G2A nie manipuluje Google i obiecuje 10-krotne zwroty. Oświadczenie sklepu

G2A nie manipuluje Google i obiecuje 10-krotne zwroty. Oświadczenie sklepu
Newsy PC

Na początku tygodnia na platformę G2A wylane zostało kolejne wiadro złości i oskarżeń. Kilku deweloperów napisało na Twitterze: Jeśli zamierzasz kupić grę z G2A, po prostu ściągnij pirata! Poszło o reklamy Google, a skończyło się na ogólnym stwierdzeniu, że platformy sprzedające klucze do gier to zło wcielone. 

Na początek przypomnimy pokrótce, w czym rzecz:

Sprawę rozpoczął na Twitterze Mike Rose z No More Robots, firmy, która wydaje np. grę Descenders. Zauważył on, że oferta G2A (dzięki reklamom Google), wyskakuje w wynikach wyszukiwania wyżej niż oferta samego wydawcy. Na krótkim filmiku pokazał on, że takich reklam nie da się wyłączyć.

G2A wykupiła sponsorowane reklamy w Google, co oznacza, że podczas wyszukiwania naszych gier, G2A pojawia się nad naszymi linkami – i mamy zero pieniędzy za nasze gry, jeśli ludzie kupują za pośrednictwem reklam – skarży się Mike Rose. Dodaje: Jeśli zamierzasz kupić grę z G2A, po prostu ściągnij pirata! Autentycznie! Deweloperzy i tak nie widzą ani grosza w obu przypadkach, więc wolelibyśmy, żeby platforma G2A też nie widziała pieniędzy.

Za pierwszym oskarżeniem poszły kolejne i jeśli chcecie zapoznać się z wcześniejszą informacją na ten temat, zapraszamy tutaj. Zanim przejdziemy do oświadczenia G2A należy zaznaczyć, że deweloperzy oczywiście otrzymują pieniądze za sprzedawane na G2A klucze.

G2A odpowiada na zarzuty – oświadczenie platformy

G2A przyzwyczaiło się trochę do tego, że jest czasem – pisząc kolokwialnie – chłopcem do bicia. Firma skontaktowała się z nami po publikacji wcześniejszej informacji z oskarżeniami deweloperów, przedstawiając swoje stanowisko w sprawie. Jak zaznacza, wszystko po to, by nasi czytelnicy mieli szansę wyrobić sobie opinię na podstawie jak najszerszej perspektywy.

Skoro wszystko rozpoczęło się od tweeta Mike’a Rose z No More Robots i reklam Google, również od tego rozpoczniemy cytowanie oświadczenia G2A.

To był oczywiście błąd po stronie klienta, ale już poinformowaliśmy o tym naszych znajomych w Google. Nie ma opcji, by coś takiego było wynikiem działań G2A, ponieważ jest to niemożliwe. Nikt nie może wpłynąć na sposób, w jaki działają kontekstowe reklamy Google i nie ma ustawień uniemożliwiających pominięcie reklam.

Wychodzi zatem na to, że prosty błąd techniczny, niezawiniony przez G2A, stał się przyczyną całej obecnej afery. Piwo jednak się rozlało, a wspomniany tweet oraz kolejne narobiły platformie czarnej reklamy. G2A tłumaczy raz jeszcze, że działa tak samo, jak wiele innych globalnych serwisów pokroju eBay czy Amazon (z całym dorobkiem negatywnych oraz pozytywnych aspektów takiej sprzedaży).

Firma nie stara się jednocześnie wybielić z popełnionych błędów: Nigdy nie mówiliśmy, że nie zasługujemy na krytykę. Wręcz przeciwnie, popełniliśmy ogromne błędy w przeszłości, lecz zmieniliśmy się na lepsze. Wystarczy wspomnieć niesławną tarczę G2A, naszą największą porażkę. Pozbyliśmy się jej kilka miesięcy temu i wprowadziliśmy gwarancję zwrotu pieniędzy na miejscu, całkowicie za darmo. Ale wiemy, że syndrom tarczy pozostanie z nami jeszcze przez wiele miesięcy. Zasłużyliśmy na to całkowicie.

G2A zaznacza jednak, że krytyka, która spadła na platformę w ostatnich dniach, jest całkowicie niesłuszna. Dlaczego Mike Rose z No More Robots tak się oburzył odnośnie sprzedaży Descenders? Platforma przedstawia statystyki, z których wynika, że od maja, kiedy wspomniana produkcja zadebiutowała na rynku, w G2A Marketplace pojawiło się jedynie 5 kluczy tego tytułu. Nie 5 tys., nie 500, a po prostu… 5. Przed premierą na platformie sprzedano 226 klucze, zatem łącznie G2A puścił do graczy 331 egzemplarzy Descenders. Stanowi to co najwyżej 0,72% wszystkich kopii gry, jakie znalazły się u klientów (szacując na podstawie SteamSpy).

Taki odsetek z pewnością nie wpłynął na płynność finansową dewelopera, nawet jeśli okazało się, że wszystkie klucze byłyby wcześniej nabyte w sposób nielegalny i podlegały reklamacji. A właśnie o to się rozchodzi. Deweloperzy, którzy wieszają psy na G2A, skarżą się na obsługę zwrotów, a konkretniej na to, że muszą zmagać z reklamacjami, co zajmuje im sporo czasu oraz pracy. Dlatego padły słowa, że lepiej ściągać piraty, iść na torrenty, niż kupować na G2A.

Platforma G2A czuje się pokrzywdzona takimi stwierdzeniami i – wracając jeszcze do przykładu Descenders – pyta, dlaczego No More Robots nie zwróciło się do nich, skoro były sygnały, że coś nie gra? Firma przypomina, że jakiś czas temu Microsoft miał problem z wyciekiem tysięcy kluczy. Obawiali się, że niektóre z nich trafią na G2A, więc co zrobił Microsoft? Skontaktowali się z nami, szybko sprawdziliśmy naszą bazę danych i zablokowaliśmy te klucze (było ich mniej niż 20). Chętnie współpracujemy również z organami ścigania, dostarczając wszelkich potrzebnych informacji, jeśli uważają, że w działaniach naszego sprzedawcy wystąpiła podejrzana działalność.

Skradzione karty kredytowe…

G2A porusza w swoim oświadczeniu kwestię sprzedaży na swojej platformie kluczy, które wcześniej zostały nabyte za pomocą skradzionych kart kredytowych. Niektórym internautom chyba wydaje się, że G2A zdobywa nie wiadomo skąd lewe karty, a następnie kupuje za nie tysiące kluczy, by sprzedać je z zyskiem. Jest to oczywiste kłamstwo i żadna poważna firma nie działałaby celowo na swoją niekorzyść.

W ciągu ostatnich kilku dni napotkaliśmy wiele tweetów, filmów i artykułów mówiących mniej więcej, że „G2A jest straszne, nie obchodzi ich, skąd pochodzą klucze sprzedawane na ich platformie!” To nie jest bardzo świadoma opinia. Rolą naszej platformy jest upewnienie się, że kupujący i sprzedający mają bezpieczne i wygodne miejsce do wymiany towarów za pieniądze. Jeśli idziesz i sprzedajesz rower w serwisie eBay, obsługa portalu nie sprawdza, czy rzeczywiście posiadasz ten rower w swoim domu. Nie mogą sprawdzić, czy rower działa, czy kolor jest prawidłowy itp. To, co sprawdza platforma, to kim jesteś, co oznacza, że ​​gromadzi dane osobowe i informacje o płatnościach, które w razie potrzeby można przekazać odpowiednim organom. Zapewnia także system, który pozwala ludziom, którzy kupują od Ciebie rower, ocenić transakcję. Dobry rynek gwarantuje również pomyślny zakup i oferuje kupującym zwrot pieniędzy, jeśli coś pójdzie nie tak – oczywiście bezpłatnie. G2A również posiada gwarancję zwrotu pieniędzy.

Firma tłumaczy, że ma świadomość, iż część kluczy znajdujących się na G2A pochodzi z nielegalnych źródeł. Lecz jak to zweryfikować, zanim konkretny sprzedawca nie zostanie przyłapany na takim procederze?

To, czego G2A nie może zrobić, to zweryfikować każdy klucz i sprawdzić, czy będzie działać. Nie dlatego, że nie chcemy, lecz dlatego, że jest to technicznie niemożliwe (po „sprawdzeniu” klucz zostaje aktywowany). Chcielibyśmy, aby Steam wdrożył taką funkcję, ponieważ znacznie przyczyniłoby się to do naprawy rynku.

Stało się, deweloper stracił. Oto propozycja G2A

Platforma chce zadośćuczynić deweloperom, którzy muszą tracić czas na obsługę zwrotów. G2A zobowiązuje się wypłacać deweloperom dziesięciokrotność kwoty, która okazała się utracona przy obciążeniach zwrotnych po tym, jak ich nielegalnie uzyskane klucze zostały sprzedane na G2A. 

Pomysł jest prosty: programiści muszą jedynie udowodnić, że coś takiego (red. nielegalnie nabyte klucze) wydarzyło się w ich sklepach. 

Aby zapewnić uczciwość i przejrzystość, poprosimy renomowaną i niezależną firmę audytorską o przeprowadzenie bezstronnej analizy obu stron – sklepu dewelopera oraz G2A Marketplace. Koszt pierwszych trzech kontroli bierzemy na siebie, każdy następny zostanie podzielony 50/50.

Firma audytorska sprawdzi, czy jakiekolwiek klucze do gier sprzedane na G2A zostały uzyskane za pomocą skradzionych kart kredytowych w sklepie dewelopera. Jeśli tak, G2A gwarantuje, że wypłaci całą kwotę, jaką deweloper stracił na skutek obciążeń zwrotnych… pomnożoną przez 10.

Każdy etap procedury będzie publiczny, dla pełnej przejrzystości działań.

Pełną treść oświadczenia platformy G2A znajdziecie na tej stronie.

Czekamy na Wasze komentarze i opinie – co sądzicie o oskarżeniach pod adresem platformy G2A i jako oceniacie linię obrony?

Darek Madejski
O autorze

Darek Madejski

Redaktor
Wspomina gaming lat 90. z wielkim sentymentem. Ekspert w dziedzinie retro sprzętu oraz starych konsol. Oprócz duszy kolekcjonera, fan współczesnych gier singleplayer, głównie tych na PlayStation. Specjalista w treściach dotyczących PS Plus oraz promocji. Poza pracą, fan seriali w klimacie postapokaliptycznym, koszenia trawy, rąbania drewna i zajmowania się wszystkim, by tylko nie siedzieć w miejscu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie