Jeśli Horizon Call of the Mountain nie przekona mnie do VR, to chyba nic już tego nie zrobi
Ostatni pokaz gier w trakcie State of Play pozwolił mi pozytywnie spojrzeć w przyszłość jeśli chodzi o VR. Dam tej technologii jeszcze szansę.
Tak, jestem VR-sceptykiem. Kiedy po raz pierwszy miałem na głowie gogle tego rodzaju, był to rok 2017. Testowałem wtedy Farpoint, całkiem niezłą strzelankę, w której dodatkowo używało się kontrolera Aim. O ile na początku zabawa była przednia, tak po ponad godzinie poczułem znudzenie. Nie mdłości, tak dla wyjaśnienia. Akurat nie jestem z tych, którzy mają zawroty głowy w trakcie użwania gogli VR.
Co z Farpoint było nie tak? Tak naprawdę kiedy minął już pierwszy zachwyt przestrzenią i nową jak dla mnie technologią, zacząłem bardziej skupiać się na samej rozgrywce. Ta niestety nie dostarczyła ani ciekawej fabuły, ani opadu szczęki jeśli chodzi o grafikę. Miałem jeszcze później okazję testować inne gry, ale nie przekonały mnie do VR. Astrobot czy Tetris Effect to przyjemne produkcje. Trochę nowej immersji dostarczył mi Resident Evil VII, ale przyznam, że było to dla mnie zbyt mocne doświadczenie. I tak ściągając pampersa, odłożyłem też PS VR. Dopiero niedawny pokaz Horizon Call of the Mountain w trakcie State of Play, zwrócił ponownie moją uwagę na gogle.
Zacznę od grafiki. Po raz pierwszy czuję i widzę, że gra na VR pozwoli mi doświadczyć czegoś z wyższej półki pod kątem oprawy wizualnej. Do tej pory sporo gier wyglądało jakby powstały 10 lat temu. Nie dziwi mnie to, bo przecież VR to straszny pożeracz mocy, ale gracz przyzwyczajony do bogatych w detale produkcji niechętnie chce z tej jakości zrezygnować.
Otoczenie, przeciwnicy, NPC, wyglądają w Horizon Call of the Mountain naprawdę nieźle. Cały świat nie jest kwadratowy, a skały czy drzewa nie są płaskie jak naleśniki. Mam nadzieję, że w rzeczywistości również grafika będzie w stanie oczarować. Przede wszystkim liczę jednak na ciekawie poprowadzoną fabułę, która nie będzie stanowić tylko dodatku do pozostałych części gry. Najnowszy zwiastun wiele obiecuje i oby finalna wersja gry te obietnice spełniła.
VR nie jest dla mnie?
Zdaję sobie sprawę z tego, że VR jest coraz bardziej popularny, przede wszystkim za granicą. W naszym kraju też zdarza mi się rozmawiać ze znajomymi, którzy korzystają nie tylko z PS VR, ale na przykład z Oculusa i są zachwyceni. Mam też nadzieję, że premiery takich gier jak Horizon Call of the Mountain jeszcze bardziej spopularyzują gogle w Polsce. Tym bardziej że mamy mocną reprezentację fanów konsoli Sony. Chciałbym jednak widzieć więcej dedykowanych gier pod PS VR 2, a nie tylko dostosowanie do nich obecnych tytułów, jak w nadchodzącej aktualizacji Resident Evil VIII. Gry pod VR powinny być tworzone od podstaw, wykorzystując mocne strony sprzętu, a te słabe maskując.
Mimo tego że po zapowiedziach Japończyków pozytywnie patrzę na przyszłość PS VR 2, tak ciągle nurtuje mnie jedna rzecz. Skoro do tej pory nie przekonałem się do gogli, czy nowe gry będą w stanie to zmienić? Może po prostu ta technologia nie jest dla mnie? Jako stary ramol, największą frajdę czerpię z grania kanapowego ze znajomymi, bo ciągle wierzę, że gry powinny pomagać w socjalizacji i budować interakcję między ludźmi, a nie izolować od świata zewnętrznego. A gogle właśnie to ostatnie próbują zrobić, co budzi we mnie niepokój. Szukam więc na siłę argumentów o kiepskiej grafice i marnej fabule, a tak naprawdę bariera, której nie mogę przeskoczyć i przez którą nadal nie mam zaufania do VR, jest w mojej głowie a nie na niej.