Hejterzy Star Wars: The Acolyte nie są zbyt ogarnięci. Krytykują produkcje o podobnych tytułach
The Acolyte, Acolytes… co za różnica? Hejterzy nowego serialu Star Wars krytykują produkcję, ale mylą się przy tym tak mocno, że wychodzą na idiotów.
Nowy serial Star Wars w większości nie przypadł do gustu fandomowi i wcale się nie dziwię. Sam uważam go za gigantyczną porażkę i niewykorzystanie dość ciekawego potencjału. Niemniej nie zachowuję się przy tym jak idiota.
Antyfani Star Wars: The Acolyte nie potrafią czytać ze zrozumieniem?
Jeśli już ktoś w formie hejtu w postaci zmasowanego atakowania ocenami 0 czy 1/10 chce pokazać swoje niezadowolenie w związku z nieudanym wykorzystywaniem ukochanej przez niego marki, niech robi to dobrze. A nie jak ci internauci, którym najwyraźniej nawet czytanie ze zrozumieniem sprawia problemy. Ech, ci antyfani.
W każdym razie Star Wars: The Acolyte dostaje za swoje. Ostatnie słowa przedstawicieli Lucasfilm raziły wielu fanów marki niczym piorun, a coraz większa część fandomu oskarża korporację o zmiany na gorsze. Sporo osób obawia się, że marka Gwiezdnych Wojen staje się “woke”, przy czym koronnym tego przykładem ma być właśnie nowy serial oryginalny Disney+. Platforma mierzy się z krytyką nie tylko przez po prostu dość słaby scenariusz, ale także obsadę aktorską, zmiany w formule całej marki i wywrócenie do góry nogami części zasad.
Tylko że internauci nie za bardzo są ogarnięci, co dostrzegł na Twitterze m.in. Jordan Maison z Cinelinx. Wyjaśnia on, że w ostatnim czasie w serwisach pokroju imdb czy Rotten Tomatoes pojawiło się wiele negatywnych ocen wobec filmu Acolytes z 2008 roku, który nie ma nic wspólnego z marką Star Wars. Podobną “zapaść ocen” widać także w przypadku niskobudżetowej fanowskiej produkcji The Acolyte: A Star Wars Fan Film z 2022 roku.
Wszystko to wskazuje na jeden powód – antyfani nowego serialu Star Wars po prostu mylą się i nie wiedzą, co jest czym, więc na lewo i prawo wlepiają niskie oceny produkcjom o podobnych tytułach. Jakby jeszcze znalezienie nowego serialu w bazach filmowych w sieci było trudne, ale takie nie jest – wyświetla się jako pierwszy wynik z racji popularności. No cóż… Nie odbieram nikomu prawa głosu, ale jeśli hejterzy chcą być wysłuchani, nie powinni z siebie robić takich nieogarniętych kretynów.
Źródło: Twitter