Zapomniane gry od Rockstar. Nie tylko GTA – te hity musisz znać!
Nie każdy to wie, ale twórcy ze studia Rockstar mają w portfolio wiele ciekawych gier. To nie tylko tak kultowe serie, jak Red Dead Redemption czy GTA. Przez wiele lat zdołali stworzyć również inne gry. Kilka wybranych dzisiaj powspominamy.
Spis treści:
Rockstar to nie tylko GTA
Stawiam, że dla wielu graczy Rockstar = GTA. Nic dziwnego, charakterystyczne logo studia kojarzy nam się wybitnie z kultową gangsterską serią. Na drugim miejscu można śmiało wymienić western w postaci Red Dead Redemption 1 i 2. Ale to przecież nie wszystko! Ci utalentowani twórcy maczali palce w naprawdę wielu produkcjach. Z elementów charakterystycznych należy wspomnieć, że wiele z nich ociekało ciężkim, brutalnym wręcz klimatem. Samej przemocy też nie brakowało…
Na dziś wybrałem cztery wyjątkowe produkcje, które wyszły spod “piór” twórców Rockstar. Jedna z gier to protoplasta znanej wszystkim serii, ale nie zabrakło też innych produkcji. Tak czy inaczej, będzie ciekawie.
Czy znasz je wszystkie? Zapomniane gry od Rockstar
Nie ma sensu przedłużać — oto pierwszy odcinek serii o zapomnianych i nieznanych grach od Rockstar. Przed wami pierwsza wyselekcjonowana czwórka!
Red Dead Revolver – pierwszy western sprzed lat
Zanim Rockstar zdobyło świat serią GTA i poruszyło serca graczy melancholijnym westernem Red Dead Redemption, wypuściło grę, o której dziś mało kto pamięta — Red Dead Revolver. To tytuł, który nie miał jeszcze rozmachu znanego z późniejszych hitów studia, ale już wtedy nosił w sobie zalążki przyszłej legendy. Wydana w 2004 roku gra była dzika, brutalna i bardzo stylowa — i choć nie miała otwartego świata, oferowała coś, czego wcześniej nie było: western w czystej, surowej formie.
Zobacz też: Mega promocja na polski hit na PC! Gra do kupienia taniej o 96%
Wcielaliśmy się w Reda Harlowa — rewolwerowca z przeszłością i misją zemsty. Rozgrywka była prosta, poziomy zamknięte, a pojedynki rodem z spaghetti westernów. Ale to właśnie w tej prostocie tkwił urok. Red Dead Revolver nie próbował być wszystkim naraz — zamiast tego skupił się na klimacie, stylu i charakterze, który wyróżniał się na tle ówczesnych gier. Dziś, patrząc z perspektywy czasu, można powiedzieć, że był to szkic, który Rockstar później przekształcił w pełnoprawne arcydzieło, jakim stało się Red Dead Redemption.
Jeśli więc kochasz GTA, podziwiasz świat Marstona czy Morgana, a Red Dead Redemption to dla ciebie coś więcej niż gra — warto cofnąć się do korzeni. Red Dead Revolver to nie tylko zapomniany rozdział w historii Rockstara, ale też niedoceniona perła, która rozpoczęła coś naprawdę wielkiego.
Bully – GTA, ale w szkole
Bully to jedna z najbardziej osobliwych, ale też najodważniejszych gier w katalogu Rockstara. Zamiast klasycznego świata gangów czy dzikiego zachodu, twórcy GTA zabrali nas do szkoły — dosłownie. Wydana w 2006 roku gra opowiada o Jimmy’m Hopkinsie, zbuntowanym nastolatku, który trafia do Bullworth Academy, elitarnej szkoły z piekła rodem. Nie ma tu mafii, broni palnej ani krwawych pościgów, ale jest proca, deskorolka, odklejony dyrektor i szkolna hierarchia, którą trzeba zburzyć.
Zobacz też: Xbox Game Pass do kupienia tanio! Skorzystaj, zanim promocja się skończy
To, co wyróżnia Bully, to nie tylko miejsce akcji, ale też ton — ironiczny, buntowniczy i celnie komentujący młodzieżową rzeczywistość. Gra przypominała miniaturowe GTA w szkolnych realiach, gdzie zamiast napadów na bank mieliśmy bitwy z osiłkami, romanse z uczennicami, testy do zaliczenia i noce spędzone na przemycaniu petard do internatu. Rockstar wziął wszystko, co zna z ulic — i przeniósł to na szkolne korytarze, z taką samą zadziornością i bezczelnością.
Dziś Bully to kultowy klasyk, o którym fani wciąż mówią z błyskiem w oku. Nie miał rozmachu Red Dead Redemption, nie sprzedał się jak GTA, ale miał to coś: duszę, osobowość i odwagę, by pokazać świat dorastania bez filtrów i lukru. I właśnie dlatego tak wielu graczy wciąż marzy o kontynuacji. W końcu każdy z nas ma w sobie trochę buntownika z Bullworth.
Manhunt – brutalność na całego
Manhunt to najciemniejszy zakamarek katalogu Rockstara — gra, która nie tylko szokowała przemocą, ale też stawiała gracza w wyjątkowo niewygodnej roli. Wydany w 2003 roku tytuł opowiada historię Jamesa Earla Casha, skazańca, który zamiast celi śmierci trafia do piekła innego rodzaju: zamkniętego, opustoszałego miasta, gdzie każdy ruch rejestrują ukryte kamery, a jego życie stało się krwawym reality show. To nie przygoda. To walka o przetrwanie, reżyserowana przez sadystycznego manipulatora zza kulis.
Zobacz też: Wcześniej kosztowało 160 zł, ale teraz średniowieczne RPG jest za darmo na Steam
W przeciwieństwie do GTA czy Red Dead Redemption, które – mimo przemocy – oferują przestrzeń do zabawy i eksploracji, Manhunt jest duszny, klaustrofobiczny i brutalny z premedytacją. Skrytobójstwa to nie opcja – to reguła. A im bardziej wymyślna egzekucja, tym wyższa ocena od “producenta”. Kamera nocna, stłumione oddechy i dźwięki kroków przeciwników sprawiają, że gra bardziej przypomina psychologiczny horror niż typowy skradankowy thriller. To nie jest tytuł, który daje satysfakcję — on sprawdza, jak daleko jesteś w stanie się posunąć.
Choć Manhunt został zakazany w wielu krajach, a media nie szczędziły mu krytyki, nie sposób odmówić mu odwagi i charakteru. Rockstar stworzył coś, co było nie tyle grą, co komentarzem społecznym — o przemocy, konsumpcji i o tym, jak bardzo można znieczulić widza, jeśli pokaże mu się wystarczająco szokujące widowisko. To tytuł dla tych, którzy nie szukają komfortu. Dla tych, którzy nie boją się zanurzyć w ciemność i wyjść z niej… trochę inni.
L.A. Noire – zapomniana perełka, GTA z detektywami
L.A. Noire to zupełnie inna twarz Rockstara — bardziej stonowana, dojrzalsza i zaskakująco poważna. Zamiast pościgów, wybuchów i gangsterskiej chwały znanej z GTA, dostajemy opowieść o prawdzie, winie i cichym rozkładzie moralnym, który toczy powojenne Los Angeles. Wcielając się w detektywa Cole’a Phelpsa, byłego żołnierza z bagażem doświadczeń, gracz wyrusza w śledcze podróże przez miasto, które lśni złotem na powierzchni, ale gnije w środku.
Zobacz też: Xbox Game Pass w czerwcu 2025 – co nowego? Duża dawka gier
Największą siłą gry jest jej unikalne podejście do narracji i interakcji. L.A. Noire wykorzystuje rewolucyjną technologię MotionScan, która pozwala na odczytywanie emocji i mikroekspresji postaci podczas przesłuchań. Tu nie wystarczy słuchać — trzeba czytać twarze, analizować nerwowe tiki, wahania głosu, uniki wzroku. To detektywistyczne doświadczenie, które wymaga uważności i intuicji, a nie tylko celnego strzału.
To gra z duszą starego Hollywoodu i goryczą powojennego rozczarowania. Nie opowiada o tym, jak być bohaterem. Pokazuje, jak trudno nim zostać. W cieniu luksusowych klubów i policyjnych gabinetów czają się tajemnice, których może lepiej nie odkrywać. L.A. Noire nie jest klasycznym hitem — to tytuł, który zostaje z tobą, bo mówi coś prawdziwego o ludzkiej naturze i o tym, że nie zawsze da się odróżnić dobro od zła jednym spojrzeniem. Nawet jeśli naprawdę się patrzysz.
Źródło: Opracowanie własne