Nie sądziłem, że granie na PC zacznie mnie irytować

Gry na PC gracza Steam, Origin, Epic Games
Felieton

Kiedy odpalam dowolną grę na PC, Gollum zaczyna szeptać mi do ucha. Problem w tym, że może mieć trochę racji w tym, co próbuje mi przekazać. Gry na PC zaczynają mnie coraz bardziej denerwować.

Jako zadeklarowany liberał jestem za pluralizmem, więc możecie się domyślić, jak bardzo wczorajsza akcja związana z mediami spowodowała potok niecenzuralnych słów w moim domu. Opowiadam się za wolnością prasy, radia, telewizji i internetu, chociaż często widząc komentarze zwłaszcza w mediach społecznościowych, ograniczyłbym niektórym jednostkom dostępu do dóbr technologicznych. I oczywiście wielu z Was może widzieć w tym pewną sprzeczność poglądów, ale uwierzcie, problem jest bardziej złożony i na pewno nie czas i miejsce, aby o nim tutaj rozprawiać. W końcu jesteśmy portalem o grach, prawda?

Pluralizm od którego zacząłem, widać też w obszarze platform cyfrowej dystrybucji. A chodzi rzecz jasna o gry na PC w takich miejscach jak: Steam, Epic Games Store, Origin, EA Play, Game Pass, Uplay, Battle.net… Kogoś ważniejszego pominąłem? Bardzo cieszę się z tego, że hegemonia Steama została po latach przełamana. Gracze mają wybór, gdzie chcą swoje gry kupować. Chociaż są ograniczenia związane z tym, że dany sklep ma konkretne produkcje w ofercie, których drugi nie ma i odwrotnie. To jednak wzmacnia konkurencyjność na rynku.

Efekt jest taki, że praktycznie co miesiąc Epic wypluwa darmowe gry, żebyśmy tylko założyli u nich konto. Steam przestał tak bardzo przesadzać z cenami, a na reszcie platform również można znaleźć fajne promocje. Cyfrowa dystrybucja przestała w końcu wyglądać jak Pewex, a zaczęła jak galeria handlowa.

Gry na PC dla Steam, Epic Games Store, Origin, EA Play zaczynają być coraz bardziej uciążliwe

W tym wszystkim jest jednak pewien problem, który człowieka zabieganego jak ja, mocno irytuje. Chodzi o konieczność tworzenia pierdyliona kont, zapamiętywania trzech pierdylionów hasłem i czekania kilka dni na aktualizację ulubionej gry. Już nie zliczę, ile razy musiałem odzyskiwać hasło do Battle.net. Ten stwierdził, że nie logowałem się tak długo, że jednak oleje opcję “zapamiętaj użytkownika”. To zresztą domena nie tylko blizzardowskiego systemu. Wielokrotnie miałem ochotę rzucić klawiaturą, kiedy przygotowany z gorącą kawą, odliczonym czasem 45 minut do kolejnego podania posiłku kaszojadom, musiałem zamiast zwiedzania lochów, przenieść się w odmęty poczty, w celu poszukiwania w spamie linków z odzyskiwaniem hasła.

Nie byłoby tak źle, gdyby tylko logowanie do kilku platform było problemem. Kolejnym są niekończące się aktualizacje. Jak już przebrnę przez logowanie, okazuje się, że muszę poczekać 30 minut, aby pobrać stosowne łatki. Mam sporo różnych gier na PC i korzystam z tych wszystkich Steamów, Originów i Epiców. Co gorsze, nie zdarzyło mi się w ostatnich latach odpalić gry, bez czekania na jej uaktualnienie. Jako jednak człowiek doświadczony, staram się jeszcze przed właściwą sesją włączyć aktualizację. Jednak sami musicie przyznać, że nie jest o najbardziej komfortowe rozwiązanie.

Dlatego też w przypadku gier na PC często do głosu dochodzi do mnie, mały bo mały, pierwiastek konserwatysty. Ten raz ciszej raz głośniej mówi mi „a może zburzyć ten rozpasany kapitalizm, złe korporacje i stworzyć nowy ład, w którym będzie jedna platforma, żeby nimi wszystkimi rządzić?”. Myślę sobie że to całkiem spoko pomysł, tylko obawiam się, że ostatecznie branża skończyłaby jak Gollum w oku Saurona. Chyba jakoś przemęczę się z tym odzyskiwaniem hasła.

Robert Ocetkiewicz
O autorze

Robert Ocetkiewicz

Redaktor
Z grami związany już prawie 30 lat, czyli od momentu, kiedy na polskim rynku królowały gry z bazaru, a Mario dostępne było na Pegasusie. Specjalizuje się w grach wyścigowych i akcji, ale nie stroni też od strategii ekonomicznych. W swojej karierze recenzował na łamach serwisów takich jak Interia i Onet oraz publikował w magazynie o grach PlayBox.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie