Recenzja Lego Hobbit. Poważna i niedokończona podróż do Śródziemia
Studio Traveller's Tales daje nam kolejną grę w uniwersum lego. Dlaczego, mimo kilku wpadek, warto po nią sięgnąć?
Lego Hobbit (testujemy wersję na PS Vita) to uczta dla fanów Tolkiena, którzy bardzo dobrze znają książkę lub choćby filmy opowiadające o wyprawie krasnoludów po skarb Samotnej Góry. Gra opiera się o dwie pierwsze części kinowej ekranizacji Hobbita, czyli na Niezwykłej podróży oraz Pustkowiu Smauga. Jest w sumie odwzorowaniem przygody, którą mogliśmy śledzić na srebrnym ekranie.
No właśnie… Jeśli nie byliście na Hobbicie w kinie, ani nie czytaliście drukowanego pierwowzoru, możecie czuć się w Lego Hobbit nieco zagubieni. Producenci gry skaczą bowiem po głównych wątkach historii, nie dbając o fabularne szczegóły i niuanse. Na dokładkę kończą grę w tym samym momencie, w którym urywa się druga część filmowej adaptacji książki. Nie znając całej opowieści można pomyśleć, że wszystko kończy się nagle w najciekawszym momencie.
Panowie ze studia Traveller's Tales wyszli widocznie z założenia, że Hobbit jest historią na tyle znaną, że mogą sobie pozwolić na uproszczenia fabularne oraz niedopowiedzenie historii do końca bez jasnego poinformowania graczy, że to be continued… A kiedy nastąpi owa kontynuacja? Zapewne po ukazaniu się w kinach trzeciej i ostatniej części filmu. Mam tylko nadzieję, że będzie to w miarę tani DLC.
Jeśli opowieść o Bilbo Bagginsie nie jest Wam jednak obca, odpalając Lego Hobbit poczujecie się jak w domu. Powitają Was znane z kina motywy muzyczne, a nawet głosy aktorów (wersja PL obejmuje polskie napisy). Wszystko, co usłyszymy w grze, jest niemal w 100 procentach wycięte z filmu i umiejętnie zmiksowane. W zależności od tego, czego spodziewamy się po Lego Hobbit – ma to swoje plusy i minusy.
Nie od dziś bowiem wiadomo, że produkcje Traveller's Tales w mniejszym lub większym stopniu są pewnego rodzaju parodią filmów, na których się opierają. Ich mocą było zazwyczaj to, że umiejętnie wyśmiewały patetyczne sceny czy to z Batmana, czy to z Harrego Pottera. Nigdy nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać.
W przypadku Lego Hobbit jest inaczej. Twórcy, decydując się na przeklejenie do gry filmowych dialogów, sami nałożyli sobie kaganiec na tekstowe gagi. Starając się jednocześnie trzymać wizerunku śmiesznych gier lego, próbowali nadrobić to dowcipem sytuacyjnym. Ktoś się gdzieś potknie wypowiadając poważną kwestię, ktoś zrobi głupią minę. Na szczęście wymuszony humor zdarza się na tyle rzadko, że nie mamy wrażenia, iż nasłano na nas clowna, który rozbawia publikę za wszelką cenę.
Lego Hobbit - zwiastun gry
Topór w dłoń, klocek na drogę
Podobnie jak we wcześniejszych produkcjach Traveller's Tales, tak i w Lego Hobbit mamy do wyboru kilkadziesiąt postaci, władających odmiennymi umiejętnościami oraz orężem. Część z nich możemy odblokować przechodząc kolejne etapy, innych trzeba kupić za uzbierane klocki. Krasnoludy wymachują toporem lub sieką wroga mieczami, elfy są biegłe w łuku, a mali hobbici dzierżą przy pasku procę. Bilbo w trakcie rozgrywki zdobywa oczywiście pierścień, Gandalf włada magią, a Gollum wlezie tam, gdzie inni bohaterowie nawet nie podskoczą. [caption id="attachment_5145" align="aligncenter" width="641"] Górskie trolle mają problem - jak przyrządzić krasnoluda w potrawce?[/caption] Skoro jesteśmy już przy skakaniu, trzeba zaznaczyć, że sterowanie postaciami w Lego Hobbit na PS Vita jest mocno uproszczone. Nie istnieje tutaj coś takiego, jak manualne wykonanie skoku. Biegamy zatem po planszy, a jeśli trzeba skoczyć, krasnoludy i reszta ekipy robią to z automatu. O zwichnięciu sobie karku na dnie przepaści, bo za późno skoczyliśmy, nie ma zatem mowy. Walka sprowadza się z kolei do męczenia przycisku ze znaczkiem kwadratu. Jeśli wróg upadnie, wykańczamy go jednym ciosem, przytrzymując wspomniany klawisz. Jest jeszcze cios specjalny, z którego możemy skorzystać raz na jakiś czas. Rozgrywka jest typowo zręcznościowa, a łamigłówki, które napotkamy, nieco udawane. Jak to? Wyjaśnię na przykładzie. Stojąc przed zamkniętymi wrotami widzę mechanizm, z którym coś trzeba zrobić. Wiem o tym, ponieważ jest podświetlony. Biegam zatem po okolicy i rozwalam wszystkie elementy otoczenia jak leci. Hura! Z krzaczka wypadła podświetlona tryba. Podnosząc ją biegnę za zieloną strzałką, która prowadzi mnie za rączkę do mechanizmu, w którym trzeba znalezisko umieścić. I tak w zasadzie to wygląda. Mini gierki? Naciskamy przyciski w określonej kolejności. Pomyliłeś się? Nie szkodzi. Zaczynamy od początku.Jak wygląda Lego Hobbit na PS Vita? Oto krótki gameplay
Walka również nie jest wymagająca, choć przyznam, że niektóre misje poboczne wymagają nieco zręczności i musiałem je kilka razy powtarzać. Oprócz głównego wątku fabularnego, mamy bowiem w Lego Hobbit sporo zadań pobocznych, które polegają albo na wybiciu wszystkich wrogów z danej planszy, albo na przynieś, podaj, pozamiataj – czyli ktoś chce miecz, ktoś zapomniał łuku, ktoś lubi miód. Mimo wszystko zadania poboczne wykonywałem z przyjemnością, łakomy kolejnych klocków, za które można odblokować kolejnych bohaterów przygody.
Nie narzekałem również na oprawę wizualną, która – jak na PS Vita – prezentuje się całkiem przyzwoicie. Poruszamy się po wyznaczonych ścieżkach, po tzw. mapie świata. Odwiedzamy zielone Shire, deszczowe Bag End, udajemy się do Rivendell czy przekraczamy próg miasta goblinów. Z poziomu mapy podejmujemy się konkretnych zadań: głównych oraz pobocznych. Każda kraina ma swój niepowtarzalny klimat i zachwyca szczegółami. Kolejne etapy nie nudzą i mimo banalnych pseudo zagadek są pomysłowo zaprojektowane. Niestety, nie obyło się bez drobnych błędów.