Recenzja Resident Evil 3 Remake. Są serie ponadczasowe, a ta jest jedną z nich

Recenzja Resident Evil 3 Remake. Są serie ponadczasowe, a ta jest jedną z nich

Recenowana na: Polecamy!

Klasyczny survival i najbardziej rozpoznawalna marka studia Capcom powraca po raz kolejny z ulepszoną warstwą wizualną, dźwiękową i innymi potwornymi nowościami. Jak wypada Resident Evil 3 Remake? Zapraszamy na naszą recenzję.

Wielu z was czekało na ten moment. Trzecia część kultowej już serii Resident Evil trafia na nasze sprzęty w odnowionej stylistyce. Moglibyśmy powiedzieć: dosyć remaków i remasterów, róbcie nowe części ze świeżymi historiami. Ale mało kto tak powie. Bo w klasyczne części RE nadal gra się świetnie! W tym wypadku powiedzenie “do trzech razy sztuka” nie może mieć racji bytu, bowiem każda wcześniej odnowiona część została dosyć ciepło przyjęta (dla przypomnienia: Resident Evil HD rok 2015; Resident Evil 2 Remake rok 2019).

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Capcom przygotowując się do wydania klasycznych gier z pierwszego PlayStation podniósł poprzeczkę z “remastera” na “remake”. Oznacza to, ni mniej nie więcej, jak zupełnie od nowa zaprojektowane Raccoon City z większymi oraz kompletnie nowymi lokacjami. Technologia graficzna zwana fotogrametrią sprawia, że warstwa wizualna wygląda świetnie. Do tego trzeba doliczyć zupełnie od nowa nagrane dźwięki, które pięknie brzmią w słuchawkach. Ślinka cieknie? A to dopiero początek.

Gorzkie przywitanie w Raccoon City

Jill Valentine. Tak nazywa się nasza główna i niezwykle urocza bohaterka RE3. Ale wygląd niech Was nie zmyli. Niezwykle odważna i wytrzymała. Przestałem liczyć, ile razy oberwała po żebrach i jak często wybuchał pod jej nogami granat. Na szczęście, jest to wyszkolona do tego typu akcji agentka elitarnego oddziału S.T.A.R.S.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Drugą grywalną postacią jest Carlos Oliveira – twardziel o wielkim sercu. Zapatrzony w Jill jak w obrazek od pierwszego spotkania. Carlos jest agentem U.B.C.S., czyli prywatnej jednostki wojskowej przedsiębiorstwa Umbrella Corporation. Korporacja produkuje broń biologiczną pod przykrywką działalności medycznej. Wśród U.B.C.S. znajdują się też najemnicy mający za nic ratowanie innych z opresji. Dla nich pieniądz stoi na pierwszym miejscu. Carlos jest inny. Razemz z Jill dogadują się (prawie) od razu. Tworzą dobry duet od pierwszego zadania. Ale RE nie jest bynajmniej historią miłosną, lecz walką z czasem na śmierć i życie. Nikt nie równa się z Japończykami w pisaniu poważnie niepoważnych scenariuszy. RE3 jest tego świetnym przykładem.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Historię można skrócić do niekończącej się ucieczki Jill przed ogromnym i pozornie nieśmiertelnym potworem nazwanym Nemesisem. Ale jest w tej historii – na szczęście – więcej wątków. Naszą bohaterkę spotykamy w przededniu wyjazdu z Raccoon City. W mieście dzieje się źle. Wirus ogarnął niemal całe miasto, a zakażeni mieszkańcy chodzą jak zombie po ulicach. Jill jest na tropie wyjaśnienia zagadki genezy wirusa. Wtedy po raz pierwszy spotykamy Nemesisa. W tym momencie rozpoczyna się szaleńcza ucieczka ulicami miasta. Mimo że w grze występują dwie grywalne postacie, to zawsze sterujemy jedną w odgórnie ustalonym przez fabułę momencie. Liczne zwroty akcji rzucają naszych bohaterów na jedną ścieżkę. Tym sposobem spotykamy na swej drodze Carlosa i razem z nim trafiamy do tuneli metra. Tu rozpoczyna się nasze pierwsze zadanie zza pleców naszej pięknej Agentki: uruchomienie generatorów prądu w celu umożliwienia opuszczenia miasta pozostałym przy życiu mieszkańcom. Silnym akcentem tej historii są mocno zarysowane i zapadające w pamięć postacie.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Nie bez kozery wspomniałem wcześniej o specyficznie pisanych scenariuszach przez Japończyków. To znak rozpoznawczy całej serii Resident Evil. Każdy kolejny etap fabuły ma dać nam wolność i ucieczkę, ale nic z tego. Scenarzyści na każdym kroku podrzucają nam marchewkę, ale gdy po nią sięgamy, dostaje nam się mocno po łapskach.

Gdzieś już to widziałem…

Mimo że jest to remake, niewiele zostało z RE3 z 1998 roku. Zostało na szczęście to, co najbardziej charakterystyczne: klimat, historia, monstra i medykamenty. Leczymy się nadal z poziomu ekwipunku, nawet podczas walki (co, zabrania nam robić coraz więcej współczesnych gier). Zielone roślinki nadal łączymy z czerwonymi, by uzyskać proszek leczący. Spray medyczny również jest znany przez fanów serii.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Jeśli chodzi o klimat, nie jest to najstraszniejsza odsłona, ale z pewnością czuć, że jest to RE. Wąskie korytarze, zombie leżący na podłodze – nigdy nie wiadomo, co lub kto na nas wyskoczy. Szkoda, że tzw. jump scare to główny motor napędowy straszenia gracza. Twórcy nie zdecydowali się dodać innych zabiegów siania grozy, ale rozumiem, że celem było pozostanie przy klimacie pierwowzoru. Dodatkowo należy wspomnieć, że gra naszpikowana jest wyjątkowo częstymi skryptami. Jeśli jesteś uczulony na tego typu zagrywki twórców, istnieje spora szansa, że odbijesz się od RE3.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Walka z zombiakami i innymi potworami jest identyczna jak w innych grach tego typu. Skupiamy się na newralgicznych miejscach, by zabić stwora jak najszybciej, a przede wszystkim, najekonomiczniej. Czynnikiem decydującym o naszym przetrwaniu jest nasza zdolność do zarządzania amunicją. Choć miałem wrażenie, że jest tu jej odrobinę więcej niż w Resident Evil 2 z ubiegłego roku, to i tak należy pamiętać, że pistoletem ciężko będzie ubić coś więcej niż zwykłego zombiaka. Rodzajów uzbrojenia jest wystarczająco, jak na zaledwie 7 godzin gry. Mamy do dyspozycji: pistolet, strzelbę, karabin maszynowy, granatnik, pistolet magnum. Większość z nich jest modyfikowalna modułami znalezionymi w zakamarkach lokacji. W ten sposób dodajemy większy magazynek lub bardziej stabilny celownik. Dysponujemy też nożem, ale służy on głównie do przeszukiwania charakterystycznych żółtych skrzynek z zaopatrzeniem. Amunicję możemy też sami przygotowywać w prostym craftingu ze znalezionych elementów. Na ogół nie wybrzydzamy i korzystamy z tego, co akurat znajdziemy lub mamy pod ręką.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

W całej grze jest niewiele rodzajów paskud wykreowanych przez Umbrella Corporation i szybko odkrywamy, która broń lepiej działa na dane monstra. Niektóre potwory są dużo bardziej wytrzymałe od innych i warto mieć pod ręką rezerwowy granat. Łatwo mówić, gorzej wykonać. Szczególnie na początku gdy nasz ekwipunek to zaledwie kilka miejsc. Przeszukując lokacje znajdujemy pasy biodrowe zwiększające ilość miejsca na dodatkowe przedmioty. Po wyrzuceniu czegokolwiek na ziemię przedmiot znika, ale na szczęście w bezpiecznych pokojach zapisu gry znajduje się skrzynia, która przyjmie wszystko, co do niej wrzucimy i w magiczny sposób przeniesie całą zawartość do innego pokoju z maszyną do zapisu. Klasyka.

Nie samym strzelaniem człowiek żyje (choć jeśli chodzi o RE to jest to grubo ponad ¾ zabawy), ale też przetrząsaniem wszelkich możliwych zakamarków lokacji. Zwiedzanie pięknie zaprojektowanych miejsc to wielka przyjemność. Niejednokrotnie będziemy powracać do zakątków już odwiedzonych, aby otworzyć zamkniętą szafkę. Dlaczego wcześniej jej nie otworzyliśmy? Bo nie było przejścia, bo nie mieliśmy amunicji by pokonać poczwary, nie dysponowaliśmy kodem lub kluczem. Żółte kłódki otwieramy wytrychem, kłódki na kombinację literową i sejfy – gdy znajdziemy odpowiadającą kombinację w dokumentach. Oprócz kombinacji do zamków, odkrywamy w nich historię miasta, mieszkańców i wirusa.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Dwie grywalne postaci, ale jednak to Jill jest częściej na ekranie niż Carlos. Każda z nich ma swoją historię, które w finale sprawnie się łączą. Nie będę opisywał oczywiście ich misji, bo nie chcę psuć fabuły tym, którzy jeszcze z trzecią odsłona RE się nie zapoznali. Nie będzie jednak dużym spoilerem, gdy powiem, że mi najbardziej przypadł do gustu pierwszy rozdział z Jill w roli głównej. To w nim poruszamy się po mieście (nie po zamkniętych korytarzach) i odkrywamy miejsca takie jak drogerię czy ciastkarnię. To tutaj czułem rozmach, z jakim stworzone jest miasto Raccoon. Przeszukiwanie tych lokacji to sama przyjemność. “A znajdźki też są?” – spytacie. A owszem są, w postaci kolekcjonerskich figurek Mr. Charliego.

Resistance. Tryb sieciowy

Capcom “doładował” swój najnowszy remake trybem sieciowym nazwanym Resistance. Jest to asymetryczna gra czterech na jednego. Czworo graczy wciela się w ocalałych, próbujących wydostać się z jednej z czterech lokacji (na dzień pisania recenzji są to: centrum, placówka badawcza, kasyno i opuszczony park rozrywki). Samotny gracz – nazywany Mózgiem Operacji, coś na wzór Mistrza Gry z papierowych gier RPG – stara się nie dopuścić, by ocaleli przeżyli, podrzucając graczom pułapki i potwory. Największym wrogiem ocalałych jest czas, który zdobywamy zabijając potwory, lecząc swoich towarzyszy lub przechodząc do kolejnych pomieszczeń. Aby to zrobić, należy rozwiązać prostą zagadkę w formie “znajdź i przynieś”.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Jako Mózg Operacji dostajemy szereg zabawek biologicznych i wojskowych, które podkładamy we wskazanym przez nas pokoju z ocalałymi. Podrzucamy miny, zamykamy drzwi, strzelamy i wypuszczamy na świat nasze cudowne minionki w formie zombiaków. Jako Mózg nie stajemy do walki twarzą w twarz. Wyjątek stanowią potwory, nad którymi możemy przejąć kontrolę, jeśli nie ufamy AI. To jedna strona medalu, a druga? Jeśli zdecydujemy się zabawić w uciekinierów, to na początku każdej rozgrywki wybieramy jedną z sześciu postaci, stylizowaną na amerykańskie filmy gatunku slasher. Ocaleli w czasie meczu uzbrajają się za znalezione w czasie gry kredyty. Ich sukces polega na podejmowaniu szybkich decyzji, odpowiedniej współpracy i trzymaniu się razem. Widzę tutaj potencjał dla czteroosobowego zespołu znajomych z mikrofonami.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

Choć zabawa w Resistance jest łudząco przypominająca do takich gier jak Evolve czy Friday The 13th: The Game, to jest w nim coś niezwykle świeżego, wpadającego w pamięć i taktycznego. Na pewno znajdzie swoich zwolenników. Doświadczyłem niestety problemów z dołączaniem do meczów sieciowych, ale podobno Capcom już nad tym pracuje. Jeśli deweloper będzie wspierał swój tryb sieciowy i dodawał nowe postacie oraz poziomy, może stać się on miłym cyklicznym dodatkiem w uniwersum RE (coś na wzór trybu Zombie w Call of Duty). Na tę chwilę Resistance traktuję bardziej jako ciekawostkę i przedłużenie trybu dla pojedynczego gracza.

Recenzja Resident Evil 3 Remake

1998 vs. 2020

Seria Resident Evil na przestrzeni wszystkich lat obecności na rynku stała się niezwykle popularna. Do tego stopnia, że nawet nie-gracze wiedzą, że “strzela się tam do zombiaków” i jest strasznie. Zasłużyła sobie tym na miano kultowej. Jednak jak ocenić coś, co jest z innej epoki? Czy każdy gracz współcześnie doceni nieskomplikowaną mechanikę, dość oporny interfejs i fabułę niczym z filmu klasy “B”? Nie wierzę w sentyment do gier. Są jednak gry ponadczasowe. Resident Evil należy do takich produkcji. Najlepszą rekomendacją każdego dzieła popkultury jest to, że wciąga. Resident Evil 3 przyciąga do ekranu piekielnie. To krótka, ale warta poznania gra, a Capcom znów udowodnił, że sukces RE2 sprzed dwóch laty to nie przypadek.

Plusy:
+ Klimacik
+ Piekielnie wciągające
+ Piękna oprawa audio-wizualna

Minusy:
+ Strasznie liniowa i oskryptowana
+ Krótki czas gry

Ocena: 4/5

Recenzja Resident Evil 3 Remake powstała w oparciu o wersję na PlayStation 4.

Michał Śladewski
O autorze

Michał Śladewski

Redaktor
Na codzień dziennikarz i marketingowiec, w wolnym czasie pasjonuje się wszystkim co dostarcza wrażeń wizualnych. Samouk montażu wideo i miłośnik nowych technologii. Najchętniej życie poświeciłby na zwiedzaniu dalekich zakątków i uwiecznianiu fauny (serio!). Przygodę z grami zawdzięcza bratu i jego Commodore. Co lepsze PC czy konsola? Kiedyś fan blaszaka, dzisiaj konsoli – bo wygodniej na kanapie.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie