Recenzja Kirby and the Forgotten Land. Tutaj ssie tylko gracz
Gra: Kirby and the Forgotten Land
Recenowana na: Switch
Kirby and the Forgotten Land nie tylko mnie zaskoczyło, ale także zmiotło z planszy. Dobrze, że tytułowy różowy kulek zdążył mnie zassać z powrotem, bo bym nie wpadł w kalejdoskop niezwykle trafionych pomysłów.
Ponad tydzień temu uruchomiłem nowego Kirbiego i nieświadomy tego, co mnie czeka, ruszyłem na nową przygodę. Nie musiałem długo czekać na pierwsze zaskoczenia. Role się nieco odwróciły, bowiem to różowy odkurzacz został zassany przez wyrwę w czasoprzestrzeni, która również porwała także kilkaset jego przyjaciół. O dziwo, po drugiej stronie nic nie przypomina gwiazdkowej planety, a bardziej jakąś post-apokaliptyczną wizję naszej, ludzkiej, przyszłości.
Chwilę później pojawia się niebieski wiewiór z nadgryzionym uchem, który prędko staje się naszym kompanem w podróży. I w tym momencie fabuła nagle schodzi na drugi plan, dając deweloperom pole do popisu. Nadmienię tylko, że historia rozwija się na sam koniec, dając nam naprawdę emocjonujący i zaskakujący finisz. W międzyczasie czekało mnie fantastyczne około 15 godzin zasysania przeciwników i najróżniejszych obiektów. Kiedy myślałem, że już dochodzę finału gry, okazało się, iż czeka mnie kolejny zestaw poziomów. W ten miły sposób zaskoczyłem się aż 3 razy.
Tej, specjaliści z innych firm. Uczcie się od twórców Kirby and the Forgotten Land
W Kirbim wszystko jest proste jak budowa cepa. Gracz po prostu odblokowuje kolejne krainy. Każda z nich zawiera zwykle po 5 poziomów i jest zakończona nieco wymagającą walką z bossem. A co potrafi sam Kirby? Jego główną zdolnością jest wsysanie przeciwników lub np. samochodów czy pachołków, by jego wsyśnięte zdobycze w zamian oddały mu swoją moc.
I tu wkracza pewna nowość w tej serii platformówek, ponieważ nareszcie można rozwijać część umiejętności, wydając punkty zdobywane podczas przechodzenia poziomów. Brzmi super na papierze, a w rzeczywistości sprawdza się jeszcze lepiej. Nie ma tutaj jakichś przekombinowanych drzewek rozwoju czy miliona zbędnych mechanik. Wszystko jest po coś i wszystko ma sens, a przede wszystkim sprawia przyjemność w swojej prostocie.
Twórcy Kirbiego, skromnością to Wy nie grzeszycie
Moim największym problemem z Kirby and the Forggotten Land jest to, że ciężko mi się zdecydować na jego największą zaletę. Poziomy są rewelacyjnie zaprojektowane dzięki przemyślanemu bawieniu się przestrzenią. Muzyka brzmi znakomicie i budzi u mnie wspomnienia z oglądania JoJo’s Bizarre Adventure. Skręt w lekko RPG-ową stronę odświeżył rozgrywkę, a i dodatkowe minigry nie są wcale zbędnymi zapychaczami.
Jednak to dość nieoczywista rzecz kazała mi kilkukrotnie wracać do Kirbiego – to, jak niesamowicie urocza jest to platformówka. Nigdy tak nie miałem w przypadku ogrywania jakiejkolwiek gry i pisze to 23-letni chłop, który szybciej “walił w joystick”, niż umiał pisać i czytać.
Kirby tak naprawdę “ssie” tylko w jednej kwestii
Nie ukrywam, przed premierą niesamowicie najarałem się na tryb kooperacji, bo akurat w ostatnich tygodniach szukałem tytułu na Switcha do ogrania z moją dziewczyną. Przechodzenie z nią części leveli sprawiło, że w końcu odkryłem jedyną wadę Kirbiego.
Niestety, ale co-op nie przypadnie każdemu do gustu ze względu na totalny brak równouprawnienia w rozgrywce. Drugi gracz wciela się w postać pozbawioną mocy różowego kulka, a w zamian otrzymuje dzidę wraz z osobnym zestawem ataków. Ten robi po prostu za pomocnika, jednak to pierwsze skrzypce gra osoba wcielająca się w tytułowego zasysacza.
Od kooperacji oczekuję grania jak równy z równym, a tu tego nie ma. Może mieć to jednak swoje plusy, gdy chcecie w Kirby and the Forgotten Land zagrać z naprawdę niedoświadczonym graczem. Wtedy w zależności od preferencji dacie mu pomagać albo to Wy będziecie pełnili rolę wsparcia z dzidą w ręce.
Twórcy Kirby and the Forgotten Land to klasyczny przykład “Tak? Potrzymaj mi piwo”
Odnoszę wrażenie, że Nintendo powiedziało twórcom z HAL Laboratory “Tu macie pieniądze, zróbcie z nimi co tam chcecie, ale ma wyjść z tego bestseller”, a oni bez zawahania ruszyli do pracy nad Zapomnianą Krainą. Od pierwszych sekund po uruchomieniu produkcji gracz jest bombardowany pozornie prostymi rzeczami, które sprawiają, że szczęka opada na wysokość podłogi. Jesteście starzy, młodzi – bez różnicy. Świetna zabawa gwarantowana.
Kirby and the Forgotten Land
Ssałem, aż miło. Istny must have na Switcha
Różowy kulek w zapomnianej krainie nie tylko daje radę, ale oferuje jedno z najlepszych doświadczeń na Pstryczka. Tytuł prawie idealny, a przynajmniej do momentu uruchomienia trybu kooperacji.
Plusy:
- Pomysłowość poziomów na miarę platformówki 2022 roku
- Nowy Kirby kipi swoim urokiem
- Zagadki i ukryte etapy
- W sam raz dla fanów maxowania gier
- Świetny soundtrack, który aż chciałbym mieć na płycie
- Różnorodność rozgrywki
- Skręcenie w lekko RPG-ową stronę
- Choć fabuły nie ma za wiele, pod koniec niesamowicie się rozkręca
- Gra jest zaskakująco długa
Minusy:
- Nie kupuję wizji twórców na tryb kooperacji