Gran Turismo 7 – recenzja. Ale miodzio!
Gra: Gran Turismo 7 [PS5]
Recenowana na: PS5
“Nie lubię symulatorów”, powiedziałam, po czym włączyłam Gran Turismo 7 i przepadłam na wiele godzin. Jejku, jak w to się dobrze gra!
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że z flagową serią wyścigów od Polyphony Digital stykam się po raz pierwszy. Wcześniej z gatunkiem miałam do czynienia wyłącznie na PC – nie żeby mnie jakoś specjalnie do takich gier ciągnęło, czy coś. I przyznam, że Gran Turismo 7 trochę w tej materii zmienia. Tak odrobinkę. No dobra, będę szczera: zdziwiłam się, że symulator wyścigowy może tak wessać kogoś, kogo tematyka czterech kółek ani ziębi, ani grzeje.
Głównym centrum dowodzenia w grze jest Mapa Świata. Kluczowe miejsce to Kawiarnia. Odwiedzając ją, otrzymujemy karty menu z sylwetkami pojazdów, które zdobywamy, biorąc udział w wyścigach na światowych torach (dostępne są 34 trasy w ponad 90 wariantach). Gdy zbierzemy wszystkie auta z danej karty, usłyszymy trochę na temat specyfiki określonej klasy pojazdów. Nabywamy coraz lepsze samochody, a oprócz tego w nagrodę za dobre wyniki możemy kupić używane auta. Od czasu do czasu wykonujemy też inne zadania niż zbieranie samochodów. Na przykład musimy umyć auto czy rozbudować je do odpowiedniego poziomu. Dzięki temu szybko oswajamy się z możliwościami gry.
Koniecznie trzeba odwiedzić także sekcję Muzeum, w którym poznajemy historię największych marek. Opowiadają ją pożółkłe zdjęcia umieszczone na osiach czasu. Oprócz tego oglądamy bardziej współczesne filmiki dotyczące np. projektowania najnowszych wersji samochodów danej firmy. Coś świetnego – choć weszłam do Muzeum jako osoba niezainteresowana motoryzacją, przepadłam tam na długo. Bardzo interesujące miejsce.
Oprócz głównych opcji w produkcji Polyphony Digital dostępny jest też tryb Music Rally. To bezstresowa zabawa w rytmie utworu muzycznego. Jedziemy tak długo, jak gra muzyka. Jeśli w określonym czasie dobijemy do checkpointu, zyskujemy dodatkowe sekundy soundtracku. A jeśli nie zdążymy przejechać danego odcinka trasy przed upływem nagromadzonego czasu, muzyka przestaje grać i musimy próbować od nowa.
Niedzielny zawodowiec
Kazunori Yamauchi, główny producent serii, już wcześniej zapowiadał, że Gran Turismo 7 będzie grą dla każdego – i tak jest w istocie. Tytuł oferuje trzy poziomy trudności. Jako motoryzacyjny laik odnalazłam się tu bez problemu. Na początku przygody GT7 ratuje nas asystami, takimi jak na przykład oznaczenia miejsc hamowania na trasie. A w miarę postępów w rozgrywce nasze umiejętności rosną – ani się obejrzymy, gdy wspomaganie przestanie nam być potrzebne i z niedzielnego kierowcy przeobrazimy się w niedzielnego zawodowca. Swoistym treningiem jest również wyrabianie licencji, podczas którego wykonujemy “stałe” fragmenty wyścigu na czas.
Ostatnio w symulatory grałam dobre parę lat temu i z tego co pamiętam, to właśnie poziom trudności najbardziej mnie w nich odstraszał. Dlatego tym bardziej doceniam dostosowanie poziomu trudności do umiejętności gracza i stopniowe zwiększanie wymagań w tytule. Produkcja Sony daje nam odczuć, że przejechane kilometry przekładają się na wzrost naszych umiejętności. Praktyka czyni mistrza – ta reguła ma zastosowanie w Gran Turismo 7.
Realizm i grafika w Gran Turismo 7
W GT7 do dyspozycji gracza oddano ponad 400 pojazdów. Przy odzwierciedlaniu realiów jazdy pracowali branżowi specjaliści i to jest odczuwalne. Auta prowadzi się wyśmienicie – model jazdy zasługuje na najwyższe noty. I różnice w zachowaniu poszczególnych samochodów na torach są znaczące. Natomiast model zniszczeń jest niestety w tej grze praktycznie niezauważalny.
Na realizm wyścigu mają wpływ nie tylko parametry pojazdu, ale i otoczenie – na przykład pogoda. Naturalnie trudniej jest jeździć w czasie deszczu. Gdy nawierzchnia jest mokra, robi się naprawdę ślisko, a wtedy przy odrobinie nieuwagi możemy wypaść z toru. Do tego inne samochody bryzgają wodą na lewo i prawo, co znacznie utrudnia widoczność na trasie. Co ciekawe, twórcy nie poprzestali na deszczyku; postarano się także o realizm w projektowaniu schnięcia tras. Jednak faktem jest, że kałuże wyglądają w Gran Turismo 7 fenomenalnie.
Jeśli jesteśmy już w temacie realizmu, to kilka słów należałoby wspomnieć o oprawie wideo produkcji. Czy grafika w najnowszej odsłonie legendarnych symulatorów na PlayStation powala? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Samochody wyglądają wspaniale – i odbicie światła na karoserii to czysta poezja. Gdyby Adam Mickiewicz to widział, być może w końcu napisałby coś z sensem – a tak nie widział. Tory także prezentują się okazale. Natomiast wygląd otoczenia poza torami nie powala.
Publiczność jakby niedomaga
Zdaję sobie sprawę, że przy ściganiu się autem uwaga gracza skupia się przede wszystkim na samochodzie i torze. No, chyba że akurat mamy widok z kokpitu, to wtedy nawet tego pięknego samochodu i karoserii nie widzimy. Ja akurat preferuję wyścig z kamerą za pojazdem, dzięki czemu mogę do woli napawać się wyglądem maszyny. A od czasu do czasu zdarza mi się “zazezować” w bok czy w górę ekranu. Jednak to, co tam widzę, trochę mnie rozczarowuje. A widzę na przykład schematyczne drzewka czy papierową publiczność na trybunach.
Tak jak wspomniałam: wiem, że od realistycznej gry wyścigowej powinnam oczekiwać przede wszystkim dopracowanego modelu jazdy i genialnie wyglądających bryk, a to GT7 ma – i jednocześnie na trybunach nie musi zasiadać rzesza unikalnych meta-ludzi, marszczących losowo po kilka z 1000000 mięśni twarzoczaszki. Jednak od szumnie zapowiadanego flagowego symulatora na konsole najnowszej generacji spodziewałam się trochę więcej niż kartonowej publiczności. Co oczywiście nie zmienia faktu, że grafika w nowym GT jest na satysfakcjonującym poziomie.
W tytule mamy dwa tryby: ray tracing i performance. Jeśli chodzi o performance, Gran Turismo 7 działa w 4K i 60 klatkach na sekundę – i podczas rozgrywki istotnie twardo się tego trzyma. Jednak, co ciekawe, zdarzyło mi się, że… przy oglądaniu powtórki gra odczuwalnie gubiła klatki – i to właśnie w trybie performance. Jakkolwiek, miało to miejsce tylko jeden raz, więc to raczej wyjątek niż reguła. Natomiast gameplay jest bardzo płynny i tutaj nie było odczuwalnych spadków fps-ów.
DualSense w kałuży
W nowej generacji PlayStation realizm to nie tylko grafika, ale i osławione wsparcie dla DualSense. Zapewne nic nie zastąpi sterowania kierownicą, ale na padzie bez problemu da się grać. Co więcej, jest to doświadczenie tak miłe, że wcale nie tęsknimy za kółkiem. Technologia haptyczna kontrolera odzwierciedla zachowanie przednich opon w kontakcie z podłożem. Szczególnie pozytywnie zaskoczył mnie “czuć” przy wjechaniu w kałużę – to było tak fajne, że później już celowo rozglądałam się za wodą, by w nią wjechać. Oczywiście użytek zrobiono także z triggerów, które w grze odpowiadają za gaz i hamulec. Gdy hamujemy, lewy palec napotyka opór. To wszystko z osobna i razem wzięte zapewnia naprawę fajne doświadczenia.
Gran Turismo 7 – siali Japończycy mak
Samochody można modernizować, zwiększając ich osiągi i zmieniając wygląd. Doceniam, że możliwości tuningu są tu tak rozbudowane. Mam jednak zarzut do pewnej czysto technicznej kwestii z tym związanej. Otóż gdy myślę o tuningu w GT7, oczom mym ukazuje się następujący krajobraz rolniczy: ekran zaorany dziesiątkami suwaków i parametrów, a tam, gdzie jeszcze było jakieś miejsce, zasiano drobny maczek… Jednym słowem, wszędzie tam, gdzie tekst w grze ma jakiekolwiek znaczenie, czyli przede wszystkim w menu z parametrami auta, użyto kroju pisma o rozmiarach niewiele większych niż ten, którego używają uczniaki przy produkcji tajnych pomocy naukowych.
Przecież nikt nie gra na konsoli z głową tuż przy telewizorze (chyba); zazwyczaj zachowany jest jakiś odstęp. Z kanapy tych parametrów w ogóle nie widać. A chyba nie trzeba mówić, jak istotne jest, by wyciągnąć z garażu odpowiedni samochód, który swoimi osiągami sprosta wymogom danego wyścigu. Opisanie tych osiągów czcionką o rozmiarze 10 nie było w mojej opinii najlepszym pomysłem.
Jeden koń, dwa konie…
Podczas zapowiedzi słyszeliśmy, że Gran Turismo 7 na PS5 zaoferuje bardzo szybkie – niemalże nieodczuwalne – czasy wyczytywania. Tak jest w istocie. Jednak tutaj, tak samo jak i w przypadku płynności grafiki, zdarzyło mi się pewne odstępstwo od reguły: otóż dwa razy loadingi odczułam. I to całkiem dotkliwie, bowiem w obydwu przypadkach ekran wczytywał się przez… ponad minutę. Podczas jednego z tych loadingów liczyłam w myślach konie mechaniczne przeskakujące przez barierkę. I doliczyłam się ich 70. Interesującym jest, że ów długi czas oczekiwania dotyczył nie tyle wczytywania trasy wyścigu, co po prostu przejścia z głównego menu do jednej z sekcji.
Gran Turismo 7 to coś więcej niż symulator wyścigów samochodowych: to przede wszystkim gra, przy której można się naprawdę dobrze bawić. Najzacniejsze punkty programu to realistyczny i satysfakcjonujący model jazdy, wykorzystanie technologii DualSense, łanie wyglądające auta i płynność rozgrywki. Natomiast gorzej wypadają widoczki poza torem wyścigowym, model zniszczeń, którego nie ma i czas wczytywania. Choć to ostatnie to raczej rzadka dolegliwość. Generalnie jak najbardziej polecam tę produkcję – nawet jeśli nie lubicie symulatorów. Przy niej na pewno o tym zapomnicie.
Gran Turismo 7 [PS5]
Jak dobrze, jak przyjemnie
W Gran Turismo 7 bezsprzecznie rządzi model jazdy: tutaj nawet workiem kartofli jeździłoby się świetnie. Do tego dochodzi DualSense i niezły wygląd pojazdów. Szkoda, że trochę gorzej prezentuje się otoczenie. Ale i tak jest hicior.
Plusy:
- MODEL JAZDYYYY!!!
- Technologia DualSense
- Płynność gry
- Wygląd pojazdów
- To istotnie "produkcja dla każdego"
Minusy:
- Wygląd otoczenia
- Trochę niedopracowany model zniszczeń
- Rzadko: długi czas wczytywania
- Parę mniejszych niedociągnięć