Jaram się na myśl o Hogwarts Legacy, ale te 4 rzeczy nie dają mi spokoju

Hogwarts Legacy opinia
Felieton PG Exclusive

Hogwarts Legacy pozornie zapowiada się na wyjątkową grę, która może spełnić nasze marzenia z dzieciństwa. Fani Wizarding World czekali na taką pozycję tak długo, że przed twórcami stanęło nie lada wyzwanie. Szkoda by było, gdyby gra okazała się mugolską herezją, a nie spełnieniem czarodziejskich fantazji.

1. Twórcy Hogwarts Legacy porywają się z motyką na… Voldemorta?

Avalanche Software odpowiadające za nowego RPG-a to inna „lawina” od Avalanche Studios stojącym za Mad Maxem czy serią Just Cause. Ci drudzy to docenieni już deweloperzy specjalizujący się w sandboxach, a Avalanche Software jest… czymś zupełnie przeciwnym. Dość powiedzieć, że istnieją od 1995 roku, ale próżno szukać w ich portfolio czegoś, co mogłoby rozwiać moje obawy dotyczące Hogwarts Legacy.

Trzeba jednak przyznać, że zaczynali z przytupem, bo od samego początku mieli do czynienia z konwersjami popularnych marek pokroju Mortal Kombat. W 2005 roku wydali Dragon Ball Z: Sagas, które poniosło komercyjną klęskę, a fani uniwersum po dziś dzień odcinają się od tej pozycji. 25 to Life, czyli „rapowa strzelanka” z PS2, Xbox i PC również spotkała się z tragicznym odbiorem. W zasadzie to samo można powiedzieć o każdej ich kolejnej pozycji, gdyż na stałe zaczęli zajmować się growymi wersjami popularnych animacji kinowych – Kurczak Mały, pies Piorun, Auta 2, Toy Story 3… Część może i była „w porządku”, aby zająć czymś dziecko, ale nie oszukujmy się – dobrze pamiętamy czasy taśmowego wydawania gier towarzyszących filmom. Na palcach jednej ręki da się zliczyć faktycznie dobre pozycje. 

Prawdziwym przełomem był cykl Disney Infinity, który spotkał się z entuzjastycznym odbiorem graczy i recenzentów. Opierająca się na rzeczywistych figurkach marka związana z legendami Disneya mogła zabawić także i nieco starszych graczy. Obawiam się jednak, że ambitny Hogwarts Legacy może ostatecznie okazać się zbyt wielką grą dla tego niedoświadczonego studia. Tym bardziej że na Disney Infinity raczej niewielu liczyło podobnie jak na pierwszą tak ogromną grę z uniwersum Harry’ego Pottera.

2. Tajemniczy Hogwart? Nie, jeśli odkryjesz wszystkie znaki zapytania

Na niedawnej prezentacji mogliśmy zobaczyć mnóstwo rzeczy, które obiecują nam twórcy. Zajęcia w szkole, eksplorowanie świata, crafting, kolekcjonowanie bestii, wystrajanie pokoju życzeń, a nawet bliższe poznawanie się z innymi uczniami… Oczywiście – gry z otwartym światem oferują już podobne rzeczy, a nawet o wiele więcej. Problem w tym, że mnie osobiście formuła „Ubisoft open-world” zaczęła już trochę męczyć. Mając przed sobą mapę z miliardem znaków zapytania, po prostu odechciewa mi się zaglądać w każdy kąt. Elden Ring zrobił to dobrze, bo otworzył przed nami świat, który sami powinniśmy zwiedzać, nie krzycząc nam w twarz „TERAZ ZOBACZ TUTAJ”.

Niedoświadczone studio może skierować się niestety ku zapchaniu całej mapy nudnymi i nic nieznaczącymi aktywnościami. Inna sprawa ich jakości i tego, czy twórcy faktycznie będą w stanie wciągnąć nas na tyle, aby chciało nam się brać udział w tych wszystkich zadaniach. Sporo mechanik w grze może więc dać zupełnie odwrotny efekt, a chyba nic tak nie irytuje graczy, jak powtarzalność.

Problemy widzę już po niektórych kontrowersyjnych pomysłach rodem z gier mobilnych. Oczywiście licznik czasu przy wytwarzaniu jakiegoś przedmiotu obecny jest w grach od dawna. Nie jest to przecież domena wyłącznie produkcji na smartfony. No ale czy większość dorosłych dziś graczy będzie miała czas, aby regularnie zaglądać po nowe pierdoły do zebrania?

3. Pracę domową odrobisz, ale najpierw zabij paru magów

Powtarzalność może wynikać z prostego przeładowania treścią, którą po prostu będzie trzeba wykonywać. Możliwość uczestniczenia w zajęciach w Hogwarcie to spełnienie marzeń z dzieciństwa, ale czy nie skończy się to jak w Bullym? Produkcja Rockstara oferowała cały szereg zajęć szkolnych, ale po pewnym czasie stałem się po prostu patologicznym wagarowiczem. Nie wiem, czy w Hogwarcie będę mógł odpuścić obronę przed czarną magią, jeżeli później nie umiałbym się przed nią de facto obronić.

Wpływa to także na balans rozgrywki. Jestem nieco zakłopotany postawieniem na walkę, której może być po prostu za dużo. Już pomijając fakt, że wygląda ona dość topornie. Ot, klasyczny system zręcznościowy przypominający losowe wymachiwanie szabelką z Wiedźmina. Jeżeli w każdej lokacji będę musiał pokonać paru złoli, aby bezpiecznie zająć się eksploracją, to faktycznie wolałbym we wszystkich ciskać Avada Kedavra i mieć to już po prostu z głowy. I to nie ja zostałbym mordercą, a deweloperzy, którzy mnie do tego zmusili.

4. Hogwarts Legacy dobre dla każdego albo dla nikogo

Nie da się jednak ukryć, że Hogwarts Legacy przygotowywane jest strice dla mas. Grono odbiorców tej pozycji musi być jak największe, więc i sama zawartość zapewne bazować będzie na sprawdzonej formule, która nie zawsze działa. Tytuł rzekomo ma zadebiutować na Switchu i to nawet nie w formie chmury – twórcy musieli więc pokusić się o istotne ograniczenia. Możemy mieć do czynienia z całkiem sporym światem, który podzielony jest na wiele pomniejszych lokacji z ekranami ładowania pomiędzy. Nie można więc mówić o prawdziwym next-genie – tytuł wyjdzie też na poprzednią generację. To dobra wiadomość dla wydawcy, ale dla graczy? Niekoniecznie.

Jeżeli spodziewacie się więc rewolucji w kwestii rozgrywki czy świata gry – raczej ostudźcie swoje emocje. Avalanche Software może bazować przede wszystkim na uwielbieniu marki Wizarding World. Treść zawarta w grze rysuje się jako klasyczna produkcja z otwartym światem. Tym razem jedynie w uniwersum, którego spragnieni są fani. Nie, żebym narzekał – i tak jaram się, jak dziecko. Nawet jeżeli gra wymęczy mnie powtarzalnością czy brakiem balansu, zapewne poświęcę jej na tyle czasu, że nie będę żałował zakupu.

Pierwsze wrażenie po niedawnej zapowiedzi zapewne dla wielu z Was okazało się biletem na rozpędzający się hype train. Warto jednak pamiętać, że może to być bilet w jedną stronę i to bez jasno określonego kierunku, a zamiast w Hogwarcie, możecie wylądować w jakiejś dziurze ze zbuntowanymi goblinami.

Artur Łokietek
O autorze

Artur Łokietek

Redaktor
Zamknięty w horrorach lat 80. specjalista od seriali, filmów i wszystkiego, co dziwne i niespotykane, acz niekoniecznie udane. Pała szczególnym uwielbieniem do dobrych RPG-ów i wciągających gier akcji. Ekspert od gier z dobrą fabułą, ale i koneser tych z gorszą. W przeszłości miłośnik PlayStation, obecnie skupiający się przede wszystkim na PC i relaksie przy Switchu.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie