TOP 10 najgorszych filmów na podstawie gier
6. BloodRayne
Seksowna wampirzyca jak z gry… jest. Historia o zemście, wysysanie krwi i brutalne sceny… też są. Kurczę, możemy zobaczyć nawet znajome ruchy kultowej bohaterki. Więc co nie zagrało w filmowym BloodRayne? Nie wiem czy powinienem tak mówić, lecz wszystkie zasługi przypisałbym reżyserowi, który traktuje gry komputerowe niczym wylęgarnie świetnych pomysłów na kinowy przebój. Tylko problem w tym, że Uwe Bollowi w ciągu całego swojego życia, jeszcze taka sztuka się nie udała.
5. Mortal Kombat: Annihilation
Z bólem serca przyszło mi wstawić Mortal Kombat: Annihilation do zestawienia najgorszych filmów na podstawie gier. Otóż zrobiono w nim wszystko, aby zepsuć fantastyczny klimat z pierwszej części. Wykastrowano najlepszych bohaterów i zarazem aktorów, gdzie przykładem jest szybka śmierć charyzmatycznego Johnny Cage’a. Zaszły również nietrafione zmiany w obsadzie (nowy Raiden, Sonya). Jednak gwoździem do trumny był przesadny, teatralny styl historii wraz z dialogami i grą aktorską na poziomie filmów pornograficznych.
4. TEKKEN
Zrobienie dobrego filmu bazującego na grze graniczy z cudem, a co dopiero, gdy celem jest przeniesienie na ekran produkcji z gatunku bijatyk. Wówczas twórcy mierzą się z ogromnymi oczekiwaniami fanów względem nie tylko scen walki, ale i wykreowanego świata i wojowników. Niebezpieczne w odbiorze staje się każde odstępstwo od oryginału. Twórcy Tekken nie udźwignęli tego ciężaru – źle dobrali główną postać Jina, zaś historia została spłycona i wyprana z interesującej narracji i ciekawych relacji między postaciami.
3. Street Fighter: The Legend of Chun-Li
Pamiętacie może Street Fightera z udziałem Jean-Cloude’a van Damma? Porównując do The Legend of Chun-Li, ten pierwszy to “dzieło sztuki”. Żaden z tych filmów nie otarł się o reżyserski geniusz, lecz w wersji z 1997 przynajmniej dobrali dobrze aktorów i co ważniejsze, nie potraktowano fabuły zbyt poważnie. Ostatecznie był to lekki akcyjniak z komiksowym sznytem. Natomiast tu, w genezie Chun-Li, chyba ktoś zbyt ambitnie podszedł do zadania, czyniąc z filmu sensacyjną baśń o zemście, która ani nie bawi intelektualnie, ani nie grzeje w kategorii rozrywki.