Zapomniane gry od Rockstar. Nie tylko GTA – te hity musisz znać!

Zapomniane gry od Rockstar. Nie tylko GTA - te hity musisz znać!
Newsy PG Exclusive Retro

Nie każdy to wie, ale twórcy ze studia Rockstar mają w portfolio wiele ciekawych gier. To nie tylko tak kultowe serie, jak Red Dead Redemption czy GTA. Przez wiele lat zdołali stworzyć również inne gry. Kilka wybranych dzisiaj powspominamy.

Spis treści:

  1. Rockstar to nie tylko GTA
  2. Czy znasz je wszystkie?
  3. Red Dead Revolver
  4. Bully
  5. Manhunt
  6. L.A. Noire

Rockstar to nie tylko GTA

Stawiam, że dla wielu graczy Rockstar = GTA. Nic dziwnego, charakterystyczne logo studia kojarzy nam się wybitnie z kultową gangsterską serią. Na drugim miejscu można śmiało wymienić western w postaci Red Dead Redemption 1 i 2. Ale to przecież nie wszystko! Ci utalentowani twórcy maczali palce w naprawdę wielu produkcjach. Z elementów charakterystycznych należy wspomnieć, że wiele z nich ociekało ciężkim, brutalnym wręcz klimatem. Samej przemocy też nie brakowało…

Na dziś wybrałem cztery wyjątkowe produkcje, które wyszły spod “piór” twórców Rockstar. Jedna z gier to protoplasta znanej wszystkim serii, ale nie zabrakło też innych produkcji. Tak czy inaczej, będzie ciekawie.

Czy znasz je wszystkie? Zapomniane gry od Rockstar

Nie ma sensu przedłużać — oto pierwszy odcinek serii o zapomnianych i nieznanych grach od Rockstar. Przed wami pierwsza wyselekcjonowana czwórka!

Red Dead Revolver – pierwszy western sprzed lat

Zanim Rockstar zdobyło świat serią GTA i poruszyło serca graczy melancholijnym westernem Red Dead Redemption, wypuściło grę, o której dziś mało kto pamięta — Red Dead Revolver. To tytuł, który nie miał jeszcze rozmachu znanego z późniejszych hitów studia, ale już wtedy nosił w sobie zalążki przyszłej legendy. Wydana w 2004 roku gra była dzika, brutalna i bardzo stylowa — i choć nie miała otwartego świata, oferowała coś, czego wcześniej nie było: western w czystej, surowej formie.

Zobacz też: Mega promocja na polski hit na PC! Gra do kupienia taniej o 96%

Wcielaliśmy się w Reda Harlowa — rewolwerowca z przeszłością i misją zemsty. Rozgrywka była prosta, poziomy zamknięte, a pojedynki rodem z spaghetti westernów. Ale to właśnie w tej prostocie tkwił urok. Red Dead Revolver nie próbował być wszystkim naraz — zamiast tego skupił się na klimacie, stylu i charakterze, który wyróżniał się na tle ówczesnych gier. Dziś, patrząc z perspektywy czasu, można powiedzieć, że był to szkic, który Rockstar później przekształcił w pełnoprawne arcydzieło, jakim stało się Red Dead Redemption.

Jeśli więc kochasz GTA, podziwiasz świat Marstona czy Morgana, a Red Dead Redemption to dla ciebie coś więcej niż gra — warto cofnąć się do korzeni. Red Dead Revolver to nie tylko zapomniany rozdział w historii Rockstara, ale też niedoceniona perła, która rozpoczęła coś naprawdę wielkiego.

Bully – GTA, ale w szkole

Bully to jedna z najbardziej osobliwych, ale też najodważniejszych gier w katalogu Rockstara. Zamiast klasycznego świata gangów czy dzikiego zachodu, twórcy GTA zabrali nas do szkoły — dosłownie. Wydana w 2006 roku gra opowiada o Jimmy’m Hopkinsie, zbuntowanym nastolatku, który trafia do Bullworth Academy, elitarnej szkoły z piekła rodem. Nie ma tu mafii, broni palnej ani krwawych pościgów, ale jest proca, deskorolka, odklejony dyrektor i szkolna hierarchia, którą trzeba zburzyć.

Zobacz też: Xbox Game Pass do kupienia tanio! Skorzystaj, zanim promocja się skończy

To, co wyróżnia Bully, to nie tylko miejsce akcji, ale też ton — ironiczny, buntowniczy i celnie komentujący młodzieżową rzeczywistość. Gra przypominała miniaturowe GTA w szkolnych realiach, gdzie zamiast napadów na bank mieliśmy bitwy z osiłkami, romanse z uczennicami, testy do zaliczenia i noce spędzone na przemycaniu petard do internatu. Rockstar wziął wszystko, co zna z ulic — i przeniósł to na szkolne korytarze, z taką samą zadziornością i bezczelnością.

Dziś Bully to kultowy klasyk, o którym fani wciąż mówią z błyskiem w oku. Nie miał rozmachu Red Dead Redemption, nie sprzedał się jak GTA, ale miał to coś: duszę, osobowość i odwagę, by pokazać świat dorastania bez filtrów i lukru. I właśnie dlatego tak wielu graczy wciąż marzy o kontynuacji. W końcu każdy z nas ma w sobie trochę buntownika z Bullworth.

Manhunt – brutalność na całego

Manhunt to najciemniejszy zakamarek katalogu Rockstara — gra, która nie tylko szokowała przemocą, ale też stawiała gracza w wyjątkowo niewygodnej roli. Wydany w 2003 roku tytuł opowiada historię Jamesa Earla Casha, skazańca, który zamiast celi śmierci trafia do piekła innego rodzaju: zamkniętego, opustoszałego miasta, gdzie każdy ruch rejestrują ukryte kamery, a jego życie stało się krwawym reality show. To nie przygoda. To walka o przetrwanie, reżyserowana przez sadystycznego manipulatora zza kulis.

Zobacz też: Wcześniej kosztowało 160 zł, ale teraz średniowieczne RPG jest za darmo na Steam

W przeciwieństwie do GTA czy Red Dead Redemption, które – mimo przemocy – oferują przestrzeń do zabawy i eksploracji, Manhunt jest duszny, klaustrofobiczny i brutalny z premedytacją. Skrytobójstwa to nie opcja – to reguła. A im bardziej wymyślna egzekucja, tym wyższa ocena od “producenta”. Kamera nocna, stłumione oddechy i dźwięki kroków przeciwników sprawiają, że gra bardziej przypomina psychologiczny horror niż typowy skradankowy thriller. To nie jest tytuł, który daje satysfakcję — on sprawdza, jak daleko jesteś w stanie się posunąć.

Choć Manhunt został zakazany w wielu krajach, a media nie szczędziły mu krytyki, nie sposób odmówić mu odwagi i charakteru. Rockstar stworzył coś, co było nie tyle grą, co komentarzem społecznym — o przemocy, konsumpcji i o tym, jak bardzo można znieczulić widza, jeśli pokaże mu się wystarczająco szokujące widowisko. To tytuł dla tych, którzy nie szukają komfortu. Dla tych, którzy nie boją się zanurzyć w ciemność i wyjść z niej… trochę inni.

L.A. Noire – zapomniana perełka, GTA z detektywami

L.A. Noire to zupełnie inna twarz Rockstara — bardziej stonowana, dojrzalsza i zaskakująco poważna. Zamiast pościgów, wybuchów i gangsterskiej chwały znanej z GTA, dostajemy opowieść o prawdzie, winie i cichym rozkładzie moralnym, który toczy powojenne Los Angeles. Wcielając się w detektywa Cole’a Phelpsa, byłego żołnierza z bagażem doświadczeń, gracz wyrusza w śledcze podróże przez miasto, które lśni złotem na powierzchni, ale gnije w środku.

Zobacz też: Xbox Game Pass w czerwcu 2025 – co nowego? Duża dawka gier

Największą siłą gry jest jej unikalne podejście do narracji i interakcji. L.A. Noire wykorzystuje rewolucyjną technologię MotionScan, która pozwala na odczytywanie emocji i mikroekspresji postaci podczas przesłuchań. Tu nie wystarczy słuchać — trzeba czytać twarze, analizować nerwowe tiki, wahania głosu, uniki wzroku. To detektywistyczne doświadczenie, które wymaga uważności i intuicji, a nie tylko celnego strzału.

To gra z duszą starego Hollywoodu i goryczą powojennego rozczarowania. Nie opowiada o tym, jak być bohaterem. Pokazuje, jak trudno nim zostać. W cieniu luksusowych klubów i policyjnych gabinetów czają się tajemnice, których może lepiej nie odkrywać. L.A. Noire nie jest klasycznym hitem — to tytuł, który zostaje z tobą, bo mówi coś prawdziwego o ludzkiej naturze i o tym, że nie zawsze da się odróżnić dobro od zła jednym spojrzeniem. Nawet jeśli naprawdę się patrzysz.

Źródło: Opracowanie własne

Dawid Szafraniak
O autorze

Dawid Szafraniak

Redaktor
Pierwsze growe szlify zbierał jeszcze w erze PS1, aby później zapoznawać się z kolejnymi wcieleniami japońskiej konsoli, skosztować Xboksa i Switcha. Ostatecznie najbardziej lubi PC, a ostatnio nawet i granie w chmurze. Królują u niego FPS-y, gry akcji nieczęsto górujące nad filmami i tytuły wyścigowe, które podobno #nikogo. Święta Trójca gamingu? Pierwsze Modern Warfare, seria Mass Effect i Uncharted. Bez tego nic nie miałoby sensu. Poza grami lubi planować kolejne podróże i chwytać za aparat fotograficzny podczas meczów piłki nożnej.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie