Need for Speed, czyli upadła legenda. Czy doczekamy się powrotu do czasów świetności?

Need for Speed
PG Exclusive Publicystyka

Need for Speed to jedna z tych serii gier, która zapisała się w pamięci milionów graczy na całym świecie. Niestety, marka od lat nie może znaleźć swojej tożsamości i ostatnie odsłony nie są w stanie dorównać poziomem kultowym grom sprzed lat. Czy seria powstanie i ponownie ucieszy miłośników zręcznościowych gier wyścigowych? Przypomnijmy sobie kilka najlepszych momentów w historii serii.

Need for Speed to wyścigi dla każdego

Początek legendarnej serii gier Need for Speed datujemy na 1994 rok. Zakładam, że niektórych z was nie było wtedy na świecie i… To nic złego, bo przez długie lata kolejne odsłony rozwijały motyw zapoczątkowany przy pierwszej odsłonie. A ten był prosty i genialnie wpisywał się w ówczesne realia. Oto bowiem mogliśmy zasiąść za sterami pojazdu marzeń i udać się w bezpardonowy wyścig na ulicach miast, przedmieściach czy innych terenach, często uciekając przed policją.

Najbardziej charakterystycznym wizerunkiem marki był na pewno ten kręcący się wokół wypasionych fur z pakietem tuningu oraz nielegalnych wyścigów. Wybłyszczone i wymaksowane samochody brały udział w nielegalnych wyścigach, które czasami były przerywane przez stróżów prawa. Rozgrywka dzieliła się na kilka fragmentów — był wyścig, był tuning i kupowanie samochodów, wreszcie był i czas na pojedynki z organami ścigania. Jasne, nie jest to może najbardziej “przyjazny” klimat, ale lata temu cieszyło to nas jak mało co. Zwłaszcza gdy na rynku zaczęły ukazywać się filmy z serii “Fast and Furious”. Wówczas do mainstreamu weszła przeróbka samochodów, spoilery, emblematy na karoseriach czy felgi świecące się niczym choinka w Boże Narodzenie.

Prawie jak film

Za pierwszy przełomowy moment uznaję odsłonę serii, która ukazała się 10 lat po jej debiucie. Oto bowiem w 2004 roku na rynku pojawiła się gra Need for Speed: Underground 2. Dziś gra ta jest bardzo ciepło wspominana niemal przez wszystkich miłośników cyklu, często utożsamiana jest z najlepszą odsłoną serii i niedoścignionym wzorem gry o ulicznych wyścigach. Co sprawia, że akurat ta odsłona cieszy się tak dużym sentymentem? Praktycznie wszystko, bo gra przygotowana została niemal idealnie. Plusem na pewno pozostaje klimat. Nieco kiczowaty, ale i kuszący — ciemne, nocne uliczki przemierzane szybkimi autami z neonami, do tego niesamowite poczucie prędkości czy mnogość opcji tuningu — to było coś!

Czuć klimat!

Świetnie sprawdził się pomysł podzielenia miasta na dzielnice i sukcesywnego “zdobywania” kolejnych obszarów. Zachęcała nas do tego fabularna otoczka, w której wcielaliśmy się w Rachel. Bohaterka po pobycie w szpitalu postanawia zemścić się na swoich oprawcach i udaje się do Bayview — mekki fanów tuningu i szybkich aut. Naszym zmaganiom towarzyszy wspaniała ścieżka dźwiękowa, której ukoronowaniem pozostaje remix kawałka The Doors ze Snoop Doggiem:

Niedługo później pojawiła się kolejna odsłona serii. Tym razem rozgrywka przenosiła nas do nowego miasta, opowiadana była inna historia, a wyścigi… odbywały się za dnia.

Most Wanted — najlepsza ścigała i Need for Speed w historii?

Pod koniec 2005 roku graczom opadły szczęki z wrażenia. Oto na wirtualny tor wjechało cudowne BMW M3 w charakterystycznym malowaniu, a my rozpoczęliśmy walkę o pierwsze miejsce listy 15 najbardziej poszukiwanych kierowców. Chociaż motywem przewodnim gry nadal pozostawały wyścigi, to właśnie pokonywanie kolejnych “bossów” stanowiło pewnego rodzaju oś, która motywowała nas do wykonywania postępu. Gra została wyposażona w genialnych schemat wspomnianej listy, który do dziś zostaje jedną z najbardziej satysfakcjonujących mechanik w grach wyścigowych.

Zobacz więcej: Najlepsza gra wyścigowa w historii?

W grze nie brakowało nam niczego. Były różne tryby rozgrywki, a do tego cała masa aut do zdobycia. Te mogliśmy oczywiście kupować, ale też losować po pokonaniu bossa. Gdy wygraliśmy wymagający wyścig z danym numerem z listy, mogliśmy wybrać dwie z trzech zakrytych kart. Pod jedną z nich kryły się kluczyki do auta. Te pojazdy były naprawdę mocne i stanowiły świetne uzupełnienie naszego garażu. No, chyba że mieliśmy pecha. Ja dość długo woziłem się Golfem z 15. miejsca…

Legalne wyścigi? To możliwe, choć dziwne

Doskonale wiemy, że seria Need for Speed kojarzona jest z nielegalnymi wyścigami ulicznymi. Wiecie, specyficzne auta, jazda po ulicach, ucieczki przed policją. To jakim cudem kilkukrotnie seria zawędrowała na… legalne tory? I to tak dosłownie, bo mowa o zawodach oficjalnych, organizowanych na specjalnie przygotowanych arenach i bez policji. Na pewno przychodzi nam teraz do głowy ProStreet. Gracze byli bardzo zdziwieni, gdy nowa odsłona z 2007 roku nie pozwalała nam uciekać przed policją. Tytuł zebrał różne oceny, choć finalnie był naprawdę dobrą grą wyścigową — choć legalną

Jeszcze ciekawiej było w przypadku odsłony Shift (2009) i Shift 2: Unleashed (2011). To swego rodzaju podseria marki, która przy okazji drugiej odsłony pozbyła się nawet członu Need for Speed z nazwy. Jeżeli oceniać je przez pryzmat całej serii, to były to gry zupełnie do niej niepasujące. Ale biorąc pod uwagę sam gameplay, to genialne produkcje. Po dziś dzień uznaję je za najciekawsze połączenie arcade’owych wyścigów z nieco bardziej wymagającymi smaczkami, jak tuning parametrów naszego auta, dostosowywanie sterowności i tym podobne.

Upadek Need for Speed

Ciężko jednoznacznie stwierdzić, w którym momencie seria przestała mieć “to coś”. Dla jednym ostatnią dobrą odsłoną było Most Wanted z 2005 roku. Kontrowersyjnie? Być może, choć sam mam do marki dość… specyficzne podejście. Uważam, że forma zaczęła spadać wraz z Undercover z 2008 roku, które uznałem wówczas za piekielnie nudne i pozbawione klimatu. Bardzo ciepło wspominam jednak pierwszą odsłonę Shift wydaną rok później, która mimo wszystko skupiała się na wyścigach na torach, już bez policji.

Choć grę przyjęto ciepło, to coś ewidentnie przestało działać. Jak to możliwe, że seria o wyścigach ulicznych melduje się na legalnych arenach, podobnie jak w przypadku Pro Street? Kolejne lata to wiele odsłon, spośród których wiele zwyczajnie nie wiedziało, w jakim kierunku zmierzać. Reboot Most Wanted z 2012 roku był kompletnie pozbawiony klimatu, The Run uznaję za średnio udaną próbę wprowadzenia “kinowości”, a ostatnie dwie części, czyli Unboud i Heat to próby wbicia się w panujące trendy i zachęcenie do gry przedstawicieli młodszego pokolenia. Średnio się to udało, a zdecydowanie ciekawszą pozycją pozostaje Forza Horizon 5 – co zresztą potwierdzają wyniki sprzedaży i liczby graczy.

Coś mi podpowiada, że twórcy z tego, czy innego studia za cel obrali sobie pozyskiwanie nowych graczy, bez dokładnego zrozumienia istoty marki. Dobre wyścigi z nielegalnym klimatem obronią się bez trudu — zwłaszcza gdy opracujemy świetny model jazdy i satysfakcjonującą progresję. Może warto skupić się na takich elementach, zamiast wprowadzać “trendy”, które często nijak nie są powiązane z rdzeniem serii, za który ją pokochaliśmy?

Źródło: Opracowanie własne

Dawid Szafraniak
O autorze

Dawid Szafraniak

Redaktor
Pierwsze growe szlify zbierał jeszcze w erze PS1, aby później zapoznawać się z kolejnymi wcieleniami japońskiej konsoli, skosztować Xboksa i Switcha. Ostatecznie najbardziej lubi PC, a ostatnio nawet i granie w chmurze. Królują u niego FPS-y, gry akcji nieczęsto górujące nad filmami i tytuły wyścigowe, które podobno #nikogo. Święta Trójca gamingu? Pierwsze Modern Warfare, seria Mass Effect i Uncharted. Bez tego nic nie miałoby sensu. Poza grami lubi planować kolejne podróże i chwytać za aparat fotograficzny podczas meczów piłki nożnej.
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie