Pora zagrać w Fallout! Jedynka to legenda, która wciąż zachwyca graczy

Fallout
PG Exclusive Publicystyka

Już obejrzeliście najnowszy serial Fallout od Amazona? W takim razie część z was na pewno zastanawia się, w którą część gry zagrać — tym bardziej, jeżeli jakimś cudem nie mieliście jeszcze do czynienia z tą wspaniałą serią. Cóż, mam dla was kilka wskazówek. Jedną z nich jest to, że rzeczy warto zaczynać od… początku. A ten miał miejsce dość dawno temu.

Wojna nigdy się nie zmienia

Uwielbiam to, co miało miejsce przy okazji premiery serialu Fallout na Amazon Prime Video. O produkcji pisaliśmy jeszcze przed premierą, gdy gdzieniegdzie pojawiać zaczęły się spore wątpliwości. Czy serial faktycznie stanie na wysokości zadania i odzwierciedli to, co gracze doświadczali od lat? Czy otrzymamy wierną adaptację, dziwny miks pomysłów, a może w ogóle będzie to coś luźno traktujące kod źródłowy? Negatywne przewidywania nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Serial stanął na wysokości zadania, a choć wojna nigdy się nie zmienia, to produkcja Amazona z pewnością zmieniła podejście niektórych graczy do kultowej serii gier.

Vault Boy — z nim wszystko będzie okej!

No właśnie, wojna się nie zmienia — ale bardzo różna jest sama seria gier, która zadebiutowała na rynku jeszcze w 1997 roku. To aż 27 lat temu! W związku z tym można oczekiwać, że poszczególne odsłony gry ewoluowały, dostosowując nuklearne pustkowia i samą rozgrywkę do tego, jak w danym momencie tworzono interaktywną rozrywkę i czego oczekiwali gracze. W rzeczy samej, jeżeli porównamy pierwszą część gry do np. czwórki lub MMORPG oznaczonego numerem 76 to zobaczymy, jak niesamowicie zmieniły się gry wideo. A czy po tylu latach warto wrócić do Fallout 1?

Pierwszy Fallout w 2024 roku. Czy warto zagrać?

Myślę, że z pierwszym Falloutem i pytaniem o zagranie w niego w 2024 roku jest jak z zastanawianiem się, czy klasyczna fura nada się do jazdy. Serio, ktoś daje wam kluczyki do Ferrari z lat 80. XX wieku, a my ani przez moment nie zastanawiamy się nad słusznością tego wyboru. Jasne, nie ma kontroli trakcji, LED-ów, asystenta zmiany pasa czy nawet ekranu multimedialnego. Ktoś pewnie powie — ale to przecież Ferrari, tylko głupi by nie wsiadł za kółko.

No właśnie, a to jest przecież Fallout — gra, która miała gigantyczny, jeżeli nie największy (lub prawie największy) wpływ na gaming jako taki. Jak wygląda dziś? Można stwierdzić, że tragicznie. W końcu tytuł ma na karku wiele lat, a w świecie gier to niemal jak wieczność. Zobaczcie sami:

Nie nazwę tej gry brzydką, tak samo jak Apple nie nazywa rzeczy bugami, tylko określa je jako “cechy”. W tym wypadku oprawa wypada niezwykle ponuro, szaro i wręcz obrzydliwie — ale to rzeczywiście jest cecha gry, bo pustkowia to nie lunapark. To cud, że ostał się jeszcze kamień na kamieniu, nie ma zatem sensu oczekiwać kwiatków i kolorków. Jest nieprzyjemnie, bo tak miało być. I chyba żaden inny Fallout (no, może poza dwójką) nie dostarczy nam takiego poczucia beznadziei życia w świecie, który zasadniczo umarł i obudził się jako zombie. Fuj.

Klimat wylewa się z ekranu

Gracze często twierdzą, że nie grają w gry dla grafiki, a ważniejszy jest gameplay czy historia bądź klimat. To się dobrze składa! Skoro ustaliliśmy już, że paskudna oprawa po latach to nie jedyna zaleta gry, warto zerknąć na inne jej elementy. Chodzi mi o klimat, który jest kompletnie ponadczasowy. W tym wypadku ząb czasu ani trochę Fallouta 1 nie tknął, gdyż wspólnie z charakterystycznym stylem graficznym, od pierwszego kontaktu z powierzchnią gra daje nam do zrozumienia, że jesteśmy tam niemile widzianymi gośćmi. To nie jest przyjazny teren, ludzie są zasadniczo wrogo nastawieni, a życie toczy się z dnia na dzień. Jeden zły ruch, głupia odpowiedź czy błąd, a my będziemy gryźć piach. Tak, jak wielu przed nami.

Atmosfera to jeden z niezaprzeczalnie największych atutów gry Fallout 1. O ile sam motyw postapokalipsy był wykorzystywany w filmach, grach i książkach wielokrotnie, to produkcja sprzed lat w dalszym ciągu jest jednym z liderów tej kategorii. Na uwagę zasługuje też świetne zaimplementowanie elementów humorystycznych. Bezwzględne pustkowia i dobra zabawa niekoniecznie idą ze sobą w parze, choć w tym wypadku mamy wyjątek. Okazlonalne spotkania z losowymi NPC są przezabawne, a na dodatek pozwalają nam zdobyć lepszy ekwipunek.

Niektórzy mieszkańcy pustkowi zostali brutalnie potraktowani promieniowaniem.

Przecież to jest RPG czystej krwi

A skoro o ekwipunku mowa, to należy pochylić się nad rodzajem gry, jaką jest pierwszy Fallout. Zresztą nie tylko pierwszy, bo cała seria to przecież cykl gier RPG i jedynka nie była w tym wypadku wyjątkiem. Charakter naszej rozgrywki definiujemy już na poziomie tworzenia postaci. Możemy wybrać jedną z trzech gotowych, lub samemu wybrać to, w czym nasz bohater będzie dobry. Punkty umiejętności rozdzielamy pomiędzy poszczególnymi statystykami:

  • Siła
  • Percepcja
  • Wytrzymałość
  • Charyzma
  • Inteligencja
  • Zręczność
  • Szczęście

Mają one ogromny wpływ na to, jak będzie wyglądać nasza przygoda. Dużo charyzmy pozwala na “ugadywanie” postaci i często uratuje nas przed rozlewem krwi i walką. Wytrzymałość da nam więcej punktów zdrowia, siła pozwoli uderzyć mocniej, a inteligencja sprawi, że będziemy bardziej bystrzy. Zresztą, wpływ liczby punktów działa również w drugą stronę. Mało punktów inteligencji sprawi, że nasz bohater będzie sobie słabo radził z… mówieniem. Zamiast zdań wyda z siebie bełkot, a wiele opcji dialogowych zostanie zablokowanych.

Fallout 1 jest niesamowicie ciekawy

Ciężko o to, aby dobrze napisana historia jakkolwiek się zestarzała. To kolejna mocna strona pierwszego Fallouta, który genialnie wprowadza nas do postapokaliptycznego świata po nuklearnej zagładzie. Jako mieszkaniec Krypty 13 stajemy przed szalenie ważną misją — musimy uratować naszą małą społeczność. Ta stoi przed obliczem wyginięcia, bo uszkodzeniu uległ chip do uzdatniania wody. Zostaliśmy wytypowani do wyjścia na powierzchnię i znalezienia rozwiązania tego problemu. Co gorsza, goni nas czas — mamy na to określoną liczbę dni (tych growych). Jeżeli nie wyrobimy się w terminie, to gra zwyczajnie się zakończy, podobnie jak i nasza misja.

Po wyjściu na powierzchnię zaczynamy chłonąć bogaty i zróżnicowany (acz ponury) świat. Poznajemy jego mieszkańców, natrafiamy na zmutowane bestie i staramy się przeżyć. Nie obędzie się bez wkraczania w świat poszczególnych grup, które wspólnie próbują wiązać koniec z końcem. Niektórych trzeba będzie sprać na kwaśne jabłko, z innymi spróbujemy podjąć współpracę. Okazuje się, że nie tylko w kryptach występują jako takie zorganizowane społeczności.

W takim razie — czy warto zagrać w Fallout 1 w 2024 roku? Zdecydowanie tak! Pamiętajcie jednak, aby przymknąć oko na pewne charakterystyczne elementy produkcji. To stara gra, w związku z czym nie wygląda jak nic, co tworzone jest dziś. Na dodatek produkcja jest piekielnie trudna. Można sądzić, że prawdziwe pustkowia byłyby równie niewybaczające błędów, co ta gra.

Fallout 3, czyli powrót po latach

Ciekawą opcją wydaje się również rozgrywka w Fallout 3. To zdecydowanie pierwsza “przyjazna” część gry, która wydana została w 2008 roku. Dlaczego przyjazna? Tytuł ten stworzono w pełnym trójwymiarze jako grę FPP i trzeba przyznać, że nie zestarzał się aż tak. Jeżeli macie specyficzne uczulenie na bardzo stare gry, to dopiero trzeci Fallout pozwoli wam w miarę bezboleśnie wkroczyć w świat po zagładzie nuklearnej.

Dla części wiernych fanów seria skończyła się na drugiej odsłonie. Moim zdaniem “trójka” wciąż daje radę i jest to zdecydowanie jeden z ciekawszych RPG-ów w tak charakterystycznych realiach. Poza tym naszemu wyjściu z krypty towarzyszy jakże klasyczny cel. Musimy przecież znaleźć… No właśnie, kogo poszukujemy?

Dawid Szafraniak
O autorze

Dawid Szafraniak

Redaktor
Pierwsze growe szlify zbierał jeszcze w erze PS1, aby później zapoznawać się z kolejnymi wcieleniami japońskiej konsoli, skosztować Xboksa i Switcha. Ostatecznie najbardziej lubi PC, a ostatnio nawet i granie w chmurze. Królują u niego FPS-y, gry akcji nieczęsto górujące nad filmami i tytuły wyścigowe, które podobno #nikogo. Święta Trójca gamingu? Pierwsze Modern Warfare, seria Mass Effect i Uncharted. Bez tego nic nie miałoby sensu. Poza grami lubi planować kolejne podróże i chwytać za aparat fotograficzny podczas meczów piłki nożnej.
Advertisement
Udostępnij:

Podobne artykuły

Zobacz wszystkie