Jaka jest pierwsza polska gra wideo? W to grano 60 lat temu

Pierwsza polska gra wideo. Powstała ponad 60 lat temu! (fot. Adrian Grycuk)
PG Exclusive Publicystyka

Nowoczesne gry wideo to gigantyczne budżety, tysiące zaangażowanych producentów i marketingowe maszyny działające przez długie lata. Z perspektywy współczesnego gracza produkcje sprzed kilkunastu lat to prehistoria, a co powiecie na grę, która zbliża się do granicy wieku emerytalnego? Dziś sprawdzimy, jaka jest pierwsza polska gra wideo. To najstarsza produkcja znad Wisły.

Początek gier wideo w Polsce

Polska wiele dekad temu była dość mocno odcięta od wielu technologicznych nowinek, zwłaszcza w sferze konsumenckiej. Gdy na zachodzie i Japonii powstawały popularne serie gier i konsole, do naszego kraju docierało niewiele nowości. Nawet, jeżeli jakiś komputer był już dostępny, to często urządzenie to było straszliwie drogie i dostępne dla wybranych. Ot, choćby tych, którzy posiadali obcą walutę lub kontakt z rodziną za granicami kraju. Poprzedni ustrój nie był zbyt łaskawy dla graczy.

Nie oznacza to jednak, że gaming jako taki w Polsce nie istniał. Na produkcję pierwszych gier nie musieliśmy długo czekać. Zanim nastały np. ciekawe lata 90. ubiegłego wieku, w naszym kraju tworzono już gry. Zanim jednak doszliśmy do ery Painkillera, Call of Juarez czy Wiedźmina, nad Wisłą powstawały inne produkcje. Co ciekawe, mamy też ciekawy rozdział istnej prehistorii gier. Mowa o produkcjach, które nawet nie korzystały z wyświetlacza, a istotnym elementem zabawy było… drukowanie aktualnego stanu rozgrywki na kartce papieru. I tym samym dochodzimy do temu dzisiejszego odcinka naszej serii retro. Jaka jest najstarsza polska gra wideo?

Marienbad – najstarsza polska gra wideo w historii

Cofnijmy się kilkadziesiąt lat do 1962 roku. Wówczas komputery nie zajmowały miejsca przy naszych biurkach. Inteligentne maszyny posiadały spore gabaryty, a do ich przechowywania wykorzystywano specjalne pomieszczenia. Zakup przez zwykłego “użytkownika” był praktycznie niemożliwy, a na zaawansowany sprzęt pozwolić sobie mogły uniwersytety czy państwowe instytucje. Nie przeszkadzało to jednak w rozwoju gamedevu. Jego polskim protoplastą okazał się Witold Podgórski, który na początku lat 60. wykorzystał komputer Odra 1003 i stworzył grę wideo — Marienbad, której tytuł inspirowany był filmem Zeszłego roku w Marienbadzie. To w tym obrazie pokazano chińską grę Nim.

Na czym polegały zasady tej produkcji?

Podróż w czasie dla fanów gier.

Rolą komputera było wygenerowanie 4 rzędów zapałek, odpowiednio po 1, 3, 5 i 7. Rozgrywka polegała na wyciąganiu dowolnej liczby zapałek przez jednego i drugiego gracza na zmianę. Przegrywał ten, kto został z ostatnią zapałką. Aktualny “stan gry” był przedstawiany przez komputer za pomocą wydruku dalekopisu. Co ciekawe, produkcja zawierała pewien… błąd? Chyba tak należy to nazwać. Okazuje się bowiem, że drugi w kolejce gracz był w zdecydowanie bardziej uprzywilejowanej pozycji. Wystarczyło nie popełnić błędu, a wygrana była w kieszeni.

Polski gamedev powstał lata temu.

Obecnie kod w którym zapisano grę (C++) znajduje się w zbiorach Muzeum Historii Komputerów i Informatyki w Katowicach.

Gameplay? To nie te czasy

Oczywiście nie sposób znaleźć zapis rozgrywki w formie wideo, ale to nie problem. W sieci jest bowiem filmik, który w graficznej formie przedstawia to jak, przebiegała rozgrywka. Rzućcie okiem na poniższy filmik:

Nie jest to oryginalny gameplay, ale przedstawia zasady gry.

Jak sami widzicie, Marienbad to prosta gra logiczna przeznaczona do rywalizacji 1 na 1 – gracz kontra komputer.

Jak na swoje czasy była to rewolucja

Choć z obecnej perspektywy ciężko wydać z siebie okrzyk zachwytu na widok Marienbad, to ponad 60 lat temu był to istny kawał nowatorskiej technologii. Dość powiedzieć, że gry wideo raczkowały nie tylko w Polsce, ale i na świecie w ogóle. Pojęcie rozgrywki obsługiwanej przez jednego gracza i procedowanej przez technologiczny byt, jaki stanowił komputer, można było uznać za niewydarzony futuryzm. A jednak w naszym kraju, mimo zupełnie innych realiów, udało się coś takiego wykreować. Gra była innowacyjna nie tylko ze względu na pryzmat naszego odizolowania od zachodu. To był zdecydowanie ciekawy produkt jak na swoje czasy.

Przede wszystkim, twórca gry doskonale poradził sobie z ograniczeniami ówczesnej technologii. Brak wyświetlacza stanowi problem, gdy musimy kontrolować stan gry, jednak w tym wypadku udało się to obejść — mowa oczywiście o drukowanych kartach, które informowały o statusie naszej zabawy, czyli układzie zapałek. To jednak nie wszystko, bo przecież po jednej stronie stał gracz, a po drugiej maszyna. Nie można tego nazwać inaczej, niż zalążkiem kreowania sztucznej inteligencji w Polsce i to ponad 60 lat temu.

Nie da się również ukryć, że i sama interaktywność była czymś zaskakującym. To, co robiliśmy poprzez wciskanie przycisków miało realny wpływ na rozgrywkę. Dziś to oczywistość, jednak lata temu pojęcie “gameplayu” w zasadzie nie istniało. Mając konkretny wpływ na przebieg gry mieliśmy do czynienia z powstaniem zupełnie nowego rodzaju zabawy. Kto by pomyślał, że ta po skromnych początkach tak mocno zawojuje cały świat.

Efekt kuli śnieżnej? Kolejne gry rodem z Polski

Polska branża gier wideo nie otrzymała po Marienbad wyjątkowego rozpędu. Głównie za sprawą faktu, że pierwsza rodzima gra nie była szeroko dystrybuowana, ani oficjalnie wydana. Można uznać, że stanowiła swego rodzaju ciekawostkę dostępną stacjonarnie w budynku uniwersytetu. Nic dziwnego, skoro w tamtych czasach i tak praktycznie nikt nie mógłby kupić nośnika z grą i uruchomić jej na własnym sprzęcie — bo takowego w domach Polaków nie było. Nie zmienia to jednak faktu, że w kolejnych latach za produkowanie gier zabrali się inni pasjonaci.

Prawdziwym przełomem była wydana w 1986 roku Puszka Pandory. Graficzna gra przygodowa jest uznawana za pierwszy polski tytuł, który był w pełni autorskim pomysłem – a nie interpretacją gier logicznych czy przeniesieniem do świata wirtualnego różnych form zabawy. Za tytuł odpowiadał Marcin Borkowski, którzy przygotował wersję gry na ZX Spectrum. Co ciekawe, twórca zaczął iście epicko – rozgrywka przenosiła nas do czasów postapokaliptycznych, bo mających miejsce po III Wojnie Światowej. W Ameryce Południowej trwa odbudowa cywilizacji, jednak na resztki ludzkości czyha niebezpieczeństwo — tytułowa Puszka Pandory. Naszym celem (jako specjalnego agenta), jest odnalezienie i rozbrojenie systemu rakietowego, który zagraża ludziom.

Rozgrywka w głównej mierze oparta była na tekście. Komunikaty wyświetlane na ekranie informowały nas o zawartości ekwipunku czy rzeczach, które napotkaliśmy po wykonaniu ruchu. Sam tekst nie był jednak jedynym elementem gry, bo na interfejs składy się również wizualne odzwierciedlenia rozgrywki, na przykład w postaci mapy prezentującej położenie naszej postaci. W grze zawarto system zbierania przedmiotów, co było niezbędne do wykonania finałowego zadania. Jak podają źródła w sieci, była to pierwsza polska gra, która trafiła do sprzedaży, a nawet doczekała się recenzji w prasie.

Ba, na uwagę zasługuje też bodaj pierwsza polska konsola. Co zrobić, gdy rewolucyjny sprzęt zza oceanu nie jest dostępny w twoim kraju? Wykonaj go samodzielnie! Przyda się lutownica, instrukcja i trochę elektroniki. Tak powstało TVG-10, czyli rodzima odpowiedź na popularnego Ponga, którą skonstruowało w naszym kraju sporo zapaleńców. Ale to temat na zupełnie oddzielny tekst.

Zasługą Marienbad na pewno było pokazanie, że w Polsce też można. Pojawienie się gry uświadomiło rodzimych entuzjastów technologii, że nie trzeba było urodzić się w USA, aby tworzyć coś nowatorskiego i ciekawego. Z pewnością niejeden ówczesny programista uznał to za znak i poczuł swego rodzaju wsparcie w tej niełatwej przecież drodze.

Czy to faktycznie była gra? Niekoniecznie

Okazuje się, że Marienbad niekoniecznie można uznać za pierwszą polską grę wideo. Ba, według niektórych definicji to wcale nie była gra! Wszystko przed definicję gry komputerowej, którą podaje nam Słownik Języka Polskiego PWN. Według przedstawionej tam definicji, w grze wideo do rozgrywki wymagany jest ekran:

Gra komputerowa «gra rozgrywana na ekranie monitora; też: program komputerowy umożliwiający tę grę»

Słownik Języka Polskiego PWN

A tak się składa, że omawiana produkcja nie korzystała z ekranu. Rozgrywka odbywała się na komputerze Odra 1003, który żadnego wyświetlacza nie posiadał. Z drugiej strony, funkcję komunikatów wizualnych pełniły drukowane przez komputer zapiski. Można zatem uznać, że na swój prehistoryczny sposób gra spełniała aspekt “wizualny” gry. Sama definicja wyszczególnia też alternatywę, w postaci “programu komputerowego umożliwiającego grę”. To również jest warunek przez Marienbad spełniony. Gra miała zasady, istniały dwie strony (gracz i komputer), występowała rywalizacja w obrębie danego zbioru reguł i dopuszczalnych ruchów.

Można zatem spokojnie uznać, że tak – Marienbad jest pierwszą polską grą wideo w historii. Dziś to istna prehistoria gamingu, ale tak właśnie wyglądały początki gamingu opracowywanego w naszym kraju. Rzut oka na najnowsze produkcje uświadamia nam, jak długą drogę przebyliśmy. Nawet nie pytam, czy ktokolwiek z was miał okazję zobaczyć Odrę 1003 na żywo w czasach swojej świetności. Nieźle bym się zaskoczył, gdyby ktoś z takimi doświadczeniami tu zajrzał…

Finalnie Marienbad był iskrą, która zapaliła płomień polskiej sceny gier wideo. Pokazał, że w Polsce można tworzyć własne gry komputerowe, co zainspirowało kolejne pokolenia polskich programistów i twórców. Choć minęło wiele lat, a gry komputerowe stały się niezwykle skomplikowanymi dziełami sztuki, to warto pamiętać o korzeniach tej branży w Polsce. Marienbad był pierwszym krokiem na tej długiej i wyjątkowej drodze, która trwa do dziś. Obecnie nasz gamedev ma się dobrze i to nie tylko za sprawą Wiedźmina. Choć ta seria oczywiście przychodzi na myśl od razu.

Źródło: Opracowanie własne, Wikipedia

Dawid Szafraniak
O autorze

Dawid Szafraniak

Redaktor
Pierwsze growe szlify zbierał jeszcze w erze PS1, aby później zapoznawać się z kolejnymi wcieleniami japońskiej konsoli, skosztować Xboksa i Switcha. Ostatecznie najbardziej lubi PC, a ostatnio nawet i granie w chmurze. Królują u niego FPS-y, gry akcji nieczęsto górujące nad filmami i tytuły wyścigowe, które podobno #nikogo. Święta Trójca gamingu? Pierwsze Modern Warfare, seria Mass Effect i Uncharted. Bez tego nic nie miałoby sensu. Poza grami lubi planować kolejne podróże i chwytać za aparat fotograficzny podczas meczów piłki nożnej.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie