25 naprawdę dziwnych i śmiesznych historii graczy. Te przytrafiły się naszym Czytelnikom!
Kontynuujemy nasz cykl z zapytaniami odnośnie Waszych gamingowych przygód. W tym artykule znajdziecie 25 najciekawszych, najdziwniejszych, często przezabawnych przygód, które zdarzyły się Wam podczas grania w gry wideo.
I tym razem wysoko postawiliście nam poprzeczkę! Pochwaliliście się masą historii, a poniżej znajdziecie po prostu same perełki. Co ciekawe, kilka razy pojawia się temat odłączenia prądu, aczkolwiek zdecydowanie najczęściej przeczytacie o… porodach lub o problemach z prądem. Przeczytajcie, jakie przygody zdarzyły się Waszym kolegom “po gamingowym fachu”.
- Kiedyś listonosz zadzwonił do domofonu z listem poleconym. Otworzyłem mu drzwi, ale musiał poczekać, bo powiedziałem mu, że gram kozacki meczyk w bf4 i nie mogę spauzować. Gość grzecznie poczekał, aż skończę, po czym, siedząc dalej na wygodnym fotelu, dał mi długopis, by podpisać odbiór i sobie wyszedł. Czułem się, jakbym dawał mu autograf, bo właśnie widział jak się robi dobre akcje.
- W trakcie bitwy zadzwonił do mnie ziomek z Orange. Powiedziałam mu, że nie mogę z nim rozmawiać, bo jadę czołgiem.
- Podczas pracy jeden z moich kolegów zniknął na 40 minut. Byłem tak wkur*iony, bo zrobił to podczas godzin, gdzie było duże ciśnienie, żeby załadować pilny transport, ale jego tłumaczenie po powrocie to mistrzostwo świata gaming, zabrzmiało to tak: “Przy płocie Pidgeotto’a złapałem”.
- W trakcję gry w CoDa multiplayer zadzwonił do mnie Pan ze sklepu w sprawie mojego zamówienia, a ja mu na to, że odezwę się za 30-45 minut, bo “lecę śmigłowcem z 3 ziomkami i naparzają do nas z wyrzutni ręcznej i bóg wie z czego jeszcze”. Gość zamilkł, a po chwili zapytał, gdzie ma dzwonić jak by nas zestrzelili.
- Grając 9. dzień z rzędu w The Secret of Monkey Island, poszedłem do kolegi w celu omówienia jednej kwestii w grze. Siadamy, on odpala grę, wkłada pustą dyskietkę i wczytuje stan gry. Właśnie po 9 dniach grania uświadomił mnie, że grę można zapisać, a komputer wyłączyć. Wrzesień 1993.
- Grałem z kumplem w Battelfielda 3 albo 4. Była tam taka misja w co-opie, snajperska w Paryżu. Ustawialiśmy się na pozycjach i mówię do niego: “Chodź się tu połóż koło mnie i rozłóż nóżki (od snajperki), będzie Ci wygodnie.” i kątem oka widzę minę mojej żony, która właśnie weszła do pokoju. Dodam, że była 2:00 w nocy. Mina żony bezcenna.
- Standardowy meczyk “o być albo nie być” w CS-ie. Clutch- ja na 4 almost, gdyby śrubki w fotelu nie poluzowałby mi się totalnie i wyrżnęłam salto do tyłu. 2/10
- Ja w CoD tak się w czułem, że odrzucając granat, mając piwo w ręce, rzuciłem browarem do pokoju obok…
- Grałem z 1,5 letnim synkiem na kolanach w FH4. Pech chciał, że miał wietrzenie pupy i był bez pampersa. Obsikał mnie i pada.
- Kiedyś grałem w James Bond 007 NightFire i miałem misję z generatorem prądu, podszedłem pod dźwignię, żeby wyłączyć zasilanie i komputer mi się wyłączył. Okazało się, że była przerwa w dostawie prądu, ale w tak idealnym czasie to się stało, że myślałem, że to ja wyłączyłem prąd w całym domu.
- Grałem w Far Cry 2 i miałem jaszczurkę agamę brodatą puszczoną w pokoju. Grałem wtedy na Xboxie i chyba zielone kółko ją denerwowało, bo podeszła i pyskiem dotknęła guzika. *Pstryk* konsola zresetowana i spory czas gry poszedł.
- Grałem sobie w Resident Evil 4 około północy sam w pokoju, słuchawki na uszach i nagle w dużej, kwadratowej świeczce zapachowej (jarałem fajki wiec hulała cały czas) przepaliła się ścianka i cały ekran spłynął mi “krwią”.
- W czasie gry w CP2077, gdy kogoś hackowałem demonem PRZEGRZANIE, spaliła mi się karta graficzna.
- Narzeczona kazała mi zpauzować Warzone i zawieźć ją na porodówkę i mówię jej, że tego się nie da zapuzować i musi chwilę poczekać.
- Mówię do żony “Przewiń dziecko, bo zrobiło kupę.”, a ona powiedziała, że nie może, “bo w Simsach rodzi”.
- Grałem od kilku dni w Obliviona, po kilkanaście godzin. Przyszła mama i kazała mi schować rower brata. Nagle przed oczami pokazało mi się okienko z questem z Obliviona – „Schowaj rower brata”.
- Grając w FIFA 20 pierwszy raz w życiu w ligę weekendową, nie wiedziałem, że po remisie jest dogrywka, zostawiłem pada i poszedłem do WC na dłuższa chwilę. Po powrocie była druga połowa dogrywki (gość przez ten czas nie potrafił strzelić bramki mimo, że nie uczestniczyłem w meczu). Tak, wygrałem w karnych.
- Grałem ze znajomym w CS’a 1vs1 na touchpadzie, połączenie poprzez hotspot i obaj byliśmy w jadącym po polskich drogach samochodzie. Polecam.
- Piorun uderzył w budynek. Nie pomógł piorunochron ani listwa z zabezpieczeniem i spaliło laptopa.
- Trzęsienie ziemi podczas rankedów w R6. Poziom sam się nie wbije, więc oględziny były dopiero po skończeniu meczu.
- Przeciwnik w cod rzucił we mnie granatem. W momencie wybuchu wywaliło prąd na całej ulicy.
- Kierownik wszedł do biura i powiedział, że “jego i tak nie pobiję”. To był tylko pasjans.
- Żona powiedziała… “Zrób pauzę, rodzę” i tak oto pojawił się syn.
- Grałem w Max Payne (“jedynkę”) późnym wieczorem i akurat traf chciał, że trzeba było iść do sklepu. Dziwnym zbiegiem okoliczności akurat tego wieczoru zaczął sypać śnieg, ale nie jakoś gwałtownie tylko tak monotonnie, miasto było opustoszałe, a ze w fabułę i rozgrywkę Max Payne ciężko się nie wczuć, to wrażenia z przechadzki nieziemskie. A jak ktoś wyszedł zza rogu, zbroja prawie pełna.
- Gram w Skyrima. Akurat toczę bój z olbrzymim pająkiem śnieżnym. Wygrywam, walczę naprawdę odważnie i kozacko. Łatwizna. Kątem oka widzę, że coś spadło z szafy obok mojego monitora, gdzieś chyba na podłogę. Kończę walkę zwycięsko i pauzuję. Wychylam się na prawo, by zobaczyć czy koło biurka coś nie leży. Na krawędzi blatu widzę ogromnego włochatego pająka (czyli wiecie takie 5cm) odskakuję od komputera jak poparzona. Panikuję! Lecę po odkurzacz, w panice wciągam pająka, prawie przy tym płacząc, bo boję się, że ucieknie nim go dosięgnę. Udało się! Wzdrygam się jeszcze trochę, ale czuję ulgę. Na koniec zatykam jeszcze rurę od odkurzacza papierem na wypadek, gdyby pająk przeżył i szukał drogi powrotnej. Wracam do kompa, do Skyrima i… wyłączam grę. Druga walka – ta w realu – kosztowała mnie za dużo emocji.
Niektórych przygód tylko możemy Wam pozazdrościć, inne były wręcz przerażające, szczególnie ta ostatnia. Opowiedzieliście nam o masie przezabawnych zbiegów okoliczności, za co serdecznie dziękujemy. Jeśli chcecie wziąć udział w naszej następnej zabawie albo nie zdążyliście dopisać swojej historii do poprzedniej, zachęcam wejść na nasz fanpage na Facebooku.
Być może ominęliście przypadkiem ostatni artykuł, w którym znajdziecie odpowiedzi na pytanie “Co mówią Wasi najbliżsi, gdy gracie w gry?”. Jeśli tak, zachęcam przejść tutaj.