Anonimowy zombie lepszy niż kiepski Keanu

Dying-Light-2
Felieton

Nadchodzące Dying Light 2 czekają dwa scenariusze. Szczerze liczę na to, że sceny grozy będę oglądać tylko w grze.

Data premiery Dying Light 2 jest jak szczepionka na koronawirusa. Każdy wie, że istnieje, ale szczegóły z nią związane skrywane są za drzwiami jedynie najbardziej wtajemniczonych towarzyszy. Tym bardziej dziwić mogą doniesienia jednego z australijskich sklepów. Otóż jeśli wierzyć w to, co pojawiło się na jego stronie, Dying Light 2 miałoby się pojawić 25 maja tego roku. Wypoczęci po majówce i pozytywnie nastawieni przed wakacjami, moglibyśmy w spokoju ducha zanurzyć się w kolejną pandemię, tym razem nieco mniej poważną i wirtualną.

Jednak biorąc pod uwagę, że wokół Dying Light 2 zrobiło się bardzo cicho, to albo gra jest w opłakanym stanie, albo Techland faktycznie pracuje w pocie czoła i dowiezie nam możliwie najlepszy produkt. Mam nadzieję, że chodzi o to drugie i zamiast kapiszona, zobaczę prawdziwą petardę.

Uwierzcie mi. Nie potrzebuję w grze zbędnych dodatków w postaci adwokata diabła. Wolę konkret, bo wysoka jakość zawsze obroni się sama. Co z tego, że wielu twórców przygotowuje gry z otwartym światem, który jest pusty, a NPC poruszają się jak naćpana Paris Hilton. Setki nieciekawych questów oraz legendarne przedmioty schowane w rzyci niedźwiedzia, też mnie nie kręcą. Liczę po prostu na to, że Techland mimo tworzenia naprawdę ambitnej produkcji, nie przeszarżuje z mnogością elementów. Da mi posiekać z satysfakcją zombie, podleje to sosem pikantnego wątku głównego i pozwoli eksplorować ładny, choć nieprzesadnie wielki świat.

Wiem, że każdy producent chce się pokazać z jak najlepszej strony, stworzyć coś innowacyjnego, ale często less is more i tego się trzymajmy.

Jeśli więc tylko Techland doszlifuje do granic możliwości najważniejsze elementy gry, a te mniej dopracowane po prostu usunie, będziemy mieć znakomity produkt. Tego możemy być pewni, bo we wrocławskim studiu siedzą prawdziwe asy, które bez trudu potrafią wzbić się na wyżyny swojej kreatywności. Udowodnili to w przypadku pierwszej części DL jak i świetnego dodatku.

Techland stoi teraz przed ogromną szansą. Może wspiąć się po barkach branżowych kolegów na sam szczyt polskiego game devu. Liczę na to, że w końcu po latach wyjdą z cienia CD Projekt RED. Oby tylko nie przesadzili z ilością parkourowych sztuczek i miękko wylądowali na nogach w trakcie premiery.

Robert Ocetkiewicz
O autorze

Robert Ocetkiewicz

Redaktor
Z grami związany już prawie 30 lat, czyli od momentu, kiedy na polskim rynku królowały gry z bazaru, a Mario dostępne było na Pegasusie. Specjalizuje się w grach wyścigowych i akcji, ale nie stroni też od strategii ekonomicznych. W swojej karierze recenzował na łamach serwisów takich jak Interia i Onet oraz publikował w magazynie o grach PlayBox.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie