Nie przyznawaj się, że chcesz The Last of Us Part I za 329 zł, bo zjedzą Cię żywcem. Ja już jestem „debilem”

TLoU-Joel-Banderas-meme
Felieton PG Exclusive

Tak, napisałem na jednej grupie FB dotyczącej PlayStation, że zastanawiam się nad pre-orderem The Last of Us Part I w cenie 329 zł. Okrzyknięto mnie debilem i ponoć jestem winny temu, że nie powstają nowe gry.

Zabawy mam co niemiara czytając wściekłe komentarze części społeczności, która nie może znieść, że ja chcę po prostu zagrać na premierę w The Last of Us Part I. Wyjdzie drogo, ale po co ten hate? Wiadomo, bo można.

Sam jestem zdania, że 329 zł za fabułę, którą dobrze znam, to spora kwota. Jednak potrafię zrozumieć dwie sprawy. Po pierwsze, to… tylko gra i nikt mi jej do gardła nie wciska. Po drugie, remake jest kierowany albo do osób, które jeszcze nie miały przyjemności obcowania z tym tytułem, albo są fanbojami serii. Ja ani do pierwszej, ani do drugiej grupy się nie zaliczam. Skoro ktoś kupował co rok nową odsłonę FIFA, to czemu ja nie mogę sobie pozwolić na trzeci raz „to samo” z Joelem i Ellie w roli głównej? Stać mnie, w końcu jeżdżę Skodą.

Toż to rimejk czy zwykły remaster?

W morzu ignorancji oraz niedostrzegania, że jednak coś się w tej grze wizualnie poprawi, pojawiają się głosy rozsądku. Jeden z naszych czytelników przyznał w komentarzu na Facebooku: Za miesiąc, dwa stanieje do połowy to może wtedy porwie mnie fenomen tej gry. Próbowałem pograć w remaster, ale grafika mnie odrzuciła. Może remake zmieni odczucia.

Na pewno za miesiąc do połowy nie stanieje, ani za dwa miesiące. Ale na pewno zmienią się odczucia, ponieważ w odróżnieniu od remastera gry, z którym mieliśmy do czynienia na PlayStation 4, na obecnej generacji dostaniemy pełnoprawny remake pierwszego TLoU. Odświeżenia doczeka się zatem nie tylko grafika, lecz również rozgrywka. Na pewno doświadczymy różnic w sterowaniu postacią, a i sam gameplay będzie bardziej przystępny.

Tylko dlaczego do niektórych to nie dociera? Mdli mnie od komentarzy, że „to nie remake, lecz zwykły remaster”. Albo chowałem się na innym podwórku, albo nagle ktoś zmienił definicję tych słów. Nagle okazało się, że remake to Resident Evil 2 i 3, ponieważ postawiono w nich na znaczące zmiany w fabule, a TLoU Part I to tylko zwykły remaster, bo inna grafika, a reszta po staremu. I stąd narzekania niezadowolonych, że „dam za grę stówkę, albo 50 zł, a tak w ogóle to Sony ssie”. No proszę… ja rozumiem, że jest drogo, ale żeby aż takie cenowe oczekiwania?

To ile powinien kosztować ten The Last of Us Part I?

Teraz możemy składać pre-order w kilku elektromarketach, które wołają sobie wspomniane 329 zł. Wiecie – inflacja, koszty produkcji w górę, więc ceny gier nie wrócą już do poziomu z lat 90. Zapomnijcie. Lecz fakt, cena TLoU Part I daje po kieszeni. Sądzę, że wystarczyłby czeski błąd i wszyscy byliby w miarę usatysfakcjonowani – 239 zł zagrałoby w Waszym portfelu? Prawda taka, że wszystko drożeje. Drogie bułki, drogie masło, drogie mięso i warzywa. Tyle że jeść coś trzeba, bo człowiek nie przeżyje czekając na promocję czerstwego pieczywa. Z grami tak samo, droga produkcja, drogi marketing, drogie opłaty za wynajem biur i rachunki. Tyle że grać nie trzeba, bo człowiek przeżyje czekając na promocję TLoU Part I. Nawet pół roku, na wielkim głodzie, bez narzekania.

Darek Madejski
O autorze

Darek Madejski

Redaktor
Wspomina gaming lat 90. z wielkim sentymentem. Ekspert w dziedzinie retro sprzętu oraz starych konsol. Oprócz duszy kolekcjonera, fan współczesnych gier singleplayer, głównie tych na PlayStation. Specjalista w treściach dotyczących PS Plus oraz promocji. Poza pracą, fan seriali w klimacie postapokaliptycznym, koszenia trawy, rąbania drewna i zajmowania się wszystkim, by tylko nie siedzieć w miejscu.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie