Skull & Bones ma wyjść mimo problemów. Winna umowa z rządem Singapuru
Skull & Bones powstaje już tak długo, że gracze martwią się, czy gra faktycznie wyjdzie. Wychodzi na to, że Ubisoft w zasadzie nie ma innej opcji.
Ubisoft zaczął prace nad Skull & Bones w 2013 roku. Początkowo miał to być spin-off Assassin’s Creed IV: Black Flag – części, którą fani serii uwielbiają do dziś. Deweloperzy porzucili ten pomysł i postanowili odłączyć ją od Black Flag. Tyle że mamy połowę 2022 roku, o nowej pirackiej grze Ubisoftu słyszymy coraz więcej, a gracze od dawna nastawiali się na to, że tytuł nigdy nie wyjdzie. No cóż – wygląda na to, że musi się ukazać.
Temat rzekomo ponownie przesuniętej premiery gry poruszył na swoim Twitterze redaktor Kotaku, Ethan Gach. Zaznaczył, że w tym miesiącu miały odbyć się zamknięte testy, ale porzucono ten pomysł. Winny ma być “ciężki stan” gry. Nie ma się zresztą co dziwić. Produkcja powstaje już tyle lat i napotkała tyle problemów, że wielu deweloperów mogłoby ją po prostu dawno temu porzucić.
Ubisoft nie może jednak tak zrobić z prostego względu – piracka gra powstaje głównie w Ubisoft Singapore, które ma umowę z tamtejszym rządem dotyczącą subwencji. Aby dotrzymać umowy, Ubi musi wydać nowe IP w uzgodnionym wcześniej okresie. A ten zaczyna im się powoli kończyć. Wbrew pozorom jest to zła wiadomość, bo Ubi jest zmuszone do wydania gry niezależnie od tego, w jak ciężkim stanie się znajduje. Subwencja rządowa tłumaczy również, dlaczego firma nie skasowała projektu dawno temu.
Z pewnością nie są to dobre wieści. Skoro w tym miesiącu beta została odwołana, a premiera po raz kolejny rzekomo przesunięta (tym razem na listopad), Ubi może nie mieć czasu na poprawienie gry w tak krótkim czasie. Do tego tytuł może nie zaoferować oczekiwanych przez graczy elementów. Znany insider Tom Henderson twierdził niedawno, że w S&B ograniczono potyczki PVP.