Test Genesis GX58 – tania myszka dla gracza, funkcje z wyższej półki
Propozycja od Genesis jest naprawdę ciekawa, jeśli nie dysponujecie dużym budżetem, a chcecie czegoś więcej niż trzy przyciski na krzyż bez możliwości personalizacji. Ten niepozorny gryzoń potrafi zaskoczyć i skrywa w swoim wnętrzu małą niespodziankę.
Sięgając po myszkę dla gracza kosztującą około 90 zł mam mniej więcej wyobrażenie, czego się po niej spodziewać. Ot, niezbyt drogi gryzoń aspirujący do klasy średniej. W przypadku Genesis GX58 dostajemy jednak coś więcej i już czytając slogany na kartonie można się lekko uśmiechnąć – takie coś w takim tanim sprzęcie? No cóż, z tym większym zapałem przystępuję do sprawdzania myszki. Co w niej zagrało, a gdzie poczułem niedosyt? Zapraszamy na wielki test Genesis GX58!
Standardowo zaczynam od oględzin opakowania, na którym producent się chwali, że oto mamy w ręku profesjonalną mysz dla graczy z ośmioma programowalnymi przyciskami, regulacją rozdzielczości maksymalnie do 4000 DPI oraz zmienną wagą. Lecące w tysiące DPI jakoś nie zrobiło na mnie wrażenia, ponieważ przy shooterach korzystam z o wiele niższych ustawień (chyba, że ktoś ma TV na całą ścianę!), lecz regulowana waga? To brzmi już bardziej interesująco w tym przedziale cenowym. Przed zajrzeniem do kartonika dowiedziałem się też, że Genesis GX58 posiada zaawansowane oprogramowanie z edytorem profili/makr. Jest też wewnętrzna pamięć, dwumetrowy kabel i… w sumie możemy czuć się zachęceni do kupna, lecz czy warto ufać we wszystko, co widzimy na świecących kartonikach? Nie zawsze jest tak różowo jak przekonuje producent, a wykonanie samego sprzętu oraz jego obsługa są tak samo istotne, jak oferowane funkcje. Otwieram więc pudełeczko i oto jest…
Futurystyczne zaprzeczenie symetrii
Testowany gryzoń na pewno nie wygra konkursu piękności, w którym liczą się krągłe i symetryczne kształty. Jeśli natomiast będziemy wybierać króla awangardy, tutaj jest szansa na jakąś nagrodę pocieszenia. Genesis GX58 nie jest bowiem klasyczną pięknością i jednocześnie daleko mu do przekombinowanych myszek, jakich na rynku bez liku. Ot, futurystycznie, nowocześnie, lecz w granicach dobrego smaku.
Od razu rzuca się w oczy również dosyć duża obudowa gryzonia. GX58 jest sporych gabarytów (dane techniczne poniżej) i do tego słusznej wagi. Plastiki myszki są jakby lekko gumowane, lecz raczej jest to wrażenie, a w rzeczywistości mamy do czynienia z delikatnie chropowatą powierzchnią. Tak czy inaczej, czuć przyczepność dłoni od pierwszego chwytu. Skoro już o łapaniu mychy wspominam, najodpowiedniejszym wyborem do poskromienia gryzonia wydaje się być palm grip. A jeśli jeszcze ktoś tego nie zauważył i trzeba to napisać czarno na białym – tak, to myszka jedynie dla osób praworęcznych.
Genesis GX58 posiada wspomniane osiem przycisków – wyliczmy zatem, kto wchodzi w skład owej gromady: standardowo jest lewy klikacz, prawy oraz umieszczony pod scrollem. Dalej lecą dwa przyciski zaraz nad rolką, kolejne dwa widzimy na lewej ściance gryzonia, a ostatni umiejscowiono na podpórce, na której spoczywa kciuk. Od razu zacząłem się zastanawiać, czy w ferworze walki nie będę nim przypadkowo klikał w gorących sytuacjach. Jeszcze wrócimy do tego guziczka, określanego przez producenta mianem snajperskiego.
Interesujący jest również spód myszki Genesis GX58, który posiada nie tylko teflonowe ślizgacze zajmujące 3/5 linii brzegowej urządzenia (w pudełku jest zapasowy komplet!), lecz również klapkę, pod którą znajduje się skrytka na trzy odważniki.
Owalne metalowe ciężarki najlepiej podważyć śrubokrętem, by wyślizgnęły się ze swojego gniazdka. Każdy z nich waży 11 g i ujmując je lub dodając możemy regulować wagę gryzonia w zakresie 112-145 g. To naprawdę niezła funkcja w takim segmencie cenowym!
Tuż nad klapką widzimy czerwone oko sensora optycznego Avago 3050 o maksymalnej rozdzielczości 4000 DPI. To on ma nam zapewnić precyzję w grach i podczas pracy z Genesis GX58.
Kończąc wstępne oględziny myszki warto wspomnieć o 2-metrowym kablu w nylonowym oplocie. Wygląda na wytrzymały i powinien długo posłużyć. Podłączamy zatem gryzonia do komputera i rozpoczynamy zabawę z… oprogramowaniem.
Genesis GX58 – dane techniczne:
- Sensor: optyczny Avago 3050L
- Maksymalna czułość: 4000 DPI
- Szybkość raportowania: 125, 250, 500 lub 1000 Hz
- Ilość przycisków: 8
- Długość przewodu: 2 m
- Waga: 112 – 145 g
- Metalowe ciężarki: 3x 11 g
- Wymiary: 128 x 88 x 38 mm
- Oprogramowanie: tak
- Wymagania systemowe: Windows XP/Vista/7/8/10
Siedem kolorów i niemal pełna personalizacja
Producent wyposażył Genesis GX58 w specjalne oprogramowanie, które pozwala w dosyć dużym zakresie spersonalizować gryzonia. Na początek warto zaznaczyć, że mamy tutaj pięć profilów, zatem możemy stworzyć odmienne ustawienia dla kilku gier. Mało tego – dla każdego profilu istnieje pięć odrębnych zakładek Key Mode, w których możemy obłożyć wszystkie przyciski myszki w dowolny sposób. Na jednym profilu wykręcimy zatem aż 25 różnych ustawień przycisków, co stanowi naprawdę ogromną liczbę i pewnie mało kto wykorzysta tę całą dobroć. Poza tym, chciałoby się Wam tworzyć ustawienia dla 25 gier? Jeśli tak, z Genesis GX58 nie będzie problemu.
Co do samych zmian, jakie możemy wprowadzić odnośnie przycisków myszki – tutaj wolna amerykanka, czyli pełna swoboda. Każdemu przyciskowi przypiszemy jakikolwiek kapsel z klawiatury, pozamieniamy przyciski myszki miejscami, ustawimy na dowolnym nie tylko podwójny, lecz nawet pięciokrotny lewy klik, możemy nawet szybko przypisać pod przyciski gryzonia wybraną kombinację klawiszy bez bawienia się z edytorem makr, który zresztą też jest dostępny w oprogramowaniu gryzonia i bardziej zaawansowani gracze mogą się nim pobawić.
Jedną z opcji, którą wielu będzie chciało sprawdzić jako pierwszą, jest z pewnością zmiana DPI oraz oświetlenia Genesis GX58. Tutaj niestety bez rozmachu, ponieważ mamy naprawdę ograniczone pole manewru. Producent pozwala co prawda zmieniać DPI w zakresie od 800 do 4000, lecz zapomnijcie o precyzyjnej regulacji. Po prostu dostajemy pięć rozdzielczości i możemy zdecydować, które z nich i w jakiej kolejności będziemy załączać po naciśnięciu dedykowanych przycisków na myszce, znajdujących się tuż nad scrollem. Przygotowano dla nas wartości 800, 1600, 2400, 3200 oraz 4000 DPI, gdzie dwie ostatnie były w moim przypadku totalnie bezużyteczne i najczęściej skakałem pomiędzy najniższymi lekko żałując, że nie mogę ustawić czegoś pośredniego. Naprawdę wolałbym, żeby producenci dawali nam bardziej elastyczną regulację DPI – kilkutysięczne wartości ładnie prezentują się tylko na opakowaniach myszek dla graczy.
Szału nie ma również podczas zabawy oświetleniem Genesis GX58, choć w tym przypadku nie uważam tego za jakąś wadę, mogącą wpłynąć na decyzję o kupnie gryzonia. Mamy po prostu siedem kolorków i z tej puli wybieramy, który ma być przypisany do danego DPI. To naprawdę świetne rozwiązanie, którego czasem brakuje nawet w myszkach kilkukrotnie droższych od testowanego urządzenia. Zawsze byłem zwolennikiem oświetlenia sprzętu dla gracza, które pełni jakąś funkcję informacyjną, a nie świeci pełną paletą RGB tylko dlatego… by się świeciło i było gamingowo. Jedynym bajerem w oświetleniu Genesis GX58 jest to, że możemy ustawić sobie efekt oddychania lub neonu. Na tym koniec atrakcji, nie ma się na co gapić, proszę rozejść się do domów.
Jeszcze tu jesteście? To z pewnością Was zainteresuje, że zwieńczeniem dostępnych opcji oprogramowania jest wybór czułości myszki, szybkości przewijania ekranu scrollem (z możliwością ustawienia – przewijaj co stronę) oraz częstotliwości, gdzie mamy do wyboru stopnie 125, 250, 500 oraz 1000 Hz.
Warto też zaznaczyć, że oprogramowanie jest estetycznie wykonane i banalnie proste w obsłudze. Nawet niedoświadczony gracz szybko się tutaj odnajdzie.
A jak to wypada w praktyce?
Genesis GX58 przeszedł swój chrzest bojowy głównie w Counter-Strike: Global Offensive, gdzie miałem okazje sprawdzić, czy gryzoń wart jest swojej ceny.
Tak jak przypuszczałem, najwygodniej obsługuje się myszkę korzystając z chwytu palm, a więc kładąc całą dłoń na jej powierzchni. Dostęp do wszystkich przycisków jest komfortowy i nie ma co się na ten temat rozpisywać. Szybko zmieniamy DPI, a oświetlenie informujące o wybranej wartości jest zamontowane w takim miejscu, że nie przysłaniamy kolorów palcem.
Odważniki myszki to naprawdę świetny pomysł, który pozwala dopasować wagę gryzonia do własnych preferencji, ślizgacze dobrze prowadzą sprzęt po podkładce i nie ma się w tym względzie do czego przyczepić. Skoro już wspomniałem o podkładce – testując Genesis GX58 miałem okazję pojeździć gryzoniem po mousepadzie tego samego producenta, modelu M12 Fire Gaming.
Niewielkie wymiary (30×25 cm) sprawiają, że zmieścimy ją nawet na małych stanowiskach dla gracza. Podkładka posiada obszyte brzegi i gumowaną spodnią warstwę antypoślizgową (mocno trzyma).
W zasadzie prezentowany mousepad nie różni się wykonaniem od wielu podobnych gadżetów, dostępnych na rynku, lecz skoro wszystko jest podobne, patrzymy zazwyczaj na cenę i wygląd. Genesis M12 Fire Gaming kosztuje około 16 zł, czyli naprawdę niewiele i wyróżnia się ognistym logotypem producenta.
Nie wiem jak Wam, lecz mi opisywany mousepad jak najbardziej przypadł do gustu – oczywiście nie tylko wizualnie, ponieważ Genesis GX58 współpracuje z nią nienagannie. Dla niektórych mobilnych graczy plusem M12 Fire Gaming może być również to, że jest to podkładka płócienna, która szybko zwija się w rulonik i nie zajmuje w plecaku zbyt dużo miejsca.
Podkładka nieźle komponuje się z myszką GX58, a jeśli chcielibyście pójść o krok dalej i uzbroić się w jeszcze więcej sprzętu od tego samego producenta, ponieważ za mało Wam na biurku czerwonego logo Genesis, możecie do kompletu sięgnąć po urządzenie Vanad 750 Mouse Bungee.
Za około 100 zł dostajemy nie tylko bungee podtrzymujące przewód gryzonia, lecz również HUB USB, zawierający aż trzy gniazdka 3.0. Cieszy, że producent postawił na szybszy standard przesyłu! Oprócz tego bungee wyposażono w czytnik kart Micro SD.
Jak się z tego korzysta? Początkowo obawiałem się, że brak elementów antypoślizgowych na spodzie urządzenia sprawi, że będzie ono jeździło po blacie. Jednak… wystarczy dobrze przyjrzeć się podwoziu gadżetu, na którym znajduje się po prostu ogromna naklejka zabezpieczająca jeden wielki antypoślizg. Odklejamy i nie ma mocnych, by Vanad 750 Mouse Bungee ruszył się z miejsca. Dodam jeszcze, że bungee jest dosyć ciężki i nie miałem z nim żadnych problemów. Najważniejsze jest oczywiście to, że z takim urządzeniem zarządzanie przewodami na biurku jest znacznie łatwiejsze, kabel od myszki o nic się nie zaczepi, a Ty nie spudłujesz.
Wracając jednak do naszego głównego bohatera testu i przy okazji kontynuując wątek celności – jedną z funkcji, którą Genesis chwalił się podczas promocji modelu GX58, jest tzw. przycisk snajperski gryzonia. Cóż to za wymysł? Chodzi o guziczek umieszczony na podpórce tuż pod kciukiem. Na stronie producenta możemy przeczytać: Przytrzymanie przycisku snajperskiego, powoduje spadek DPI do poziomu 500, dzięki czemu gracz może spokojnie wycelować. Po oddaniu strzału puszczenie przycisku powoduje powrót do pierwotnej wartości DPI.
W praktyce działa to dokładnie tak, jak to przedstawiono, lecz z tym spokojnym celowaniem to drobna przesada. Gdzie w Counter-Strike: Global Offensive czy sieciowych zmaganiach Battlefield 1 jest czas na spokój? W tej drugiej produkcji można już szybciej pobawić się w campera, lecz w CS:GO taka taktyka szybko kończy się kulką w plecy. Nie to jednak miałem oceniać…
Choć przycisku snajperskiego nie używałem przy każdym strzale ze snajperki, przy dalszych odległościach nauczyłem się odruchowo po niego sięgać. Guziczek chodzi zdecydowanie ciężej od pozostałych na myszce i na szczęście nie możemy go przypadkowo wcisnąć podczas intensywnych akcji, gdzie ciśnienie lekko się podnosi a dłoń zaciska na gryzoniu. Dla mnie to jednak bajer, choć nie powiem, czy do końca zbędny. Pewnie ktoś wykorzysta możliwości guziczka, a jeśli nawet nie, możemy go przecież przeprogramować i całkowicie zmienić jego przeznaczenie.
Warto mieć w domu takiego gryzonia?
Niesymetryczne kształty Genesis GX58 mogą uwierać w oko, lecz na pewno nie będą uwierały dłoni. Choć gryzoń jest dosyć szeroki, możemy przyzwyczaić się do jego gabarytów i z przyjemnością użytkować. Może że po prostu nie lubicie dużych myszek, wówczas lepiej poszukać czegoś innego. Za około 90 zł dostajemy jednak naprawdę ciekawą alternatywę dla średniej półki cenowej, która broni się solidnym wykonaniem i szeregiem ciekawych rozwiązań. Mankamentem myszki jest z pewnością brak większego wyboru DPI. Mamy zaledwie jedną niską wartość 800 DPI, po czym od razu musimy przeskakiwać na 1600. Zabrakło czegoś pośrodku. Ostateczny werdykt może być jednak tylko na korzyść Genesis GX58 – w swoim segmencie cenowym to jak trafiony strzał… ze snajperki.
Plusy:
+ solidna konstrukcja;
+ niska cena jak na możliwości;
+ regulacja wagi;
+ proste w obsłudze oprogramowanie;
+ 8 programowalnych przycisków;
+ oświetlenie informuje o wybranym DPI;
+ zapasowe ślizgacze.
Minusy:
– myszka nie należy do najmniejszych;
– brak rozdzielczości w okolicach 1000-1200 DPI.