GTA 6 powinno być jak Vice City, ale do tego niestety nie dojdzie
GTA 6 to z pewnością jedna z najbardziej wyczekiwanych gier na konsole obecnej generacji oraz PC. Nic dziwnego, bo każda produkcja z tej serii wywołuje ogromne emocje.
U mnie największe wzbudziło GTA: Vice City, w które jako nastolatek zagrywałem się w 2002 roku. Do dziś tę część wspominam najlepiej i to nie dlatego, że sam nosiłem wtedy hawajskie koszule inspirowane klimatem serialu Miami Vice (w Polsce znane jako Policjanci z Miami). VC było dużo bardziej dopracowane od GTA 3 – lepiej zoptymalizowane i z mniejszą liczbą irytujących błędów.
Rzecz jasna to „trójka” stanowiła największy przełom dla serii, a wręcz nawet dla branży gier, to jednak jej kontynuacja rozgrzała serca graczy, podobnie jak rozgrzane były ciała mieszkańców Florydy. Tommy Vercetti stanowił typowy przykład gangstera lat 80. Zajmował się handlem narkotykami, sutenerstwem, ściąganiem haraczy, czy w końcu zarządzaniem grupą przestępczą. Niczym przebiegły wąż piął się po kolejnych szczeblach władzy w miejskim półświatku, aż w końcu osiągnął szczyt. Z kolei zakończenie gry to przepiękna parodia finału filmu Człowieka z Blizną.
Drogie Rockstar, posłuchaj graczy
Marzy mi się GTA 6 z powrotem do Vice City. Chciałbym zobaczyć starszego o kilkadziesiąt lat Tommiego Vercetti, który rządzi miastem, a my, klasycznie dla serii GTA, zaczynamy jako żółtodziób w gangsterskiej hierarchii. I tak, gracz wcielałby się w jednego bohatera a nie trzech. Co prawda, nie mam nic do Michaela, Franklina i Trevora, ale skupienie się na pojedynczej postaci, powinno wyjść całej historii na dobre.
Widziałbym też przy okazji wrzucenie nawiązań do kilku bardziej współczesnych produkcji filmowych i serialowych jak Irlandczyk czy Narcos. Przewijający się Pablo Escobar, byłby ciekawym smaczkiem. W końcu też, Vice City mogłoby otrzymać oprawę graficzną godną współczesnych sprzętów.
Dobra, rozpłynąłem się na temat mojej wizji na GTA 6, ale w głębi duszy czuję, że ta się nie spełni. Mimo że GTA: Vice City to tak naprawdę szósta część serii i przyznam, że Rockstar zrobiłoby mi miłą niespodziankę, gdyby nawiązało w GTA 6 właśnie do przygód Tommiego. Najnowsza odsłona będzie jednak kompletnie inna, pokaże nowych bohaterów i współczesne miasto, którego jeszcze nie widzieliśmy. Skąd takie przypuszczenia?
Jakie będzie GTA 6?
Po pierwsze nowe GTA musi być czymś godnym przeskoku na nową generację konsol. Tutaj nie może być mowy o jakimkolwiek zapożyczaniu elementów ze starych odsłon. W tym samego miasta. Oczywiście w ramach ciekawostki, pojawią się pewnie znani bohaterowie, ale nie będą najważniejszym elementem głównej osi fabularnej.
Po drugie, GTA 6 musi być uniwersalnym produktem, który wzorem piątki, przetrwa 15 lat na rynku i będzie w stanie zarabiać miliony dolarów dla producenta i wydawcy. Wątpię, aby w nowej grze był pokazany klimat dawnych lat. Twórcy muszą postawić na współczesność, aby łatwiej potem sprzedawać reklamowy content chociażby w trybie online. Nie wyobrażam sobie na przykład DLC Mercedesa, w grze której akcja dzieje się w latach 80. czy 90. Tak samo jak dodatkowych skinów dla postaci z logotypami znanych marek odzieżowych. A GTA 6, zwłaszcza jej tryb sieciowy, na pewno będzie mocno nastawione na różnego rodzaju płatne dodatki i to na skalę, jaką jeszcze wcześniej nie widzieliśmy.
Tutaj niestety przychodzą mi na myśl pewne obawy. Czy Rockstar nie skoncentruje się za bardzo na nowym trybie online, traktując tryb dla pojedynczego gracza, jako niepotrzebny dodatek? Nie twierdzą, że zrobią złego singla, bo znając producenta, tak nie będzie. Ale coś czuję w kościach, że nie będzie to tak dobry tryb pod względem historii i rozmachu, jak było to w przypadku poprzednich odsłon.
Tym samym, nie mogę się doczekać konkretnej zapowiedzi GTA 6, takiej w której Rockstar w końcu odkryje karty. Obawiam się jednak, że nastąpi to dopiero, kiedy Sony i Microsoft dadzą zielone światło na ostateczne wygaśnięcie wsparcia większości nadchodzących gier na starą generację konsol, a póki co, na to się szybko nie zanosi.