The Last of Us Part I z osobliwym bugiem. Tyle krwi chyba nikt się nie spodziewał

The Last of Us Part I - to najbardziej krwawy bug, jaki widziałem
Newsy PS5

The Last of Us Part I okazało się grą wyjątkową, ale niekoniecznie wolną od wad. Bugi to nic nowego, ale coś takiego widzę tak naprawdę pierwszy raz w życiu.

Wedle statystycznych danych człowiek ma w swoim organizmie około 5-6 litrów krwi. To w sumie całkiem sporo, ale z pewnością nie dałoby rady zapełnić tym przeciętnej wanny. Co innego ten NPC z The Last of Us Part I. Koleś ewidentnie najadł się za dużo żelaza, bo cieknie z niego niczym z napuchniętego, wielkiego balona.

Poniżej znajdziecie klip, o którym tak zagadkowo piszę. Ot, etap w TLoU Part I jak każdy inny, gdy Joel ściera się z wrogami. Jeden z nich starał się zaskoczyć naszego bohatera i wybiegł zza winkla, niefortunnie “nadziewając się” na siekierę protagonisty. Uwierzyłbym, że ostrze trafiło na aortę, ale nawet wtedy krew nie zaczęłaby wylewać się po korytarzu niczym w pamiętnej scenie z Lśnienia Kubricka.

W komentarzach internauci zwracają uwagę na świetny efekt tego specyficznego buga. Wielu z nich chciałoby dostać tryb w tym stylu – maksymalnie krwawy i “gore”, o jakim tylko możemy pomyśleć. W sumie nie wygląda to źle i przez chwilę myślałem, że tak miało być. Gdy jednak krew zaczęła wlewać się do pokoju obok… raczej nie było to intencją twórców.

W tym miejscu znajdziecie naszą recenzję remake’u legendarnej produkcji Naughty Dog. Dodatkowo mamy ciekawe porównanie rzeczywistego Bostonu z lokacjami w grze.

Artur Łokietek
O autorze

Artur Łokietek

Redaktor
Zamknięty w horrorach lat 80. specjalista od seriali, filmów i wszystkiego, co dziwne i niespotykane, acz niekoniecznie udane. Pała szczególnym uwielbieniem do dobrych RPG-ów i wciągających gier akcji. Ekspert od gier z dobrą fabułą, ale i koneser tych z gorszą. W przeszłości miłośnik PlayStation, obecnie skupiający się przede wszystkim na PC i relaksie przy Switchu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie