recenzja Dziedzictwo Hogwartu

Recenzja Dziedzictwo Hogwartu. Magiczny RPG z niewybaczalnymi pomysłami

Gra: Dziedzictwo Hogwartu

Producent: Avalanche Software

Recenowana na: PS5

Ogromny świat, popularne uniwersum i rozgrywka na dziesiątki godzin. Oto recenzja Dziedzictwo Hogwartu, przez którą machniecie na mnie różdżką.

Raz na jakiś czas na świat przychodzi gra ambitna, a my jesteśmy świadkami jej wielkości. Możemy dotknąć czegoś wyjątkowego, zobaczyć dzieło utkane z algorytmów, grafiki i słów. Czekamy na nie pożądliwie, broniąc z całych sił, wypowiadając zaklęcia antybugowe i ochronne, wierząc, że to co widać jest świetne i takie będzie w chwili premiery. Czy w przypadku Dziedzictwa Hogwartu wiara okazała się słuszna, a magia zapowiedzi prawdziwa? Szczerość bywa niebezpieczna, dlatego dokonam autopsji gry wpierw podając Wam środek przeciwbólowy – to pierwsza gra z uniwersum Harry’ego Pottera, która ma ręce i nogi. Jest projektem monumentalnym w świecie pikseli, ale osobom nie związanym uczuciowo z literaturą Rowling i adaptacjami filmowymi będzie ciężko pojąć tę magię. Ja reprezentuję grupę realistów i z chęcią rzuciłbym na niektóre elementy gry czar Reparo (naprawy).

Hogwart Legacy to propozycja dla turystów

To powiedziawszy rzućmy nieco światła na to, czym jest nowe RPG. Mamy tu trochę Wiedźmina 3, trochę Fable i trochę gier niespecjalnie obwieszonych nagrodami. Nosi w sobie łańcuch DNA wielu pokoleń i korzysta z ich osiągnięć w tym konkretnym gatunku. Podstawą jest duży, otwarty świat przedstawiający szkołę dla czarodziejów i jej okolice. Nie znam dokładnego metrażu, ale chcąc zwiedzić wszystko na piechotę padniecie z wyczerpania. To ogromny teren, pod względem topografii dość nierównomierny i wypełniony lasami (w tym sławny Zakazany Las), jaskiniami, miasteczkiem dla czarodziejów i z rzadka jakąś niewielką wioską albo zamkiem. Kiedy tylko odsłonimy większą część mapy odległości między lokacjami zaczną doskwierać w pięty, ale tu z pomocą przyjdą dwa rozwiązania – możemy automatycznie teleportować się korzystając ze stref Płomieni albo wskoczyć na miotłę lub hipogryfa i pofruwać, mając przed oczami niezgorsze krajobrazy.

Raczej nikogo nie zaskoczę mówiąc, że to właśnie Hogwart jest centralnym punktem na mapie i jednocześnie najciekawszym. Okazała budowla mieści w sobie sale wykładowe o różnym przeznaczeniu dydaktycznym, pomieszczenia mieszkalne dla uczniów z 4 domów (Gryfindor, Slitherin, Ravenclaw i Hufflepuff), łączniki i sale z majestatycznymi rzeźbami, obrazami i rzeczami symbolizującymi dawną historię Hogwartu. Z pośród wszystkich lokacji wygląda najbardziej szczegółowo i zwyczajnie chce się zrobić wycieczkę wzdłuż i wszerz gotyckiej architektury.

Wewnątrz nie jest to jednak dokładnie ta sama placówka, jaką kojarzycie choćby z całej serii filmów o Harrym Potterze. Wystrój koresponduje z umiejscowieniem akcji w innym czasie, czyli około stu lat przed Kamieniem Filozoficznym. Toteż wydarzenia w grze nie dotyczą potężnego okularnika z blizną, a wyrwanego z kontekstu młodzika z czystą kartą. Historia skupia się na postaci bez głębszej genezy, imienia czy nawet narzuconego wyglądu. To jakie ma włosy, charakter głosu, a nawet płeć mamy ustalić z pomocą kreatora. I nie jest on jakiś nadzwyczajny. Mówiąc wprost, do tego z Cyberpunka 2077 lub FIFA 23 nie ma podjazdu.

Bohater i historia bez wyrazu

Ale ponad ograniczeniem w rzeźbieniu twarzy bohatera bardziej martwi mnie jego nijakość. Wiele gier w przeszłości powtarzało problem z zaangażowaniem się gracza w los kontrolowanej postaci, właśnie z powodu rozpoczęcia przygody z awatarem bez “stałego przydziału”. Na start wiemy tylko, że to młody adept sztuki magii z wielkimi predyspozycjami, który ze sporym opóźnieniem trafia do Hogwartu, aby szkolić się na czarodzieja. W miarę postępu historii rozwijamy potrzebne umiejętności, ale nie charakter. Nie istnieje tu żaden system moralności bohatera czy szacunku. Rozmowy z NPC-ami przebiegają niemal jednowymiarowo, z możliwością wyboru 2 opcji dialogowych, acz zawsze prowadzą do tej samej puenty – bierzemy zadanie i kończymy je w mniej lub bardziej przyjaznej atmosferze. W Hogwart Legacy nie ma opcji, by zostać złym człowiekiem, na własne podobieństwo stworzyć chuligana z różdżką. To mnie zwyczajnie zabolało…

Skazany na magika do rany przyłóż oczekiwałem przynajmniej głównej fabuły z jajem, kontrowersyjnych wydarzeń i przeciwników, które sprawią, że zaangażuje się na równi w edukację magiczną i miejscową intrygę. Po kilkudziesięciu godzinach na uczelni i poza nią doszedłem do przykrego wniosku: to nie jest gra dla dorosłych. W tym sensie, że opowieść jak i świat Hogwartu są aż za bardzo cukierkowe, z bezpieczną narracją i nieskomplikowanym ciągiem przyczynowo-skutkowym. W fabule zaszyto przekaz moralny na poziomie bajki dla dzieci. I gdyby to jeszcze była bajka z humorem lub czarnym charakterem o silnej potrzebie czynienia zła… Niestety żadnej z tych rzeczy tutaj nie znajdziecie.

Aby jednak być sprawiedliwym w osądzie, stwierdzam, że jest to jedno z tych RPG, gdzie dominujący wątek scenariusza jest gorszy od zadań pobocznych. W tym konkretnym elemencie Dziedzictwo Hogwartu niejako błyszczy, daje satysfakcję z poznawania małych historii. Przykładowo jest szansa zapuścić się do skryptorium Salazara Slytherina, gdzie możemy przyswoić zaklęcie Crucio (do torturowania przeciwników). Kontynuacja tego questa to z kolei ścieżka po rodzinnych dramatach, relacjach ludzi w obliczu klątwy i prób odczarowania za wszelką cenę. Poboczne misje są dojrzałe dzięki zademonstrowaniu NPC-ów z ludzkimi problemami. Są też zadania spuszczające z tonu, np. w bibliotece czeka na nas quiz z wiedzy nt. czarów, postaci i przedmiotów, niedaleko Hogwartu zaimplementowano kort do mini-gry. I co najważniejsze, nie odczuwa się, że stanowią zapychacze do fabuły, są notabene lepiej skonstruowane od niejednej głównej misji. Moim faworytem jest ekskluzywna misja na PS5 – The Haunted Hogsmeade Shop – to popisówka Avalanche Studio i zarazem dowód na to, że można w genialnym stylu przedstawić quest z kreatywnymi zagadkami i w upiornym klimacie. Nie wiem jak reszta, ale ja chciałbym żeby cała gra była jak ta misja, czyli poważniej traktowała treść jak i motyw edukacji. Bo naprawdę, w Hogwarcie egzaminy końcowe zaliczyliby na 5 nawet mugole z deficytem mózgu.

W grze jak w życiu – każdy uczeń czeka na dzwonek

Przychodząc na zajęcia z zamiarem przyswojenia zaklęć i obycia z magią, oczekiwałem wyzwań, zapadających w pamięć mini-gier, ewentualnie konieczności zapamiętania ruchu różdżką… Zawiodłem się na tym jak cholera. Etap praktycznej nauki czarów sprowadzono do poprowadzenia kursora i klikania przycisków akcji, coś w rodzaju bardzo powolnego QTE. Żałość i smutek, że zaklęcia potraktowano jakby były czymś zupełnie banalnym. Z każdym kolejnym zaklęciem obronnym, ataku lub o specyfice wykraczającej poza walkę, w tej materii nic kompletnie się nie zmienia, przez co schematyzm dobitnie zabija radość z edukacji. Nie ratują tego ani krótkie cutscenki z lekcji, ani pojedyncze przypadki, gdzie nauczyciele zlecają nam co bardziej kreatywne zadania wyrównawcze. Odnoszę wrażenie, że system edukacji w Hogwarcie zrobiono na siłę. A szkoda, bo większość wykładowców, zarówno wyglądem jak i charakterem, przedstawiono jako interesujące persony.

recenzja Dziedzictwo Hogwartu

Cóż, w takich okolicznościach pozostaje nam zrobić to samo, co w rzeczywistości – odhaczyć jak najszybciej lekcje i zająć się ciekawszymi aktywnościami. W tych kategoriach może nie jest aż tak kolorowo, ale na mapie jest tyle zadań pozaklasowych, że coś powinno wpaść Wam w oko. Można zabrać się za zagadki matematyczne na terenie szkoły, zagadki Merlina związane z przenoszeniem lub niszczeniem obiektów, wstąpić na arenę walki, wziąć udział w wyścigu na czas w przejażdżce na miotle. Ogółem w menu jest tona wyzwań eksploracyjnych, walki, znajdziek i misji i dzięki nim każdorazowo możemy zgarnąć punkty doświadczenia i odblokować nowe przedmioty, które podniosą statystyki postaci.

Expimy, expimy, aż się wykoksimy!

O umiejętnościach pewnie już co nieco wiecie, ale dla spokojności przytoczę podstawy. Nasz czarodziej od samego początku może poprawiać statystyki zdrowia, obrony i defensywy poprzez zmianę ciuchów w osobistym ekwipunku. Stąd warto klikać na skrzynie, zbierać worki pozostawione przez pokonanych wrogów i zaliczać wyzwania. Tu jednak twórcy popełnili niewybaczalny błąd, bowiem nie sprawdzimy zawartości, dopóki nie wpakujemy skarbów do ekwipunku. A jest on ograniczony aż do bólu i szybko zorientujemy się, że ręczne usuwanie lub częste odwiedziny w sklepach staną się irytującą rutyną.

recenzja Dziedzictwo Hogwartu

Do pewnego momentu tylko w ten sposób odczujemy progres, ale po zakończeniu konkretnej misji głównej odblokujemy klasyczny system talentów z podziałem na kategorie. Zdobyte punkty rozdamy na nowe czary i ich wzmocnienie, na wydłużone działanie eliksirów, czy funkcję tworzenia zestawów zaklęć. To ostatnie szczególnie ułatwia etapy starć z potworami, czarodziejami i resztą magicznego plugastwa. W krótkim czasie ilość poznanych czarów (30) przekroczy liczbę dostępnych okienek do ich przypisania, więc trzeba umiejętnie wybrać czary na różne sytuacje i typy wrogów. Czasem możemy uznać, że lepiej będzie zakraść się za goblina (zaklęcie Kameleona) i wyeliminować go pasywnym Petrificus Totalus (paraliż), innym razem przyda się komplet czarów eksplodujących i np. zamrażający. Wszystko jest kwestią własnego stylu gry i podejścia do problemu.

A czy czarowanie jest doświadczeniem przyjemnym? Mam na ten temat podzielne zdanie. Bo z jednej strony cieszy to, że mamy dużą swobodę w załatwianiu problemów i system rzucania zaklęć opiera się na zużyciu mocy czaru i jej ponownym załadowaniu, więc wymusza pewien rozsądek i taktykę w trakcie walki z trudniejszymi agresorami. Natomiast z mojej strony komicznie wygląda sposób ochrony przed atakami w ramach uników. To przypomina nieco mechanikę z typowych RPG akcji i przez to poziom realizmu spada do zera. O takich rzeczach nie śniła autorka Harry’ego Pottera, ani widzowie filmowej wersji. Wydawałoby się, że czarodzieje stosują przede wszystkim techniki odpierania ataków magią, a nie skacząc jak antylopy na Serengeti. Oczywiście do zabezpieczania punktów HP możemy użyć zaklęcia Protego jako tarczy, ale nie da rady zablokować ataków oznaczonych czerwonym kolorem.

Pewnie mógłbym wszystko zwalić na zbyt wybujałe wyobrażenie nt. korzystania z zaklęć, ale po grze czerpiącej ze źródełka Rowling i ogólnie magii jako takiej, patrzę na Dziedzictwo Hogwartu inaczej niż na jakiekolwiek fantasy RPG. Marzyło mi się, że czary użytkowe zostaną silniej wszczepione w rdzeń rozgrywki, niż tylko do prostych zagadek, w których musimy coś przesunąć, podpalić, naprawić bądź zniszczyć. Zmierzam do tego, że czary mają limitowane zastosowanie. Nie został wykorzystany potencjał magii, nie zazębia się ze słabościami wrogów i poziom jej oddziaływania na otoczenie jest znikomy.

Dziedzictwo Hogwartu niby ładne, ale to widoki z 2019 roku

W tym elemencie porównanie gry do uniwersum książkowego wypada najgorzej. Z kolei nie brakuje smaczków bezpośrednio nawiązujących do postaci i wydarzeń, które fani znają jak tabliczkę mnożenia. Jednak nie mam zamiaru aż tak oceniać gry pod kątem tego, ile rzeczy ma wspólnych z pierwotną historią. W końcu ten argument to nic ważnego w kontekście prequela i osób nie zaznajomionych z dziełem Rowling. Pozwolę sobie na inną analizę porównawczą na tle oprawy graficznej, bądź co bądź szeroko uznawaną za newralgiczne kryterium oceny.

recenzja Dziedzictwo Hogwartu

Choćbym zamknął jedno oko i na drugie ledwo widział, to niestety Dziedzictwo Hogwartu nie nazwę next-genem. To baśń wizualnie przestarzała, choć nie brzydka. Klimat magii wyraźnie narzucił twórcom styl artystyczny, ograniczył ich w ustaleniu poziomu detali i efektów graficznych. Mogłoby się zdarzyć, że większa szczegółowość obiektów trójwymiarowych i tekstur mogłaby naruszyć baśniowy charakter gry. Nie wiem co mogliby dodać, aby nie popsuć jej uroku. Tylko z tym wiąże się pewien kłopot, a mianowicie gra wydana w 2023 roku wygląda na twór o wiele starszy. Wprawdzie nie mówimy o możliwościach technologicznych dostępnych z 10 lat wstecz, ale może być dla twórców niezbyt komfortowo, jeśli powiem, że Plague Tale: Innocence niewiele odstaje od tegorocznego hitu AAA. A przecież Hogwart ma te super zaawansowane ray tracing, wypasione odbicia na powierzchniach i realistyczne cienie. Widać to wszystko jak na dłoni, a mimo to bez większego trudu dopisałbym przy dacie premiery 2019 rok…

Tylko fani Pottera będą wniebowzięci?

Najbardziej ambitna gra o magikach z Hogwartu to status nadany przeze mnie szczerze i bez ukrytego przesłania. Każdy, kto zna historię Pottera i wie, jaka jest różnica między mugolami a czarodziejami czystej krwi, powinien bawić się przy Dziedzictwie Hogwartu jak małe dziecko. Obawiam się jednak, że o wiele wyższe wymagania mają pozostali gracze. Ci, dla których gatunek RPG to chleb powszedni, mogą spojrzeć mniej przychylnym okiem, wypunktować przestarzałą oprawę i scenariusz wołający o lepszego pisarza. Tutaj pasowałoby więc wystawić osobne dwie oceny, ale Wam pozostawię w domyśle “obiektywny” osąd, a samemu postawię znak jakości wedle własnego uznania.

Dziedzictwo Hogwartu

Najlepsza gra z uniwersum Harry'ego Pottera

Nie prędko zobaczymy RPG o porównywalnie ciekawym uniwersum, więc Dziedzictwo Hogwartu zaplusowało na dzień dobry. Ale otwarty świat i klimat mają swoje granice, które zacieśnia dziecinna fabuła i niewykorzystany potencjał zaklęć.

4

Plusy:

  • Ogromny, otwarty świat pełen aktywności
  • Duża różnorodność czarów
  • Ciekawe zadania poboczne
  • Klimat baśni i magii wylewa się z ekranu
  • Przejrzysty interfejs użytkownika
  • Świetny projekt Hogwartu

Minusy:

  • Sztampowa fabuła
  • Bezbarwny główny bohater
  • Brak swobody w rozwijaniu charakteru postaci
  • Oprawa graficzna bez efektu WOW
  • Edukacja magiczna dla przedszkolaków
  • Bardzo ograniczone miejsce w ekwipunku
  • Zbyt proste zagadki
Grzegorz Rosa
O autorze

Grzegorz Rosa

Redaktor
Ekspert w dziedzinie "kombinatoryki" w grach i zarazem człowiek, który wybrał drogę antagonisty. Nie boi się pisać treści niewygodnych dla innych. Specjalizuje się w publicystyce wszelakiej, krytykowaniu słabych gier, filmów, a nawet ludzi. Jako jedyny na świecie grał już w Wiedźmina 4...
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie