Test Lenovo IdeaPad 330 – niepozorny z gamingowym zacięciem
Wielu graczy zadaje sobie pytanie, dlaczego gamingowe komputery uzurpują sobie niejako władzę do przydomku gamingowy, skoro na rynku nie brak urządzeń, które z powodzeniem radzą sobie z najnowszymi pozycjami growymi, choć nie krzyczą z każdej strony jestem stworzony do gier. Takim odpowiednikiem laptopa gamingowego jest chociażby Lenovo IdeaPad 330, którego mam okazję przetestować m.in. pod kątem – nie inaczej – gier.
Szukasz nowego laptopa? Lenovo IdeaPad 330 nie ułatwi Ci tego zadania. Wszystko dlatego, że ten zapowiedziany wiosną tego roku model, posiada ogrom przeróżnych konfiguracji. Laptopa tego, w najsłabszej konfiguracji (procesor Celeron N400 i 14 cali) dostaniemy nawet za 1200 złotych. Najdroższy zaś wariant (procesor i7-8750H i 17 cali) kosztować nas będzie już 4500 złotych. Ma być to bowiem laptop budżetowy, co nie oznacza, że złożony z najsłabszych podzespołów. Po zapoznaniu się z recenzją dowiecie się, jakie są jego mocne i słabe strony, a więc na czym głównie skupił się producent, byśmy mogli dostać urządzenie w takiej, a nie wyższej cenie. A mowa o modelu za około 3850 złotych. Co więc ów testowany egzemplarz proponuje?
Lenovo IdeaPad 330 to zaskakująco podobna konfiguracja do jednego ze stricte gamingowych komputerów tego producenta, jakiego mieliśmy już szansę testować. Mowa o eleganckim i wydajnym Lenovo Legion Y530, którego test możecie przeczytać tutaj. Obie platformy dysponują jednym z najwydajniejszych obecnie procesorów Intel Core i7-8750H, pamięcią RAM w liczbie 8 GB, dyskiem SSD o interfejsie M.2 NVMe i pojemności 256 GB oraz kartą graficzną od Nvidii. Z tą różnicą, że IdeaPad dostał nieco słabszą kartę niż swój gamingowy kolega. Testowany aktualnie model zaopatrzono w GPU GeForce GTX 1050, podczas gdy Legion Y530 otrzymał wersję 1050 Ti.
Jak przełoży się to na różnice w osiągach – tego dowiemy się już z testów, ale na sam początek zachęcam do rzucenia okiem na wyniki wstępnego benchmarku obu wspomnianych modeli. Różnice są generalnie nieznaczne (choć patrząc na wynik benchmarka 3D zauważymy największą różnicę), bo i podzespoły różnią się nieznacznie. A co z ceną? Bez zaskoczenia – zarówno jeden jak i drugi laptop od Lenovo możemy dostać w zbliżonej cenie. Co więc może nas przekonać właśnie do IdeaPada 330? O tym spróbuję rozstrzygnąc w dalszej części tekstu.
Specyfikacja techniczna Lenovo IdeaPad 330:
- Model: Lenovo IdeaPad 330-15ICH
- Procesor: Intel Core i7-8750H (8. generacji, 6 rdzeni, 12 wątków, od 2.20 GHz do 4.10 GHz, 9 MB cache)
- Płyta główna: Lenovo LNVNB161216
- Socket: FCBGA 1440
- Chipset: Intel HM370
- Pamięć RAM: 8 GB (2x4GB), SODIMM DDR4, 2666 MHz), wlutowana, Samsung
- Karta graficzna dedykowana: NVIDIA GeForce GTX 1050, 4GB VRAM
- Karta graficzna zintegrowana: Intel UHD Graphics 630
- Komunikacja: Bluetooth 4.1
LAN 1 Gbps
WiFi IEEE 802.11ac
- Dysk twardy: brak
- Dysk SSD: Hynix HFS256GD9TNG, 256 GB, M.2 SSD NVMe PCI
- Napęd optyczny: brak
- Karta dźwiękowa: Realtek HD Audio
- Wielkość ekranu: 15,6 cali
- Typ i rozdzielczość ekranu: Chi Mei CMN15D5, matowa, IPS, 60Hz, FullHD (1920 x 1080)
- Głośniki: 2 x 2W Dolby Audio
- Złącza na lewym boku: gniazdo zasilacza, RJ-45, HDMI, gniazdo USB 3.0 x2, gniazdo 3,5 mm jack, gniazdo USB 3,1 typu C, czytnik kart (SD, SDHC, SDXC, MMC), przycisk Lenovo NOVO
- Złącza na prawym boku: gniazdo blokady Kensington
- Kamera internetowa: 0,9 MP
- Wymiary: 378 mm x 260 mm x 22.9 mm
- Waga: 2,1 kg (bez zasilacza)
- System operacyjny: Microsoft Windows 10 Home 64bit
- Bateria: 45 Wh
- Zasilacz: 135 W
Lenovo IdeaPad 330 – wygląd zewnętrzny
Tegoroczna seria laptopów gamingowych Lenovo Legion przybrała nowy, stonowany (choć nie nudny) i bardziej biznesowy design. Dlatego też istnieje duża szansa, że pokochają go gracze starsi, którzy niekoniecznie lubią obnosić się z naszpikowanym LEDami i krzykliwymi ozdobnikami laptopami do gier. Lenovo IdeaPad 330 to z kolei laptop, który z gamingiem z nazwy nie ma wiele wspólnego, a na rynku znajdziemy go raczej w segmencie konsumenckim lub biznesowym, toteż producent zdecydował się na niemal zupełny minimalizm.
Jest to zdecydowanie model dla osób, które wolą nie wyróżniać się z tłumu. Czy jednak nie przesadzono z tą skromnością? Jak zawsze jest to kwestia gustu. Dla mnie osobiście wierzch urządzenia jest zupełnie nieciekawy, na szczęście przekonał mnie do siebie design powierzchni użytkowej. Podnosząc klapę urządzenia dostaniemy namiastkę elegancji. Namiastkę, jako że na więcej w tej cenie nie powinniśmy liczyć. Jest jednak przyjemnie i schludnie i – na szczęście – nie w pełni czarno.
O wierzchu urządzenia nie ma co się zbytnio rozpisywać. Utrzymano je w jednym tonie, w jednym z rogów umieszczono srebrne, połyskujące logo Lenovo i w sumie to by było na tyle. Jednak bardzo istotną kwestią w przypadku głównie tego elementu jest fakt, że producent pokrył urządzenie specjalną powłoką chroniącą przed zniszczeniem i to od razu widać. Sporo z laptopów od Lenovo miewało problemy z rysowaniem się, co w przypadku IdeaPada 330 najwyraźniej zauważono i naprawiono. Powierzchnia jest na wpół matowa, a na wpół połyskująca, przyjemna w dotyku i całkiem nie najgorsza jeśli chodzi o utrzymanie czystości.
Spodnia część urządzenia jest nieco jaśniejsza niż czarna klapa z matrycą. Mnie takie rozwiązanie ucieszyło, bowiem przez to laptop jest mniej nudny. Wracając do tego, co możemy tu znaleźć: są to więc dwie gumowe nóżki znajdujące się bliżej użytkownika i jedna ciągnąca się przez cały dłuższy bok, mająca na celu – jak zaznacza producent – zmaksymalizowanie wentylacji. Jak się taki zabieg ma do utrzymania niższych temperatur wprawdzie nie jest do sprawdzenia, niemniej taka długa guma ma też inny, bardziej oczywisty plus: dzięki niej podczas np. pisania urządzenie nie będzie się uginać.
O ile dłuższe boki urządzenia pozostawiono w spokoju (podobnie jak prawy bok, gdzie znajdziemy jedynie gniazdo blokady Kensingtona), to lewą stronę zagospodarowano niemal maksymalnie. Osobiście nie obraziłabym się, gdyby na prawej, nieco jednak pustawej stronie pojawiły się jeszcze dwa gniazda USB. Te, które są na lewym boku w liczbie trzech (w tym jedno to Typ C) to jednak trochę mało. Chwała jednak producentowi za czytnik kart pamięci. Jeśli chodzi o pozostałe złącza, to znajdziemy tu jeszcze gniazdo pod kabel RJ-45, kabel multimedialny HDMI oraz gniazdo jack pod słuchawki. Z rzeczy oczywistych, także na lewym boku znajdziemy gniazdo zasilania oraz przycisk Lenovo NOVO, dzięki któremu dostaniemy się m.in. do BIOSu.
Lenovo IdeaPad 330 – użytkowanie przestrzeni roboczej
Jeśli by kto pytał o to, jak wygląda pisanie na wyspowej klawiaturze w IdeaPadzie 330, to jest to przeżycie dość standardowe. I jest to w sumie pozytywny opis, dlatego że nie odczuwa się tu jakichś nieprzyjemnych doznań typu nieprzyjemny materiał czy zbyt niski skok klawisza. Jest hiperpoprawnie, podobnie jak z podświetleniem. Ma ono jeden stopień jasności, jest białe, nie przebija spod klawiszy i zdaje egzamin wzorowo. Może trochę trzeba będzie przyzwyczaić się do niekonwencjonalnego ułożenia klawiszy ze strzałkami, ale poza tym nie ma się do czego doczepić.
W przeciwieństwie do touchpada… Jest on złem koniecznym. Reklamowany jako intuicyjny multitouch działa jeszcze względnie dobrze, gdy używamy go zupełnie suchymi dłońmi. Lekko wilgotne bądź tłuste zupełnie przekreślają pracę. Z przykrością muszę przyznać, że to chyba najsłabszy touchpad, z jakim miałam nieprzyjemność pracować. Dodatkowa mysz to w tym przypadku must-have. No i jeszcze zdanie bądź dwa o samym designie przestrzeni roboczej: jest to błyszcząca, ale nie szklana, elegancka powłoka poprzecinana delikatnymi prążkami, która jest zdecydowanie najładniejszym elementem urządzenia.
Kolejnym, ale chyba największym problemem (bo touchpad to w sumie drobnostka) jest matryca. Kąt przyzwoitego widzenia z góry zaczyna się od około 70 stopni, a w przypadku patrzenia z boku jest tylko trochę lepiej, co można zobaczyć na poniższych fotografiach. Ponadto obraz jest zbyt ciemny: grając w produkcję pt. Vampyr, której akcja dzieje się w nocy (a gra nie oferuje korekcji gamma) nie mogłam w pełni cieszyć się z gameplay’u. Chociaż grałam w średnio-nasłonecznionym pokoju to odczucia nie były pozytywne. I nie pomaga nawet fakt, że jest to matryca IPS, które generalnie dostarczają dobrych wrażeń wizualnych. Bardziej to wszystko wygląda na TN. Biel jest żółta, i generalnie rozpiętość tonalna nie zadowala. Oto odkryliśmy główny problem Lenobo IdeaPad 330, który to jednak pozwala na zastosowanie takiej, a nie innej, budżetowej ceny laptopa.
Jakkolwiek to zabrzmi i jakkolwiek czytelnik to zrozumie: Lenovo IdeaPad 330 rozkłada się do 180 stopni choć… nie musi. Co mam przez to na myśli? Zastosowano tu taki zawias, który pozwoli na zupełne rozłożenie urządzenia na płasko, choć w linii laptopów biznesowych i konsumenckich nie jest to standard. Sami jednak dobrze wiemy, w jakich pozycjach zdarza nam się leżeć z laptopami i oglądać seriale przed snem, toteż opcja 180 stopni jest zawsze mile widziana. Testowany model waży przy tym około 2,2kg i jest chyba najlżejszą wersją, gdyż nie posiada 2,5-calowego SSD ani też HDD (wszystko śmiga na M.2). Nie jest to może więc jakiś król lekkości, niemniej całość jest dobrze wyważona i stabilna. 2 kilogramy w plecaku też nie nabawi nas zaraz skoliozy czy innej lordozy.
Lenovo IdeaPad 330 – wnętrze
Laptopy gamingowe mają zasadniczo (z kilkoma wyjątkami) dobre dojście do wnętrza. Ot kilka śrubek, kilka zatrzasków i oto widzimy środek urządzenia. Z IdeaPadem 330 nie było tak łatwo. Ba! Wcale nie było łatwo. Być może producent przeznaczył ów model dla odbiorcy, który laptopa nie będzie upgrade’ował. Ale nic w tym dziwnego. RAM jest tu wlutowany, na 2,5-calowy dysk niespecjalnie przeznaczono miejsce, a jedynie co może warto tu w przyszłości wymienić to dysk M.2 na nieco większy. W każdym razie zrobimy to, jeśli odkręcimy 11 śrubek i otworzymy niesamowicie ogromną liczbę zatrzasków, trzymających plastik na spodzie urządzenia. Niesamowicie ogromna liczba zatrzasków? Tak, występują one w obudowie chyba co 1,5 centymetra. To bardzo dobrze dla stabilności i wytrzymałości urządzenia, ale przysparza niezłej nerwicy podczas demontażu. To, co jeszcze rzuca się w oczy to naturalnie system wentylacji, który nie wygląda na gamingowy, bo… nie jest gamingowym. W głowie recenzenta, gdy widzi taki układ rodzi się naturalne pytanie: no to jak to sobie poradzi z Wiedźminem…
Procesor i7-8750H w Lenovo IdeaPad 330
Intel Core i7-8750H swoją premierę miał w kwietniu tego roku. Jest to przedstawiciel serii Coffee Lake-H, czyli 14-nm ulepszonego procesu technologicznego. Bazowe taktowanie dla tego procesora wynosi 2,2 GHz, zaś w trybie Turbo Boost 2.0 możemy wyciągnąć nawet 4,1 GHz, niestety CPU ma zablokowany mnożnik, toteż overclocking nie wchodzi w grę. Urządzenie obsługuje także pamięć RAM DDR4 o maksymalnym taktowaniu 2666 MHz, więc w Lenovo IdeaPad 330 znalazł się właśnie taki moduł.
Już przy okazji recenzowania Legiona Y530 zdołałam nieco wyżyć się na tym podzespole pisząc, że w zestawieniu go z pozostałymi podzespołami (RAM + GPU) doprowadza do braku wykorzystania całej mocy CPU. Biorąc jednak po uwagę, że procesor to nie tylko granie w gry, ale także inne wymagające procedury (montaż filmów, obróbka zdjęć, projektowanie w programach typu CAD), trzeba zwrócić honor producentom, przynajmniej w przypadku IdeaPada 330, jako że ma on zacięcie właśnie biznesowe. Na mocniejszy procesor ucieszą się także streamerzy, którzy moc obliczeniową CPU wykorzystują nie tylko w graniu, ale także jednocześnie w oprogramowaniu do streamowania. Jak się przekonamy w testach gier, Wiedźmin 3 na ustawieniach Uber wykorzystywał około 25% jednego z wątków procesora (pozostałych już tylko mniej) co oznacza, że sporo tu jeszcze zasobów pod streamowanie on-line, bądź nagrywanie rozgrywki, by udostępnić ją później.
256 GB SSD w Lenovo IdeaPad 330
Lenovo w przypadku dysku SSD w IdeaPadzie 330 zrobiło więcej dobrego niż złego, niemniej wciąż trąci on budżetowcem. Jest dobrze, bo mamy 256 GB na dane. Jest dobrze, bo mamy SSD w wersji M.2, co nie tylko sprawia, że urządzenie jest lżejsze, ale także – jak wiemy – że sam interfejs NVMe PCI pozwala na większą wydajność niż SATA. Pamięć masowa od Hynix ma dobrą passę jeśli chodzi o odczyt danych, jednak w porównaniu do konkurencji słabą passę w zapisie. Ostatecznie w grach liczy się jednak generalnie odczyt, więc nie powinniśmy przesadnie narzekać.
NVIDIA GeForce GTX 1050 w Lenovo IdeaPad 330
NVIDIA GeForce GTX 1050 czyli – jak lubię mówić – najtańszy z najlepszych, to serce IdeaPada 330, które zawiaduje grafiką. Jest to, nie ukrywajmy karta, którą możemy nabyć już za 600 złotych, a która pozwoli na grę w najbardziej wymagające tytuły choć – tego też nie ma co ukrywać – bez stałych 60 fpsów na wywindowanych ustawieniach graficznych. Testy w grach pokażą, jak poradzi sobie 1050 w kilku znanych tytułach, by każdy z osobna mógł zdecydować, czy takie wyniki będą w stanie go usatysfakcjonować. Niemniej – da się. Więcej – da się płynnie i przyjemnie.
8 GB RAMu od Samsunga w Lenovo IdeaPad 330
Producent nie miał wielkiego pola do popisu jeśli chodzi o dobór pamięci RAM pod resztę platformy. Procesor nie pozwala na wyższe taktowanie, a większa ilość gigabajtów mijałaby się z celem i po pierwsze podniosła by cenę laptopa, a po drugie niekoniecznie wiele by wniosła jeśli chodzi o wydajność w grach. RAMu także nie rozbudujemy, gdyż jest wlutowany (no i jak była mowa wyżej – rozbudowywanie byłoby bez sensu), ale zawsze warto zaznaczyć, że producentem jest tu Samsung, co jak wiadomo lepiej wygląda niż firma Krzak.
Lenovo IdeaPad 330 – kultura pracy i temperatury
Po zajrzeniu do środka laptopa stwierdziłam już, że może mieć on pewien problem. Brak dedykowanego, gamingowego chłodzenia może skutecznie wywołać dwa niepożądane efekty. Po pierwsze wysokie temperatury, a po drugie głośność. I muszę przyznać, że co do jednego i drugiego elementu, odczucia mam dość ambiwalentne. Zacznijmy więc od dźwięku, który wydobywa się z Lenovo IdeaPad 330.
Otóż laptop przez większość (niegamingowej) pracy jest niesłyszalny. Kiedy wentylatory się obudzą, jest to dźwięk niezbyt głośny (jak widzimy na odczytach poniżej) jednak prócz znanego nam z takich układów szumu, naszych uszy dobiega niestety także delikatne terkotanie samych wentylatorów, co raczej nie urzeka. Jednak to, co urzeka najbardziej to cisza podczas grania. No, może nie cisza w sensie zupełna cisza, bo wiadomo, że tak się nie da, ale wystarczy napisać, że niejeden gamingowy laptop potrafi wydawać większy hałas, by mieć porównanie.
Podczas gry, miernik przy laptopie: 32 dB
Podczas gry, miernik przy głowie użytkownika: 27 dB
W spoczynku, miernik przy laptopie: 26 dB
W spoczynku, miernik przy głowie użytkownika: 22 dB
No cóż, nie trzeba być jednak Sherlockiem, aby domyślić się, że cichszy system wentylacji wywoła także wyższe temperatury. I tak poniekąd jest, choć przyznam, że spodziewałam się gorszych wyników pomiarów. Lenovo IdeaPad 330 ma to do siebie, że już w spoczynku utrzymuje wyższe niż przeciętnie temperatury, a po uruchomieniu gry, nie jest już dużo goręcej. W ostatecznym rozrachunku to nawet dobrze o ile w parze idzie niskie natężenie dźwięku (a idzie). Laptop ma w sobie jednak coś dziwnego: o ile podzespoły nie przegrzewają się, to urządzenie oddaje bardzo dużo ciepła, wręcz gorąca na zewnątrz. Może nic tu nie parzy, ale po kilkunastu minutach grania gorąco aż bucha od matrycy i z kierunku klawiatury, a poczujemy to zwłaszcza, gdy się nad laptopem pochylimy. Jeśli chciałabym być ironiczna, to napisałabym, że taki piecyk w pokoju w środku zimy to nie najgorszy pomysł, ale… Ojoj? Napisałam to?
Lenovo IdeaPad 330 – czas pracy na baterii
W kwestii pracy na baterii jest przyzwoicie. Pogramy niemal godzinę, obejrzymy reżyserską wersję Władcy Pierścieni, a także poserfujemy po Sieci siedząc w pociągu na trasie Szczecin – Wrocław. Czas pracy jest standardowy jak na baterię o mocy 45 Wh, zresztą wyniki testów możecie zobaczyć sami poniżej.
Test baterii: Gra
Do tego testu użyto następujących ustawień systemu i komputera:
Tryb oszczędzania baterii: lepsza bateria
Jasność ekranu: 100%
Podświetlenie klawiatury: włączone
Wi-Fi: włączone
Audio: przez słuchawki
Czas na baterii podczas gry wideo: 0:52 h
Test baterii: Film
Do tego testu użyto następujących ustawień systemu i komputera:
Tryb oszczędzania baterii: lepsza bateria
Jasność ekranu: 100%
Podświetlenie klawiatury: wyłączone
Wi-Fi: włączone
Audio: przez słuchawki
Czas na baterii podczas oglądania filmów: 2:34 h
Test baterii: Internet – oszczędnie
Do tego testu użyto następujących ustawień systemu i komputera:
Tryb oszczędzania baterii: oszczędzanie baterii
Jasność ekranu: 25%
Podświetlenie klawiatury: wyłączone
Wi-Fi: włączone
Oprogramowanie: przeglądarka internetowa
Czas na baterii podczas pracy na przeglądarce: 5:19 h
Lenovo IdeaPad 330 – dźwięk i kamera
Lenovo IdeaPad 330 wyposażono w dwa głośniczki stereo o mocy 2W. Choć nie można zarzucić im kiepskiej jakości produkowanego audio (brak chrypienia czy przesterów nawet przy najwyższej głośności), to emitują dźwięk, w którym uwypuklono tony średnie, czego osobiście nie lubię. Można tu naturalnie wyeliminować ten problem swoimi ustawieniami equalizera, ale wypada wspomnieć jakiego rodzaju dźwięku dostarcza laptop. Być może próbowano poprzez takie właśnie rozwiązanie wyeliminować tak dobrze znane, laptopowe sopranowe brzmienie, ale nie wiem czy do końca wyszło to na dobre. No i w gwoli ścisłości – nie spodziewajmy się tu też epickiego basu. Głośniki spełnią swoją rolę tylko przy sporadycznym użytku, ale raczej nie będziemy chcieli słuchać z nich muzyki każdego dnia.
W przypadku kamerki internetowej, Lenovo nie odbiega od swoich (przeciętnych w tym wypadku) standardów. Zamontowano tu 0,9 MP, które pozwala rejestrować wideo w maksymalnej jakości 720p w 30 fpsach i proporcjach 16:9. Jeśli chodzi zaś o wykonywanie zdjęć, to kamerka pozwoli nam również na fotografie w proporcjach 16:9 i rozdzielczość 1280×720. Ostrość jest tu poprawna, a nasza postać nie zrobi się czarna nawet jeśli za nami znajduje się jakieś źródło światła np. okno. Wieczorem zaś odpowiednio rozświetli rejestrowany obraz niestety na rzecz straty ostrości. Ale cóż – fizyki nie oszukamy.
Lenovo IdeaPad 330 – testy w grach
IdeaPad 330 to laptop, który nie jest stricte gamingowy, choć ma w zasadzie wszystko, żeby podołać grom: procesor na wypasie, zadowalającą ilość pamięci RAM oraz gamingową kartę graficzną, która choć nieco niższych lotów (a przy tym niższej ceny) to pozwoli na zabawę w gry AAA, które ukazały się dotychczas na rynku. Jeśli przeczytaliście test od samego początku to powinniście już wiedzieć, że pewne obawy budził we mnie niegamingowy układ wentylacji, który jednak podczas testów nie poniósł sromotnej klęski, a wręcz ujął niskim natężeniem hałasu podczas pracy. Przejdźmy teraz jednak do kwestii najbardziej obleganej jeśli chodzi o testy gier: o ilość klatek na sekundę, jakie produkuje w poszczególnych tytułach Lenovo IdeaPad 330.
Wszystkie tytuły były testowane w rozdzielczości FullHD, a oto gry, jakich użyliśmy do procedury:
- Wiedźmin 3
- Dying Light
- Vampyr
- The Walking Dead: The Final Season
- Fortnite
Wiedźmin 3
Po przetestowaniu platformy Lenovo na trzech ustawieniach w grze Wiedźmin 3 mogę powiedzieć jedno: ten, który jeszcze jakimś cudem nie grał w tę produkcję, a zamierza, niekoniecznie powinien spoglądać w stronę karty graficznej słabszej niż Nvidia GeForce GTX 1050. Owszem, gra działała nawet na ustawieniach Uber, niemniej zaobserwowałam co jakiś czas (co 2-3 minuty) chwilowe przycięcia, które co prawda trwały ułamek sekundy, ale wpływały negatywnie na odbiór gry. Problemy te zniknęły już na ustawieniach Wysokich, gdzie zestaw generował uśrednione 30 fps, jednak najbezpieczniej jest tu grać na ustawieniach Średnich, bowiem tylko wtedy będziemy pewni, że nie zaskoczą nas przycinki czy dropy.
Maksymalna temperatura karty graficznej: 66°C
- Ustawienia Uber (HBAO+ ON, AA ON, NVidia HairWorks 8x) – uśrednione 23 fps.
- Ustawienia Wysokie (HBAO+ ON, AA ON, NVidia HairWorks 4x) – uśrednione 30 fps.
- Ustawienia Średnie (HBAO+ ON, AA OFF, NVidia HairWorks OFF) – uśrednione 43 fps.
(kliknij obrazek, aby powiększyć)
Dying Light
W mediach coraz częściej mówi się o zbliżającej się drugiej części Dying Light od rodzimego Techlandu (co zobaczymy, na jakim etapie są prace), ale wciąż miło jest zagrać w część pierwszą, którą deweloperzy uraczyli niezwykle bogatym kontentem (także w ostatnich miesiącach). Lenovo IdeaPad 330 powinien zadowolić wydajnością nawet na ustawieniach z najlepszą grafiką, bo choć zdarzają się spadki klatek do liczby 40, to uśredniona wartość oscyluje wokół 53.
Maksymalna temperatura karty graficznej: 67°C
- Ustawienia Najlepsza Jakość (Tekstury: jakość wysoka / Okluzja ON / HBAO+ ON / AA ON / Głębia ostrości ON) – uśrednione 53 fps.
- Ustawienia Zrównoważone (Tekstury: jakość średnia / Okluzja ON / HBAO+ ON / AA ON / Głębia ostrości OFF) – uśrednione 57 fps.
- Ustawienia Najlepsza Wydajność (Tekstury: jakość średnia / Okluzja OFF / HBAO+ OFF / AA OFF / Głębia ostrości ON) – uśrednione 90 fps.
(kliknij obrazek, aby powiększyć)
Vampyr
Gra Vampyr chyba dłużej była hitem przed swoją premierą niż po niej. Wydaje się, że sporo rozczarowanych graczy chce o produkcji zapomnieć i przestało być o niej głośno w mediach (o patchu, który poprawiłby optymalizację też…). Nadzieją na odrodzenie się tytułu są wieści o ekranizacji gry, a dokładniej mówiąc o serialu który ma powstać, choć niestety nie wiadomo jeszcze kiedy. Nie przedłużając, wyniki Lenovo w grze Vampyr oscylują pomiędzy uśrednionymi 40-54 fpsami w zależności od ustawień graficznych.
Maksymalna temperatura karty graficznej: 65°C
- Ustawienia Ultra (AA 6x / Ilość obiektów: duża / Skala rozdzielczości 100%) –uśrednione 40 fps.
- Ustawienia Wysokie (AA 6x / Ilość obiektów: duża / Skala rozdzielczości 100%) – uśrednione 47 fps.
- Ustawienia Średnie (AA 2x / Ilość obiektów: mała / Skala rozdzielczości 90%) – uśrednione 54 fps.
(kliknij obrazek, aby powiększyć)
The Walking Dead: The Final Season
Ostatnia część przygód rezolutnej Clementine w świecie Żywych Trupów spadła na nas jak grom z jasnego nieba. A przynajmniej na mnie. Choć seria trwa już od kilku lat i ma swoje wzloty i upadki, to przykro jest pomyśleć, że oto jesteśmy świadkami końca. Wracając do kwestii technicznych: wydawałoby się, że gra tworzona w takiej kreskówkowej oprawie graficznej nie będzie wymagać mocnego komputera do gier. Okazuje się jednak, że dopiero ustawienia średnie z niskim renderowaniem odwdzięczyły się stabilnymi 60 fpsami.
Maksymalna temperatura karty graficznej: 65°C
- Ustawienia Wysokie (Tekstury wysokie, Rendering wysokie, Okluzja ultra, Głębia wysoka, Bokeh wysoka, AA ON) – uśrednione 41 fps.
- Ustawienia Średnie (Tekstury średnie, Rendering wysokie, Okluzja średnia, Głębia średnia, Bokeh niska, AA OFF) – uśrednione 44 fps.
- Ustawienia Średnie (Tekstury średnie, Rendering niskie, Okluzja średnia, Głębia średnia, Bokeh niska, AA ON) – stabilne 60 fps.
(kliknij obrazek, aby powiększyć)
Fortnite
Oto nadszedł dzień, w którym po raz pierwszy dane mi było zagrać w Fortnite. Takie oto poświęcenie poczyniłam specjalnie dla Was, specjalnie pod test Lenovo IdeaPad 330 (cóż, to nie jest moja nisza growa). W przypadku tego znanego na całym świecie battle royale’a nie ma wielkiej filozofii. Ustawienia epickie (najwyższe) są jak najbardziej wskazane. 41 klatki na sekundę to w tym przypadku wartość średnia, jednak wahania od tej liczby są naprawdę nieznaczne.
Maksymalna temperatura CPU: 66 °C
- Ustawienia Epickie – uśrednione 41 fps.
- Ustawienia Wysokie – uśrednione 53 fps.
- Ustawienia Średnie – uśrednione 113 fps.
(kliknij obrazek, aby powiększyć)
Podsumowanie – Lenovo IdeaPad 330: niby niegamingowy, a gra aż miło
Przez cały okres testowania Lenovo IdeaPad 330 i pisania tej recenzji w głowie miałam jedną myśl: dlaczego testowany model został wyceniony niemal identycznie (około 550 złotych różnicy) jak Lenovo Legion Y530? Odpowiedź niby prosta: są to bardzo zbliżone do siebie technicznie urządzenia. Drugi z wymienionych laptopów jest naturalnie gamingowy, toteż wyższa cena gwarantuje nam kartę graficzną GTX 1050 Ti zamiast GTX 1050. Legion ma także lepszą matrycę, ciekawszy design czy ładniejsze podświetlenie klawiatury, czyli cechy stricte gamingowe, za które musimy dopłacić. Z drugiej strony IdeaPad 330 jest cichszy, jest bardziej odporny na uszkodzenia (zadrapania itp.) i utrzymuje niższe temperatury (zwłaszcza procesora, ale także GPU) podczas grania, a i 550 złotych mniej może okazać się decydujące podczas wyboru laptopa.
Dlatego też mam swoistą zagwozdkę, gdyż po testach muszę przyznać, że choć wydajnościowo IdeaPad wypada ciut gorzej, to pod kątem kultury pracy jednak lepiej. Szukając więc laptopa do gier w okolicach 4000 złotych warto znać plusy i minusy obu sprzętów i ostatecznie zdecydować, które przemówiły do nas bardziej. Największą przewagą IdeaPada będą jakby nie było solidne materiały, z jakich został wykonany. Od razu czuć, że nie mamy tu do czynienia z zabawką i tanim plastikiem. Drugim także niemałym plusem jest bardzo dobra kultura pracy (pomijając odgrywanie roli mini-piecyka). Decyzję jednak – jak zawsze – pozostawiam każdemu z osobna udowadniając jednak poniekąd powyższym testem, że niegamingowy też potrafi.
Plusy:
+ wygodny w użytkowaniu (klawiatura)
+ dysk SSD M.2 zamiast cięższego SATA
+ cichy pomimo braku gamingowego zacięcia
+ trzyma zadowalające temperatury (i znów – pomimo braku gamingowego zacięcia) wewnątrz urządzenia…
Minusy:
– … oddając sporo gorąca na zewnątrz
– mało portów USB
– kiepskiej jakości matryca
– touchpad, który niemal uniemożliwia pracę