Wiedźmin: Pogromca Potworów to udany początek polowania, ale ten szlak trzeba dalej przecierać
Wiedźmin: Pogromca Potworów nie jest zwykłym klonem Pokemon GO w nowych szatach. I choć wiele razy gra próbowała wpuścić mnie w bagno, będę do niej chętnie wracał. Pod jednym warunkiem.
Jeśli jesteście fanami Wiedźmina, z pewnością słyszeliście już o Pogromcy Potworów. Za produkcję odpowiada studio Spokko, które jest częścią rodziny CD Projekt. Pracują w nim weterani rynku gier mobilnych, więc o jakość gry nie musieliśmy się specjalnie martwić przed premierą. Dodatkowo jest to gra-usługa, która będzie rozwijać się jeszcze po premierze.
Testowałem “mobilnego Wiedźmina” przed i po premierze, ale przyznam uczciwie, że nie spędziłem z nim bardzo wielu godzin. Czuję, że ma jeszcze przede mną dużo do odkrycia i zaoferowania, tym bardziej że projekt ze sporym potencjałem na rozwój. Założę się, że jeśli wytrwa na rynku kilka lat, to będzie zupełnie inną grą. Nie traktujcie więc tego tekstu jak recenzji, a bardziej jako zbiór pierwszych wrażeń i spostrzeżeń. Niemniej jeśli jeszcze się wahacie, czy Pogromca Potworów jest wart Waszego czasu, myślę, że artykuł ten rozwieje wszelkie wątpliwości.
Wiedźmin: Pogromca Potworów to nie do końca “Wiedźmin GO”
Już w momencie zapowiedzi gry można było zauważyć liczne porównania do Pokemon GO. Owszem, sam pomysł na grę jest podobny, ale pamiętajmy, że tego rodzaju produkcji było już sporo na rynku. Warto wymienić chociażby Harry Potter: Wizards Unite czy Ingress.
Można zatem powiedzieć, że “Wiedźmin na smartfony” jest grą RPG w rozszerzonej rzeczywistości. Tworzymy swojego pogromcę potworów, kończymy prosty samouczek i ruszamy na szlak.
Dosłownie ruszamy, bowiem w grze musimy przemierzać prawdziwy świat. W aplikacji widzimy zmodyfikowane mapy Google wraz z nakładką gry i każdą przechadzkę musimy odbyć na własnych nogach. Jednym się to spodoba, innym nie, ale ja jestem wielkim fanem takiego rozwiązania.
Możemy wykonywać zadania fabularne, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyruszyć w nieznane i zapolować na potwory bez zbędnych zobowiązań. Będziecie zaskoczeni, jak wiele stworów czai się w Waszej okolicy. Póki co faktycznie przypomina to kieszonkowe Pokemony, prawda?
Nie uświadczymy tu jednak na razie bardzo rozbudowanych opcji społecznościowych. Element kolekcjonowania potworów czy innych bibelotów też jest dość ograniczony. Nie porównywałbym więc tej gry do Pokemon GO, choć może wyglądać podobnie. Na dłuższą metę jest to jednak nieco inna produkcja, która tylko bazuje na sprawdzonym rozwiązaniu, co stanowi główną siłę gry.
Solidne fundamenty
Poza chodzeniem po okolicy, naszym głównym zadaniem w grze jest walka. Ta jest dość prosta, choć wymaga trochę wprawy. Ciosy mieczem wykonujemy sunąc palcem po ekranie, a dodatkowo możemy też użyć znaku, który zada mocniejsze obrażenia. Pojawiają się również specjalne ciosy i petardy, które odpowiednio użyte mogą przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.
Czym byłby jednak Wiedźmin bez szukania sposobu na ubicie maszkary? Każdy potwór ma swoje słabości. W ich wykorzystaniu pomoże nam dobór odpowiedniego miecza, a także olejów, które możemy wytworzyć przy użyciu zdobywanych w trakcie gry przedmiotów. Stworzyć możemy też mikstury, które dobieramy przed walką. Rzecz jasna crafting kosztuje nas realny czas i na niektóre przedmioty trzeba długo czekać.
Jak na grę RPG przystało, zbieramy też doświadczenie i ulepszamy naszego wiedźmina i to właśnie jest główny wyróżnik tej produkcji w porównaniu do chociażby Pokemon GO. Do dyspozycji oddano nam trzy drzewka umiejętności i skilli. Nie są one mocno rozbudowane, ale taki okrojony system progresu, doskonale sprawdza się w produkcji mobilnej. Ja jestem z niego zadowolony.
W grze jest też ekwipunek. Nowe zbroje i miecze kupujemy za wirtualną walutę, którą zbieramy wykonując zadania i specjalne wyzwania. Spokko musi jakoś utrzymywać grę, więc owszem, znajdziemy w niej mikropłatności. Te nie są przesadnie nachalne (choć liczne powiadomienia mogą wkurzać) i jeśli macie sporo czasu na granie, uzbieranie na nowy miecz bez płacenia nie będzie bardzo dużym problemem. Jeśli jednak nie zamierzacie grać regularnie, szykujcie się na intensywny grind.
Niemniej Wiedźmin: Pogromca Potworów to w gruncie rzeczy bardzo przyjemna gra. Eksploracja świata zdaje egzamin, walka jest satysfakcjonująca, a rozwój postaci w moim przypadku nie był przesadnie uciążliwy, choć nie wiem, jak wygląda sytuacja na wysokich poziomach. Miejmy nadzieję, że Spokko będzie dalej wzbogacać ten tytuł o nowe aktywności.
Ghule w ogrodzie, leszy w parku, quest na środku ulicy
System generowania potworów w okolicy jest przyzwoity. Stworów nie brakuje, niektóre pojawiają się tylko przy odpowiednich warunkach pogodowych i – zgodnie z moimi obserwacjami – w wybranych miejscach, na przykład w parkach i lasach. Nietrudno trafić na różnorodne maszkary i jest ich całkiem sporo.
Zdarzają się przypadki, kiedy stwór pojawia się w niedostępnym dla nas miejscu. Są one raczej sporadyczne i dodatkowo nie jest to przesadnie uciążliwe. W grze pojawiają się rzadsze osobniki, do których brak dostępu może zaboleć, ale w dalszym ciągu wystarczy wybrać się po prostu na trochę dłuższy spacer, aby upolować wybranego potwora.
Gorzej jest w przypadku zadań. Nie udało mi się ich ukończyć zbyt wielu, ponieważ zwykle pojawiały się w niedostępnych dla mnie miejscach, jak na przykład środek obwodnicy lub zamknięte osiedle. Na szczęście w grze mamy możliwość przeniesienia questa do innej lokacji bez dodatkowych limitów. Jedynym warunkiem jest oddalenie się od znacznika misji o około kilometr lub troszkę więcej. Niestety, to nie do końca satysfakcjonujące rozwiązanie.
Mieszkam w miejscu, które jest otoczone obwodnicami i szerokimi, zatłoczonymi drogami. Zdarzyło się, że próbowałem przenieść zadanie dwukrotnie, zanim gra łaskawie wylosowała mi dostępny i bezpieczny teren misji. Niestety, dzień później, po aktualizacji znacznik questa wrócił na środek ulicy, na której nie mógłbym bezpiecznie wykonać zadania. Przykro mi, ale naprawdę nie mam ochoty łazić przez parę godzin w kółko licząc, że zadanie pojawi się w dostępnym i bezpiecznym dla mnie miejscu.
Rzecz jasna gra prosi nas o ostrożność w przypadku wykonywania misji. Co więcej, jestem w pełni świadom, że mieszkam w dość niestandardowym miejscu i niektórych sytuacji po prostu nie da się przewidzieć przy projektowaniu gry. Mam jednak nadzieję, że system generowania docelowych lokacji misji doczeka się poprawek, bo na ten moment spędziłem więcej czasu na próbie efektywnego przeniesienia questów, niż na ich wykonywaniu. Szkoda, bo zadania są dobrze napisane i chce się je wykonywać.
Jak na taką grę mobilną, jest całkiem ładnie
Śródtytuł ten może brzmieć nieco dziwnie, wszak mamy na rynku wiele ładnych gier mobilnych. Ciężko jest jednak zrobić produkcję tego typu, która nie będzie dobijała minimalizmem. Wiedźmin: Pogromca Potworów łączy jednak prostotę z ładną i klimatyczną oprawą.
Grałem na iPhonie 11 i na najwyższych ustawieniach graficznych nie miałem najmniejszych problemów z działaniem gry. Całość wyglądała przy tym bardzo ładnie, animacje były płynne, a potwory prezentowały się szczegółowo. Dodatkowo – co moim zdaniem najważniejsze – mapa, interfejs i menu są czytelne. Nawigacja po ekranach nie sprawia problemów i aplikację obsługuje się bez większych zarzutów.
Jedynym moim zastrzeżeniem co do grafiki jest fakt, że niektóre walki bywają zbyt chaotyczne. Problemem są tu animacje potworów, które często nie do końca zdradzają zamiary maszkary. Podejrzewam, że to wina tego, że nie spędziłem z grą wielu godzin i zapewne po czasie idzie się tego wszystkiego nauczyć.
Wiedźmin: Pogromca Potworów ma spory potencjał, który łatwo zaprzepaścić
Z pewnością nie rozstanę się z Pogromcą Potworów na stałe i będę wracał co jakiś czas, aby sprawdzić nowości. Pod warunkiem, że takowe będą się pojawiać regularnie.
Brak stosunkowo częstych i wartych uwagi aktualizacji jest właśnie tym, czego obawiam się najbardziej. Nie jest żadną tajemnicą, że w przypadku takich gier potrzeba sporo pracy, aby utrzymać uwagę graczy. Jeśli Wiedźmin: Pogromca Potworów nie będzie stale wspierany świeżą zawartością, może dość szybko pożegnać się ze stałą i liczną bazą odbiorców.
Liczę jednak, że Spokko ma dobry plan na dalszy rozwój. W Wiedźminie: Pogromcy Potworów drzemie ogromny potencjał, który można albo fantastycznie wykorzystać, albo całkowicie zatopić w morzu nudy. Trzymam kciuki, aby twórcom udało się zbudować na tych bardzo dobrych fundamentach coś jeszcze lepszego.
Zatem jeśli szukacie gry, która zmotywuje Was do spacerów lub po prostu chcecie wybrać się ze znajomymi (lub sami) na polowanie i trzaskanie questów, zdecydowanie warto sprawdzić Pogromcę Potworów.