Ubisoft chciałby się sprzedać, ale rzekomo jest wyśmiewany
Ubisoft nie ma lekko. Potencjalnym ratunkiem byłoby przejęcie. Problem w tym, że podobno ewentualni nabywcy tylko wyśmiewają Francuzów.
Jeden z największych gigantów branży gamingowej na świecie ma ostatnio sporo problemów. Firma przecież znowu anulowała kolejne 3 gry i przesunęła datę premiery niezwykle problematycznego Skull & Bones. Jasne, zawsze pozostaje Assassin’s Creed Mirage czy Avatar: Frontiers of Pandora, ale niekoniecznie jest to pocieszające dla korporacji.
Ubisoft dąży do bycia przejętym
Dlatego też firma szukać ma chętnych nabywców. To logiczny krok w obliczy problemów finansowych i terminowych o podłożu zapewne jeszcze głębszym, niż się wydaje. W końcu podobnie zrobiło Activision Blizzard obecnie kupowane przez Microsoft. Gigant miał problemy z oskarżeniami o molestowanie i złe opinie o kierownictwie, więc po prostu… się sprzedał. Ubi niekoniecznie może się to udać.
Jeff Grubb poruszył ten temat na Twitterze. Zdaniem dobrze obeznanego informatora, korporacja już sprawdzała, czy ktoś byłby na nich chętny. To o tyle ciekawe, że wcześniej pojawiały się podobne plotki, ale szefostwo firmy je ukróciło.
Ubisoft na pewno już robił rundy, proponując przejęcia i fuzje z innymi podobnymi firmami i w większości zostało to wyśmiane. Po prostu nie radzi sobie za dobrze. Jego siłą była rozproszona struktura rozwoju, a teraz jest to obciążeniem.
– wyjawił Jeff Grubb na Twitterze
Firma obecnie ma “próbować to przetrwać”. Grubb zapytany o to, czy firma zdecyduje się na redukcje i skupienie wokół “głównych marek” odpowiedział, że “wszystko jest na stole”. To o tyle ciekawe, że firma obecnie nie radzi sobie za dobrze także dlatego, iż ich każde podejście do gier-usług spaliło na panewce. Istnieje więc spora szansa, że projekty w stylu Assassin’s Creed Infinity mogą ich uratować, ale ich premiera to kwestia dość odległej przyszłości. Co więc stanie się do tej pory? Nie zdziwiłbym się, gdyby spora część zapowiedzianych projektów umarła, zanim kiedykolwiek gracze zobaczyliby je na własne oczy.