Nieprędko zobaczymy nowe gry Sony. Możecie podziękować Microsoftowi
Walka pomiędzy Sony i Microsoft ma drugie dno. Przez spór gigantów nowe gry na PS5 nie mogą być pokazywane graczom.
Dzień bez newsa o sporze Microsoftu z Sony to dzień stracony? Zależy dla kogo, bo mi już zwyczajnie robi się mdło na widok kolejnego odcinka Mody na Kłótnię. Łatwo przewidzieć jutrzejsze nagłówki, popchać narrację w jedną lub drugą stronę, bo nie ma innego finału jak ten, gdzie któraś z firm wygrywa w sądzie. Ten dzień pozornie nieodległy, gdyż czas odgrywa teraz kluczową rolę. Microsoft chcąc domknąć interes z Activision i przejąć ich marki musi zakończyć batalię do końca czerwca 2023. Po tym terminie umowa fuzji przestanie obowiązywać i konieczne będą nowe ustalenia. I uwierzcie, że w tej sytuacji najlepsza jest nagła emisja ostatniego odcinka telenoweli prawniczej, bez cliffhangera.
Nawet jeśli miałby się spełnić najgorszy scenariusz, który pięknie rozpisali w aktach sprawy adwokaci Sony. Że na PlayStation po 10 latach seria Call of Duty będzie lądować na PS5 i PS4 w gorszym stanie niż na Xbox, a co gorsza nowe części zwyczajnie ominą wspomniane konsole i modele późniejsze. Okrutna to przyszłość, niesprawiedliwa dla bogu ducha winnych graczy PlayStation, ale o wiele lepsza niż wojna, która ciągnie się w nieskończoność. Im dłużej ona trwa, tym więcej każdego dnia tracą gracze. Dla wielu z Was może nie być to tak oczywiste.
Ekskluzywne gry na PS5 jako dowód rzeczowy
Otóż obrona Sony wyraża niepokój związany z możliwym ograniczeniem gier Activision Blizzard na PlayStation, gdy oni sami w przeszłości produkowali tytuły ekskluzywne i nie widzieli nic złego w podpisywaniu umów na czasową wyłączność. Aromat hipokryzji prawdopodobnie wyczulibyśmy już na parterze w siedzibie Sony, ale nie w tym rzecz. Ponieważ linia obrony polega na takiej argumentacji, to wówczas Sony nie może chwalić się swoimi grami. Jeśli nie zwróciliście jeszcze uwagi, swój plan realizują już od dawna.
Fani z obozu “Niebieskich” na pewno kojarzą coroczne konferencje, podczas których prezentowane są małe i duże zapowiedzi, multiplatformowe i ekskluzywne hiciory. Oczekiwanie na nowe State of Play lub PlayStation Showcase to coś, czym żyje baza graczy. Wydarzenia te wzmagają pragnienie, apetyt, i w ogóle jakoś przyjemniej się oddycha. Wtenczas otrzymywaliśmy namiastkę cyfrowej magii, która utwierdza w przekonaniu, że wstąpienie do klubu PlayStation było wyborem słusznym (piszę z perspektywy właściciela PS5). Od kiedy rozpoczęła się walka gigantów o Activision, wszystko stanęło na głowie.
Microsoft zabił imprezy Sony
W 2022 ciężko było dopatrzeć się wielkich niespodzianek, zwiastunów gier ze stajni Sony, jakby odwidziało im się robienie exclusivów o zniewalającej grafice czy kontynuacji potężnych serii. Na przestrzeni tych 365 dni najlepsze co pokazali to Pacific Drive, Stray, Season: A Letter to the Future, Valkyrie Elysium, Rise of the Ronin. To naprawdę były jedyne godne uwagi nowości ujawnione na streamach, z czego połowa to indory. Na tle 2021 wygląda to fatalnie – zaledwie na jednej konferencji potrafili puścić filmy z God of War: Ragnarok, Wolverine, Spider-Man 2, KOTOR Remake, zremasterowanej kolekcji Uncharted na PC i PS5, Project Eve. Wprost nie do uwierzenia, że Sony nie miało dla nas nic lepszego.
Jedyne logiczne wyjaśnienie spadku ich formy, to nagła konieczność schowania najlepszych gier przed wzrokiem urzędników i oddziałem prawnym Microsoftu. Bo każda jedna gra AAA zablokowana na Xbox byłaby gwoździem do trumny w toczonej sprawie. Z miejsca Microsoft miałby dowód w dłoni, że Sony nie jest takie biedne, że budują swój własny monopol. Dlatego skłaniam się ku tezie, że PlayStation Showcase zostało anulowane przez Microsoft. Może nie pociągali za sznurki, nie złożyli wniosku do Youtube o zakaz transmisji, ale wymusili pewne działania, aby do świętowania przez graczy nie doszło. Podejrzewam, że największym przegranym był w tym przypadku Silent Hill 2 Remake – czasowy exclusive Sony bankowo był planowany do ujawnienia na większej imprezie niż tylko na stronie Konami, bo zwiastun zobaczyłoby znacznie więcej osób.
Gry na PS5 w kolejce za Call of Duty
Sytuacja jest w tej chwili dramatyczna dla fanów Sony, bo dopóki trwa postępowanie w sądzie, ekskluzywne tytuły muszą pozostać w ukryciu. Będziemy narzekać na PS5, na liczbę gier next-genowych w PS Store, skakać sobie do gardeł z przedstawicielami konkurencyjnej grupy, karmić się plotkami od insiderów. Tego ostatniego szczególnie nie lubię, czytać tych mądrości, które często zawoalowane są w atrakcyjnych tytułach newsów. A mają szerokie pole do popisu, bo biorą sobie na cel potencjalne gry na PS5: nowy MGS lub jego remake, odświeżony Bloodborne albo 2 część, Uncharted 5, tryb multi z The Last of Us. Z tego samego powodu nie dowiemy się nic o Pragmata od studia Capcom i wielu innych niezapowiedzianych produkcjach, które czekają na lepsze czasy.
Rozumiem, że obserwowanie zmagań gigantów dostarcza swoistej rozrywki – jak tu nie parsknąć śmiechem, gdy Microsoft odrzucił pomysł z przyjęciem na Xbox usługi PS Plus, a później zarzuca Sony, że nie chcieli Game Passa -, ale konsekwencje tych uciech są opłakane w skutkach. Skoro Sony nie może reklamować swoich gier, to i ich data premiery będzie się wydłużać a gracze wnerwiać. Czy wiedząc, że nowa gra twórców God of War, Wolverine lub Metal Gear Solid VI zostały przesunięte o rok, tylko z powodu bitwy o Activision, nadal będzie Wam do śmiechu? Mi raczej nie, ale wiem komu za to “dziękować”…