancerze rodem z Mediolanu czy szable były istnym przejawem geniuszu kowali i rzemieślników tamtego okresu.
Samo kupowanie nowych przedmiotów było szalenie satysfakcjonujące. Pamiętam, że poza sprawdzaniem statystyk (jakże istotnych), decyzję o nowym zakupie podejmowałem również na podstawie tego, jak dana rzecz wyglądała. Jasne, zwykły i prosty miecz mógł być szalenie skuteczny, ale szabla… Cóż, niejednokrotnie złote zdobienia i inne wodotryski sprawiały, że przekładałem je ponad kilka dodatkowych punktów obrażeń. A w całym rynsztunku nasz Ezio Auditore po prostu wyglądał wyśmienicie. Jak prawdziwy włoski wojownik z ery renesansu, dzięki czemu mogliśmy skupiać się nie tylko na tych „wyższych” i ważniejszych sprawach, ale również cieszyć się z tego, co przyziemne.
Historia życia, przygody i wielu lat doświadczeń
Ezio Auditore to jedyna postać w historii Assassin’s Creed, który dostał tak dużo ekspozycji. Poza oczywiście tymi bohaterami z czasów współczesnych, tylko Ezio był obecny jako główny bohater w aż trzech odsłonach cyklu. Nie da się ukryć, że tyle „czasu ekranowego” mogło jedynie pozytywnie wpłynąć na jego odbiór przez graczy. Ale… czy aby na pewno? Przeglądając fora, zauważyłem, że niektórzy używają tego jako zarzutu wobec tego bohatera. Uznają, że jego popularność to właśnie efekt wspomnianej ekspozycji, nie zaś realnej jakości samej postaci, czy obiektywnej „wyższości” nad innymi bohaterami. Jasne, to są jakieś w miarę sensowne argumenty, lecz mam do nich kontrę. Bo widzicie, gdyby Ezio sam w sobie nie dawał się jakoś specjalnie lubić, to my mielibyśmy go po prostu dość.
A nie przypominam sobie, aby przy okazji premiery Revelations (ostatniej części trylogii) gracze negatywnie odnosili się do bohatera jako takiego. Jasne, tytuł był niejako krytykowany za ponowne odtwarzanie utartych schematów, jednak ostatecznie gra została przyjęta dobrze. Ba, to naprawdę przyzwoite zwieńczenie trylogii, która opowiedziała nam w zasadzie cały żywot asasyna z Florencji. Ciężko się w takiej sytuacji zgodzić z tezą, jakoby sympatia wobec Ezio była jakkolwiek wymuszona. Owszem, dostał dużo czas — ale na niego jak najbardziej zasługiwał.
Rada dla nowych odsłon serii Assassin’s Creed?
Swoją drogą, może to właśnie powinno stanowić jakąś drogę dla serii? Z jednej strony twórcy chcą opowiadać historie z różnych epok i realiów. Z drugiej, z jednorazowymi bohaterami czasami ciężko się zżyć. Tym bardziej, gdy ich rola z góry jest opisana jako jednorazowy udział w grze. W takiej sytuacji nie sposób poświęcić im wystarczająco dużo miejsca na zbudowanie historii, charakteru i tego, co nas jako graczy będzie pociągać.
Może dobrym pomysłem byłoby stworzyć odpowiednią postać, która później zagości w dwóch lub trzech odsłonach? Wiecie, po to, aby móc faktycznie ją poznać z różnych stron i wspólnie odbyć podróż przez jego życie i walkę w szeregach asasynów przeciwko komukolwiek akurat będą oni walczyć. Bo o tym, że seria złapała zadyszkę, to wszyscy raczej wiedzą. Wydaje mi się, że taki „przystanek” przy konkretnym bohaterze mógłby paradoksalnie dać jej trochę świeżości. Poza tym wszyscy lubimy dobre historie i bohaterów, którym szczerze kibicujemy.
Zobacz też: Tani Xbox Game Pass. Kup abonament w najlepszej cenie
Realia i lokacje idealne dla tej serii
Wracając jeszcze do samego Ezio, to ostatecznie muszę przyznać, że na jego korzyść genialnie działały realia historyczne i lokacje. Wirtualny renesans przeżywało się po prostu kapitalnie. Tym bardziej, że naszą podróż zaczęliśmy niejako w samym jego centrum, czyli Florencji. Dalsze wycieczki we Włoszech również nam dobrze zrobiły, a budowanie własnego zakonu w Rzymie czy załatwianie skrytobójczych spraw w Wenecji pozostają w pamięci na długo. A już w ogóle trafionym pomysłem było zakończenie historii bohatera poprzez jego powrót do źródeł, czyli odszukania pradawnego mistrza Altaira na Bliskim Wschodzie.
Ezio to bohater uwielbiany, który otrzymał od twórców kilka szalenie istotnych rzeczy – pasję, czas, uwagę i dużo, dużo pracy. Mało który growy bohater może poszczycić się trzema dobrymi odsłonami i tak ciekawą jak na swoje czasy rozgrywką, lokacjami i towarzyszami spotykanymi po drodze. Ostatecznie cała ta mieszanka współgrała ze sobą idealnie. Wychodzi na to, że mamy przepis na kultowego bohatera gier. Nie jest on prosty – ale jak najbardziej realny do przygotowania.
Źródło: Opracowanie własne