Radziecki Władca Pierścieni to hit na YouTube. Film odnaleziono po 30 latach!
Władca Pierścieni w rosyjskim wydaniu istnieje i wygląda dokładnie tak, jak można by się spodziewać. Fani uniwersum dotarli do nietypowego tworu sprzed trzech dekad.
Fani Śródziemia wyczekują zapowiadanej od dawna serialowej adaptacji Władcy Pierścieni. Na widowisko Amazona musimy jeszcze poczekać, ale w międzyczasie nic nie stoi na przeszkodzie, aby odkryć inne twory nawiązujące do świata, który wyszedł spod pióra Tolkiena.
Kultowe uniwersum wykorzystano w dziesiątkach dzieł kultury i poza kultowymi, hollywoodzkimi adaptacjami doczekaliśmy się też tych mniej znanych ekranizacji. Jedna z nich została odkryta po trzech dekadach i powstała na terenie dawnego Związku Radzieckiego.
Władca Pierścieni w radzieckim wydaniu
Do produkcji nazwanej Khraniteli dotarł rosyjski portal MIRF. Powstała ona na początku lat 90-tych i bazuje na twórczości Tolkiena, a konkretnie na Drużynie Pierścienia. Co ciekawe, w filmie możemy znaleźć wiele podobieństw do wydanego 10 lat później hitu.
Rosjanie wyprzedzili Petera Jacksona, ale nie ma co ukrywać – zaprezentowali nieco inną wizję świata fantasy. Khraniteli to twór dziwaczny, mroczny i niekiedy nawet mocno niepokojący. Oczywiście efekt końcowy nie wynika z zamierzeń twórców, a raczej z malutkiego budżetu i nietypowych decyzji podjętych w trakcie produkcji.
Dodatkowo twórczość Tolkiena nie miała łatwego życia w krajach Związku Radzieckiego. Książki były blokowane przez cenzorów, więc stworzenie sensownej adaptacji stanowiło niemałe wyzwanie. W końcu się udało, choć ciężko nazwać to udanym dziełem.
Film wygląda paskudnie, efekty specjalnie zrealizowano na kolanie, a kostiumy przypominają bardziej te z przedszkolnych przedstawień, niż z filmu przeznaczonego do telewizji. Tak, zgadza się – ten potworek powstał z myślą emitowania go na ekranach w domach mieszkańców Związku Radzieckiego. Niestety (albo i wręcz przeciwnie) rzekomo pokazano go tylko raz i zniknął z anteny. Mimo to, ktoś odnalazł go w archiwach i uznał, że pokazanie go światu to dobry pomysł.
Co ciekawe, film ten cieszy się aktualnie sporą popularnością. W ciągu kilku dni od premiery na YouTube obejrzano go ponad 800 000 razy. Aktualnie pierwsza część może pochwalić się ponad milionem wyświetleń. Fani Tolkiena z pewnością powinni przynajmniej rzucić okiem na ten twór, wszak to po prostu kolejna adaptacja doskonale znanego im świata.
Jeśli chcecie (na własną odpowiedzialność) sprawdzić to wiekopomne dzieło, możecie zrobić to poniżej. Całość trwa niespełna dwie godziny. Sugerują jednak, abyście przygotowali sobie jakiś potężny eliksir na czas trwania seansu. Bez wspomagaczy może to być naprawdę ciężka przeprawa.